Gaahina

Gaahina

sobota, 13 grudnia 2014

Część siódma

Muzyka


Sakura została w szpitalu dłużej niż zwykle. Nie dlatego, że miała dużo pracy – w ostatnim czasie było bardzo spokojnie, wszystkich pacjentów odesłała już do domów. Zdarzyło się tego dnia paru studentów Akademii, którzy wdali się w bójkę i wymagali opatrzenia, oraz chłopiec, który pokaleczył się w czasie nieudolnego treningu. Takie przypadki były w wiosce codziennością – wypadki wśród dzieci, które jeszcze były zbyt małe, by rozpocząć naukę w Akademii, a już nie mogły doczekać się momentu, w którym będą mogły zacząć szkolić się na ninja. Kiedyś była taka sama, pewnie podobnie jak większość jej rówieśników. Ciekawe, ilu z nich odczuwa teraz równie głębokie rozczarowanie.
Jednak w tym dniu zdarzyło się również coś niesamowitego – coś, dzięki czemu na chwilę oderwała się od ponurych myśli o tarapatach, w jakie pakuje się Sasuke. Była to wizyta Hinaty. Sakura od dawna nie widziała jej tak ożywionej – twarz brunetki wyrażała niemal radość. Jeszcze nim się odezwała, Sakura była już pewna, że rada Itachi’ego poskutkowała, i Akamaru wreszcie zaczął jeść. Te przypuszczenia się potwierdziły. Hinata powiedziała, że pies Kiby zaczął odżywiać się samodzielnie, choć bez specjalnego entuzjazmu. Tak czy inaczej – był to ogromny postęp. Sakura cieszyła się radością koleżanki, a prócz tego pomyślała, że to dobry znak. Jeśli Akamaru stopniowo odzyska chęć do życia, może i Hinata otrząśnie się ze stanu otępienia, który trwa zdecydowanie zbyt długo.
Kiedyś Sakura myślała, że Hinata stała się nadzwyczaj silna. Dobrze pamiętała, jak będąc kilkunastoletnią dziewczyną spadkobierczyni klanu Hyuuga kojarzyła jej się z wystraszonym zwierzątkiem. Była małomówna i irytująco nieśmiała, a do tego dochodziło naiwne uczucie do Naruto, które dostrzegali wszyscy, z wyjątkiem samego Uzumakiego. Później Sakura trochę lepiej poznała brunetkę i widziała, że Hinata się zmieniła i nabrała nieco pewności siebie. Nawet zawiązała się między nimi nić przyjaźni.
Mimo to, Sakura zawsze uważała Hinatę za osobę bardzo delikatną i słabą psychicznie. Była zaskoczona, kiedy przekonała się, że brunetka w obliczu rodzinnych tragedii potrafi wykazać się siłą, o jaką jej nie podejrzewała. W krótkim czasie członkowie klanu Hyuuga musieli zmierzyć się z kilkoma dotkliwymi stratami, a Hinata wydawała się jakoś to znosić, chociaż można by się spodziewać, że się załamie. Sakura spodziewała się jakichś wybuchów rozpaczy, tymczasem okazało się, że dziewczyna potrafi być bardzo opanowana. Ale może to nie było takie dobre, skoro aż do tej pory tłumiła w sobie wszystkie emocje, i najwyraźniej nie potrafiła wrócić do równowagi. Sprawiała wrażenie, jakby nic już jej nie interesowało. A bierna uległość, jaką okazywała wobec wszystkich decyzji podejmowanych przez starszyznę klanu, wywoływała w Sakurze wściekłość. Jednak nie mogła nic z tym zrobić, ponieważ nie miała na przyjaciółkę żadnego wpływu. Hinata pozostawała całkowicie obojętna na wszelkie próby perswazji. Liczyła się jedynie ze zdaniem Nejiego, a on to wykorzystywał, żeby podnieść swoje znaczenie w hierarchii klanu.
Kiedy Hyuuga złożyła jej wizytę, Sakura pomyślała, że trzeba by opracować jakiś plan w celu przywrócenia dziewczyny światu żywych – i że teraz właśnie można podjąć jakieś działania, skoro wszystko wskazywało na to, że Akamaru wróci do zdrowia. W co, mówiąc szczerze, Sakura już dawno zwątpiła. Uważała, że pies jest już nie do uratowania, ale walczyła o niego, ponieważ wiedziała, że tylko w ten sposób może zawalczyć o Hinatę.
Jednak kiedy brunetka wyszła, myśli o niej musiały zejść na dalszy plan, ponieważ Sakurę dręczyła znacznie bardziej nagląca sprawa. Wiedziała, że Sasuke zamierza popełnić głupstwo, być może największe w życiu, a poczucie bezsilności było nie do zniesienia. Właśnie dlatego postanowiła zwrócić się do ostatniej osoby, jaką chciałaby prosić o pomoc. Nie widziała innego wyjścia.

