Hinata popatrzyła na klepsydrę. Prawie cały piasek przesypał
się do jej dolnej części. Spojrzała z niepokojem na Gaarę, który nieruchomo
spoczywał na futonie.
Spokojnie, powtarzała sobie w myślach, jeszcze nie ma
powodów do niepokoju.
Za każdym razem, gdy klepsydra opróżniła się z piasku,
przewracała ją dnem do góry i mówiła sobie, że jeszcze nie pora na panikę,
panikować może zacząć dopiero gdy cały piasek opadnie na dno. Powtarzało się to
kilka razy, ale wciąż nic się nie działo. Gaara był pogrążony w głębokim śnie i
pozornie nie było powodów do niepokoju, ale stan ten trwał stanowczo za długo.
W książkach określano czas działania wywaru na trzy do czterech godzin. Po tym
czasie mózg powinien samoistnie się wybudzić, w pełni wypoczęty. Tymczasem
Gaara spał całą noc. Hinata zakładała, że będzie przytomny na długo zanim
nastanie poranek, ale tak się nie stało.
Zdawała sobie sprawę, że nie wszystko może być jak w
książkach, w końcu zioła przeznaczone były dla przyspieszenia wypoczynku
zwykłych wojowników, ewentualnie do leczenia chronicznej bezsenności, ale żadna
bezsenność nie trwała tyle lat. Zdecydowała się eksperymentować ze zjawiskiem,
którego nie znała, którego chyba nikt nie znał. Nic nie wiedziała o tym, by w
przeszłości wyciągnięto z kogoś Shukaku, nie doprowadzając przy tym do jego
śmierci.
Właściwie, w tym przypadku też tak nie było. A jeśli
niemożność normalnego funkcjonowania była ceną, którą Gaara musiał zapłacić za życie?
Łzy napłynęły jej do oczu, ale opanowała się. Kolejny raz
tej nocy przyklękła przy Gaarze i sprawdziła funkcje życiowe. Oddech spokojny,
puls w normie.
To normalny sen, na pewno wkrótce się obudzi, szepnęła sama
do siebie.
W tym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Uświadomiła
sobie, że Gaara nawet jeśli nie zostawał na noc w siedzibie, pojawiał się tam
przed świtem i wtedy często odbierał korespondencję i raporty wartowników.
Widocznie ktoś przyszedł go szukać w domu.
Przeszła z sypialni do kuchni dokładnie w momencie, gdy otworzyły
się drzwi zewnętrzne. Do środka wszedł shinobi z rangą chuunina, młodszy od
niej. Hinata znała go z widzenia. Przynajmniej nie uzna jej za włamywacza.
Chuunin wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, widocznie nie
wiedząc, co ma zrobić.
- Dzień dobry – powiedział po chwili. – Polecono mi
przekazać pocztę dla Kazekage, ale w siedzibie… Czy Kazekage jest w domu? –
zapytał z wahaniem. Hinata nie wiedziała, co ma odpowiedzieć, więc milczała. –
Tylko przekażę te notatki i już mnie nie ma.
Hinata odruchowo zrobiła kilka kroków i stanęła w połowie
drogi między niespodziewanym gościem a drzwiami do sypialni.
- Kazekage jest… zajęty. Zostaw dokumenty tutaj – z
większością chuuninów była na „ty’, młodsi od niej także się do niej zwracali
po imieniu. Mieli taką samą rangę, a to, że była starsza miało małe znaczenie,
skoro przylgnęła do niej łatka obcej.
Shinobi zastanawiał się przez chwilę. Potem podjął decyzję i
położył plik kopert na stole.
- Rozumiem. Już mnie tu nie ma, Hyuuga-san.
Złożył ukłon znacznie głębszy niż powinien i wyszedł.
Normalnie może by ją zastanowiło trochę dziwne zachowanie
chuunina, ale w tej chwili inne myśli zaprzątały jej głowę.
Zaczęła się zastanawiać, czy powinna wezwać techników
medycznych. Za chwilę i tak wszystko się wyda.
Nie chciała dopuścić myśli, że Gaara umrze, pomyślała
jednak, że skoro wysysanie demona trwało kilka dni, regeneracja mózgu może
potrwać tyle samo lub dłużej.
