Hinata czuła
się niepewnie już od momentu, gdy ona i Shikamaru znaleźli się na terenie Kraju
Wiatru. To miejsce napawało ją niepokojem i lękiem.
Wiele słyszała
o trudnych warunkach panujących na tych terenach. Niemal na całym obszarze
kraju rozpościerała się pustynia i kaniony. Trudno wyobrazić sobie mniej
przyjazne okolice do osiedlenia się. Życie tutaj musiało oznaczać codzienną
walkę o przetrwanie.
Może dlatego
mieszkańcy Suny mają twarde serca i nieporuszone sumienia? Inaczej nie można
było tego tłumaczyć.
Gdyby to
zależało wyłącznie od niej, jej noga nigdy nie postałaby w granicach Kraju
Wiatru. Nie wspominając nawet o podróży do wioski Piasku.
Zdawała
sobie sprawę, że to nieco naiwne i dziecinne z jej strony, reprezentuje sposób
myślenia niegodny kunoichi – ale wioska Piasku wydawała jej się najgorszym
miejscem na Ziemi. Ludzie ją zamieszkujący musieli być tak samo surowi i
niedostępni jak przyroda, która ich otaczała.
Spodziewała
się, że gdy dotrą do Suny, zobaczy tam ponurych wojowników zajętych swoimi
sprawami i niechętnie traktujących wszystkich przybyszów. Ale atmosfera w
wiosce nie różniła się od tej, którą znała z Konohy i innych osad.
Przybyli
popołudniu, w porze największego ruchu. Wszędzie można było spotkać shinobi,
którzy podążali w pośpiechu ku swoim sprawom. Niektórzy, najwidoczniej nie
mający już tego dnia do wypełnienia żadnych obowiązków, urządzali sobie
spotkania towarzyskie w lokalach gastronomicznych w centrum wioski.
Shikamaru
wiedział, gdzie znajduje się siedziba Kazekage, więc po prostu za nim podążała.
Zastanawiała się, czy Nara świadomie wybiera najbardziej zatłoczone miejsca, w
których nikt nie zwracał na nich uwagi. Przeszli przez ośrodek targowy, gdzie
były o tej porze tłumy. Stragany uginały się pod ciężarem warzyw i owoców,
których Hinata nie spodziewała się zobaczyć tutaj w takich ilościach. Zupełnie
jakby hodowali je tuż za bramą, a przecież najbliższe pola uprawne musiały
znajdować się setki kilometrów stąd.
Obserwowała
otoczenie z rosnącym zdziwieniem. Jej uwagę przykuło stoisko handlowe na
obrzeżu dzielnicy targowej, wokół którego panował ogromny gwar. Wrzawę
wywoływały nastoletnie kunoichi, tłoczące się w tym miejscu. Wyglądały na
geninki, niektóre pewnie nie skończyły jeszcze akademii.
W wiosce
Liścia Hinata widywała taki tłum nastolatek tylko przy cukierni.
Nie mogła
powstrzymać ciekawości, więc podeszła bliżej, nie przejmując się tym, że
Shikamaru pójdzie dalej. Wystarczająco długo musiała znosić jego towarzystwo,
miała ochotę się od niego uwolnić. Wiedziała, że w razie czego Akamaru
zaprowadzi ją jego śladem do celu. Zresztą, im później tam dotrze, tym lepiej.
Nie czuła się psychicznie przygotowana do przekroczenia progu siedziby
tutejszej władzy. I nie chciała, by nagle zaczęto zwracać na nią uwagę. Tutaj
było tak wielu ludzi, że zdawało się, iż nikt nie zauważył, że pojawili się
wśród nich shinobi z obcej – i wrogiej– wioski.
Hinata
wmieszała się w tłum rozgadanych dziewcząt, starając się dotrzeć jak najbliżej
stoiska. Jej wysiłki w tym kierunku spotkały się z wyraźnymi pomrukami
niezadowolenia. Hinata zrezygnowała z prób podejścia bliżej i próbowała
dostrzec ponad głowami znajdujących się przed nią dziewcząt, jakie pożądane
towary oferuje ten kramik, który wyglądał na sklecony naprędce, w
przeciwieństwie do znajdujących się wokół obudowanych stoisk.