Najchętniej unikałaby Itachi’ego jak ognia. Tak myślała przez większość czasu, jaka upłynęła od jego powrotu do Konohy. Równocześnie jednak coś ją do niego nieodparcie przyciągało i były momenty, kiedy pozwalała temu uczuciu sobą zawładnąć. To był tylko kolejny powód, aby z nim nie rozmawiać, nie przebywać w jego towarzystwie, i liczyć na to, że jak najszybciej opuści wioskę. Świadomość faktu, że Itachi jest tak blisko spędzała jej sen z powiek. Obawiała się, że wciąż przywołując wspomnienia, w końcu może stracić panowanie nad sobą, pobiec do niego i powiedzieć coś głupiego, coś, czego będzie żałować do końca życia.
Od czasu, kiedy Itachi opuścił wioskę, myślała o nim codziennie. Wielokrotnie przywoływała na myśl chwile, które z nim spędziła, i wszystkie słowa, które kiedykolwiek wypowiedział. Bardzo często myślała także o momencie, kiedy starszy z braci Uchiha powróci do wioski – obawiała się tego, ale równocześnie niecierpliwie go wyczekiwała. Odczuwała z tego powodu wyrzuty sumienia – zdawała sobie sprawę, że  myśląc w ten sposób dopuszcza się zdrady wobec Sasuke, którego przecież nigdy nie przestała kochać.
I właśnie w tym tkwił problem. Była pewna, że Sasuke uważał, iż nie odeszła od niego tylko dlatego, by się ukarać za aborcję. Tymczasem ona po prostu nie potrafiłaby go zostawić, ponieważ był miłością jej życia. Również dlatego, wtedy, kiedy Itachi wyjeżdżał – nie wiedząc jeszcze, czy odzyska wzrok – i zaproponował, że po nią wróci, nie zgodziła się. Nie potrafiła zrezygnować z Sasuke. I była pewna, że jeszcze ma szanse wydobyć tkwiące w nim dobro.
Wiedziała doskonale, że to, co czuje do Itachi’ego, jest złe. Dostrzegała to teraz znacznie wyraźniej niż wtedy, kiedy była zagubioną dziewczyną, nie wiedzącą, co ma ze sobą zrobić w czasie wojny. Wtedy, kiedy po raz pierwszy zabiła człowieka, choć zawsze chciała przywracać ludzi do życia, a nie ich go pozbawiać.
Wtedy, kiedy straciła wiarę w sens drogi, którą wybrała, a Sasuke nawet nie udawał, że chciałby mieć czas by poświęcić jej trochę uwagi, nie czuła, że robi coś złego, zbliżając się do Itachi’ego. Na początku przebywanie w jego towarzystwie sprawiało, że odczuwała ulgę – była to hipokryzja, ale rozmawiając z człowiekiem, którego uważała za bezwzględnego mordercę, i który nigdy nie przyznał, że żałuje jakiejkolwiek z dokonanych przez siebie zbrodni – czuła się lepszym człowiekiem. Czuła się niemal dobra, jakby w porównaniu z jego dokonaniami popełnione przez nią morderstwo całkowicie straciło znaczenie. Przecież nie zabiła dla osobistej korzyści, ani dlatego, że sprawiało jej to przyjemność. Zabiła, bo tak trzeba, ona jest kunoichi, trwała wojna, a po drugiej stronie znajdowali się wrogowie, których ma obowiązek zabijać. Wtedy wydawało jej się to zupełnie różne od zamordowania rodziny, nawet z rozkazu.
Z czasem oczywiście taki sposób zagłuszania sumienia stał się bezskuteczny, częściowo dlatego, że nic nie rozwiązywał i nie powodował, żeby czuła się usprawiedliwiona sama przed sobą. Przede wszystkim jednak - poznała Itachi’ego, a im więcej z nim rozmawiała, tym bardziej nie wierzyła, że można go nazwać psychopatycznym mordercą. Nigdy się nie tłumaczył i nigdy dał w żaden sposób do zrozumienia, że żałuje popełnionych morderstw. Mimo to Sakura była pewna, że ich żałuje. Nie był człowiekiem, który bez skrupułów zabija dla zysku, nawet jeśli tym zyskiem miała być jakaś nadzwyczajna siła. Był człowiekiem, który został zmuszony do zabijania zanim zrozumiał, czym tak naprawdę jest śmierć. Dzieckiem, któremu wpojono, że jest kimś wyjątkowym, że jego przeznaczeniem jest wyniesienie własnego klanu ponad inne, i musi posiąść siłę, która mu to umożliwi. Dzieckiem, które dla tej siły zabiło najlepszego przyjaciela, i nigdy sobie tego nie wybaczyło.
W oczach Sakury Itachi był ofiarą nadmiernej ambicji i niebywałej pychy, która chyba od zawsze charakteryzowała klan Uchiha. Klan, którego nienawidziła, ponieważ zatruwał jadem zawiści własne dzieci.
Równocześnie jednak Itachi był w tamtym czasie jedyną osobą, z którą mogła szczerze rozmawiać. W krótkim czasie połączyła ich więź emocjonalna, jakiej nie potrafiła zbudować z Sasuke.
Nigdy nie była taka szczęśliwa jak w czasie tych kilku miesięcy, które spędziła z Itachim. Ale był to rozdział zamknięty w jej życiu i nigdy nie powinna do niego wracać.
Jednak, jak na złość, Itachi był teraz jedyną osobą, do której mogła się zwrócić. Tylko on mógł powstrzymać Sasuke, była tego pewna.
Dlatego też po pracy poszła prosto do niego. Nie wydawał się zaskoczony, kiedy ją zobaczył, ale natychmiast zapytał, w jakim celu przyszła, jakby chcą dać jej do zrozumienia, że nie jest mile widziana.
Sakura jednak wolała nie zdradzać od razu, jaką ma do niego sprawę i zadała pytanie, na które odpowiedź już jej właściwie nie interesowała.
- Dlaczego odebrano nam misję?
Itachi popatrzyła na nią wzrokiem pozbawionym wyrazu.
- Nam? Sądziłem, że nie chcesz brać w niej udziału.
- Być może to przemyślałam i zmieniłam zdanie – odpowiedziała obojętnie, wiedząc, że teraz i tak nie ma to już żadnego znaczenia.
Itachi wzruszył ramionami.
- Myślę, że ty nadal możesz pojechać do Suny, jeśli masz takie życzenie. Powiedz Naruto, że zmieniłaś zdanie, a on to załatwi.
Przygryzła wargi. Tak, w jego oczach to takie proste. Zupełnie jakby uważał, że nie jest zupełnie potrzebna w wiosce. Oczywiście, ona nigdy nie miewała do wykonania takich poważnych zadań jak Itachi, więc jego zdaniem jej obecność w Konoha nie stanowiła różnicy.
Być może zresztą miał rację. Do jej obowiązków nie należało nic, czego nie mógłby robić ktoś inny. Z łatwością można było ją zastąpić. Jego przypadek był zupełnie inny, nie tak łatwo o dobrego szpiega, i pewnie stąd wynikała jego nieznośna zarozumiałość i wywyższanie się.
Popatrzyła na niego ze złością.
Jak to możliwe, że kiedy niespodziewanie powrócił do Konohy pomyślała, że może wrócił właśnie po nią? Właśnie teraz z całą mocą uświadomiła sobie absurdalność własnych myśli. Itachi nie miałby powodu po nią wracać. Sasuke zapewne miał rację. Jego brat, niewidomy i pogrążony w depresji z powodu własnej nieprzydatności, nie był sobą.
Sakura w czasie ostatnich kilku lat bardzo często zastanawiała się, jaką osobą będzie Itachi, gdy ponownie go spotka. Wiedziała, że odzyskał wzrok, ale jego niezwykłe zdolności zniknęły bezpowrotnie. Wraz z jego oczami, zniknęły nawet zdolności przynależne wszystkim shinobi  klanu Uchiha. Sądziła, że to go zmieni na zawsze, że niemożliwe jest aby znowu stał się tym pewnym siebie zimnym człowiekiem, jakim był wcześniej. Była pewna, że w nowej sytuacji będzie zagubiony, i że wyjdzie mu to na dobre. Będąc zmuszonym zacząć niemalże od zera, miałby szansę zacząć zupełnie nowe życie. Mógłby intensywnym treningiem wykształcić jakieś inne umiejętności, które nie mają nic wspólnego z sharinganem, ani z zamykaniem ludzi w iluzji. I mając zupełnie przeciętne możliwości, nie mógłby czuć się już kimś wyjątkowym, a jedynie jako jeden z wielu ninja służyłby wiosce.
Ale oczywiście, to nie leżałoby w naturze Itachi’ego. Zawsze musiał brać na siebie najtrudniejsze zadania. Co ten Naruto sobie myślał, wydając mu polecenie szpiegowania na terenie wroga w czasie wojny? Co sobie myślał Itachi, każdego dnia ryzykując życie dla wioski, w której wszyscy go nienawidzili?
Zbieranie informacji w Wiosce Piasku było odpowiedzialnym zadaniem, ale było też nadzwyczaj niebezpieczne. Tajne misje na terenie wroga uważano za nadzwyczajne wyróżnienie, dlatego wyznaczani do nich shinobi wyruszali do Suny z entuzjazmem – jednak większość z nich nigdy nie wróciła. To nie było podawane do wiadomości żołnierzy, ale Sakura będąc blisko „dowódców” wiedziała, że Suna sukcesywnie rozpracowywała ich siatkę szpiegowską. Zbieranie informacji wychodziło Wiosce Liścia nawet gorzej niż walka na froncie. Wysłani z tajnymi misjami shinobi zostali schwytani, a od początku wiedzieli, że nie podlegają zwykłemu wojennemu prawu. Szpiegów nie bierze się w niewolę, torturuje się ich, by uzyskać informacje, a potem zabija. Zresztą, Sakura wielokrotnie słyszała plotki, że Gaara na samym początku wojny kazał swoim żołnierzom zabijać każdego, kto pochodzi z Wioski Liścia, choćby nawet się poddał. Suna nie brała w tej wojnie jeńców. Nie stosowali się do normalnie stosowanej etyki wojennej.
Jeszcze przed wojną sprzymierzonych wojsk Konohy i Suny przeciwko Wiosce Mgły wszystkie kraje podpisały traktat, który zobowiązywał do poszanowania praw człowieka w czasie wojny. Miało to chronić przede wszystkim cywilów, ale także żołnierzy, którzy dostali się w ręce wroga. Sakura uważała, że ten traktat jest ogromnym osiągnięciem, a jego podpisanie było wyłączną zasługą Wioski Liścia. Inni może przyjęli go pod przymusem, ale korzyści z wprowadzenia tych wytycznych czerpali wszyscy. Dzięki temu wojna z Wioską Mgły pochłonęła znacznie mniej ofiar, i to po obu stronach.
Shikamaru może twierdzić, że działania Konohy w kierunku narzucania wszystkim wioskom własnych rozwiązań było przejawem pychy, i że od początku powinni byli liczyć się z konsekwencjami – ale Sakura była przekonana, że Tsunade dobrze wykorzystała czas, kiedy Konoha była najsilniejszą wioską i dominowała nad innymi. Koncepcja wprowadzenia trwałego pokoju pod przewodnictwem jednej wioski była właściwa, tyle tylko że okazała się zbyt śmiałą, bo Konoha nie potrafiła utrwalić swojej władzy. Okazali się nie dość silni.
Porażka Wioski Liścia była porażką dla wszystkich wiosek, i pozostali wkrótce się o tym przekonają. Mieszkańcy osad, które nie chciały wypełnić podjętych zobowiązań i udzielić im pomocy wkrótce sami przekonają się, jak Gaara wykorzysta swoje zwycięstwo. Wtedy zatęsknią za czasami, kiedy Wioska Liścia dzięki swojej dominacji hamowała ambicje pozostałych.  
Od tych przemyśleń oderwały Sakurę słowa Itachi’ego.
- Czy przyszłaś tylko po to, by mnie o to zapytać?
Spojrzała na niego. Nie bardzo wiedziała, jakiej mu udzielić odpowiedzi.
 - Nie czujesz się rozczarowany, że odebrano ci tak ważne zadanie? – odparła wymijająco.
We wzroku chłopaka dostrzegła kpinę.
- Nazywasz to ważną misją? Cóż, być może taką jest, ale jestem w stanie jakoś zaakceptować, że pozbawiono mnie wątpliwej przyjemności płaszczenia się przed Gaarą. Nara zdecydowanie lepiej nadaje się do tej roli. Mam wiele ważniejszych rzeczy do zrobienia.
Sakura przymrużyła oczy.
- To znaczy, że zostaniesz w wiosce?
- Nie zabawię tu długo, jeśli to cię martwi.
Dziewczyna zastanowiła się. Potrząsnęła głową.
- Myślałam, że lubisz być w centrum najważniejszych wydarzeń. A co może być teraz ważniejszego niż warunki naszej kapitulacji? Tak naprawdę, teraz, wszystkie decyzje co do przyszłości wioski zostaną podjęte w Suna Gakure.
Popatrzyła na niego wyczekująco.
- Nie będę z tym polemizował – powiedział w końcu Itachi, widząc, że kunoichi nie zamierza odejść bez uzyskania odpowiedzi.
Sakura przyjrzała mu się z niedowierzaniem.
- Czy ty naprawdę uważasz, że podpisanie pokoju z pozycji przegranego jest najlepszym wyjściem?
- Nie jest najlepszym wyjściem. Ale jest jedyną możliwością, jaką w tej chwili mamy. I nie ma zbyt wielkiej szansy, by miało się to zmienić.
Sakura prychnęła ze złością.
- Jakże łatwo to powiedzieć – stwierdziła, nieświadomie podnosząc głos. – Chciałabym móc powtórzyć twoje mądre słowa Ino albo Kibie, z całą pewnością by ich przekonały.
Itachi spojrzał na nią przenikliwie.