Usiadła przy stole, oparła ręce o blat i schowała twarz w
dłoniach.
Dotarło do niej, że zupełnie tego nie przemyślała, trzeba
było podejść do sprawy metodycznie, kogoś zaangażować. Bez przygotowania
zabrała się za leczenie kogoś, a nawet nie była medyczką.
Łzy spływały jej po policzkach.
Patrząc prawdzie w oczy, Gaara jej zaufał, a ona położyła
sprawę na całej linii, ponieważ była tak pewna, że wie, co robi.
W tej chwili usłyszała, że drzwi się otwierają. Gaara wszedł
do kuchni.
To znaczy, obudził się. To znaczy, że go nie zabiła.
Powinna wziąć się w garść, dobrze to wiedziała, ale ciało
zupełnie nie chciało słuchać tego, co podpowiadał rozum. Zamiast wstać, jak
nakazywały reguły zachowania wobec Kazekage, skoncentrowała się na tym, żeby
powstrzymać płacz, ale i tak drżała na całym ciele. Otarła łzy wierzchem dłoni.
Gaara wciąż stał w tym samym miejscu i przyglądał jej się.
Może był w szoku. Z tego, co czytała o funkcjonowaniu mózgu wywnioskowała, że
nie będzie w tym nic dziwnego, jeśli nie będzie z początku wiedział, co się
wokół niego dzieje. Mógł nie poznawać ludzi. Umysł, który był przyzwyczajony do
nieustannej pracy i nakładania się na siebie wielu bodźców, musiał przystosować
się do nowej sytuacji.
- Jak się czujesz? – spytała, przełykając łzy.
- Dziwnie. Mam pustkę w głowie – odparł. Podszedł do stołu i
usiadł na krześle obok niej. – Dlaczego płaczesz?
Hinata wzięła głęboki oddech. Unikała patrzenia na niego,
choć wiedziała, że wszystko jest dobrze.
- Odkąd wypiłeś napar, minęło jakieś osiem godzin.
Na Gaarze ta informacja nie zrobiła wrażenia.
- To dobrze. Mam wrażenie, że osiem lat. - spojrzał za okno.
Zaczynało świtać. – Jeśli coś się stało, powiedz to szybko, muszę wracać do pracy.
Hinata nic nie odpowiedziała. Nie potrafiła zebrać myśli, a
tym bardziej ubrać ich w słowa.
Wzrok Gaary padł na leżące na stole koperty.
- Złe wiadomości? – zapytał z widocznym zdenerwowaniem. Wyciągnął dłoń, ujął ją za podbródek i zmusił, żeby na niego spojrzała. – Coś się dzieje
w Sunie, czy w wiosce Liścia?
Naprawdę godne podziwu, na jego miejscu z pewnością nie
potrafiłaby tak szybko wrócić do myślenia o obowiązkach.
Hinata odsunęła się od niego.
- Myślałam, że już się nie obudzisz – powiedziała, kierując
wzrok na ścianę.
- I przejdziesz do historii jako trucicielka Piątego
Kazekage? W Konoha twoje notowania by wzrosły – odpowiedział łagodnie.
Hinata popatrzyła na niego ze złością. Nagle okazuje się, że
ma poczucie humoru.
- Bawi cię to? – zapytała.
Pierwszy raz w życiu miała ochotę dać mu w twarz.
Ze zdziwionego wyrazu twarzy Gaary wywnioskowała, że nie
żartował.
Nie spodziewała się po nim wysoko rozwiniętej empatii, ale
to już było dla niej za dużo. Pospiesznie wstała i pobiegła do drzwi.
- Muszę już iść. Miłego dnia – powiedziała szybko.
Przed wyjściem zapomniała się pokłonić.
Gaara nie ruszył się z miejsca. Był zaskoczony jej wybuchowym
zachowaniem.
Tymczasem Yoshimaru był w siedzibie administracyjnej. Oprócz
dostarczenia poczty, tak wcześnie rano nie miał nic do roboty. I całe
szczęście, bo wydawało mu się, że nie potrafiłby skoncentrować się na pracy.
Godaime, który wedle powszechnego przekonania żył w
celibacie, odporny na przyziemne pokusy, spędził noc z kobietą. Yoshi był niezmiernie
ciekawy, jaką minę zrobi Matsuri, gdy się o tym dowie.
