Gaahina

Gaahina

wtorek, 6 stycznia 2015

I. Pokój narzucony siłą. Part 2


 ## Fragment oddzielony trzema gwiazdkami to retrospekcja, zasada ta dotyczy całego ficka##


Gaara niechętnie czytywał kilkudziesięciostronicowe raporty z sytuacji w innych wioskach. Rzecz jasna, sam nakazał, by były możliwie najbardziej szczegółowe. Dostawał więc dokładnie to, czego chciał. Ich analizowanie było bardzo żmudnym zajęciem, ale skutecznie odwracało uwagę od innych rzeczy.

Gdyby nie musiał przeglądać stosów raportów, najczęściej skupiających się na zupełnie nieistotnych sprawach, miałby stanowczo zbyt wiele niewypełnionego niczym czasu.

Odkąd uzgodniono zawieszenie broni, nie miał zbyt wiele do roboty. Rzecz jasna, trzeba było podjąć wiele decyzji i prowadzić jeszcze więcej dyskusji ze starszyzną, zazwyczaj całkowicie jałowych. Teraz, kiedy strategia wobec Konohy była już ustalona, pozostawały nadal zwykłe obowiązki urzędowe, związane z codziennym zarządzaniem wioską, i niekończąca się wymiana korespondencji z pozostałymi osadami. Ale wciąż było to zbyt mało, by wypełnić dobę. Byłoby inaczej, gdyby musiał znajdować kilka godzin czasu na sen, tak jak zwykły shinobi. Jednak dla niego sen nigdy nie był odpoczynkiem.

Trzy czwarte raportów codziennie dostarczanych do biura wyrzuciłby po prostu do kosza, gdyby znalazło się jakieś ciekawsze zajęcie. Jednak sprawozdanie, które studiował teraz, należało do pozostałej jednej czwartej. Traktowało o wszystkich działaniach Wioski Mgły w ostatnim tygodniu. Kiri Gakure była jedyną osadą, która mogłaby wejść w sojusz z Konohą, dlatego na jej terenie przebywało od dawna kilku wywiadowców, z których każdy przygotowywał oddzielne raporty. Biorąc pod uwagę nagły pośpiech Konohy odnośnie negocjacji, jeszcze dokładniej trzeba było przyglądać się działaniom Mizukage. Gaara był przekonany, że jeśli Naruto ukrywa coś, co może zadziałać na ich korzyść w trakcie negocjacji, będzie to miało związek z Wioską Mgły. Na wszelki wypadek przekazał wszystkim wywiadowcom, żeby od nowa przyjrzeli się sytuacji.

W dotychczasowych sprawozdaniach nie znalazł nic, co wskazywałoby, że Kiri mogłaby wesprzeć Konohe. Zresztą, i tak nie uważał, by z tej strony mogło istnieć realne zagrożenie.

Czytając raport, z którego wynikało, że sytuacja w Kiri jest stabilna, zaczął się zastanawiać, czy Naruto mógł przysłać tutaj tak wcześnie negocjatorów tylko po to, by zagrozić im wykorzystaniem Kyuubiego. Był niemal pewny, że do tego Uzumaki by się nie posunął, miał zbyt wiele do stracenia. Ale gdyby Shikamaru poruszył ten temat na początku, jeszcze zanim usłyszał, jakie są warunki z ich strony, świadczyłoby to, że starszyzna Konohy jest bardzo zdeterminowana.

Gaara uznawał za wysoce nieprawdopodobne, żeby Naruto zdecydował się na coś takiego. Jeśli zagroziłby, że użyje Kyuubiego, by zniszczyć Sunę, postawiłby wszystko na jedną kartę. Musiał wiedzieć, że sama groźba nie sprawi, że warunki kapitulacji zostaną złagodzone, wręcz przeciwnie – wówczas nie byłoby już mowy o negocjowaniu czegokolwiek. Musiałby zaryzykować użycie Dziewięcioogoniastego. Nie mając stuprocentowej pewności, że nad nim zapanuje.

