Gaahina

Gaahina

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 3.


Siedziba Kazekage była podzielona na dwa skrzydła. Nie widać tego w układzie architektonicznym, ale w rzeczywistości tak było. Starszyzna wioski prawie nie bywała w tej części budynku, w której zapadały decyzje, nie brała udziału w najważniejszych naradach. Kazekage wszystko uzgadniał z wysokimi rangą jouninami; radzie starszych pozostało zatwierdzanie decyzji i branie udziału w mniej istotnych, ale oficjalnych, zgromadzeniach. Zachowywano pozory, żeby niżsi rangą shinobi i wszyscy z zewnątrz myśleli, że Suna Gakure funkcjonuje według ustalonych od wieków zasad.
Gaarze udało się zmusić starszyznę do podległości, bo niestety cieszył się dużym poparciem mieszkańców. Jeszcze nie wymyślili jak podważyć jego autorytet, chociaż nie ustawali w wysiłkach.
Tym razem rozmawiali o czymś innym.
- Według mnie to nie ma szans powodzenia. Możemy wygrać kilka bitew, ale szogun ma większe możliwości odbudowywania armii i przegrupowania sił. Jeśli czegoś nie zrobimy, nasi ludzie zostaną rozbici, a wioski prędzej czy później zniszczone. Wszystkie – powiedział Czcigodny Sato z niezachwianą pewnością.
Pozostali mu przytaknęli.
- Nie mamy poparcia ani jednej wioski, rada żadnej z wiosek nie podzieli naszego zdania. Wszyscy wolą ginąć niż złożyć hołd lenny szogunowi – odpowiedział czcigodny Chikaru. Był zdania, że nawet starszyzna nie może w imieniu wszystkich wojowników decydować o poddaństwie wobec szoguna lub daimyo – shinobi zawsze byli niezależni, dogadanie się z możnowładcami byłoby wydarzeniem bez precedensu. Nie miał wątpliwości, że nie tylko podwładni Suny, ale nawet potomni oceniliby samowolne działania w tym kierunku jako zdradę. – Nic nie zdziałamy.
Czcigodny Sato spojrzał na niego krytycznie.
- Nie ma muru, przez który nie da się przebić. Jeśli będziemy postępować w sposób przemyślany, zapobiegniemy katastrofie. Nie potrzebujemy do tego poparcia kage, wystarczy porozumieć się z daimyo Wiatru.
Nikt się nie dziwił temu oświadczeniu, bo pomysł nie był nowy.
- Jest on najbardziej zaufanym poplecznikiem szoguna, jeśli go przekonamy do współpracy, ocalimy naszą osadę.
W pomieszczeniu rozległy się nerwowe szepty. Czcigodny Sato cieszył się posłuchem wśród starców, ale ryzykował wiele wysuwając taką propozycję. Próby wyniesienia Suny ponad inne wioski, prowokowanie wojny z Konohą, nawet spiskowanie przeciw Kazekage nie mogło się równać z wystąpieniem przeciwko pozostałym shinobi ramię w ramię z samurajami.
Mimo to nikt nie wyraził oburzenia. Nawet Czcigodny Chikar. Wszyscy zgadzali się co do powagi sytuacji i sądzili, że przywódcy powinni zrobić wszystko, żeby zapewnić ukrytym wioskom przetrwanie, nawet gdyby oznaczało to poddanie wszystkich shinobi władzy szoguna. Uznawali, że Hokage i Kazekage przecenili swoje możliwości i ułożyli straceńczy plan, przy zgodzie pozostałych przywódców wiosek, którzy po prostu nie mieli innego pomysłu, co w tej sytuacji robić.
- Daimyo Wiatru nie zamierza z nami pertraktować i trudno liczyć, że zmieni zdanie. Wie, że nie mamy realnej władzy. Nawet gdybyśmy złożyli na jego ręce zobowiązanie wierności, nikt go nie będzie respektować – zauważył Czcigodny Seiya. Nie musiał dodawać, że wszystkich ich kosztowałoby to głowy, bo straciliby poparcie jouninów, które chroniło ich przed zemstą Sabaku no Gaary.
- Proponujecie więc nie robić nic – powiedział Czcigodny Sato z pogardą.
Przez salę przebiegł znacznie głośniejszy pomruk. Oczywiście, nie chcieli się zgodzić na rolę odsuniętych od biegu wydarzeń starców, którym pozostało już tylko pokornie umrzeć.