***
Naruto nie lubił rozmawiać z ludźmi zza biurka. Unikał
przyjmowania podwładnych w gabinecie. Teraz przeszkadzało mu to nawet bardziej
niż zwykle. Neji zachowywał oficjalną formę, ale Naruto zdecydował, że nie
będzie się wygłupiać.
- Neji – powiedział, - rozumiem twoją sytuację, ale nie mam
tutaj dużego pola manewru. Postaw się na moim miejscu. Mamy traktaty
międzynarodowe, umowy o współpracę na wielu polach i jesteśmy zobowiązani się
ich trzymać. Jak to będzie wyglądało, jeśli co pół roku będę zmieniać zdanie?
Wioska Piasku uzna, że ich traktujemy niepoważnie, albo co gorsza, że im nie
ufamy. Normalnie machnąłbym na to ręką, ale obecnie nie możemy sobie pozwolić
nawet na drobne niesnaski. Szczególnie, że Suna wykazała dużo dobrej woli
ujawniając nam efekty swojej pracy wywiadowczej i traktując jako równorzędnego
partnera do rozmów.
Uważał, że nie powinien być zmuszony tego wyjaśniać. Neji
doskonale zdawał sobie sprawę z niuansów dyplomacji. Powinien również
podchodzić do sprawy na chłodno, ale był nietypowo wzburzony.
- Chcesz mi powiedzieć, że w obawie przed zgrzytami,
zamierzasz ryzykować życiem Hinaty?
Naruto zacisnął szczęki. Podobnych obelg nie musiał znosić,
nawet z ust jej kuzyna.
- Za kogo mnie uważasz? Nie wysłałbym Hinaty do wioski
Piasku, gdyby groziło jej choćby minimalne niebezpieczeństwo. Wiem, że twój
klan ma od dawna na pieńku z Gaarą z powodu Hanabi…
- I z powodu posłów, których wytłukli – przypomniał Neji. –
To nawet ważniejsze, w tej sytuacji.
Naruto przymrużył oczy. Miał wrażenie, że jounin chce go
wyprowadzić z równowagi. Czyżby udzieliła mu się psychotyczna niechęć do Gaary,
która charakteryzowała starszyznę rodu Hyuuga?
- Rada starszych wioski Piasku nie może już liczyć na
poparcie jouninów, poza tym nie ryzykowaliby kolejnej wojny, gdy wszyscy musimy
liczyć się ze znacznie poważniejszym zagrożeniem z zewnątrz – powiedział
Naruto, starając się przemówić rozmówcy do rozsądku. - I biorąc pod uwagę, jak
ważne jest współdziałanie przeciwko szogunowi, nawet gdyby Gaara miał jakieś
plany budowania waszym kosztem swojej potęgi, nie robiłby tego teraz. Nawet
jeśli mu nie ufasz powinieneś wiedzieć, że nie jest głupi. Wybacz, ale trudno
oprzeć się wrażeniu, że mędrcy z twojego klanu zaczynają świrować. Inaczej nie
traktowaliby poważnie niesprawdzonych informacji i anonimów. Zgubi was kiedyś
obsesja na punkcie byakugana.
Neji nie wydawał się urażony tymi słowami, coś go jednak
rozgniewało.
- Nawet nie wiesz, jak daleko sięga ta obsesja – powiedział
przez zaciśnięte zęby. – W przeszłości wielokrotnie poświęcano życie
wojowników, żeby byakugan nie dostał się w obce ręce. Powstrzymanie klanu przed
ochroną technik klanowych nie jest w mojej mocy, nawet w teorii. I nie traktuj
ich jak zgrzybiałych starców. Wysłali tylko dwóch ludzi, bo zlekceważyli
przeciwnika. Drugi raz nie popełnią tego błędu. I nie będą już przejmować się
jej bezpieczeństwem, bo gra toczy się o znacznie wyższą stawkę.
Naruto zacisnął dłonie w pięści. Rozumiał, co jounin do
niego mówi, ale nie chciał w to uwierzyć.
- Zgadzam się z tobą, że gdyby Gaarze przyszło do głowy, że
trzeba było skorzystać ze śmierci Hanabi i wyciąć jej oczy, to tym razem
by się nie wahał i skorzystałby z pierwszej nadarzającej się okazji – przyznał Neji. - Starszyzna sama taką stworzyła wysyłając średniej klasy najemników.