- Zdajesz sobie sprawę, że zachowujesz się dziecinnie? Możesz się buntować, zupełnie jak ta mała Hyuuga, ale nie zmieni to rzeczywistości. Nie dysponujemy już środkami potrzebnymi do prowadzenia wojny.
- Oczywiście, więc się poddajmy – odparła z sarkazmem.
- Ty i twoi przyjaciele krytykujecie tę decyzję, ale dokładnie tak samo skrytykowalibyście każdą inną. Czyż naprawdę z radością wypełnilibyście rozkaz Naruto, gdyby kazał walczyć do ostatniej kropli krwi?
Sakura spojrzała na niego spode łba, ale nie odpowiedziała. Nie mogła udzielić na tak zadane pytanie odpowiedzi.
- Naiwnie buntujesz się, zamiast dokonać trzeźwego osądu sytuacji. Podobnie zresztą postępują twoi przyjaciele. Jesteście młodzi i niedoświadczeni, tylko dlatego można wam to wybaczyć.
Jak zawsze musi okazywać swoją wyższość, pomyślała Sakura, spojrzawszy na niego niechętnie.
- Ale właśnie dlatego takie decyzje podejmuje Hokage. Na szczęście dla wioski, Naruto wykazuje znacznie więcej zdrowego rozsądku niż jego rówieśnicy. Powinniście być mu za to wdzięczni, zamiast okazywać oburzenie.
Sakura przygryzła wargi.
Czy Itachi naprawdę pomyślał, że jej ataki są skierowane na Naruto? Od razu widać, że nie zna sytuacji w wiosce.
Większości żołnierzy Konohy z trudem przychodziło zaakceptowanie faktu, że muszą teraz skapitulować wobec Wioski Piasku, która z całą pewnością będzie chciała ich przy tej okazji poniżyć – ale nikomu nie przyszłoby do głowy skierować złego słowa przeciw Hokage. Wszyscy wiedzieli, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.
Spuściła oczy, zażenowana własnym zachowaniem.
- Jak sądzisz, czego zażąda Gaara?
- Bardziej odpowiednie byłoby pytanie, czego nie zażąda – odparł Uchiha z pobłażaniem. Irytowało ją, że odnosi się do niej jak do dziecka, ale to nie był dobry moment, by się z nim kłócić. – Nie możemy liczyć na jakieś specjalne względy, Suna jest w dogodnej sytuacji, by dyktować nam warunki, i Gaara z pewnością to wykorzysta.
- Ale czy myślisz, że będziemy zmuszeni złożyć im przysięgę wasalną?
Itachi wzruszył ramionami.
- Prawdopodobnie.
Sakura potrząsnęła z niedowierzaniem głową.
- To niemożliwe, żebyśmy musieli podlegać Wiosce Piasku – szepnęła.
Itachi popatrzył na nią.
- Dlaczego niemożliwe? Przecież nie takie rzeczy już miały miejsce, prawda?
Dziewczyna przygryzła wargi.
- Spójrz na to z drugiej strony. Gaara prawdopodobnie nie zażąda zbyt wysokiego okupu, więc ekonomicznie nie będzie nas to wiele kosztować. To już nie te czasy, kiedy mogliśmy ich szachować finansowo. Suna jest samowystarczalna materialnie, więc teraz jej poddani mogą nasycić się naszym upokorzeniem. Tylko tego oczekują. Gaara da im to, czego chcą.
- Drań – wymamrotała Sakura.
Itachi wzruszył ramionami.
- Zauważ, że każdy kage tak naprawdę może zrobić tylko to, czego chcą jego poddani. A shinobi z Wioski Piasku nadal odczuwają silną żądzę zemsty.
Nie zamierzała się z nim kłócić, mówił to z perspektywy osoby, która od wewnątrz znała sytuację w Sunie. Ona sama nigdy nie interesowała się mentalnością wojowników Wiosku Piasku.
- To co powinniśmy teraz zrobić?
- Przede wszystkim, pogodzić się z porażką. Zgodzić się na te postulaty, z których Gaara nie będzie skłonny zrezygnować, a równocześnie spróbować ugrać jak najwięcej na naszą korzyść. Wydaje mi się, że Nara jest najlepszą osobą do roli mediatora; świetnie sobie z tym poradzi.
- A my mamy po prostu czekać?
- Tak, ale mieć przy tym szeroko otwarte oczy na wszystkie zmiany w Sunie. Może zdarzy się coś, co będziemy mogli wykorzystać.
W pierwszej chwili pomyślała, że to tylko czcza gadanina, przygotowana na potrzeby tych wszystkich, którzy nie będą chcieli pogodzić się z upokorzeniem. Mieć oczy otwarte i czekać na odpowiednią chwilę – co to w praktyce znaczy?
Dopiero po chwili zrozumiała. Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Ty chyba nie dostałeś znowu misji w Wiosce Piasku?
- Nawet jeśli by tak było, nie jest to twoja sprawa.
Sakura wybałuszyła na niego oczy. Powoli zaczynała rozumieć.
- Zamierzasz kontynuować tą misję, mimo rozmów pokojowych? Czy wy nie zdajecie sobie sprawy, jakie to jest niebezpieczne?
Itachi przyjrzał się jej krytycznie.
- Podważasz moje kompetencje?
Pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Nie powinniśmy tego robić – powiedziała.
- Zrobimy dokładnie to, co jest konieczne – odpowiedział Itachi beznamiętnie. – Tu nie chodzi nawet o lepszą lub gorszą przyszłość wioski, chodzi o jej przetrwanie.
- I dlatego chcecie aż tyle zaryzykować?! – wykrzyknęła Sakura. – Potrafisz sobie wyobrazić reakcję Gaary, jeśli zorientuje się, że gramy na dwa fronty?
Itachi patrzył na nią z jawnym zgorszeniem. Prawdopodobnie uważał, że przejawia kompletne niezrozumienie dla tak zwanej „racji stanu”. W tej chwili zupełnie jej nie obchodziło, czy uzna jej zachowanie za irracjonalne.
- Nie możesz teraz opuścić wioski!
- Dlaczego nie?
Czuła na sobie jego wyczekujące spojrzenie. Atmosfera była tak napięta, że niemal nie mogła oddychać. Między nimi było wiele nigdy nie wypowiedzianych słów, które – wiedziała to – nigdy nie mogą zostać wypowiedziane. Nie w tym życiu.
- Jesteś potrzebny tutaj, w wiosce – przeszła do konkretów. – Jesteś i będziesz potrzebny, bo… Sasuke może zrobić coś niewłaściwego.
Jego twarz była nieprzenikniona. Nawet jeśli był rozczarowany, że nie powiedziała czegoś innego, żeby go zatrzymać, nie okazał tego. Co więcej, w ogóle nie wydawał się zdziwiony jej słowami.
- Nie martw się o Sasuke.
Pomyślała, że nie powinien bagatelizować problemu.
- Nie rozumiesz. On naprawdę – nie wiedziała, jakich słów użyć, by nie powiedzieć za dużo – może zrobić coś lekkomyślnego, co całej wiosce przyniesie poważne konsekwencje.
- Na przykład wymknąć się, żeby dokonać osobistej zemsty?
Na chwilę zaniemówiła.
- Wiesz o tym?
Itachi udał, że nie dostrzega, w jak wielkim jego rozmówczyni jest szoku.
- Mój brat nie należy do specjalnie skomplikowanych osób. Łatwo jest przewidzieć niektóre jego ruchy. Wiemy dokładnie, co zamierza zrobić, i że wyruszy dzisiaj. Powstrzymam go, nie martw się tym.
Kiedy to mówił, Sakura patrzyła na niego z coraz większym zdumieniem. Czuła narastającą wściekłość. A więc wiedział, wiedział od początku. A skoro tak, to wiedział także Naruto.
Dopiero teraz wszystko nabrało sensu. To, dlaczego Itachi nagle pojawił się w wiosce – by osobiście im wszystkim opowiedzieć o tym, czego się dowiedział, mimo że było to zupełnie niepotrzebne – przecież Naruto dokładnie znał sytuację z jego raportów. I to całe gadanie o jego przewodnictwie w delegacji mającej przeprowadzić rozmowy pokojowe, z czego tak nagle się wycofano.
- Przyjechałeś tutaj, żeby pilnować Sasuke – odezwała się drżącym ze zdenerwowania głosem.
Nigdy by go o to nie podejrzewała. Potrafił zabić całą swoją rodzinę, ale nie młodszego brata. A teraz tak po prostu go zdradził?
Najwidoczniej nie widział powodu, by ją okłamać. A może po prostu uznał, że i tak by mu nie uwierzyła, gdyby zaprzeczył.
- Przyjechałem upewnić się, że nie zamierza zrobić niczego głupiego. Niestety, zamierza.
Sakura wiedziała, że musi przeprowadzić tę rozmowę ostrożnie. Miała złe przeczucia.
- Sądzisz, że potrafisz go zatrzymać w wiosce?
Było to raczej pytanie retoryczne.
Itachi po to przybył do wioski, by go powstrzymać. To na tym polegała jego misja… więc na pewno nie przewiduje możliwości porażki.
- Sasuke nie opuści granic osady – oznajmił beznamiętnie.
Sakura drgnęła niespokojnie.
Przyszła tutaj z zamiarem proszenia go, by przekonał Sasuke, żeby zrezygnował z tego szalonego pomysłu. Sądziła, że tylko on potrafi to zrobić… jeśli to w ogóle możliwe.
Ale teraz stało się dla niej jasne, że  Itachi wcale nie zamierzał przekonywać swojego młodszego brata do porzucenia zakrawających o zdradę stanu zamiarów na drodze merytorycznej dyskusji. Wiedział, że to bezcelowe… Będzie musiał go zmusić, a żeby to zrobić, musi go pokonać.
Lecz Sasuke nigdy nie zrezygnuje…
Itachi, ty naiwny idealisto. Poświęciłeś dla wioski wszystko, nie poświęcaj jeszcze własnego brata…
- Chyba nie zamierzasz go zabić? – odezwała się, próbując nie tracić panowania nad sobą.
- Zrobię dokładnie tyle, ile będzie trzeba. Ani mniej, ani więcej.
To nie była zadowalając odpowiedź. Wręcz przeciwnie.
- Doskonale wiesz, że Sasuke nie pozwoli byś go powstrzymał. Jest zdolny do wielu rzeczy… Nie możesz z nim walczyć. Dlaczego Naruto nie zajmie się nim osobiście?
Itachi nie odpowiedział, ale tak naprawdę nie potrzebowała tego od niego usłyszeć.
To było aż zbyt oczywiste.
Naruto wiedział, że jego najlepszy przyjaciel stanowi obecnie ogromne zagrożenie dla wioski. I wiedział do jakich środków trzeba będzie się uciec, żeby go powstrzymać. Nie można było wykluczyć możliwości, że nie będą w stanie zatrzymać go żywcem.
Ale Naruto nie byłby w stanie go zabić. Więc wezwał Itachi’ego…
Pewnie z jego punktu widzenia tak było najrozsądniej. Wiele osób by się z nim zgodziło.
Ale Sakura wiedziała, że tak nie będzie najlepiej. Była wściekła na przyjaciela. Aż tak poważnie traktował swoją funkcję Hokage, że nie wahał się doprowadzić do bratobójczej walki?
- Powinnaś pójść do domu i się stamtąd nie ruszać. Nie waż się wtrącać – powiedział Itachi.
Sakura potrząsnęła gwałtownie głową.
- Nie możesz tego zrobić. Daj mi słowo, że go nie zabijesz!
Rozpaczliwy ton jej głosu nie wywarł na Itachim żadnego wrażenia.
- Wyjdź.
Patrzyła na niego nienawistnie. Znała Itachi’ego, wiedziała, że zrobi wszystko, by do tego nie doszło. Ale jak może dopuszczać taką możliwość…
- To ty ponosisz odpowiedzialność za to, kim się stał. Sasuke jest taki tylko i wyłącznie przez ciebie – powiedziała, choć nie sądziła, by mogła tym zmusić go do zmiany zdania.
- To prawda – odpowiedział Itachi chłodno. – I być może będę musiał unicestwić potwora, którego sam stworzyłem.
Sakura poczuła, jak do oczu napływają jej łzy.
A więc już podjął decyzję, której nikt nie zdoła zmienić. Zupełnie tak, jak Sasuke.
W tej chwili poczuła, że mogłaby go znienawidzić. Chciała zadać mu ból.
Nie, nie będzie go błagać. To bezcelowe, zupełnie tak samo jak nakłanianie Sasuke do zmiany decyzji.
Spojrzała na Itachi’ego wyzywająco.
- Pamiętasz, jak opuszczałeś ostatnio wioskę?
Popatrzył na nią bez emocji.
- Kiedy zaproponowałeś mi, żebym rzuciła to wszystko… żebym rzuciła Sasuke… przez chwilę bardzo poważnie się nad tym zastanawiałam.
Przyglądał jej się uważnie. Nie wiedział, do czego zmierza.
Obserwowała jego twarz, zastanawiając się, czy dostrzeże choć cień jakiejś emocji.
- Byłam wtedy w ciąży.
Nie drgnął ani jeden mięsień jego twarzy. Nawet jeśli coś poczuł, bardzo dobrze to ukrywał, jak zawsze.
- Ale zawahałam się tylko chwilę. Podjęłam decyzję i usunęłam to dziecko. Wiesz, dlaczego?
- Nie – odparł Itachi. – Ale pewnie zaraz mi powiesz.
Sakura uśmiechnęła się wymuszenie.
- Bo było twoje. Nie zabiłabym go, gdyby to było dziecko Sasuke… Nigdy bym tego nie zrobiła. Ale to byłoby twoje dziecko, które wyrosłoby na takiego samego potwora.
Było to prawdopodobnie największe kłamstwo, jakie w życiu wypowiedziała, ale głos nawet jej nie zadrżał. Nie wahała się. Chciała, by go to zabolało. Wiedziała, że tego nie okaże, ale będzie cierpiał.
- Jesteście potomkami klanu zdrajców, ale urodził się w nim tylko jeden potwór. I to ty nim jesteś, nie Sasuke.
Itachi przyglądał jej się niewzruszenie. Ale widziała, z jakim natężeniem wpatruje się w jej twarz. Wywarła na nim wrażenie, dokładnie tak, jak się spodziewała.
Potem po prostu spokojnie wyszła. Gdy znalazła się za drzwiami, zaczęła biec. Nie miała chwili do stracenia.

