Gaahina

Gaahina

środa, 3 grudnia 2014

Część piąta



### Ten rozdział to niemal w całości wspomnienia, wydarzenia sprzed dwóch lat w stosunku do akcji ff. Tylko początek jest wprowadzeniem z teraźniejszości. ###


Sakura zdawała sobie sprawę, że rozejm i pokój są potrzebne, teraz bardziej niż kiedykolwiek. Trzeba położyć kres zabijaniu. Wiedziała, że Itachi nie dostarczyłby niesprawdzonych informacji i że poprzednie fiasko rozmów pokojowych było spowodowane intrygą starszyzny Piasku. Mimo to czuła niepokój myśląc, że posłowie Konohy mają podpisywać ugodę na terenie wioski Piasku. Znów wystawieni na niebezpieczeństwo.
Zbyt dobrze pamiętała, jak skończyła się poprzednia, jedyna dotąd próba zakończenia krwawej wojny. Ino zginęła, tak samo jak siostra Hinaty, która nie wiedzieć dlaczego znalazła się na placu walki. A Sakura została uziemiona w wiosce.

***
Przez kilka tygodni po zamordowaniu posłów Konoha była zauważalnie zdezorganizowana. Wszyscy już nastawili się na rozejm, a nagle okazało się, że z dnia na dzień zostali poderwani do walki. Systematycznie wykonywane czynności zeszły na dalszy plan.
Nikt nie dbał o porządek w dokumentacji, dlatego Sakura była nieco zdziwiona, gdy tego wieczora Naruto zamknął się w biurze, by nadrobić zaległości w papierkowej robocie. Zajął się tym pierwszy raz od czasu gdy objął funkcję. Zresztą, niektóre raporty leżały tutaj od miesięcy, bo Tsunade-sama nie miała czasu na rzeczy mające inna kategorię niż „pilne”.
Sakura pomyślała, że teraz, kiedy udało się zapanować nieco nad sytuacją i wdrożyć plan działań, Naruto znalazł sobie sposób na odreagowanie. Ewidentnie tego potrzebował. Z jednej strony, radził sobie świetnie na stanowisku hokage i wszyscy byli pod wrażeniem, z drugiej było widać, że czuje się po prostu zagubiony. Sakura widziała, że po prostu nie potrafi teraz ani chwili usiedzieć bezczynnie i dlatego zajmuje się rzeczami, którymi nikt inny się nie przejmował.
Wielu za to przejmowało się etykietą, i dlatego nie chcieli jej wpuścić do biura.
Naruto nie wyraził nawet zdziwienia, gdy wtargnęła do pomieszczenia.
- Witaj, Sakurka – powiedział zmęczonym głosem.
Miała zamiar na niego nakrzyczeć, ale straciła cały impet, gdy tylko na niego spojrzała.
Był przemęczony i zmartwiony.
Wiedziała, że jest po presją. I zwaliło się na niego więcej, niż zdoła unieść.
Nie tak to wszystko sobie wyobrażał, gdy hałaśliwie zapewniał wszystkich, że kiedyś zostanie hokage.
- Witaj – odpowiedziała.
Zapanowała niezręczna cisza. Wiedział, dlaczego przyszła, ale to ona musiała zacząć rozmowę. Postanowiła przejść do rzeczy. Nie ma czasu na pogawędki. I nie będzie mu współczuć.
- Nie przydzielono mi żadnej misji – powiedziała.
