Siedziba Kazekage była podzielona na dwa skrzydła. Nie widać
tego w układzie architektonicznym, ale w rzeczywistości tak było. Starszyzna
wioski prawie nie bywała w tej części budynku, w której zapadały decyzje, nie
brała udziału w najważniejszych naradach. Kazekage wszystko uzgadniał z
wysokimi rangą jouninami; radzie starszych pozostało zatwierdzanie decyzji i branie
udziału w mniej istotnych, ale oficjalnych, zgromadzeniach. Zachowywano pozory,
żeby niżsi rangą shinobi i wszyscy z zewnątrz myśleli, że Suna Gakure
funkcjonuje według ustalonych od wieków zasad.
Gaarze udało się zmusić starszyznę do podległości, bo
niestety cieszył się dużym poparciem mieszkańców. Jeszcze nie wymyślili jak
podważyć jego autorytet, chociaż nie ustawali w wysiłkach.
Tym razem rozmawiali o czymś innym.
- Według mnie to nie ma szans powodzenia. Możemy wygrać
kilka bitew, ale szogun ma większe możliwości odbudowywania armii i
przegrupowania sił. Jeśli czegoś nie zrobimy, nasi ludzie zostaną rozbici, a
wioski prędzej czy później zniszczone. Wszystkie – powiedział Czcigodny Sato z
niezachwianą pewnością.
Pozostali mu przytaknęli.
- Nie mamy poparcia ani jednej wioski, rada żadnej z wiosek
nie podzieli naszego zdania. Wszyscy wolą ginąć niż złożyć hołd lenny szogunowi
– odpowiedział czcigodny Chikaru. Był zdania, że nawet starszyzna nie może w
imieniu wszystkich wojowników decydować o poddaństwie wobec szoguna lub daimyo
– shinobi zawsze byli niezależni, dogadanie się z możnowładcami byłoby
wydarzeniem bez precedensu. Nie miał wątpliwości, że nie tylko podwładni Suny,
ale nawet potomni oceniliby samowolne działania w tym kierunku jako zdradę. –
Nic nie zdziałamy.
Czcigodny Sato spojrzał na niego krytycznie.
- Nie ma muru, przez który nie da się przebić. Jeśli
będziemy postępować w sposób przemyślany, zapobiegniemy katastrofie. Nie
potrzebujemy do tego poparcia kage, wystarczy porozumieć się z daimyo Wiatru.
Nikt się nie dziwił temu oświadczeniu, bo pomysł nie był
nowy.
- Jest on najbardziej zaufanym poplecznikiem szoguna, jeśli
go przekonamy do współpracy, ocalimy naszą osadę.
W pomieszczeniu rozległy się nerwowe szepty. Czcigodny Sato
cieszył się posłuchem wśród starców, ale ryzykował wiele wysuwając taką
propozycję. Próby wyniesienia Suny ponad inne wioski, prowokowanie wojny z
Konohą, nawet spiskowanie przeciw Kazekage nie mogło się równać z wystąpieniem
przeciwko pozostałym shinobi ramię w ramię z samurajami.
Mimo to nikt nie wyraził oburzenia. Nawet Czcigodny Chikar.
Wszyscy zgadzali się co do powagi sytuacji i sądzili, że przywódcy powinni
zrobić wszystko, żeby zapewnić ukrytym wioskom przetrwanie, nawet gdyby
oznaczało to poddanie wszystkich shinobi władzy szoguna. Uznawali, że Hokage i
Kazekage przecenili swoje możliwości i ułożyli straceńczy plan, przy zgodzie
pozostałych przywódców wiosek, którzy po prostu nie mieli innego pomysłu, co w
tej sytuacji robić.
- Daimyo Wiatru nie zamierza z nami pertraktować i trudno
liczyć, że zmieni zdanie. Wie, że nie mamy realnej władzy. Nawet gdybyśmy
złożyli na jego ręce zobowiązanie wierności, nikt go nie będzie respektować –
zauważył Czcigodny Seiya. Nie musiał dodawać, że wszystkich ich kosztowałoby to
głowy, bo straciliby poparcie jouninów, które chroniło ich przed zemstą Sabaku
no Gaary.
- Proponujecie więc nie robić nic – powiedział Czcigodny
Sato z pogardą.
Przez salę przebiegł znacznie głośniejszy pomruk.
