Gaahina

Gaahina

sobota, 27 grudnia 2014

Prolog. Część III



Matsuri czuła się lekceważona. W wiosce nie była traktowana poważnie, mimo że posiadała umiejętności i inteligencję, dzięki którym mogłaby być dobrym dowódcą. Udowodniła to wielokrotnie na polu walki. Ale nigdy nie została zaproszona na naradę, a Gaara-sama nie powierzał jej odpowiedzialnych zadań. Czuła, że jej potencjał jest marnowany. Miała przecież już osiemnaście lat i mogła być wykorzystana do czegoś więcej, niż tylko przenoszenie wiadomości.
Nie znaczyło to, że niechętnie pełniła funkcję posłańca, zwłaszcza, jeśli miała do przekazania coś naprawdę ważnego. Inni mogli uważać ją za niepoważną nastolatkę, która nie potrafi ocenić wagi przekazywanych wiadomości, ale myliliby się tak twierdząc. Zdawała sobie sprawę, że czasami pozornie banalna informacja ma duże znaczenie. I w tym przypadku tak było.
Czuła dziką satysfakcję za każdym razem, gdy miała do przekazania coś ważnego. To dawało jej prawo, by przeszkodzić Kazekage o każdej porze dnia lub nocy i sprawiało, że czuła się wyjątkowa. Jakby nie było, w siedzibie administracyjnej wioski Piasku obowiązywały surowe zasady i nie każdy mógł ot, tak absorbować Gaarę-sama swoją osobą, kiedy tylko miał na to ochotę.
Było już późno. Siedziba Kazekage dawno opustoszała. Sabaku no Gaara o tej porze zawsze był w biurze, przeglądał raporty, których ostatnio było bardzo dużo. Aż dziwne, że komukolwiek chciało się tyle pisać.
Matsuri lubiła chodzić po budynku po zmierzchu, gdy nikogo nie było na korytarzach. Obcasy stukały o posadzkę, a ona czuła jakby do miejsce należało do niej. Nie miała jednak czasu, by się tym napawać, bo miała określoną misję do wypełnienia. Skierowała się do najmniej uczęszczanego skrzydła budynku. Tam znajdowały się pomieszczenia, które pozostawały jedynie do dyspozycji Kazekage i najważniejszych doradców. Starszyzna rezydowała w przeciwległej części budynku. Nawet układ przestrzenny budynku uwydatniał antagonizm, który istniał między dwoma organami władzy w wiosce. Tak było chyba od zawsze, ale w ostatnim czasie stało się to bardziej widoczne.
Matsuri dotarła już prawie pod drzwi gabinetu, kiedy usłyszała kroki na schodach. Z drugiej części korytarza nadszedł Kankuro-sensei. Była zaskoczona widząc go tutaj. Zazwyczaj miał tak wiele pracy w wiosce, że nawet nie pojawiał się w siedzibie administracyjnej.
- Matsuri – odezwał się, nie mniej zaskoczony. – Co tu robisz o tej porze?
- Mam ważną informację dla Kazekage – odparła z powagą.
Kankurou miał taki wyraz twarzy, jakby sobie o czymś przypomniał.
- Ach, no tak. Nie kłopocz się, załatwię to.
Matsuri poczuła się, jakby ktoś ją walnął głowę czymś ciężkim.
Jak to? Ona ma zadanie, a ten tak po prostu wyskoczy i ją odeśle? Gaara-sama powinien otrzymać tę wiadomość od niej.
- Ale ja otrzymałam polecenie przekazać informację – powiedziała z uporem.
- Dzięki za fatygę. Wracaj do domu, odpoczynek ci się przyda, wy tu chyba pracujecie od świtu?
Matsuri zacisnęła pięści. Jak ona nie znosiła protekcjonalnego tonu, którym jounin się do niej zwracał. Jakby mówił do dziecka. Na pewno dokładnie tak samo zwraca się do geninów, których szkoli.
Co za nieprawdopodobny pech. Bie przyszła tu przecież, by oglądać jego wymalowaną facjatę. Że też musiał akurat dzisiaj się tutaj pojawić.
Oczywiście, nie uznał za stosowne poświęcić jej ani sekundy więcej. Odwrócił się, zapukał i wszedł do gabinetu. Matsuri stała przy drzwiach, a wszystko się w niej kotłowało.
Dlaczego na każdym kroku wszyscy dają jej do zrozumienia, że jest szeregową chuuninką, jakich wiele się tu kręci? Przybiegła tu jak na skrzydłach, a zamiast Kazekage zobaczyła tylko jego brata. Przyszedł tu specjalnie, by dostarczyć informację? A więc to jednak było tak ważne, że nawet Kankuro-sensei się zainteresował.