- Daimyo zechce z nami pertraktować, gdy usuniemy Gaarę ze stanowiska. Wyniesiemy na jego miejsce Kankuro. Taka okazja, jak teraz, więcej się nie powtórzy.
Mówił oczywiście o wykorzystaniu przysięgi lojalności złożonej dawno temu przez starszego z synów Yondaime. Z jednej strony była to mocna karta w rękach rady, z drugiej nie wiedzieli, jak ją wykorzystać. Nie mogli być pewni, że wystąpi przeciw bratu i bezpośredniemu zwierzchnikowi.
Czcigodny Sato wiedział oczywiście, że o tym myślą.
- Musimy tylko odpowiednio pokierować sytuacją. Każdy shinobi ma ambicje, nie uwierzę, że Kankuro ma ochotę do końca życia pozostawiać w cieniu.
Może i tak, ale istniał inny, poważniejszy problem.
- Chyba nie sądzisz, że marzy mu się rola marionetkowego władcy – odezwał się Czcigodny Chikaru.
Sato wzruszył ramionami.
- Spokojnie, szybko się go pozbędziemy. Rzecz w tym, żeby Kankuro nie stanowił przeszkody dla naszych planów. Jeśli obiecamy mu stanowisko następnego Kazekage zyskamy jego poparcie.
Wszyscy zebrani byli pod wrażeniem. Wyglądało na to, że Czcigodny Sato miał już przygotowaną strategię działań. Nie myśleli w tej chwili o tym, że podobnie mgliste plany wyłaniały się co jakiś czas, ale brakowało im punktu zwrotnego. Nie ulegało wątpliwości, że żeby usunąć Kazekage, potrzebowali faktu, który mogli wykorzystać, jakiegoś błędu, który podważy wysoką pozycję Gaary w wiosce.
- Od czego więc zaczniemy? – zapytał Czcigodny Seiya. Trudno było mu ukryć niepewność. Mogło się okazać, że Sato tylko sprawia wrażenie pewnego siebie, ale jak zwykle nie ma nic w zanadrzu.
- Machina już ruszyła – odpowiedział Czcigodny Sato. Widząc ich miny, rozparł się z zadowoleniem w fotelu. – Wysłałem Hyugom poufną rzecz jasna informację, że Gaara chce przejąć techniki ich klanu. Skoro wysłali najemników to znaczy, że rybka połknęła haczyk.
Mędrcy wymienili między sobą spojrzenia.
- Mogliśmy na to wpaść już dawno – powiedział Seiya z zachwytem. – Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, nie będziemy musieli brudzić sobie rąk.
Czcigodny Sato spojrzał na niego spod przymrużonych oczu. Nie uszło jego uwagi, że Seiya próbował podpiąć się pod jego genialny plan.
- Tak. Nawet jeśli Hyuuga Neji nie znajdzie sposobu, żeby rozprawić się z Gaarą, nie obejdzie się bez rozlewu krwi, a Hokage nie będzie mógł przyglądać się, jak ktoś z zewnątrz atakuje podległy mu klan. Albo pozabijają się nawzajem, albo spróbują w końcu dojść do porozumienia. Ta druga wersja jest bardziej prawdopodobna, ale otwiera nam pole do działań. Udowodnimy, że Godaime traci panowanie nad sytuacją i z łatwością usuniemy go ze stanowiska.
Czcigodny Renmaru skinął z uznaniem głową.
- Słusznie, są duże szanse na powodzenie. Dobrze byłoby, gdybyśmy wśród popleczników Kazekage mieli jakąś wtykę. Kogoś, kto jest na tyle blisko, żeby mieć dostęp do wiadomości i  wiedzieć, jak układają się rozmowy z wioską Liścia na każdym polu. Liczenie, że Kankuro będzie dla nas szpiegował… Nie proponowałbym mu tego.
Czcigodny Sato uśmiechnął się z satysfakcją. Miał wszystko przygotowane, jego notowania rosły.
- Wiem, co z tym zrobić. To dziewczę, które teraz wyruszyło z poselstwem do Konohy, jak ona się nazywa?
- Matsuri – podpowiedział Czcigodny Chikaru.
- Tak, ona. Nie jest tajemnicą, że zrobi wszystko dla Kazekage, a on jej ufa. Musimy tylko tak przedstawić sytuację, by sądziła, że chcemy uchronić Godaime przed konsekwencjami konfliktu z klanem Hyuuga. Będzie tańczyć tak, jak jej zagramy.
- Najlepiej jest mieć człowieka, który nawet nie wie, dla kogo pracuje – przyznał Czcigodny Seiya. Był w wyśmienitym humorze. – Wypijmy za sukces.