Oczywiście, nie chcieli się zgodzić na rolę odsuniętych od biegu wydarzeń
starców, którym pozostało już tylko pokornie umrzeć.
- Daimyo zechce z nami pertraktować, gdy usuniemy Gaarę ze
stanowiska. Wyniesiemy na jego miejsce Kankuro. Taka okazja, jak teraz, więcej
się nie powtórzy.
Mówił oczywiście o wykorzystaniu przysięgi lojalności
złożonej dawno temu przez starszego z synów Yondaime. Z jednej strony była to
mocna karta w rękach rady, z drugiej nie wiedzieli, jak ją wykorzystać. Nie mogli być pewni, że wystąpi przeciw
bratu i bezpośredniemu zwierzchnikowi.
Czcigodny Sato wiedział oczywiście, że o tym myślą.
- Musimy tylko odpowiednio pokierować sytuacją. Każdy
shinobi ma ambicje, nie uwierzę, że Kankuro ma ochotę do końca życia
pozostawiać w cieniu.
Może i tak, ale istniał inny, poważniejszy problem.
- Chyba nie sądzisz, że marzy mu się rola marionetkowego
władcy – odezwał się Czcigodny Chikaru.
Sato wzruszył ramionami.
- Spokojnie, szybko się go pozbędziemy. Rzecz w tym, żeby
Kankuro nie stanowił przeszkody dla naszych planów. Jeśli obiecamy mu
stanowisko następnego Kazekage zyskamy jego poparcie.
Wszyscy zebrani byli pod wrażeniem. Wyglądało na to, że
Czcigodny Sato miał już przygotowaną strategię działań. Nie myśleli w tej
chwili o tym, że podobnie mgliste plany wyłaniały się co jakiś czas, ale
brakowało im punktu zwrotnego. Nie ulegało wątpliwości, że żeby usunąć
Kazekage, potrzebowali faktu, który mogli wykorzystać, jakiegoś błędu, który
podważy wysoką pozycję Gaary w wiosce.
- Od czego więc zaczniemy? – zapytał Czcigodny Seiya. Trudno
było mu ukryć niepewność. Mogło się okazać, że Sato tylko sprawia wrażenie
pewnego siebie, ale jak zwykle nie ma nic w zanadrzu.
- Machina już ruszyła – odpowiedział Czcigodny Sato. Widząc
ich miny, rozparł się z zadowoleniem w fotelu. – Wysłałem Hyugom poufną rzecz
jasna informację, że Gaara chce przejąć techniki ich klanu. Skoro wysłali
najemników to znaczy, że rybka połknęła haczyk.
Mędrcy wymienili między sobą spojrzenia.
- Mogliśmy na to wpaść już dawno – powiedział Seiya z
zachwytem. – Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, nie będziemy musieli
brudzić sobie rąk.
Czcigodny Sato spojrzał na niego spod przymrużonych oczu.
Nie uszło jego uwagi, że Seiya próbował podpiąć się pod jego genialny plan.
- Tak. Nawet jeśli Hyuuga Neji nie znajdzie sposobu, żeby
rozprawić się z Gaarą, nie obejdzie się bez rozlewu krwi, a Hokage nie będzie
mógł przyglądać się, jak ktoś z zewnątrz atakuje podległy mu klan. Albo
pozabijają się nawzajem, albo spróbują w końcu dojść do porozumienia. Ta druga wersja
jest bardziej prawdopodobna, ale otwiera nam pole do działań. Udowodnimy, że
Godaime traci panowanie nad sytuacją i z łatwością usuniemy go ze stanowiska.
Czcigodny Renmaru skinął z uznaniem głową.
- Słusznie, są duże szanse na powodzenie. Dobrze byłoby,
gdybyśmy wśród popleczników Kazekage mieli jakąś wtykę. Kogoś, kto jest na tyle
blisko, żeby mieć dostęp do wiadomości i
wiedzieć, jak układają się rozmowy z wioską Liścia na każdym polu.
Liczenie, że Kankuro będzie dla nas szpiegował… Nie proponowałbym mu tego.
Czcigodny Sato uśmiechnął się z satysfakcją. Miał wszystko
przygotowane, jego notowania rosły.
- Wiem, co z tym zrobić. To dziewczę, które teraz wyruszyło
z poselstwem do Konohy, jak ona się nazywa?