- Jesteś pewien, że chcesz to zrobić?
Sasuke nie był zaskoczony, że nie udało mu się wyślizgnąć niezauważenie. Przyłapała go. Znowu.
Tym razem nie zamierzała histeryzować. Przemyślała wszystko.
Kiedy wyszła od Itachi’ego chciała porozmawiać z Naruto. Czuła, że wiele od tego zależy. Ale Naruto nie było w pałacu Hokage. Albo nie chciał z nią rozmawiać. Szukała go wszędzie, ale go nie znalazła.
Dopiero po godzinie beznadziejnego biegania z miejsca na miejsce, tak naprawdę bez konkretnego celu, zrozumiała, że to i tak nie przyniesie efektów. Rozmowa z Naruto nic tu nie pomoże. Bo on także nie zatrzyma Sasuke.
A cokolwiek by nie zrobić, jeśli nie pomoże to w przekonaniu Sasuke do rezygnacji z jego irracjonalnego planu, niczego to nie rozwiąże.
Prawda była taka, że Sasuke zamierzał dopuścić się zdrady, zamierzał sprowadzić na wioskę poważne konsekwencje tylko dla osobistej zemsty. Bo nie mógł się pogodzić z tym, że może z kimś przegrać. Jeśli zaatakuje Kazekage, będzie to jak oddanie Wosce Piasku władzy w Konoha Gakure. Bo taka akcja sabotażowa ze strony tak ważnego shinobi musi zostać okupiona krwią lub aktem całkowitej kapitulacji.
I nie szkodzi, że Sasuke nie ma żadnych szans, by zabić Gaarę – tylko on, ze swą nieograniczoną pychą, mógł w to wierzyć. Sakura wiedziała, tak samo jak Itachi, że ta wyprawa to tak naprawdę misja samobójcza. Sasuke nie był dostatecznie silny, by móc pokonać Gaarę, na dodatek na jego terenie – gdzie Kazekage był otoczony żołnierzami Suny, którzy nie wahaliby się oddać życia za swojego dowódcę.
Sasuke zginie przez swoją chorą ambicję, a Wioska Liścia zapłaci za to straszną cenę.
 Nie, Sasuke nie może stąd odejść. Po prostu nie może… Nie może też zmierzyć się z Itachim.
Nie była zdziwiona, gdy zaczepiony przez nią, odwróciwszy się, obdarzył ją wrogim spojrzeniem.
- Jestem pewien. A ty po prostu się nie wtrącaj, nie chcę zrobić ci krzywdy.
Ale Sakurze nawet nie przyszło do głowy z nim walczyć. Nie była już tak głupia, by sądzić, że mogłaby wygrać. Albo że jej prośby mogą odnieść skutek. Nie zamierzała go przekonywać, by został.
- Tym razem już nie wrócisz, prawda?
Sasuke patrzył na nią ze zniecierpliwieniem.
- To prawda, tym razem nie zamierzam wrócić. Nie rób z tego tragedii.
Wzięła głęboki oddech.  Sasuke chyba pomyślał, że zamierza histeryzować.
- Tak będzie najlepiej także dla ciebie. Po prostu zapomnij o tym wszystkim.
Potrząsnęła gwałtownie głową. Nie mogła spokojnie słuchać takich banałów.
- Zapomnij? Tak po prostu? Przecież, mimo wszystko, przez cztery lata byliśmy małżeństwem. To nie może być bez znaczenia.
Sasuke podszedł do niej na odległość kilku kroków.
- To był błąd.
- Mylisz się, to nie był błąd.
- Był, i to ja go popełniłem. Sądziłem, że mogę mieć rodzinę – powiedział oschle.
- I nadal możemy ją mieć – odparła Sakura żarliwie. Jak ostatniej deski ratunku uczepiła się myśli, że jeśli przekona go do tego, zrezygnuje ze swojego straceńczego planu.
Ale Sasuke miał zupełnie inne zdanie na ten temat.
- Tak naprawdę, nigdy nie powinnaś zostać moją żoną. Nie powinnaś wiązać się z klanem, który, jak sama powiedziałaś, jest przeklęty.
Doskonale wiedziała, o jakiej sytuacji mówił. Nie musiała czynić żadnego wysiłku, by przywołać ją z pamięci ze szczegółami.
- Do diabła, klan nie ma tu żadnego znaczenia – powiedziała gwałtownie. – Żadnego, rozumiesz? To wcale nie o to chodziło..
Sasuke popatrzył na nią krytycznym wzrokiem. Chyba jej nie uwierzył.
- Więc o co?
Sakura przymknęła oczy.
- Nie chciałam, żebyś traktował to dziecko jak broń. Nie chciałam, żebyś przelewał na nie swoje wygórowane ambicje. Nie chciałam, żeby stał się kimś takim…
- Jak Itachi? – dokończył za nią Sasuke.
Sakura przygryzła wargi.
- Nie sądziłam, że naprawdę go chciałeś.
- W tej chwili to i tak nie ma żadnego znaczenia – odparł Sasuke.
- Ależ ma znaczenie! – zaprzeczyła Sakura. – Jeśli tylko chcesz normalnego życia, wszystko to możesz jeszcze mieć.
Sasuke pokręcił przecząco głową. On już podjął decyzję.
- Nie możesz walczyć z Gaarą, to samobójstwo! – krzyknęła, tracąc panowanie nad sobą.
- Niekoniecznie – odparł Sasuke.
Nie oburzał się, że ktoś powątpiewa w jego siłę. Nie uniósł się honorem. Skonstatował jej wybuch tylko tym jednym słowem: „niekoniecznie”.
Patrzyła na niego ze zdumieniem. Wydawał się całkowicie spokojny.
- Sądzisz, że posiadasz jakiekolwiek umiejętności, dzięki którym mógłbyś się z nim równać?
Zadając to pytanie, myślała, że sprowokuje go tym do jakiegoś wybuchu złości. Ale Sasuke zachowywał się, jakby stawianie go w sytuacji słabszego względem Gaary w ogóle nie obrażało jego dumy.
Sakura patrzyła w jego twarz, i zdała sobie sprawę, że oboje z Itachim go nie docenili. Sasuke nie był wcale rozbuchanym chłopaczkiem, któremu się wydaje, że jest w stanie z marszu pokonać każdego, nieważne jak silnego shinobi. Zachował trzeźwość myślenia. Ani przez chwilę nie zapominał, na co się porywa... A mimo to był tak pewny siebie.
- Zamierzam takie posiadać.
Minął ułamek sekundy nim zdała sobie sprawę, że znaczenia tych słów. I nie musiała już zadawać mu żadnych dodatkowych pytań.
A więc Sasuke także zdawał sobie doskonale sprawę, co się wokół niego dzieje. Wiedział… doskonale musiał zdawać sobie sprawę z tego, że Naruto nie wypuści go tak po prostu z wioski. Że przy bramie ktoś będzie na niego czekać. I zamierzał to wykorzystać.
W pierwszej chwili myśl, która przyszła jej do głowy wydała jej się tak absurdalna, że nie chciała jej przyjąć do wiadomości. Ale prawda była taka, że zdała sobie z tego sprawę już wtedy, kiedy rozmawiała z Itachim.
Oni obaj zawsze byli ze sobą tak silnie emocjonalnie związani, a równocześnie zawsze rzucali sobie nawzajem wyzwania. Sasuke starał się dorównać starszemu bratu, podczas gdy ten stawiał przed nim kolejne przeszkody, udowadniając mu, że jest słabszy. Zawsze ze sobą rywalizowali.
Jednak tym razem sytuacja się odwróciła. To Sasuke rzucił Itachi’emu wyzwanie. Zmusił go, by się z nim zmierzył.
I to miała być walka na poważnie. Sasuke miał bardzo wiele do stracenia, ale znacznie więcej – z własnego punktu widzenia – miał do zyskania. Miał szansę pokazać swojemu aroganckiemu starszemu bratu, że nie zapomniał żadnej z udzielonych mu lekcji. Że był jego pilnym uczniem. I że jest w stanie mu dorównać, osiągnąć to samo, co on.
Nie była pewna tylko jednego – czy Itachi, który już raz sprowokował swojego młodszego brata by go odnalazł z zamiarem zabicia – zdawał sobie z tego sprawę?
Ale nie miała czasu zastanawiać się nad odpowiedzią. Nie mogła pozwolić na to, by doszło do tej bratobójczej walki. Musiała działać szybko, nim Sasuke zorientuje się, że go przejrzała.
Tymczasem on kierował się już do drzwi.
- Nie wychodź – odezwała się. – Tym razem nie możesz tak po prostu odejść.
Spojrzał na nią.
- Czego ty tak właściwie ode mnie oczekujesz?
Sakura wzięła głęboki oddech.
Teraz już doskonale zdawała sobie sprawę, do czego to wszystko zmierza. I że nikt, z wyjątkiem niej samej, nie może temu zapobiec.
- Że nie uciekniesz znowu jak tchórz w środku nocy.
Sasuke zmarszczył brwi.
- Skoro już nigdy się nie zobaczymy, to poświęć mi jeszcze dziesięć minut. Wypijemy herbatę i… zniszczymy obrączki.

