Gaahina

Gaahina

sobota, 3 stycznia 2015

I. Pokój narzucony siłą. Part 1

Hinata czuła się niepewnie już od momentu, gdy ona i Shikamaru znaleźli się na terenie Kraju Wiatru. To miejsce napawało ją niepokojem i lękiem.
Wiele słyszała o trudnych warunkach panujących na tych terenach. Niemal na całym obszarze kraju rozpościerała się pustynia i kaniony. Trudno wyobrazić sobie mniej przyjazne okolice do osiedlenia się. Życie tutaj musiało oznaczać codzienną walkę o przetrwanie.
Może dlatego mieszkańcy Suny mają twarde serca i nieporuszone sumienia? Inaczej nie można było tego tłumaczyć.
Gdyby to zależało wyłącznie od niej, jej noga nigdy nie postałaby w granicach Kraju Wiatru. Nie wspominając nawet o podróży do wioski Piasku.
Zdawała sobie sprawę, że to nieco naiwne i dziecinne z jej strony, reprezentuje sposób myślenia niegodny kunoichi – ale wioska Piasku wydawała jej się najgorszym miejscem na Ziemi.  Ludzie ją zamieszkujący musieli być tak samo surowi i niedostępni jak przyroda, która ich otaczała.
Spodziewała się, że gdy dotrą do Suny, zobaczy tam ponurych wojowników zajętych swoimi sprawami i niechętnie traktujących wszystkich przybyszów. Ale atmosfera w wiosce nie różniła się od tej, którą znała z Konohy i innych osad.
Przybyli popołudniu, w porze największego ruchu. Wszędzie można było spotkać shinobi, którzy podążali w pośpiechu ku swoim sprawom. Niektórzy, najwidoczniej nie mający już tego dnia do wypełnienia żadnych obowiązków, urządzali sobie spotkania towarzyskie w lokalach gastronomicznych w centrum wioski.
Shikamaru wiedział, gdzie znajduje się siedziba Kazekage, więc po prostu za nim podążała. Zastanawiała się, czy Nara świadomie wybiera najbardziej zatłoczone miejsca, w których nikt nie zwracał na nich uwagi. Przeszli przez ośrodek targowy, gdzie były o tej porze tłumy. Stragany uginały się pod ciężarem warzyw i owoców, których Hinata nie spodziewała się zobaczyć tutaj w takich ilościach. Zupełnie jakby hodowali je tuż za bramą, a przecież najbliższe pola uprawne musiały znajdować się setki kilometrów stąd.
Obserwowała otoczenie z rosnącym zdziwieniem. Jej uwagę przykuło stoisko handlowe na obrzeżu dzielnicy targowej, wokół którego panował ogromny gwar. Wrzawę wywoływały nastoletnie kunoichi, tłoczące się w tym miejscu. Wyglądały na geninki, niektóre pewnie nie skończyły jeszcze akademii.
W wiosce Liścia Hinata widywała taki tłum nastolatek tylko przy cukierni.
Nie mogła powstrzymać ciekawości, więc podeszła bliżej, nie przejmując się tym, że Shikamaru pójdzie dalej. Wystarczająco długo musiała znosić jego towarzystwo, miała ochotę się od niego uwolnić. Wiedziała, że w razie czego Akamaru zaprowadzi ją jego śladem do celu. Zresztą, im później tam dotrze, tym lepiej. Nie czuła się psychicznie przygotowana do przekroczenia progu siedziby tutejszej władzy. I nie chciała, by nagle zaczęto zwracać na nią uwagę. Tutaj było tak wielu ludzi, że zdawało się, iż nikt nie zauważył, że pojawili się wśród nich shinobi z obcej – i wrogiej– wioski.
Hinata wmieszała się w tłum rozgadanych dziewcząt, starając się dotrzeć jak najbliżej stoiska. Jej wysiłki w tym kierunku spotkały się z wyraźnymi pomrukami niezadowolenia. Hinata zrezygnowała z prób podejścia bliżej i próbowała dostrzec ponad głowami znajdujących się przed nią dziewcząt, jakie pożądane towary oferuje ten kramik, który wyglądał na sklecony naprędce, w przeciwieństwie do znajdujących się wokół obudowanych stoisk.