Naruto powoli skinął głową.
- Wiem.
Popatrzyła na niego wyczekująco.
- Więc napraw ten błąd – zażądała.
Naruto odsunął na bok zalegające papiery i obdarzył ją zdecydowanym spojrzeniem.
- Nie przydzielono ci żadnej misji w terenie, ale otrzymałaś już zadanie. Zajmiesz się szpitalem.
Prychnęła ze złością.
- Nie wkurzaj mnie!
Nie zareagował jak zwykle i nie zaczął się tłumaczyć. Wyprostował się w krześle.
- To nie podlega dyskusji. Kwestionujesz decyzje hokage? – zapytał surowo.
Popatrzyła na niego jak gdyby oszalał. Pierwszy raz zwrócił się do niej w ten sposób.
- Nie – odparła niepewnie.
- To dobrze, bo to byłaby niesubordynacja – zauważył.
Była w szoku, że tak stawia sprawę.
- Niesłusznie każesz mi zostać w wiosce. Sytuacja zaczyna się robić nieciekawa, przydam się.
Naruto pokręcił głową.
- Nie.
- Ale dlaczego? – zapytała histerycznie.
Naruto odsunął krzesło i wstał.
- Bo jesteś przemęczona i potrzebujesz odpoczynku.
- Bzdura.
- Może według ciebie, ale naszym zdaniem nie jesteś gotowa by brać udział w misjach.
Popatrzyła na niego z większą uwagą.
- Naszym? – powtórzyła. – To Sasuke ci tak powiedział, prawda?
Miał minę winowajcy, więc wiedziała już wszystko.
- Od kiedy to on decyduje?
Naruto potrząsnął głową.
- Ja też uważam, że to zbyt ryzykowne.
Zignorowała jego słowa.
- Pytam, od kiedy to Uchiha podejmują decyzje za hokage. Zastanów się nad sobą, Naruto. Coś tu jest nie w porządku.
Może spodziewała się, że chłopak przejmie się jej sugestiami, ale oczywiście było to nietrafione zagranie.
Naruto potrząsnął tylko głową. Po jego minie widziała, że jest zmartwiony. Nie chciała widzieć tego wyrazu na jego twarzy.
- Sakurka… Pomyśl. Ostatnio naprawdę nie zachowujesz się normalnie. Potrzebujesz czasu, żeby wrócić po tym wszystkim do równowagi.
- Po czym wszystkim? – krzyknęła napastliwie.
Już wiedziała, że przyjście tutaj było błędem.
Naruto widać uznał dalszą rozmowę za bezcelową. Usiadł za biurkiem, dając do zrozumienia, że wraca do innych zajęć.
- Sakura, Ino nie żyje – powiedział wolno, lustrując ją wzrokiem. Pierwszy raz ktoś to tak po prostu zakomunikował. – Nie zmienisz tego.
Ostatnio w towarzystwie Sakury unikano choćby wymieniania jej imienia.
- Oboje z Sasuke uważamy, że mogłabyś zrobić coś głupiego. Na razie zostajesz w wiosce i to nie podlega dyskusji.
Spróbowała się opanować.
- Co znaczy „na razie”?
- Dopóki nie uznam, że możesz wrócić.
- Mam tylko nadzieję, że rzeczywiście mówimy o twojej decyzji.
Naruto nie odpowiedział, co tylko bardziej ją poirytowało.
- Od kiedy to w ogóle Sasuke ma prawo za mnie decydować?
Naruto popatrzył jej w oczy.
- Od kiedy zgodziłaś się wyjść za niego za mąż. Wiedziałaś, co jest w pakiecie.
To zamknęło jej usta.
Owszem, wiedziała.