Naruto nie potrafił bezczynnie siedzieć za biurkiem, choć miał do wypełnienia masę papierów urzędowych. Raporty, projekty zarządzeń, doniesienia. Komu to teraz potrzebne.
Tego wieczora ważyły się losy wioski. Wiedział to. Sprawa z Sasuke miała zostać ostatecznie rozwiązana, dlatego na jutrzejszy poranek zaplanował spotkanie z Shikamaru. Musiał udzielić mu ostatecznych wskazówek, przekazać mu wszelkie zmiany, jakie nastąpiły – a jeszcze tej nocy mogły nastąpić – odnośnie rozmów pokojowych. Delegacja musiała na dniach wyruszyć do Suny.
Ale była to tylko jedna strona medalu Drugą był problem, co dalej zrobić z Sasuke. Nie mogą go do końca życia trzymać w areszcie.
I dlatego ta sprawa niepokoiła go teraz najbardziej. Pozycja negocjacyjna Konohy w konfrontacji z Suna Gakure była trudna, by nie powiedzieć beznadziejna, ale przynajmniej mieli opracowany jakiś plan działania. On, jako Hokage, miał na to jeszcze jakiś wpływ.
Natomiast Sasuke był niereformowalny. I mógł nastręczać coraz więcej trudności, nawet jeśli teraz go zatrzymają w wiosce.
Właśnie dlatego Itachi przekonywał go, by pozwolił mu załatwić to „po swojemu”. Naruto jednak nie zamierzał dać mu wolnej ręki. Fakt, że Itachi nie dysponował już swoimi dawnymi mocami, sprawił, że teraz można było kontrolować jego działania. Dlatego Naruto pozwolił mu zająć się Sasuke, ale wysłał oddział ANBU, aby miał na niego oko. Dowodzeni przez Shino ninja mieli dopilnować, by sprawy nie wymknęły się spod kontroli. Sasuke musiał zostać pojmany podczas próby opuszczenia wioski. 
Naruto uważał, że ma wszystko dobrze zaplanowane. Trochę zaniepokoił go jednak fakt, że Sakura pojawiła się tego dnia u Itachi’ego. Nie powinna była wiedzieć o ich planach, gdyż mogłaby wszystko skomplikować. Dlatego, gdy tylko dowiedział się, że poszła do Uchihy, oddelegował kolejne dwie osoby, które miały obserwować dalsze jej ruchy. Okazało się to niepotrzebne, ponieważ po bezużytecznym krążeniu po pałacu Sakura po prostu wróciła do domu. A ten także był już pod obserwacją.
Naruto nabrał więc przekonania, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Ale sprawy nie potoczyły się takim torem jak przewidywał. Czas mijał, a Sasuke nie próbował wymknąć się z wioski.
Czyżby więc… Sakura go przekonała?
Wydawało mu się to nieprawdopodobne. W końcu postanowił, że nie ma na co czekać, i sprawdzi to osobiście. Nawet jeśli będzie musiał się w tym celu włamać do domu przyjaciela. Opuścił biuro i w zwykłym płaszczu, z głową nakrytą kapturem, wyszedł z pałacu, nie informując o tym nikogo. I tak nic się nie działo.
Poszedł prosto do domu Sasuke. Nie był jeszcze pewien, czy powinien spróbować sprawdzić, co się dzieje w środku, czy też po prostu niefrasobliwie zapukać do drzwi, ryzykując że ich obudzi. Mógłby spróbować porozmawiać z Sakurą.
Jego rozważania na ten temat okazały się jednak niepotrzebnie. Kiedy zbliżał się do domu zauważył w mroku niewyraźną skurczoną sylwetkę postaci siedzącej na ganku.
Gdy podszedł bliżej upewnił się, że to Sakura. Z niepokojem podszedł bliżej.
Mimo chłodnego wieczoru, dziewczyna nie miała na sobie płaszcza. Siedziała skulona, drżała na całym ciele. W pierwszym momencie pomyślał, że to z zimna.
Stanął tuż obok niej, ale nawet go nie zauważyła.
- Sakura… - odezwał się niepewnie.
Uniosła głowę.
Chwilę wcześniej sądził, że płakała, ale na jej twarzy nie było śladu łez. Patrzyła na niego dziwnie błyszczącymi oczami.
- Sakura… gdzie jest Sasuke?
- Nie ma go tu – odparła kunoichi dziwnie ochrypłym głosem.
Naruto zmarszczył brwi.
Wymknął się nie zauważony przez nikogo?
Przecież zastosował tyle środków bezpieczeństwa. Ale… Sasuke był sprytny, mógł go przejrzeć.
- W takim razie gdzie jest?
Sakura nie odpowiedziała. Zauważył, że wyciągnęła do niego rękę. Najpierw pomyślał, że chciała go dotknąć, dopiero po chwili uświadomił sobie, że coś mu podaje. Wyciągnął swoją dłoń, poczuł dotyk szkła kiedy przekazywała mu przedmiot. Potem spojrzał na przedmiot położony na otwartej dłoni.
Była to maleńka pusta fiolka. Taka, w jakich trzyma się czasem medykamenty, takie, których przeznaczeniem jest podawanie ich tylko w małych ilościach. Albo…
Trucizny.
Spojrzał na Sakurę ze zgrozą. Pochylił się nad nią, i potrząsnął za ramię.
- Sakura, co się stało? Gdzie jest Sasuke?
- Żaden z was nie miał odwagi – wyszeptała Sakura.
- Co takiego?! – nie zamierzał podnosić na nią głosu, ale stracił nad nim panowanie. Nerwy miał napięte do granic wytrzymałości.
- Nikt z was nie mógłby tego zrobić.
- Sakura! – potrząsał nią jak szmacianą lalką. W ogóle nie próbowała mu się wyrwać. – Sakura, co ty zrobiłaś?
Popatrzyła mu prosto w twarz. Miał jednak wrażenie, że go nie dostrzega.
- Naprawdę go kochałam – powiedziała cicho. – Nie mogłam pozwolić, żeby stał się kimś takim jak Itachi.
Naruto rozumiał sens tych słów, ale nie chciał w to uwierzyć. Sakura odepchnęła jego rękę i popatrzyła takim wzrokiem, jakby dopiero teraz oprzytomniała.
- To nie był mój wybór. Taka była konieczność.