Gaara wiedział doskonale, że starszyzna Konohy próbowała przekonać Uzumakiego do skorzystania z jedynej tajnej broni, którą dysponują. Nie ulegało też wątpliwości, że zdecydowana większość shinobi Liścia zgodziłaby się na takie ryzyko. Wiedział też, że ostatni jinchuuriki prędzej byłby gotów umrzeć niż narażać innych przez igranie z demonem. Ale jego śmierć nie uwolniłaby Konohy od konsekwencji tej wojny. Kyuubi mógłby to zrobić. 
Gaara nie był pewien, cz pośród wojowników Konohy nie ma ani jednej osoby, która byłaby w stanie przekonać Naruto, że gra jest warta tak wysokiej stawki. Należało przyjrzeć się temu dokładniej, skoro Konoha, dotąd opóźniająca rozpoczęcie negocjacji, nagle zmieniła strategię.

Rozmyślania nad tą sprawą przerwało pukanie do drzwi. Gaara podniósł głowę znad papierów.

- Proszę – powiedział.

Drzwi otworzyły się i na progu stanęła chuuninka, Matsuri.

- Gaara-sensei – powiedziała, skłaniając lekko głowę. Zazwyczaj przypominał jej, żeby się tak do niego nie zwracała – od dawna nie był jej nauczycielem – ale i tak nie przynosiło to skutku. Zresztą, miał ważniejsze sprawy na głowie, więc zlekceważył jej zachowanie, jak zwykle odbiegające od reguł etykiety przyjętych w wiosce. I tak nigdy nie reagowała. – Posłowie z Konohy przybyli pół godziny temu.

- Dlaczego przychodzisz mi o tym powiedzieć? – zapytał rzeczowo, wracając do przeglądania dokumentów.

- Mistrz Kankuro powiedział, żeby cię wezwać, Gaara-sensei.

Odwrócił wzrok od siedemdziesiątej strony sprawozdania i spojrzał na nią.

- Sądziłem, że udzieliłem wam jasnych instrukcji. Która część była niezrozumiała?

- Mistrz Kankuro powiedział, że to nie jest najlepszy moment na okazywanie posłom lekceważenia – powiedziała. – Zdaje się, że ta Hyuuga – dwa ostatnie słowa wypowiedziała z niespotykanym u niej lekceważeniem – zraniła się i zemdlała.

- Ktoś ją zaatakował? – zapytał Gaara.

Matsuri potrząsnęła głową.

- Nie, to był jakiś głupi wypadek. Widać nie przysłali jej tu ze względu na inteligencję.

Gaara był zaskoczony tą niespotykaną arogancją u chuuninki.

- Zaraz przyjdę.

- Tak jest – odparła kunoichi.

- Matsuri-san.

- Tak?

- Nie jest na miejscu, abyś pozwalała sobie na takie uwagi wobec posłów – powiedział z naciskiem.

Była niezadowolona, że zwrócił jej uwagę. Od dawna widać było, że ta dziewczyna ma problemy z zachowaniem odpowiedniej postawy.  Gdyby mógł ją oddelegować w miejsce, gdzie na pewno nie przysporzy kłopotów, bez wahania by to zrobił.



Hinata miała ochotę zapaść się pod ziemię. Nie chciała zwracać na siebie uwagi, a skończyło się tym, że jej przybycie postawiło na nogi połowę pracowników siedziby Kazekage. Wszyscy okazywali jej przesadną troskę, jakby w obawie, że dojdzie do oskarżenia o zamach na posła. Zresztą, dziwne, że kogokolwiek to obchodzi. Cóż mógłby zrobić Naruto, nawet gdyby delegacja została uwięziona i poddana torturom? Wioska Piasku ryzykowałaby w ten sposób tylko utratę dobrego imienia, które, zdaniem Hinaty, i tak już dawno utraciła.

Tak czy inaczej, dziewczyna czuła się zażenowana całą tą sytuacją. Zirytowało ją, że zajęły się nią trzy medyczki, tak jakby doszło do jakiegoś poważnego wypadku. Ich obecność sprawiła, że zaczęła myśleć o Sakurze, z którą nie widziała się od tamtego dnia, gdy poszła jej powiedzieć o poprawie stanu Akamaru. Teraz Sakura musiała być zdruzgotana śmiercią Sasuke, może bardziej niż Naruto. Zaczęła się zastanawiać, czy jeszcze kiedykolwiek z nią normalnie porozmawia.