- Matsuri – podpowiedział Czcigodny Chikaru.
- Tak, ona. Nie jest tajemnicą, że zrobi wszystko dla
Kazekage, a on jej ufa. Musimy tylko tak przedstawić sytuację, by sądziła, że
chcemy uchronić Godaime przed konsekwencjami konfliktu z klanem Hyuuga. Będzie
tańczyć tak, jak jej zagramy.
- Najlepiej jest mieć człowieka, który nawet nie wie, dla
kogo pracuje – przyznał Czcigodny Seiya. Był w wyśmienitym humorze. – Wypijmy
za sukces.
***
Matsuri siedziała na ławce przed siedzibą Kazekage. Zwróciła
twarz w kierunku wioski. W oddali wznosiły się domy mieszkańców.
Po powrocie z kraju Wiatru nie miała czasu, by przyjrzeć się
wszystkim zmianom, które zaszły podczas jej nieobecności. Teraz, gdy wróciła
już z Konohy, zabawi tu trochę dłużej. Taką przynajmniej miała nadzieję.
Przed Yoshimaru udawała, że jest zadowolona z obowiązków,
które na nią spadły, ale było tak tylko częściowo. Oczekiwała, że teraz będzie
traktowana przez shinobi z większym szacunkiem, w końcu udowodniła swoją wartość
dla wioski. Chciała nacieszyć się awansem społecznym, a mało ważne poselstwa by
jej w tym przeszkadzały. Zakładała też, że teraz, gdy oddała zasługi wiosce,
Kazekage zacznie postrzegać ją inaczej; przestanie traktować jak przeciętną
chuuninke.
Usłyszała za sobą kroki i odwróciła się. Z pewnym
zaskoczeniem stwierdziła, że Hinata Hyuuga podeszła wprost do niej. Chyba nie
myślała, że będą koleżankami.
- Mogę narzucić swoje towarzystwo? – zapytała.
Narzucić to dobre określenie, pomyślała Matsuri. Ale to było
jej nawet na rękę. Skinęła głową, a kunoichi usiadła obok niej na ławce.
- Myślałam, że przesiadujesz teraz w bibliotece –
powiedziała, ale uświadomiła sobie, że powinna była ugryźć się w język. Nikt
nie powinien wiedzieć, że Matsuri wypytywała znajomych, co wysłanniczka Konohy
robiła przez ostatnie kilka dni. Sama nie wiedziała, dlaczego tak ją niepokoi
to, że Hinata jest w pobliżu Gaary. Ponieważ sama się wsypała, postanowiła
postawić sprawę wprost. – Nie podoba mi się, że się tutaj kręcisz. Twoja
siostra przysporzyła Kazekage poważnych kłopotów. Po co tu jesteś?
Hinata zaczerwieniła się.
- To część umowy o współpracy intelektualnej… Przekażę waszą
wiedzę zielarską w mojej wiosce – odpowiedziała jakby z zawstydzeniem.
- Świetnie. Kiedy wyjeżdżasz? – zapytała Matsuri. Nie bawiła
się w żadne grzeczności. Dwa
lata temu, gdy Hinata była tutaj w sprawie pertraktacji, Matsuri okazywała jej
wrogość, ale przestrzegała konwenansów ubierając większość wypowiedzi w
grzecznościowy ton. Teraz nie czuła się do tego zobowiązana. Hinata była tylko
chuuninką, bez widoków na jakąś wyższą funkcję, a Matsuri była pewna, że
wkrótce zyska rangę jounina i nie zamierzała na tym poprzestać.
Hinata nie odpowiedziała od razu.
- Kontrakt obejmuje rok, więc pewnie do wiosny – powiedziała
zafrasowana.
Matsuri widocznie ją onieśmielała. Myślała o tym z
satysfakcją. Siostra Hinaty była znacznie bardziej butna, panoszyła się po osadzie jakby była u siebie, choć w rzeczywistości miała status wygnańca, nie podlegającego
nikomu i nie chronionego przez nikogo.
- To strasznie długo na naukę sadzenia roślinek, ale cóż –
odparła Matsuri z wyższością. – Może prędzej byś się czegoś nauczyła gdybyś
siedziała w szklarni zamiast szperać w książkach.
- Uczę się z książek – odpowiedziała cicho Hinata. – Macie wiedzę
o wielu roślinach, których my nie znaliśmy.