Prosto z biura hokage poszła do domu. Po drodze zdążyła trochę ochłonąć.
Sasuke stał przy otwartym oknie.
Kiedy weszła, zgasił papierosa. Wtedy nie zwróciła uwagi, że to dziwne. W ostatnich tygodniach niewiele rzeczy potrafiło przyciągnąć jej uwagę. Pewnie między innymi to Naruto miał na myśli, gdy powiedział, że dziwnie się ostatnio zachowuje.
Dopiero potem, kiedy zaczęła się nad tym zastanawiać, uprzytomniła sobie, że w ostatnim czasie Sasuke nigdy nie palił w domu.
- Dlaczego go o to poprosiłeś? – zapytała od drzwi.
Spojrzał na nią z uwagą.
- Kogo prosiłem i o co?
Przewróciła oczami.
- Nie zgrywaj się. Naruto właśnie zakomunikował mi, że wyklucza mnie z wszelkich misji. Pytam więc, dlaczego?
Przypatrywał jej się chwilę z zastanowieniem.
- Daj spokój. Powinnaś teraz zostać w domu.
Prychnęła gniewnie.
- Jasne. Już widzę jak się o mnie troszczysz – Naruto mógł w to uwierzyć, ale nie ona. – Po prostu powiedz, jaki jest twój ukryty cel? Czego chcesz?
Sasuke zmierzył ją wzrokiem.
- Nie ma żadnego ukrytego celu. Robię to, co uważam za odpowiednie dla tej sytuacji.
- Odpowiednie byłoby pozwolić mi znaleźć tych drani, którzy zabili Ino! Chcę iść z wami.
Sasuke potrząsnął głową.
Przygryzła wargi.
Na pewno coś chciał osiągnąć, on nic nie robił ot tak. Ale nie powie jej, póki nie będzie mu to potrzebne.
Zaczęła się zastanawiać, co też Sasuke może knuć. Ale nie musiała się domyślać, bo widocznie po chwili zastanowienia postanowił rozjaśnić sytuację.
I było to ostatnie, co chciałaby usłyszeć.
- Naprawdę sądzisz, że jestem tak mało spostrzegawczy, że się nie domyślę?
Znieruchomiała.
To brzmiało za poważnie.
- Jesteś w ciąży, prawda?
Nie miała pojęcia, co powinna teraz powiedzieć.
Sasuke zachowywał się zbyt spokojnie.
Podszedł bliżej.
- Nie martw się – powiedział uspokajająco. – Wiem, że nie jest między nami za dobrze i że czujesz się nieszczęśliwa. Nie traktowałem cię tak, jak na to zasługujesz. To się teraz zmieni, obiecuję.
Pomyślała, że ma jakieś halucynacje. Sasuke mówiący coś takiego? Tym tonem?
I to w takiej sytuacji?
- Zrobię wszystko, żeby ta wojna jak najszybciej się skończyła – oświadczył Sasuke. – Załatwimy ich szybko, wrócę do ciebie i wszystkim się zajmę. A ty tu po prostu spokojnie zaczekaj.
Nie powiedziała ani słowa, tylko wciąż gapiła się na niego z niedowierzaniem.
Gadał jak pokręcony.
- Załatwimy Gaare, a potem zajmiemy się wychowaniem dziecka. Niczego mu nie zabraknie... Ani tobie.
Czuła, że dłużej tego nie wytrzyma. To jakiś koszmar.
- Co ty chrzanisz?! – niemal krzyknęła.
Dopiero teraz na nią spojrzał.
Nie wydawał się zaskoczony jej reakcją. Powinno ją to zastanowić, ale chciała tylko powiedzieć, co ma do powiedzenia. Nie miała pojęcia, jakiego zachowania z jego strony się spodziewa. Ale na pewno nie takiego cyrku.
- O czym ty mówisz? Będziemy szczęśliwą rodziną i wszystko będzie dobrze?
Sasuke skinął głową.
- Tak.
- Chcesz udawać, że wszystko jest w porządku? Kogo chcesz oszukać?
Z niezachwianym chłodem lustrował ją spojrzeniem.
Nie mogła zrozumieć, w co on sobie pogrywa. Ze wszystkiego, co robił, to było najgorsze. O co mu w ogóle chodzi?