Kiedy kunoichi wreszcie sobie poszły, pojawił się Shikamaru, a wraz z nim jounin z wioski Piasku, Kankuro. Lalkarz był dla niej uosobieniem wszystkiego, co w Sunie uważała za najgorsze – był przecież bratem Sabaku no Gaary. Nie miała ochoty go oglądać, jeszcze w tej sytuacji, gdy miała obandażowaną całą rękę – zupełnie niepotrzebnie – i była podłączona do jakiejś kroplówki. Straciła tylko trochę krwi, a ci zachowywali się jakby miała umierać. Zupełnie jakby shinobi Suny starali się sprawiać wrażenie cywilizowanych ludzi. Na polu walki najpewniej nie zadaliby sobie nawet tyle trudu, by ją dobić.

- Zaszalałaś, dziewczyno – odezwał się jounin. – Mam nadzieję, że wyczerpałaś swój limit wypadków na jedną wizytę. Inaczej będziemy zmuszeni przenieść tutaj połowę personelu naszego szpitala.

Hinacie polecono leżeć na kozetce, ale nie chciała wyglądać jak ofiara, więc wstała i usiadła na skraju łóżka. Akamaru wyczuł, że jest zdenerwowana. Chwilę temu krążył po całym pokoju obwąchując ściany i podłogę, teraz jednak podszedł do niej i usiadł obok.

Popatrzyła na Kankuro ze złością. On to dopiero ma tupet, żeby tak poufale się do niej odzywać. Mówił swobodnie, ale odniosła wrażenie, że przygląda jej się jakoś dziwnie. Nie potrafiła określić, dlaczego niepokoiło ją to spojrzenie.

Shikamaru stał obok zupełnie spokojny. Miała do niego o to żal. Jak może tak po prostu wejść tutaj w towarzystwie wroga? Sądząc po swobodnym zachowaniu Kankuro, chwilę temu mogli nawet uciąć sobie zwykłą pogawędkę o trudach podróży i pogodzie. Jak gdyby nie byli po przeciwnych stronach w wojnie, która może została przerwana, ale przecież jeszcze się nie zakończyła.

- Po co macie sprawiać sobie problemy, nie łatwiej byłoby pozwolić mi się wykrwawić? – odezwała się tak napastliwym tonem, że sama była zaskoczona.

Shikamaru wzruszył ramionami, a wyraz jego twarzy dobitnie świadczył, iż uważa ją za sprawiającą zbyt duże problemy.

Jounin z wioski Piasku posłał Hinacie spojrzenie, w którym nie było już ani odrobiny sympatii.

- Nie możemy pozwolić ci umrzeć na terenie naszej wioski. Spowodowałoby to niepotrzebne nieporozumienia z klanem Hyuuga.

Hinata przygryzła wargi. Kankuro przypuszczalnie nie zamierzał ukrywać w swojej wypowiedzi żadnych aluzji, ale poczuła się, jakby ktoś ją chlasnął w twarz. Popatrzyła na niego z wściekłością, nie zwracając uwagi na to, że drzwi ponownie się otwierają i pewnie znów zatroskane pielęgniarki składają jej wizytę. Niech tylko spróbują ją dotknąć.

- Dlaczego? Jaka to różnica, jedna w tą czy w tą?

Kankuro zmarszczył brwi. Widocznie wyprowadziła go z równowagi.

- Hyuuga Hinata – powitał ją Sabaku no Gaara, który wszedł właśnie do pokoju. – Czyżby Hokage przysłał cię tutaj, byś sabotowała rozmowy pokojowe?

Hinata odruchowo wstała. Nie z szacunku dla urzędu, ale dlatego, że czuła się bezbronna, siedząc na szpitalnym łóżku.