Nie mogła teraz stąd tak po prostu odejść. Pomyślała, że skoro już nie może zobaczyć Gaary-sama to chociaż usłyszy jego głos. Na palcach weszła do sąsiedniego pomieszczenia, którym była biblioteczka. Miała ogromne szczęście, bo drzwi w ścianie oddzielającej ją od gabinetu Kazekage były uchylone. Mogła nawet zajrzeć do środka.
- Niezwykle im się spieszy, skoro nie zaczekali nawet do rana z wysłaniem delegacji – usłyszała głos młodszego z braci. Stał twarzą do okna, plecami do Kankuro, którego profil Matsuri dokładnie widziała przez szparę w drzwiach.
- To prawda, a wydawało się, że będą chcieli ugrać jak najwięcej czasu. Coś się musiało wydarzyć.
- Ale twoja wiedza tak daleko nie sięga – stwierdził Kazekage.
- Nadal żaden z naszych informatorów nie przeniknął do wioski. Są zbyt ostrożni.
- Rozumiem jednak, że zdobycie tej wiedzy to tylko kwestia czasu.
- Sądzisz, że to może zaważyć na rokowaniach?
Gaara-sama nie odpowiedział od razu.
- To zależy, czy chcą przyspieszyć negocjacje dlatego, że mają teraz więcej do stracenia, czy mają asa w rękawie.
- Sądzisz, że mogą nam w jakiś sposób zagrozić?
- Nie należy lekceważyć przeciwnika, który w każdej chwili może uciec się do podstępu. Jeszcze nic nie jest przesądzone, więc nie lekceważmy żadnego ich ruchu. Kogo wysłali? Narę?
- Tak, ale jest z nim Hyuuga.
Matsuri wzdrygnęła się. Źle jej się kojarzyło to nazwisko. Hanabi Hyuuga w przeszłości stanowczo zbyt długo kręciła się po wiosce.
- Hyuuga Neji? – zapytał Kazekage.
- Nie – Kankuro zawiesił głos, jakby się wahał nad odpowiedzią. – Jego kuzynka.
Gaara-sama odwrócił się i spojrzał na niego. Matsuri niestety nie widziała jego twarzy.
- Jesteś pewny?
Kankuro skinął głową.
- To coś zmienia?
Matsuri niemal skręciła sobie kark, wykręcając głowę tak, by zwiększyć pole widzenia. Chciała się zorientować, czy ta nowa informacja wywarła na przywódcy jakieś wrażenie. Czy to jakaś różnica – czy przybędzie tu Neji Hyuuga czy jego kuzynka?
Matsuri nie orientowała się zbyt dobrze w kwestii klanów Konohy, nawet tych najsilniejszych, nie wiedziała więc, ile Neji Hyuuga może mieć kuzynek. Czy to możliwe, żeby Hyuuga przysłali jedyną spadkobierczynię głównej gałęzi rodu, po tym, gdy jej siostra umarła na terenie wioski Piasku? Po co mieliby to robić?
- Będziemy musieli zapewnić posłom rozrywkę, żeby nie wałęsali się bez celu – powiedział Gaara-sama. – Czy kunoichi za drzwiami to usłyszała? – dodał głośniej.
Eh, że też za każdym razem musiała zostać przyłapana na podsłuchiwaniu zanim dowiedziała się czegoś ciekawego.
Niechętnie otworzyła drzwi.
- Tak, Gaara-sensei – wymamrotała.
Gaara nie zaszczycił jej spojrzeniem, ale Kankuro popatrzył z naganą.
- Matsuri, czy nie kazałem ci iść do domu?
- Matsuri pomoże ci zająć czymś gości. Oprowadzicie ich po wiosce, niech czują się jak u siebie – odparł Kazekage.
Kankuro odwrócił wzrok od upokorzonej Matsuri i spojrzał na brata.
- Ja mam się tym zajmować?
- Tak. Jesteś odpowiednią osobą. Matsuri ci w tym pomoże, jakoś powinna spożytkować nadmiar energii.
Super, pomyślała dziewczyna. Skończę jako dama do towarzystwa dla Hyuugi. Niżej upaść już nie było można.
Po minie Kankuro można było wywnioskować, że uważa podobnie.

1 komentarz:

  1. W końcu doczekałam się :D Dwie ważne sprawy - pojawienie się Gaary i utarcie nosa Matsuri.

    Po poprzednich komentarzach może trudno w to uwierzyć, ale darzę ją dużo bardziej rozwiniętą niechęcią niż Sakurę. Problem jest taki, że Matsuri została tak wykreowana (chyba) specjalnie - uwielbienie dla Gaary, infantylność, piszczenie na widok Kazekage-sama - i nie wiem, jak to ugryźć. Drażni mnie bardziej, ale równocześnie taka miała być... Cóż zrobić? W sumie mogę wszystkich obdarzyć nienawiścią :D

    Nie wiem, czy uda mi się coś więcej dzisiaj doczytać, więc jeśli nie, to do przeczytania w poniedziałek :P

    OdpowiedzUsuń