Trudno było
jej dostrzec cokolwiek, ponieważ nie była wyższa od większości z otaczających
ją kunoichi. W końcu ciekawość zwyciężyła nad pragnieniem nie rzucania się w
oczy i przywołała do siebie Akamaru. Ogromny pies podszedł do niej,
przeciskając się przez tłum nastolatek, i wywołując wśród nich niemałą
sensację. Skutecznie odwrócił ich uwagę od zgarbionej sprzedawczyni przy ladzie
i jej towarów.
Hinata
liczyła na to, że Akamaru zadziała tutaj niczym taran i dziewczęta z przodu po
prostu będą musiały się odsunąć nie chcąc zostać stratowane, ale efekt był
zupełnie inny. Kunoichi pokazywały sobie psa palcami, wymieniając przy tym
pełne zachwytu komentarze nad jego niezwykle lśniącą sierścią i „słodką”
mordką. Myślałby kto, że nigdy psa nie widziały.
Ale może w
tym kraju psów się nie wyprowadza na spacery, tylko się je zjada.
Nie podobało
jej się dzikie zainteresowanie Akamaru, który także nie wyglądał na
uszczęśliwionego towarzystwem piszczących dziewcząt. Jednak skoro już odwrócił
uwagę potencjalnych klientek od stoiska, nadarzyła się okazja, by przecisnąć
się do przodu. Postanowiła, że z niej skorzysta.
Na pierwszy
rzut oka kramik wyglądał na zwykłe stoisko z bronią podręczną. Wśród
asortymentu dominowały małe sztylety i kunaie. Hinata była tym zaskoczona, bo
na ogół broni nie sprzedaje się w takich prowizorycznych sklepikach, prędzej
spodziewałaby się jakiegoś stoiska z ozdóbkami.
Wśród
młodych shinobi trwała niesłabnąca moda na rozmaite egzotyczne akcesoria.
Często pojawiali się kupcy, którzy z podróży w interesach przywozili jakieś
drobne pamiątki zakupione za grosze w innych krajach, po to, by je odsprzedać z
zyskiem. Rozkładali potem małe kramiki i przez parę dni wśród młodzieży
szerzyło się szaleństwo - a to na maleńkie buteleczki z wodą z gorących źródeł
położonych na terenie Yu Gakure, a to na ceramikę z Kraju Ziemi, który słynął z
ekskluzywnych wyrobów garncarskich. Oczywiście większą część przywożonych
stamtąd pamiątek stanowiły zwykłe tanie naczynia, które można było kupić w
tamtym kraju za parę jenów. Niemniej jednak, każde z nich nosiło ślady
charakterystycznego stylu, jakim wyróżniały się wybory ceramiczne Kraju Ziemi.
W Konoha moda na filiżanki i miseczki okazała się na tyle trwała i dochodowa,
że niektórzy chciwcy zwyczajnie zaczęli sprzedawać podróby, wytwarzane na
miejscu, łatwe do rozpoznania. Ale naiwni cały czas się na to nabierali.
Z Suny
raczej nie przywożono pamiątek, nawet w okresie przed wybuchem wojny. Przez
jakiś czas modne były woreczki z piaskiem z Kraju Wiatru, ale te pospolite
dewocjonalia szybko się dzieciakom znudziły. Trudno się dziwić, młodzież może
nie była wybredna, ale na ogół woleli coś bardziej spektakularnego.
Hinata
pomyślała, że w jej wiosce sklepik z najprostszą bronią stanowi atrakcję dla
dzieci do lat co najwyżej dziesięciu, na pewno nie dla nastolatek, które
skończyły akademię. Czyżby w Wiosce Piasku nie pozwalano niskim rangą ninja
nosić ze sobą zwykłych kunaiów? Absurdalne przypuszczenie.
Może pozwala
się na to tylko chłopakom, w końcu wokół stoiska gromadziły się dziewczyny…
Niemal wyłącznie, zauważyła też paru chłopców. Oni jednak jakoś nie wyrażali
zainteresowania bronią, ale ladą, na której rozłożone były gry planszowe.
Ponieważ, za sprawą Akamaru, nagle można było się swobodnie poruszać, Hinata
podeszła tam i spojrzała z ciekawością. Cała powierzchnia była wyłożona
tekturowymi pudełkami w ciemnopomarańczowym kolorze. Na pudełkach była
nadrukowana ciemna sylwetka lisa z dziewięcioma ogonami i czerwonymi ślepiami.