Trudno było jej dostrzec cokolwiek, ponieważ nie była wyższa od większości z otaczających ją kunoichi. W końcu ciekawość zwyciężyła nad pragnieniem nie rzucania się w oczy i przywołała do siebie Akamaru. Ogromny pies podszedł do niej, przeciskając się przez tłum nastolatek, i wywołując wśród nich niemałą sensację. Skutecznie odwrócił ich uwagę od zgarbionej sprzedawczyni przy ladzie i jej towarów.
Hinata liczyła na to, że Akamaru zadziała tutaj niczym taran i dziewczęta z przodu po prostu będą musiały się odsunąć nie chcąc zostać stratowane, ale efekt był zupełnie inny. Kunoichi pokazywały sobie psa palcami, wymieniając przy tym pełne zachwytu komentarze nad jego niezwykle lśniącą sierścią i „słodką” mordką. Myślałby kto, że nigdy psa nie widziały.
Ale może w tym kraju psów się nie wyprowadza na spacery, tylko się je zjada.
Nie podobało jej się dzikie zainteresowanie Akamaru, który także nie wyglądał na uszczęśliwionego towarzystwem piszczących dziewcząt. Jednak skoro już odwrócił uwagę potencjalnych klientek od stoiska, nadarzyła się okazja, by przecisnąć się do przodu. Postanowiła, że z niej skorzysta.
Na pierwszy rzut oka kramik wyglądał na zwykłe stoisko z bronią podręczną. Wśród asortymentu dominowały małe sztylety i kunaie. Hinata była tym zaskoczona, bo na ogół broni nie sprzedaje się w takich prowizorycznych sklepikach, prędzej spodziewałaby się jakiegoś stoiska z ozdóbkami.
Wśród młodych shinobi trwała niesłabnąca moda na rozmaite egzotyczne akcesoria. Często pojawiali się kupcy, którzy z podróży w interesach przywozili jakieś drobne pamiątki zakupione za grosze w innych krajach, po to, by je odsprzedać z zyskiem. Rozkładali potem małe kramiki i przez parę dni wśród młodzieży szerzyło się szaleństwo - a to na maleńkie buteleczki z wodą z gorących źródeł położonych na terenie Yu Gakure, a to na ceramikę z Kraju Ziemi, który słynął z ekskluzywnych wyrobów garncarskich. Oczywiście większą część przywożonych stamtąd pamiątek stanowiły zwykłe tanie naczynia, które można było kupić w tamtym kraju za parę jenów. Niemniej jednak, każde z nich nosiło ślady charakterystycznego stylu, jakim wyróżniały się wybory ceramiczne Kraju Ziemi. W Konoha moda na filiżanki i miseczki okazała się na tyle trwała i dochodowa, że niektórzy chciwcy zwyczajnie zaczęli sprzedawać podróby, wytwarzane na miejscu, łatwe do rozpoznania. Ale naiwni cały czas się na to nabierali.
Z Suny raczej nie przywożono pamiątek, nawet w okresie przed wybuchem wojny. Przez jakiś czas modne były woreczki z piaskiem z Kraju Wiatru, ale te pospolite dewocjonalia szybko się dzieciakom znudziły. Trudno się dziwić, młodzież może nie była wybredna, ale na ogół woleli coś bardziej spektakularnego.
Hinata pomyślała, że w jej wiosce sklepik z najprostszą bronią stanowi atrakcję dla dzieci do lat co najwyżej dziesięciu, na pewno nie dla nastolatek, które skończyły akademię. Czyżby w Wiosce Piasku nie pozwalano niskim rangą ninja nosić ze sobą zwykłych kunaiów? Absurdalne przypuszczenie.
Może pozwala się na to tylko chłopakom, w końcu wokół stoiska gromadziły się dziewczyny… Niemal wyłącznie, zauważyła też paru chłopców. Oni jednak jakoś nie wyrażali zainteresowania bronią, ale ladą, na której rozłożone były gry planszowe. Ponieważ, za sprawą Akamaru, nagle można było się swobodnie poruszać, Hinata podeszła tam i spojrzała z ciekawością. Cała powierzchnia była wyłożona tekturowymi pudełkami w ciemnopomarańczowym kolorze. Na pudełkach była nadrukowana ciemna sylwetka lisa z dziewięcioma ogonami i czerwonymi ślepiami.