***
Matsuri siedziała na ławce przed siedzibą Kazekage. Zwróciła twarz w kierunku wioski. W oddali wznosiły się domy mieszkańców.
Po powrocie z kraju Wiatru nie miała czasu, by przyjrzeć się wszystkim zmianom, które zaszły podczas jej nieobecności. Teraz, gdy wróciła już z Konohy, zabawi tu trochę dłużej. Taką przynajmniej miała nadzieję.
Przed Yoshimaru udawała, że jest zadowolona z obowiązków, które na nią spadły, ale było tak tylko częściowo. Oczekiwała, że teraz będzie traktowana przez shinobi z większym szacunkiem, w końcu udowodniła swoją wartość dla wioski. Chciała nacieszyć się awansem społecznym, a mało ważne poselstwa by jej w tym przeszkadzały. Zakładała też, że teraz, gdy oddała zasługi wiosce, Kazekage zacznie postrzegać ją inaczej; przestanie traktować jak przeciętną chuuninke.
Usłyszała za sobą kroki i odwróciła się. Z pewnym zaskoczeniem stwierdziła, że Hinata Hyuuga podeszła wprost do niej. Chyba nie myślała, że będą koleżankami.
- Mogę narzucić swoje towarzystwo? – zapytała.
Narzucić to dobre określenie, pomyślała Matsuri. Ale to było jej nawet na rękę. Skinęła głową, a kunoichi usiadła obok niej na ławce.
- Myślałam, że przesiadujesz teraz w bibliotece – powiedziała, ale uświadomiła sobie, że powinna była ugryźć się w język. Nikt nie powinien wiedzieć, że Matsuri wypytywała znajomych, co wysłanniczka Konohy robiła przez ostatnie kilka dni. Sama nie wiedziała, dlaczego tak ją niepokoi to, że Hinata jest w pobliżu Gaary. Ponieważ sama się wsypała, postanowiła postawić sprawę wprost. – Nie podoba mi się, że się tutaj kręcisz. Twoja siostra przysporzyła Kazekage poważnych kłopotów. Po co tu jesteś?
Hinata zaczerwieniła się.
- To część umowy o współpracy intelektualnej… Przekażę waszą wiedzę zielarską w mojej wiosce – odpowiedziała jakby z zawstydzeniem.
- Świetnie. Kiedy wyjeżdżasz? – zapytała Matsuri. Nie bawiła się w żadne grzeczności. Dwa lata temu, gdy Hinata była tutaj w sprawie pertraktacji, Matsuri okazywała jej wrogość, ale przestrzegała konwenansów ubierając większość wypowiedzi w grzecznościowy ton. Teraz nie czuła się do tego zobowiązana. Hinata była tylko chuuninką, bez widoków na jakąś wyższą funkcję, a Matsuri była pewna, że wkrótce zyska rangę jounina i nie zamierzała na tym poprzestać.
Hinata nie odpowiedziała od razu.
- Kontrakt obejmuje rok, więc pewnie do wiosny – powiedziała zafrasowana.
Matsuri widocznie ją onieśmielała. Myślała o tym z satysfakcją. Siostra Hinaty była znacznie bardziej butna, panoszyła się po osadzie jakby była u siebie, choć w rzeczywistości miała status wygnańca, nie podlegającego nikomu i nie chronionego przez nikogo.
- To strasznie długo na naukę sadzenia roślinek, ale cóż – odparła Matsuri z wyższością. – Może prędzej byś się czegoś nauczyła gdybyś siedziała w szklarni zamiast szperać w książkach.
- Uczę się z książek – odpowiedziała cicho Hinata. – Macie wiedzę o wielu roślinach, których my nie znaliśmy.
Matsuri wzruszyła ramionami. Miała predyspozycje by być prawdziwą kunoichi, nie musiała zagłębiać się w zielarstwo.
- To powodzenia – powiedziała. Hyuuga ją irytowała; sprawiała wrażenie tak delikatnej, że nawet nie warto było się nad nią pastwić. Hanabi była ciekawszą rozmówczynią. Miała cięty język, dlatego przygadanie jej dawało satysfakcję.
W tym momencie zauważyły, że jeden z członków starszyzny idzie w ich stronę. Obie wstały i pokłoniły się zgodnie z wymogami etykiety.
- Przedstawicielko rodu Hyuuga, miło cię widzieć. I pożegnać – powiedział, niezbyt grzecznie dając Hinacie do zrozumienia, że powinna odejść.
Matsuri patrzyła, jak brunetka się oddala i jednocześnie zastanawiała się, czego tak ważna persona może od niej chcieć. Było oczywiste, że przyszedł z nią porozmawiać.
- Matsuri-san – odezwał się starzec. Poczuła się pewniej wiedząc, że zna jej imię. – Jesteśmy pełni uznania dla twoich zasług.
- Dzię… dziękuję – wyjąkała, pochylając głowę.
- Przyjdź jutro w południe do gabinetu rady. Chcielibyśmy wyrazić nasze uznanie i porozmawiać o twojej przyszłości.
-  Wedle rozkazu – odpowiedziała, kłaniając się. W środku tańczyła z radości.
A więc jednak. Doczekała się. Było lepiej niż śmiała przypuszczać.