- Dobry
wybór – nawet nie zauważyła, kiedy pojawiła się koło niej pomarszczona
sprzedawczyni, zacierając ręce. - To nowość, prawdziwy hit.
Hinata bez
przekonania spojrzała na pudełka, na których widniał kuriozalny napis: „Uwolnij
Kyuubiego”.
- Nie widzę
tu nic więcej – odparła niechętnie. Znowu ktoś jej wmawiał, że ma jakiś wybór.
- Och,
akurat mamy braki w asortymencie, bo wszystko się sprzedało. Mamy tylko standardowe
rzutki. Ale gry są dla dzieci – odparła kobiecina. – Panienki zapewne nie bawią
takie rzeczy, znajdziemy jednak coś interesującego.
Hinata
rzuciła okiem na rozłożone na pozostałych ladach żelastwo. Sztylety były ładnie
zrobione, miały zdobione rękojeści i pewnie dlatego przyciągały tylko kunoichi,
które chciały mieć pod ręką „coś ładnego”. Niekoniecznie przekładało się to na
użyteczność.
Starowinka
nie dawała jednak za wygraną. Wyglądało na to, że Hinata była w tej chwili
jedyną osobą zainteresowaną jej asortymentem. Może dlatego postanowiła, że musi
jej coś sprzedać.
- Akurat w
tej chwili dysponuję cennym towarem, oczywiście to tajemnica – powiedziała
konspiracyjnym szeptem. Hinata uniosła brwi. Czy ta kobieta proponuje jej…
narkotyki? – Moja wnuczka pracuje w siedzibie władzy i udało jej się zdobyć
porcelanowe filiżanki z kuchni. Oryginalne.
Hinata
otworzyła usta ze zdziwienia.
- Słucham?
Kobieta
wykonała twierdzący ruch głową z bardzo zadowoloną miną, jakby uważała, że
Hinata jej nie dowierza.
- Mogę je
sprzedać po promocyjnej cenie, powiedzmy… Trzy tysiące jenów.
Hinata
pomyślał, że to żart.
Czyżby ta
kobieta myślała, że zabłąkała się tutaj jakaś turystka, która ma za dużo
pieniędzy i zbyt mało rozsądku? Za trzy tysiące jenów można było kupić znacznie
więcej niż ceramikę z kraju Ziemi, choćby była najwyższej jakości. Wyroby
garncarzy z Suny, nawet produkowane na potrzeby dostojników wojskowych, nie
mogły się z nią równać.
Staruszka
popatrzyła na nią chytrymi oczami przekupki.
- Nie
wierzysz mi – cmoknęła głośno. – Nic dziwnego, wiem, że co chwilę pojawia się
ktoś oferujący podobne rarytasy, twierdząc że to prawdziwe…
Hinata
potrząsnęła gwałtownie głową.
- Wybaczy
pani, naprawdę nie interesuje mnie ceramika ukradziona z siedziby władz -
powiedziała, odrobinę za głośno. Nagle poczuła, że ściągnęła na siebie całą
uwagę otaczających ją kunoichi, do tej chwili zachwycających się piękną
sierścią Akamaru.
- Co ona
powiedziała?
- Że ma
porcelanę z siedziby Kazekage.
Hinata nie
zdążyła się zorientować, co się dzieje, nim została przyciśnięta do lady przez
napierający tłum nagle ożywionych kunoichi.
- Pani
Misune, gdzie pani to ma?
- Gaara-sama
dotykał tych filiżanek, prawda? Pani Misune, proszę nam je pokazać!
Cóż za
żałosna śmierć dla kunoichi, zostać uduszoną przez rozszalały tłum pod kramem z
zabawkami, pomyślała Hinata, która nie widziała dla siebie żadnej możliwości
ucieczki z tego miejsca. Z prowizorycznej lady, za którą służyła zwykła deska,
wystawały jakieś drzazgi, z których jedna boleśnie wbijała jej się w brzuch.