Gaara mógłby zabić Hinatę, zrzucić odpowiedzialność na nich i jeszcze powiedzieć,
że życzyła sobie być pochowana obok siostry. My nie mielibyśmy żadnych
argumentów. Ale właśnie dlatego, że starcy zorientowali się, jaką sytuację
stworzyli, zaryzykują wszystko, ale nie pozwolą na powtórkę. To nie jest ważne,
gdzie ani jak Hinata umrze, ważne żeby jej ciało dotarło tu w jednym kawałku.
Ewentualnie, żeby zniknęła bez wieści. Tak to się załatwia od zawsze –
zakończył z pogardą.
Naruto sam nigdy nie dopuściłby do myśli takiej możliwości,
zawsze miał problem ze zrozumieniem tego rodzaju intryg. Nie poświęciłby nikogo
dla takiego celu, nawet podwładnego, a co dopiero siostrzenicy. Wiedział
jednak, że Neji nie rzucałby takich oskarżeń na wiatr.
- Mam nadzieję, że masz na to dowody – powiedział. –
Wystarczy list, nota, cokolwiek.
Neji opanował wściekłość. Spojrzał na niego chłodno.
- Uzumaki… Chyba nie sądzisz, że zdradzę własny klan. Nigdy,
dla nikogo.
Naruto stracił nad sobą panowanie. Poderwał się z krzesła i
walnął pięścią w blat biurka.
- Nie wkurwiaj mnie, bo ci przypierdolę! – ostrzegł.
Nie obchodziły go żelazne zasady Hyuugów, nie chodziło o
kogokolwiek tylko o Hinatę.
Trudno było oczekiwać, że Neji spokojnie przyjmie takie
słowa pod swoim adresem. Mimo to nawet się nie poruszył.
- Niestety, nie mam dowodów, chyba że tak potraktować
kroniki historyczne – powiedział z przekąsem. Chyba uciekał się do ironii, żeby
ukryć, że sytuacja go przerasta.
Naruto nie podejrzewał go o kłamstwo. Neji mógł wiele
deklarować, ale starszyzna z pewnością wiedziała, że nie będzie się spokojnie
przyglądać ich działaniom, więc zadbali, żeby nie mógł im niczego zarzucić.
Znaczenie klanu Hyuuga dla wioski Liścia było ogromne, wiedzieli, że nawet w
przypadku spisku Hokage i starszyzna wioski będą mieli poważny problem z
unieszkodliwieniem ich. Jednocześnie musieli wiedzieć, że próba pozbycia się
Hinaty nie zostanie potraktowana jak wewnętrzna sprawa klanu.
- Pycha starodawnych klanów jest porażająca – wycedził przez
zęby. – Przypadek Uchihów niczego was nie nauczył.
Neji przymrużył oczy.
- Nie posuniesz się do tego – stwierdził. Jego pewność
siebie była irytująca. – W każdym razie, nie dopóki masz jakieś inne wyjście, a
czym jest drobne popsucie niezachwianej przyjaźni z Suną w porównaniu z
wybiciem całego klanu?
Naruto usiadł z powrotem za biurkiem.
- Klanu, który nie szanuje własnych dzieci – uzupełnił.
Neji wytrzymał wyzywające spojrzenie. Ale chyba stracił
część pewności siebie.
- Każdy shinobi i każda kunoichi jest dla naszego rodu
wartościowa – odpowiedział. – Ta opcja to ostateczność. Wystarczy, żeby Hinata
wróciła pod skrzydła klanu. Do tego dąży starszyzna, nie do jej śmierci.
Oczywiście, Hokage to rozumiał. Zdawał sobie sprawę, że
Hyuuga ze swoimi ambicjami musieli cenić każdego wojownika. Ostatecznie jednak,
ten wojownik musiał być pod ich władzą. W przeciwnym wypadku lepszy był martwy.
Zamierzał działać niezwłocznie, ale nie tak, jak życzyli
sobie tego shinobi cierpiący na przerost ambicji. Sprowadzi Hinatę do wioski,
jednak prędzej garb mu na grzbiecie wyrośnie niż pozwoli, żeby ją sobie
podporządkowali.