- Nie jesteś zbyt rozsądna – kontynuował kage Piasku, zupełnie nie zwracając uwagi na wyraz jej twarzy. Popatrzyła na niego w sposób tak przesiąknięty nienawiścią, że normalny człowiek poczułby się co najmniej speszony. – Nie powinnaś bawić się ostrymi przedmiotami, jeśli nie potrafisz się nimi posługiwać – odwrócił od niej wzrok i spojrzał na Shikamaru, skłoniwszy głowę w powitalnym geście. – W tej sytuacji, rozpoczęcie rokowań będzie musiało zostać przesunięte.

- To nie będzie konieczne – odpowiedział Shikamaru.

Kazekage zastanowił się.

- Dostaniecie dwa dni na to, by odpocząć. Możecie spędzić ten czas tutaj, możecie też zwiedzić wioskę – zawahał się, patrząc na Hinate. – Ale jeśli macie na to ochotę, nie powinniście afiszować się z symbolami Konohy. To może okazać się dla was niebezpieczne.

Hinata zdjęła ochraniacz z szyi i spojrzała na niego.

- To taki podstęp? Posłowie mogą przez własną głupotę narazić się, nie nosząc opasek i zostać przez przypadek zamordowani w bójce?

Pustynny Gaara popatrzył na nią chłodno, ale odniosła przykre wrażenie, ze jest rozbawiony.

- Hinata-san, z twoim szczęściem to rzeczywiście mogłoby się zdarzyć – stwierdził. – W takim razie opuszczajcie budynek jedynie w towarzystwie Kankuro – popatrzył na Akamaru, który przed chwilą podszedł do niego i zaczął obwąchiwać mu buty. – Wybacz, Hinata-san, ale do budynków urzędowych w naszym kraju nie wolno wprowadzać zwierząt. Twój pies dostanie kojec na zewnątrz.

Hinata przymrużyła oczy.

- Akamaru nie jest moim psem – powiedziała ze złością. – Jego właściciela zamordowałeś.

Kage zmierzył ją wzrokiem pozbawionym wyrazu.

- Gdybyście czegokolwiek potrzebowali, powiedzcie o tym Kankuro. Do zobaczenia za dwa dni – spojrzał na psa jakby z niesmakiem, a potem przeniósł wzrok na brata. – Zajmij się tym.

Hinata usiadła dopiero, gdy wyszedł. Zacisnęła jedyną sprawną dłoń w pięść.

- To było cholernie upierdliwe – mruknął z niechęcią, gdy i Kankuro opuścił pokój. – Postaraj się trzymać nerwy na wodzy, mam tu coś do zrobienia.

- Jak, na przykład, pozyskać nowych przyjaciół? – odparła Hinata niechętnie. – Jeśli podoba ci się w Wiosce Piasku, może zatrzymaj się tu na dłużej.

Shikamaru zmarszczył brwi.

- A tobie się tutaj nie podoba?

Spojrzała na niego ze zdziwieniem.

- Manifestowanie własnej krzywdy, obrażanie się na cały świat. Odnoszę wrażenie, że jesteś w swoim żywiole – wyjaśnił shinobi.

Nie było zaskakujące, że ma na jej temat takie zdanie.

- Nie wszyscy są kompletnie pozbawieni emocji, tak jak ty – odpowiedziała.

Nie wyglądał na urażonego.

- Gdybym kierował się emocjami, nie mógłbym dobrze wykonać misji, którą mi zlecono.

- Którą zlecono nam – poprawiła go Hinata. Oczywiście, uważał ją za bezużyteczną.

Shikamaru wzruszył ramionami.

- Mimo wszystko, odłóżmy na bok różnice poglądów i spróbujmy współpracować. Jak ci się wydaje, co się tutaj dzieje?

Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.

- O co pytasz?

- Gdybyś nie była tak zacietrzewiona, nie zastanawiałabyś się, o co pytam. Nie jesteśmy tu na wakacjach, Hinata, więc mimo wszystko postaraj się trochę obserwować – nawet nie czuła się bardzo zirytowana tym, że ją poucza, była zbyt zdziwiona faktem, że zadaje sobie trud, aby udzielać jej rad. – Jak ci się wydaje, jak to się stało, że Kankuro, który dawniej był dowódcą, został zdeklasowany do roli opiekuna niesfornych gości z Konohy?