To nie do
wiary, ale Wioska Piasku naprawdę jest sto lat w tyle za cywilizacją, przyszło
jej do głowy. Jakoś odepchnęła od siebie stojącą obok dziewczynę, o której
można było pomyśleć, że zaraz zacznie wspinać się na ladę, i przesunęła się
trochę w bok, chcąc się wycofać. Przy okazji rozcięła sobie dłoń o ostrze
jednego ze sztyletów. Ręka zapiekła ją boleśnie, a stojące za nią dziewczyny
nadal ani myślały się cofnąć. Już po chwili jednak zaczęły się przesuwać, bo
wielki pies wcisnął się w sam środek zbiegowiska. Hinata odwróciła się plecami
do lady obłożonej sztyletami, o których dopiero teraz pomyślała, że mogą pełnić
nie tylko funkcję dekoracyjną. Szybko wyminęła tłoczące się dziewczyny, by
zaczerpnąć trochę powietrza.
- To jakiś
absurd – powiedziała do Akamaru, który pojawił się przy niej, machając ogonem.
Polizał ją po krwawiącej dłoni.
- Hej, nic
ci nie jest? – usłyszała. Jakaś dziewczyna, pewnie jeszcze niepełnoletnia, z
włosami związanymi w dwa kucyki, podeszła do niej z zafrasowaną miną.
Hinata
popatrzyła na nią i potrząsnęła głową.
Dziewczyna
spojrzała na jej broczący krwią nadgarstek.
- I nic nie
kupiłaś? Jak tak bardzo ci zależy, dam ci taki sztylet, ja mam kilka –
powiedziała i sięgnęła do torebki.
Hinata
potrząsnęła gwałtownie głową. Co za wstyd.
- Proszę,
jest taki sam jak pozostałe, zobacz – powiedziała i wyjęła z torebki sztylet,
trzymając go za ostrze i podsuwając Hinacie przed oczy rękojeść z
wygrawerowanymi znakami kanji: „ja”, „miłość”, „demon”.
Hinata
spojrzała na sztylet, później na dziewczynę, a potem znów na sztylet. Taki sam
znak ma na czole kage wioski Piasku. Musiała się powstrzymać, żeby nie
wybuchnąć histerycznym śmiechem.
Oto nieomal
została zadeptana przez nastolatki owładnięte obsesją na punkcie Sabaku no Gaary…
Albo to wszystko jest wytworem jej wyobraźni, albo trafiła do ciemnogrodu.
Dziewczyna
machała jej przed oczami sztyletem, trajkocząc coś o tym, kiedy go kupiła.
Jednak nagle zamilkła i cofnęła się, ze świstem nabierając powietrza w płuca.
Hinata spojrzała na nią.
- Och –
wymamrotała dziewczyna niewyraźnie, wpatrując się w opaskę ze znakiem Konohy,
którą Hinata nosiła na szyi. – Muszę iść.
Hinata
wiedziała, że obecność shinobi z osady, z którą Suna oficjalnie pozostaje w
stanie wojny może wywołać konsternację, ale jednak nie spodziewała się tak
gwałtownej reakcji, jak ta, z którą się spotkała. Mieszkańcy Wioski Piasku
spodziewali się przecież wizyty posłów, wiedzieli o rozpoczęciu rozmów
pokojowych. Poza tym, czy jedna kunoichi z Konohy może wywołać popłoch?
Ale
dziewczyna, z którą rozmawiała, cofnęła się gwałtownie i podeszła do
stłoczonych koleżanek, które przekrzykiwały się, powodując okropny hałas.
Szepnęła coś do ucha jednej z nich. Hinata z ciekawością obserwowała jak
stojące obok dziewczyny nagle przestały hałasować i wdały się w dyskusję.
Zaczęły się odwracać w jej stronę, a po chwili rozeszły się w pośpiechu, przy
okazji niefrasobliwie ją poszturchując.
- Jakie to
upierdliwe – usłyszała nagle zdenerwowany głos Shikamaru. Obejrzała się. Nara
szedł w jej kierunku, a jego twarz wyrażała irytację. Amatorki porcelany nagle
zaczęły się rozchodzić w zupełnie innych kierunkach, przy czym wyraźnie zaczęło
im się spieszyć.
- Mamy coś
do zrobienia, a tobie zachciało się zakupów? – zapytał shinobi opryskliwie,
kiedy znalazł się w niewielkiej odległości od niej. – Wywołujesz niepotrzebną
sensację.