- Dobry wybór – nawet nie zauważyła, kiedy pojawiła się koło niej pomarszczona sprzedawczyni, zacierając ręce. - To nowość, prawdziwy hit.
Hinata bez przekonania spojrzała na pudełka, na których widniał kuriozalny napis: „Uwolnij Kyuubiego”.
- Nie widzę tu nic więcej – odparła niechętnie. Znowu ktoś jej wmawiał, że ma jakiś wybór.
- Och, akurat mamy braki w asortymencie, bo wszystko się sprzedało. Mamy tylko standardowe rzutki. Ale gry są dla dzieci – odparła kobiecina. – Panienki zapewne nie bawią takie rzeczy, znajdziemy jednak coś interesującego.
Hinata rzuciła okiem na rozłożone na pozostałych ladach żelastwo. Sztylety były ładnie zrobione, miały zdobione rękojeści i pewnie dlatego przyciągały tylko kunoichi, które chciały mieć pod ręką „coś ładnego”. Niekoniecznie przekładało się to na użyteczność.
Starowinka nie dawała jednak za wygraną. Wyglądało na to, że Hinata była w tej chwili jedyną osobą zainteresowaną jej asortymentem. Może dlatego postanowiła, że musi jej coś sprzedać.
- Akurat w tej chwili dysponuję cennym towarem, oczywiście to tajemnica – powiedziała konspiracyjnym szeptem. Hinata uniosła brwi. Czy ta kobieta proponuje jej… narkotyki? – Moja wnuczka pracuje w siedzibie władzy i udało jej się zdobyć porcelanowe filiżanki z kuchni. Oryginalne.
Hinata otworzyła usta ze zdziwienia.
- Słucham?
Kobieta wykonała twierdzący ruch głową z bardzo zadowoloną miną, jakby uważała, że Hinata jej nie dowierza.
- Mogę je sprzedać po promocyjnej cenie, powiedzmy… Trzy tysiące jenów.
Hinata pomyślał, że to żart.
Czyżby ta kobieta myślała, że zabłąkała się tutaj jakaś turystka, która ma za dużo pieniędzy i zbyt mało rozsądku? Za trzy tysiące jenów można było kupić znacznie więcej niż ceramikę z kraju Ziemi, choćby była najwyższej jakości. Wyroby garncarzy z Suny, nawet produkowane na potrzeby dostojników wojskowych, nie mogły się z nią równać.
Staruszka popatrzyła na nią chytrymi oczami przekupki.
- Nie wierzysz mi – cmoknęła głośno. – Nic dziwnego, wiem, że co chwilę pojawia się ktoś oferujący podobne rarytasy, twierdząc że to prawdziwe…
Hinata potrząsnęła gwałtownie głową.
- Wybaczy pani, naprawdę nie interesuje mnie ceramika ukradziona z siedziby władz - powiedziała, odrobinę za głośno. Nagle poczuła, że ściągnęła na siebie całą uwagę otaczających ją kunoichi, do tej chwili zachwycających się piękną sierścią Akamaru.
- Co ona powiedziała?
- Że ma porcelanę z siedziby Kazekage.
Hinata nie zdążyła się zorientować, co się dzieje, nim została przyciśnięta do lady przez napierający tłum nagle ożywionych kunoichi.
- Pani Misune, gdzie pani to ma?
- Gaara-sama dotykał tych filiżanek, prawda? Pani Misune, proszę nam je pokazać!
Cóż za żałosna śmierć dla kunoichi, zostać uduszoną przez rozszalały tłum pod kramem z zabawkami, pomyślała Hinata, która nie widziała dla siebie żadnej możliwości ucieczki z tego miejsca. Z prowizorycznej lady, za którą służyła zwykła deska, wystawały jakieś drzazgi, z których jedna boleśnie wbijała jej się w brzuch.