- Daj spokój. Doskonale wiesz, że to nie twoje dziecko.
Od razu spełzł mu z twarzy ten sztuczny troskliwy uśmiech.
- Tak – odparł, zupełnie nie wytrącony z równowagi.
Dziwiło ją, że go to bawi. Nie była mu do niczego potrzebna i nigdy nie udawał, że się nią jakoś specjalnie przejmuje. Nie miała więc pojęcia, dlaczego nagle postanowił z niej zakpić, zamiast postawić od razu sprawę jasno.
I tak zamierzała się wyprowadzić.
Była mimo wszystko w szoku. Cokolwiek złego by nie powiedzieć o Sasuke, nigdy nawet nie podejrzewała go o taki cynizm.
Dlaczego nie powie jej wprost, że wie i że życzy sobie, żeby zniknęła? Przecież nie mogło to w nim budzić żadnych emocji.
- Ale to nie ma znaczenia – powiedział swobodnie. – Zawsze jest pięćdziesiąt procent szans, że to będzie chłopiec.
Nic z tego nie rozumiała. W pierwszej chwili.
- Bo tak czy inaczej, to przecież Uchiha, prawda?
Wytrzeszczyła na niego oczy.
- Ty sobie żartujesz.
Sasuke pokręcił głową.
- Dlaczego się stresujesz? Nie masz czym, zresztą wydaje mi się, że nie powinnaś. To szkodzi. Po prostu przyznaj, że masz słabość do tego nazwiska.
Sakura przymknęła oczy. Mimo wszystko, nie miał prawa jej obrażać.
- Kiedy się domyśliłeś? – zapytała.
- Jakiś czas temu – odparł spokojnie. – Ale przyznaję, nie byłem pewny. Poza tym, nie sądziłem, że jesteś zdolna posunąć się tak daleko, jestem pod wrażeniem. I wcale nie jestem zły – zapewnił. – Właściwie, to zrozumiałe. Czułaś się samotna, a ja o ciebie nie zadbałem. Nowy, ślepy Itachi stał się najwidoczniej poruszająco wrażliwy, skoro nadawał się na pocieszyciela.
Sakura potrząsnęła gwałtownie głową.
- Jak możesz być aż tak cyniczny?
Sasuke wzruszył ramionami.
- Wydaje mi się, że mam to w genach – powiedział, podchodząc bliżej. – Chyba nie sądzisz, że Itachi po operacji jeszcze się na ciebie obejrzy. Wierz mi, wraz ze wzrokiem wróci mu rozum – zastanowił się chwilę. – A może raczej osobowość, bo ostatnio miał zaburzenia.
Upajał się swoim zwycięstwem. Wiedziała to.
Pewnie był przekonany, że chciała go oszukać, a on tak sprytnie potrafił obrócić to na swoją korzyść.
Ale obiecała sobie, że nie okaże słabości i nie wybuchnie płaczem.
- Nie doceniłem cię. Nie przyszło mi do głowy, że się z nim prześpisz – popatrzył na minę Sakury. – No nie martw się już tak, bo ci to zaszkodzi. Masz szczęście, będziesz matką dziedzica rodu Uchiha. Nawet jeśli to dziewczynka, nie będę bardzo rozczarowany. Od czegoś trzeba zacząć odbudowę klanu.
Sakura przygryzła wargi.
- Niczego nie będę z tobą odbudowywać. Wyprowadzam się.
Do dzisiaj miała wątpliwości, co właściwie powinna zrobić, ale teraz nie było się już nad czym zastanawiać.
Sasuke spojrzał na nią ostro.
- O nie. Nigdzie się nie wybierasz. Nie z tym dzieckiem. Nawet nie próbuj, bo musiałbym to potraktować jako sabotaż.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
Sasuke nie przejął się tym. Przywołał na twarz poprzedni, teraz już wiedziała – starannie wystudiowany - uśmiech.
- Naprawdę nie masz się o co martwić. Potrafię być wdzięczny, musisz być tylko grzeczna.