Hinata
zaczerwieniła się. Czuła się głupio, przyłapana na ucieczce. Na dodatek
Shikamaru zastał ją w takim miejscu. Czuła się jak uczennica akademii, która
poszła na wagary – co, nawiasem mówiąc, nigdy jej się nie zdarzyło.
- Nic nie
zrobiłam – powiedziała, zawstydzona.
Shikamaru
odwrócił od niej wzrok i zaczął się przyglądać przygarbionej sprzedawczyni,
która z niespodziewaną dla jej wieku żwawością zaczęła uwijać się przy
zbieraniu kramu, pośpiesznie wrzucając towary do pudeł. Podszedł do lady i
zaczął się rozglądać, zaintrygowany. Hinata poszła za nim.
Shikamaru
wziął do ręki jeden z egzemplarzy „Uwolnij Kyuubiego”.
- Proszę nie
dotykać towarów – pisnęła sprzedawczyni, wyrywając mu pudełko z ręki. – Płacę
podatki.
- Czy my
wyglądamy na kontrolę skarbową? – odezwała się Hinata, rozzłoszczona.
- Wyglądamy
na ludzi, którzy dzisiaj będą w siedzibie władzy, a te zabawki są nielegalne –
powiedział Shikamaru chłodnym tonem, wyciągając coś spod lady.
Hinata
zajrzała mu przez ramię. Shikamaru wyjął z folii tarczę do rzutków, na której
widniała podobizna Tsunade. Żeby zdobyć sto punktów, trzeba było trafić Piątą
Hokage między oczy.
Chłopak
popatrzył przez chwilę na trzymany przedmiot, po czym wrzucił go do pudła,
wypełnionego już sztyletami. Hinata zajrzała za ladę i zauważyła, że jest tam
cały stos takich samych kompletów do rzutków.
- Chodźmy –
powiedział Shikamaru zniecierpliwionym tonem, i pociągnął ją za ramię. Hinata
syknęła z bólu, bo zaczęła ją boleć już cała ręka.
- Co ci się
stało? – wykrztusił Shikamaru.
Do tej pory
Hinata ukrywała ranną dłoń za plecami, żeby nie być zmuszoną do udzielania
żenujących wyjaśnień. Teraz jednak uznała, że sytuacja stała się jeszcze
gorsza, bo krew z rozciętej ręki splamiła jej ubranie i ściekała na ziemię.
Potrząsnęła
głową na znak, że to nic takiego.
- Powinniśmy
to wszystko zarekwirować – powiedziała niepewnie, zerkając na zbierającą towary
sprzedawczynię.
Shikamaru
wzruszył ramionami.
- Po co?
Takie gry można kupić gdziekolwiek.
Hinata
popatrzyła na niego bez zrozumienia. Myślała, że się przesłyszała. To pewnie
dlatego, że straciła tyle krwi. Wszystko stawało się niewyraźne i coraz
bardziej szumiało jej w uszach.
- Nie
rozumiem – powiedziała słabo.
Shikamaru
popatrzył na nią z pobłażaniem. Nie poczuła się tym urażona, może dlatego, że
nie potrafiła teraz o tym myśleć, było jej coraz bardziej słabo. Dopiero teraz
zrozumiała, że rozcięcie dłoni nie jest zwykłym skaleczeniem.
- Chcesz
powiedzieć, że takich rzutków jest więcej?
Shikamaru
nie był zbyt przejęty jej stanem. Ponownie wzruszył ramionami.
– Tylko w
Wiosce Liścia nie znajdziesz takich zabawek. Witaj w prawdziwym świecie. Nie
wszystkim Konoha kojarzy się z ideami egalitaryzmu i szlachetną misją
zaprowadzenia powszechnego pokoju.
"Witaj w prawdziwym świecie. Nie wszystkim Konoha kojarzy się z ideami egalitaryzmu i szlachetną misją zaprowadzenia powszechnego pokoju." Za ten tekst pokochałam Shikamaru w tym ff, a teraz zakochuję się ponownie.
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział po raz pierwszy, zastanawiałam się, jakie klęski mógłby przynieść zwykły spacer Gaary po wiosce. I czy przypadkiem w Sunie nie powinno być przepisu, że tylko mężczyźni mogą być shinobi, skoro takie emocje ich przełożony wzbudza wśród kunoichi :D Choć niewykluczone, że i u mężczyzn też :P