To nie do wiary, ale Wioska Piasku naprawdę jest sto lat w tyle za cywilizacją, przyszło jej do głowy. Jakoś odepchnęła od siebie stojącą obok dziewczynę, o której można było pomyśleć, że zaraz zacznie wspinać się na ladę, i przesunęła się trochę w bok, chcąc się wycofać. Przy okazji rozcięła sobie dłoń o ostrze jednego ze sztyletów. Ręka zapiekła ją boleśnie, a stojące za nią dziewczyny nadal ani myślały się cofnąć. Już po chwili jednak zaczęły się przesuwać, bo wielki pies wcisnął się w sam środek zbiegowiska. Hinata odwróciła się plecami do lady obłożonej sztyletami, o których dopiero teraz pomyślała, że mogą pełnić nie tylko funkcję dekoracyjną. Szybko wyminęła tłoczące się dziewczyny, by zaczerpnąć trochę powietrza.
- To jakiś absurd – powiedziała do Akamaru, który pojawił się przy niej, machając ogonem. Polizał ją po krwawiącej dłoni.
- Hej, nic ci nie jest? – usłyszała. Jakaś dziewczyna, pewnie jeszcze niepełnoletnia, z włosami związanymi w dwa kucyki, podeszła do niej z zafrasowaną miną.
 Hinata popatrzyła na nią i potrząsnęła głową.
Dziewczyna spojrzała na jej broczący krwią nadgarstek.
- I nic nie kupiłaś? Jak tak bardzo ci zależy, dam ci taki sztylet, ja mam kilka – powiedziała i sięgnęła do torebki.
Hinata potrząsnęła gwałtownie głową. Co za wstyd.
- Proszę, jest taki sam jak pozostałe, zobacz – powiedziała i wyjęła z torebki sztylet, trzymając go za ostrze i podsuwając Hinacie przed oczy rękojeść z wygrawerowanymi znakami kanji: „ja”, „miłość”, „demon”.
Hinata spojrzała na sztylet, później na dziewczynę, a potem znów na sztylet. Taki sam znak ma na czole kage wioski Piasku. Musiała się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć histerycznym śmiechem.
Oto nieomal została zadeptana przez nastolatki owładnięte obsesją na punkcie Sabaku no Gaary… Albo to wszystko jest wytworem jej wyobraźni, albo trafiła do ciemnogrodu.
Dziewczyna machała jej przed oczami sztyletem, trajkocząc coś o tym, kiedy go kupiła. Jednak nagle zamilkła i cofnęła się, ze świstem nabierając powietrza w płuca. Hinata spojrzała na nią.
- Och – wymamrotała dziewczyna niewyraźnie, wpatrując się w opaskę ze znakiem Konohy, którą Hinata nosiła na szyi. – Muszę iść.
Hinata wiedziała, że obecność shinobi z osady, z którą Suna oficjalnie pozostaje w stanie wojny może wywołać konsternację, ale jednak nie spodziewała się tak gwałtownej reakcji, jak ta, z którą się spotkała. Mieszkańcy Wioski Piasku spodziewali się przecież wizyty posłów, wiedzieli o rozpoczęciu rozmów pokojowych. Poza tym, czy jedna kunoichi z Konohy może wywołać popłoch?
Ale dziewczyna, z którą rozmawiała, cofnęła się gwałtownie i podeszła do stłoczonych koleżanek, które przekrzykiwały się, powodując okropny hałas. Szepnęła coś do ucha jednej z nich. Hinata z ciekawością obserwowała jak stojące obok dziewczyny nagle przestały hałasować i wdały się w dyskusję. Zaczęły się odwracać w jej stronę, a po chwili rozeszły się w pośpiechu, przy okazji niefrasobliwie ją poszturchując.
- Jakie to upierdliwe – usłyszała nagle zdenerwowany głos Shikamaru. Obejrzała się. Nara szedł w jej kierunku, a jego twarz wyrażała irytację. Amatorki porcelany nagle zaczęły się rozchodzić w zupełnie innych kierunkach, przy czym wyraźnie zaczęło im się spieszyć.
- Mamy coś do zrobienia, a tobie zachciało się zakupów? – zapytał shinobi opryskliwie, kiedy znalazł się w niewielkiej odległości od niej. – Wywołujesz niepotrzebną sensację.
Hinata zaczerwieniła się. Czuła się głupio, przyłapana na ucieczce. Na dodatek Shikamaru zastał ją w takim miejscu. Czuła się jak uczennica akademii, która poszła na wagary – co, nawiasem mówiąc, nigdy jej się nie zdarzyło.