### Wiem, że podle obeszłam się z Saskiem ;] Niestety, gdy zaczęłam się zastanawiać co by było, gdyby Sasuke dowiedział się, dlaczego Itachi wytłukł mu rodzinę zanim tamten zginął – doszłam do wniosku, że końcowy wynik musiałby być ten sam, tzn. jeden z nich musiał umrzeć. Sasuke był naznaczony tym swoim piętnem „mściciela” (ja raczej uważam, że działał tu prosty mechanizm koszmarnych wyrzutów sumienia, że jako jedyny przeżył). Musiał sobie udowodnić, że jest wartościowy, więc dążył do mocy za wszelką cenę, zarówno kosztem innych, jak i własnym (tragizm rodu Uchiha polegający na tym, że MS ich wyniszcza). Poza tym od egzaminu na chuunina koniecznie chciał przerosnąć Naruto. Nie myślcie, że kazałam Sakurze go otruć z zemsty, że Kishimoto większość dziewczyn w mandze uczynił słabymi :P W miłości i na wojnie takie rzeczy też się zdarzają ;)
Teraz będę pisać o innych bohaterach i w trochę innym klimacie; jeśli ktoś się do mnie nie zraził zapraszam do czytania kontynuacji od przyszłego tygodnia. W rolach głównych Shikamaru, Hinata i Gaara, którzy muszą rozliczyć się z trudną przeszłością. ###