Wygląda na to, że Kankuro rzeczywiście popadł w niełaskę. Nie pracował w siedzibie, pilnował ich prawie cały dzień, najwyraźniej nie mając poważnych rzeczy do roboty. A w nocy musiał pilnować psa, który został przywiązany na łańcuchu w pobliżu jego domu. Shikamaru nawet z terenu przy siedzibie władz słyszał jego szczekanie. Akamaru, odkąd znaleźli się w wiosce Piasku, był nienaturalnie pobudzony. Shikamaru uważał, że to zastanawiające, ale ciekawsze było, czym Kankuro zasłużył sobie na degradację.

Niełatwo będzie się tego dowiedzieć, korzystając z „atrakcji” zwiedzania wioski, która została im zapowiedziana na najbliższe dni.

Gaara miał tupet. Wiedział, że Shikamaru zna tę wioskę prawie jak własną. Mimo to traktował go jak turystę.

Wszyscy pracownicy siedziby tym razem byli obrzydliwie uprzejmi. Zupełnie inaczej niż wtedy, gdy Shikamaru był tu poprzednim razem.



***

Shikamaru wyszedł przed siedzibę kage i zapalił papierosa. Znalazł się w wyjątkowo paskudnej sytuacji. Liczył, że Danzo pewnego dnia za to zapłaci, jednak na razie… to on miał zbierać cięgi.

Usłyszał za sobą kroki, ale nie odwrócił się. Temari stanęła obok niego.

- Kogo my tu mamy – powiedziała opryskliwie. – Zakała Konohy we własnej osobie. Chociaż… Po namyśle, w tej wiosce chyba negatywne wyróżnianie się kosztuje sporo wysiłku, jestem więc zdziwiona… Chce ci się?

Shikamaru spojrzał na nią niechętnie.

- Może się stęskniłem – odparł z przekąsem.

Rany, jakie to kłopotliwe. Miał do wykonania podłe zadanie, a na dodatek Temari nie da mu żyć.

Wkrótce pożałował, że w ogóle się odezwał. Dziewczyna i tak była rozwścieczona.

Shikamaru zauważył, że Temari odwróciła się do niego twarzą i poruszyła rękami. Mógł odskoczyć, ale nie poruszył się. Fala powietrza odrzuciła go pod najbliższe drzewo. Shikamaru uderzył plecami o pień. Temari doskoczyła do niego, wyciągnęła kunai i wbiła go w korę ponad jego ramieniem, przybijając do drzewa kamizelkę.

Spojrzała mu w twarz. Chciała się cofnąć, jednak Shikamaru złapał ją za nadgarstek i pociągnął na siebie. Ich oczy się spotkały.

Brał pod uwagę, że kunoichi może drugą ręką wyjąć kunai i ugodzić go w bok, jednak ani tego nie zrobiła, ani nie cofnęła się.

- Jesteś pewny siebie – syknęła mu do ucha. – Pewnego dnia tego pożałujesz.

Shikamaru wypuścił jej dłoń z ręki, nie spuszczając z niej wzroku.

Temari podniosła się i odeszła parę metrów. W tym czasie Shikamaru wyjął kunai tkwiący w drzewie. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę.

- Obiecuję ci, Shikamaru Nara, pewnego dnia wszyscy poniesiecie konsekwencje waszej arogancji – powiedziała.

Shikamaru nic na to nie odpowiedział. Podejrzewał, że w przyszłości tak się stanie. Jednak nie zamierzał przyznawać jej racji.

1 komentarz:

  1. To niesamowite, jak niektóre zdania sprawiają, że przypominam sobie stan emocjonalny sprzed roku ;)

    Na razie Hinata nie zaskarbia sobie mojej sympatii, a chyba będzie jeszcze gorzej, ale na pewno nie jest postacią bezbarwną, jak to było w kanonie.

    Nie pamiętam, o co chodziło z Kankuro, ale zachowanie Akamaru już dało mi odpowiedź, że Kiba żyje :D Nie pamiętam tylko w jakich okolicznościach ta tajemnica się wyda. Akamaru pobiegnie do niego?

    Gaara... Chcę go więcej i wiem, że będę go miała więcej. Idealnie ;)

    OdpowiedzUsuń