- Nic nie zrobiłam – powiedziała, zawstydzona.
Shikamaru odwrócił od niej wzrok i zaczął się przyglądać przygarbionej sprzedawczyni, która z niespodziewaną dla jej wieku żwawością zaczęła uwijać się przy zbieraniu kramu, pośpiesznie wrzucając towary do pudeł. Podszedł do lady i zaczął się rozglądać, zaintrygowany. Hinata poszła za nim.
Shikamaru wziął do ręki jeden z egzemplarzy „Uwolnij Kyuubiego”.
- Proszę nie dotykać towarów – pisnęła sprzedawczyni, wyrywając mu pudełko z ręki. – Płacę podatki.
- Czy my wyglądamy na kontrolę skarbową? – odezwała się Hinata, rozzłoszczona.
- Wyglądamy na ludzi, którzy dzisiaj będą w siedzibie władzy, a te zabawki są nielegalne – powiedział Shikamaru chłodnym tonem, wyciągając coś spod lady.
Hinata zajrzała mu przez ramię. Shikamaru wyjął z folii tarczę do rzutków, na której widniała podobizna Tsunade. Żeby zdobyć sto punktów, trzeba było trafić Piątą Hokage między oczy.
Chłopak popatrzył przez chwilę na trzymany przedmiot, po czym wrzucił go do pudła, wypełnionego już sztyletami. Hinata zajrzała za ladę i zauważyła, że jest tam cały stos takich samych kompletów do rzutków.
- Chodźmy – powiedział Shikamaru zniecierpliwionym tonem, i pociągnął ją za ramię. Hinata syknęła z bólu, bo zaczęła ją boleć już cała ręka.
- Co ci się stało? – wykrztusił Shikamaru.
Do tej pory Hinata ukrywała ranną dłoń za plecami, żeby nie być zmuszoną do udzielania żenujących wyjaśnień. Teraz jednak uznała, że sytuacja stała się jeszcze gorsza, bo krew z rozciętej ręki splamiła jej ubranie i ściekała na ziemię.
Potrząsnęła głową na znak, że to nic takiego.
- Powinniśmy to wszystko zarekwirować – powiedziała niepewnie, zerkając na zbierającą towary sprzedawczynię.
Shikamaru wzruszył ramionami.
- Po co? Takie gry można kupić gdziekolwiek.
Hinata popatrzyła na niego bez zrozumienia. Myślała, że się przesłyszała. To pewnie dlatego, że straciła tyle krwi. Wszystko stawało się niewyraźne i coraz bardziej szumiało jej w uszach.
- Nie rozumiem – powiedziała słabo.
Shikamaru popatrzył na nią z pobłażaniem. Nie poczuła się tym urażona, może dlatego, że nie potrafiła teraz o tym myśleć, było jej coraz bardziej słabo. Dopiero teraz zrozumiała, że rozcięcie dłoni nie jest zwykłym skaleczeniem.
- Chcesz powiedzieć, że takich rzutków jest więcej?
Shikamaru nie był zbyt przejęty jej stanem. Ponownie wzruszył ramionami.
– Tylko w Wiosce Liścia nie znajdziesz takich zabawek. Witaj w prawdziwym świecie. Nie wszystkim Konoha kojarzy się z ideami egalitaryzmu i szlachetną misją zaprowadzenia powszechnego pokoju.

1 komentarz:

  1. "Witaj w prawdziwym świecie. Nie wszystkim Konoha kojarzy się z ideami egalitaryzmu i szlachetną misją zaprowadzenia powszechnego pokoju." Za ten tekst pokochałam Shikamaru w tym ff, a teraz zakochuję się ponownie.

    Czytając ten rozdział po raz pierwszy, zastanawiałam się, jakie klęski mógłby przynieść zwykły spacer Gaary po wiosce. I czy przypadkiem w Sunie nie powinno być przepisu, że tylko mężczyźni mogą być shinobi, skoro takie emocje ich przełożony wzbudza wśród kunoichi :D Choć niewykluczone, że i u mężczyzn też :P

    OdpowiedzUsuń