4 komentarze:

  1. "W oczach Sakury Itachi był ofiarą nadmiernej ambicji i niebywałej pychy, która chyba od zawsze charakteryzowała klan Uchiha. Klan, którego nienawidziła, ponieważ zatruwał jadem zawiści własne dzieci." Nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak dobrze scharakteryzował Itasia.
    Powiem Ci, że zaskoczyłaś mnie. Nigdy nie sądziłam, że Sakurcia zdobędzie się na otrucie Sasuke. Nie oszukujmy się, on kochała go na zabój, więc nierealnym by było, że ona zakończy jego życie. A jednak...
    Jedyne do czego mogę się przyczepić to długość historii! Chciałabym sobie jeszcze poczytać o Itasiu, Sakurci, Naruto...
    PS Mam rozumieć, że Sasuke nie przeszedł treningu u Orochimaru, bo po praktykach u sannina był odporny na trucizny.
    Szkoda, że tak szybko się żegnamy... Na szczęście jest jeszcze Nakama ;)
    Kasumi xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszedł trening u Orosia, ale odjęłam mu trochę supermocy ;] To nie jedyna rzecz, której można się czepiać, dość swobodnie traktuję kanon, bo... Niektóre rzeczy mi po prostu nie pasują ;]
      Zajrzyj tu jeszcze, może druga część opowiadania też przypadnie Ci do gustu. Będzie zupełnie inna, ale warto dać szansę ;]