Matsuri wzruszyła ramionami. Miała predyspozycje by być
prawdziwą kunoichi, nie musiała zagłębiać się w zielarstwo.
- To powodzenia – powiedziała. Hyuuga ją irytowała;
sprawiała wrażenie tak delikatnej, że nawet nie warto było się nad nią pastwić.
Hanabi była ciekawszą rozmówczynią. Miała cięty język, dlatego przygadanie jej
dawało satysfakcję.
W tym momencie zauważyły, że jeden z członków starszyzny idzie
w ich stronę. Obie wstały i pokłoniły się zgodnie z wymogami etykiety.
- Przedstawicielko rodu Hyuuga, miło cię widzieć. I pożegnać
– powiedział, niezbyt grzecznie dając Hinacie do zrozumienia, że powinna
odejść.
Matsuri patrzyła, jak brunetka się oddala i jednocześnie
zastanawiała się, czego tak ważna persona może od niej chcieć. Było oczywiste,
że przyszedł z nią porozmawiać.
- Matsuri-san – odezwał się starzec. Poczuła się pewniej
wiedząc, że zna jej imię. – Jesteśmy pełni uznania dla twoich zasług.
- Dzię… dziękuję – wyjąkała, pochylając głowę.
- Przyjdź jutro w południe do gabinetu rady. Chcielibyśmy
wyrazić nasze uznanie i porozmawiać o twojej przyszłości.
- Wedle rozkazu –
odpowiedziała, kłaniając się. W środku tańczyła z radości.
A więc jednak. Doczekała się. Było lepiej niż śmiała
przypuszczać.
No, przeczytałam! Ta część jest znacznie mniej mroczna od poprzednich, ale ciągle ma taki ciężki, smutny klimat. Knowania, intrygi, zdrady. Wszystkie razem sprawiają wrażenie, jakby w tym świecie nie było już ani odrobiny dobra. Nawet ci pozytywni bohaterowie w końcu okazują się mieć w sobie jakąś mroczną cząstkę. Matsuri nie cierpię i jestem ciekawa jak sprawa z nią się rozwinie. No i oczywiście co ta Hinata wymyśli w następnym rozdziale, bo jednak oglądanie roślinek w książkach wydaje się poniżej jej godności. Wojna z szogunem to intrygujący pomysł. Zobaczymy, zobaczymy. Jak na razie wszystko kręci się wokół intryg politycznych, GaaHina jest raczej niewiele. Ciekawe czy z nadziejami na więcej ;)
OdpowiedzUsuńAno prawda, mało tu romansu i wciąż zastanawiam się, jak bardzo go podkręcić :P Jednak wkrótce relacja Gaary i Hinaty bardzo się zmieni.
UsuńMasz rację co do mrocznego klimatu. Wymyśliłam tę historię (w sensie Wyższą konieczność, bo reszta to już potem poszła własnym biegiem) zaraz po śmierci Itachiego i tym, jak jego prawdziwe intencje wyszły na jaw.
Dobra nie widziałam nigdzie strony ze SPAMem więc daję go tutaj. Z góry przepraszam za zaśmiecanie.
OdpowiedzUsuńPiszesz opowiadanie anime/manga którego tematyką jest Naruto? Zgłoś się do naszego nowego spisu ---> http://szafa-blogow-naruto.blogspot.com
"Hyuuga ją irytowała; sprawiała wrażenie tak delikatnej, że nawet nie warto było się nad nią pastwić." Chyba że rozmawiała z Gaarą. Wtedy była butna, niewychowana i miała niewyparzony język. Albo kiedy sprzeciwiała się decyzji klanu - wtedy była najbardziej delikatna. Ale o tym Matsuri nie wiedziała ;)
OdpowiedzUsuńMatsuri nadaje się na osobę, którą łatwo manipulować, mamiąc rzekomą troską o Gaarę. Moim zdaniem trafnie i fajnie poprowadzony wątek :)
Kankuro (o ile dobrze pamiętam) nie dał się zwieść, tylko przez jakiś czas oszukiwał radę... prawda? Mam nadzieję, że coś jeszcze kojarzę i nie mogę się doczekać dalszych partii tekstu. Na szczęście jest on już napisany, na nieszczęście, cierpię na chroniczny brak czasu, żeby na spokojnie kilka godzinek poświęcić :(