4 komentarze:

  1. No, przeczytałam! Ta część jest znacznie mniej mroczna od poprzednich, ale ciągle ma taki ciężki, smutny klimat. Knowania, intrygi, zdrady. Wszystkie razem sprawiają wrażenie, jakby w tym świecie nie było już ani odrobiny dobra. Nawet ci pozytywni bohaterowie w końcu okazują się mieć w sobie jakąś mroczną cząstkę. Matsuri nie cierpię i jestem ciekawa jak sprawa z nią się rozwinie. No i oczywiście co ta Hinata wymyśli w następnym rozdziale, bo jednak oglądanie roślinek w książkach wydaje się poniżej jej godności. Wojna z szogunem to intrygujący pomysł. Zobaczymy, zobaczymy. Jak na razie wszystko kręci się wokół intryg politycznych, GaaHina jest raczej niewiele. Ciekawe czy z nadziejami na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano prawda, mało tu romansu i wciąż zastanawiam się, jak bardzo go podkręcić :P Jednak wkrótce relacja Gaary i Hinaty bardzo się zmieni.
      Masz rację co do mrocznego klimatu. Wymyśliłam tę historię (w sensie Wyższą konieczność, bo reszta to już potem poszła własnym biegiem) zaraz po śmierci Itachiego i tym, jak jego prawdziwe intencje wyszły na jaw.

      Usuń
  2. Dobra nie widziałam nigdzie strony ze SPAMem więc daję go tutaj. Z góry przepraszam za zaśmiecanie.

    Piszesz opowiadanie anime/manga którego tematyką jest Naruto? Zgłoś się do naszego nowego spisu ---> http://szafa-blogow-naruto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. "Hyuuga ją irytowała; sprawiała wrażenie tak delikatnej, że nawet nie warto było się nad nią pastwić." Chyba że rozmawiała z Gaarą. Wtedy była butna, niewychowana i miała niewyparzony język. Albo kiedy sprzeciwiała się decyzji klanu - wtedy była najbardziej delikatna. Ale o tym Matsuri nie wiedziała ;)

    Matsuri nadaje się na osobę, którą łatwo manipulować, mamiąc rzekomą troską o Gaarę. Moim zdaniem trafnie i fajnie poprowadzony wątek :)

    Kankuro (o ile dobrze pamiętam) nie dał się zwieść, tylko przez jakiś czas oszukiwał radę... prawda? Mam nadzieję, że coś jeszcze kojarzę i nie mogę się doczekać dalszych partii tekstu. Na szczęście jest on już napisany, na nieszczęście, cierpię na chroniczny brak czasu, żeby na spokojnie kilka godzinek poświęcić :(

    OdpowiedzUsuń