      Usuń
    2. Wiesz, gdybyś bardziej wzorowała się na kanonie i zabiła Sasuke w ten sposób - obraziłbym się. W sumie, gdy czytałem ten rozdział, Sasuke wydawał się nawet sympatyczny, a Sakura znośna, za to Itachi i Naruto byli do kitu - to ich trzeba było zabić!
      Nie mam tobie za złe unicestwienia jednego z moich ulubionych bohaterów mangi "Naruto". Jest u mnie dopiero na piątym miejscu: za Madzią, Dei-Deiem i Hidanem.
      Dodam, że podoba mi się taka śmierć tej postaci (nazwanej Saskiem, ale mającej z nim wspólny tylko wygląd i część charakteru). Mam bowiem kolejny argument, by nie lubić Sakury (w drugiej serii mojego bloga chyba ją...).
      Ta Sakura u ciebie jest nienormalna, wiesz?
      Zabija dziecko, męża (który jeszcze nic nie zrobił, tylko planonował), argumentując to ociąganiem się Naruto, Itasia i pseudo-miłością, o której najwyraźniej nic nie wie. Jest takim.... dnem. Rowem Mariańskim. Prawdziwa Sakura! (Wybacz, nie lubię jej).
      W każdym razie ja bym ją teraz wsadził do paki na miejscu Naruto, za morderstwo (a jak tego nie zrobisz, to oznacza, że znajomi politycy ją obronili, co będzie oznaczało, że Naruto jest taki, jaki chciałby Kaczyński, by był rząd). Ewentualnie do psychiatryka, wciskając, że choruje na schizofremię bezobjawową (ekstra choróbsko, ne?).
      Ja ne :)

      Usuń
  2. Kurcze, chciałabym tutaj poprzeklejać dwa fragmenty, które mnie uderzyły i za pierwszym razem, i teraz, ale jak na złość nie mogę ich znaleźć. Sądzę, że ta hipokryzja nie dotyczyła jedynie Sakury, ale wszystkich shinobi z Konohy - bycie "sprawiedliwym" suwerenem traktowali jako dar niebios dla wszystkich wiosek, które byłyby od nich zależne, ale bycie wasalem Suny traktowali jako policzek. Nadal odczuwam szaleńczą satysfakcję, że na tę chwilę Suna jawi się jako ta silniejsza wioska.

    Pamiętam, że byłam trochę zawiedziona, kiedy zorientowałam się, że w tej części Gaara pojawia się tylko w ustach albo przemyśleniach bohaterów, ale już za chwilę będę go miała :D

    Teraz już mnie to tak nie uderzyło, ale kiedy pierwszy raz czytałam, nie mogłam wyjść z podziwu, że ktoś był w stanie złamać moją niechęć do Sakury. I u Ciebie mnie irytowała, ale na koniec pozytywnie zaskoczyła. Zabójstwo Sasuke pokazało, że była w stanie podjąć trudną decyzję. Czy słuszną? Nie wiem. Bardzo możliwe, że to była najlepsza opcja, a Sakura się na nią zdecydowała. Czapki z głów dla Ciebie!

    Na pewno jeszcze tu wrócę (w końcu za chwilę pojawi się Gaara :D), ale niestety nie dzisiaj. Najwcześniej w czwartek przypomnę sobie losy Hinaty i Gaary, a to była o tyle nietypowa para i ciekawie poprowadzona historia, że poprzednim razem połknęłam ją w dwa dni :D Teraz pewnie nie uda mi się powtórzyć wyczynu, ale nie będę się poddawać ;)

    OdpowiedzUsuń