3 komentarze:

  1. Hej!
    Ten Sasuke... podoba mi się! Jest po prostu świetny!
    To ostatnie zdanie, wypowiedziane z uśmiechem, brzmi niemalże jak groźba.
    Trochę rozumiem jego reakcję na informację o tym, że chce się Sakura chce się wyprowadzić. To takie tradycyjne myślenie... Nie wiem, czy o to tobie chodziło, ale Sasuke zachowuje się tutaj jak taka uprzejmiejsza (i cyniczna) wersja Japończyka sprzed wielu lat. Kiedyś mężczyzna miał tam sporą władzę nad kobietą i Uchiha właśnie tak się zachowuje (co dla Sakury, która raczej na wiele spraw patrzy w nowocześniejszy sposób, nie jest zbyt fajne).
    W tym rozdziale zarówno Itachi, jak i Sakura zdobyli u mnie minusy. Wiadomo za co.
    Z kolei Sasuke za swoje opanowanie i Naruto za to, że wziął się za papierkową robotę - mają u mnie po plusie.

    Eh, gdybym ja był Sasuke, nad Sakurą wisiałaby teraz groźba śmierci. Gdyby zechciała wychowywać to dziecko sama lub z kimś kto niebyłby Uchiha (dwie osoby do wyboru). A gdyby wychowywała je z Itachim, nie pozwoliłbym, by to dziecko stało się kiedyś głową klanu.
    W takim wypadku zacząłbym pewnie próby dogadania się z Hyūgami, w celu znalezienia sobie przyszłej żony wśród nich. Zawsze jest też Karin... ale w twoim opowiadaniu jej nie ma, więc taka opcja odpada.
    W każdym razie Sakura ma zapewne i tak przechlapane u Sasuke, a ten jego cynizm interpretuję (pewnie niewłaściwie, ale co tam) jako nabijanie się z dziecinnej nieodpowiedzialności Sakury.

    Pozdrawiam i
    Zamawiam więcej cynicznego Sasuke :)

    PS. Ładny kotek obok laptopa. Lubię koty, choć nie mam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj. Bardzo dobrze interpretujesz zachowanie Sasuke :D W tym ff wyzyskuję właśnie tę dawną hierarchię, w której nad kobietą ktoś zawsze miał władzę - ojciec, brat, potem mąż. Można się na to oburzać, ale takie kiedyś było nie tylko w Japonii. To będzie też ważne w wątku Hinaty, gdy przeskoczę do innych postaci.
    Również lubię Sasuke w tym opowiadaniu. gdy je kończyłam żałowałam, że przygotowałam dla niego tak małą rolę, niestety ff z założenia był kilkupartowy z ustalonym zakończeniem, potem go rozbudowałam o inne postaci. Nie będzie już dużo o Uchihach, zresztą już widzę, że nie będziesz zadowolony z zakończenia :P Muszę pomyśleć o napisaniu jakiegoś innego ff, w którym Sasuke będzie miał ważniejszą rolę. Lubię o nim pisać, ale to jest dla mnie trudna postać do opisywania, dlatego od razu wyznaczyłam mu okrojoną rolę. Polecam Ci Uchiha Eyes mojej drogiej czytelniczki, o ile nie trafiłeś na to jeszcze http://uchiha-eyes.blogspot.com/p/spis-tresci.html
    Widzę, że nie tylko mnie narzuca się mariaż Uchihy z córką Hyugów. Od zawsze mnie prześladuje, że tak powinni zrobić, byliby najsilniejszym klanem. Dlatego Kishimoto powinien wydać Hinatę za Saska, nie robić żadnego NaruHina i SasuSaku. Nie wiem, jak Hyugowie mogli się na to zgodzić, nawet mimo że koligacje z Hokage to nobilitacja :P
    Również lubię koty. Mam dwa, wiecznie mi podłażą pod nogi i kradną jedzenie, a gdy piszę kładą mi się na klawiaturze :P Spraw sobie kota, a nigdy nie będziesz samotny we własnym domu :P
    Również pozdrawiam. Nie mogę obiecać więcej cynicznego Sasuke... Tzn. on w tym ficku jeszcze da popis cynizmu, ale już dużo jego wątku nie zostało (2 rozdziały).

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam ambiwalencję, jaką odczuwałam po tym rozdziale. Sasuke z jednej strony zyskał plusa, z drugiej minusa. Od tej emocjonalnej strony, zyskuje wielkiego minusa za sposób traktowania i dziecka, i Sakury. Z drugiej... takim właśnie go widzę. Jego wyrachowanie i cynizm było wyważone - chciał dzieciaka, a Sakura puściła się z Itachim, trudno. Wszystko zostaje w rodzinie.

    Kurcze, chciałabym coś jeszcze napisać, ale za chwilę kończę i muszę się streszczać. Fajnie jest powrócić do tego ff. Ciekawie komentuje się wydarzenia i z perspektywy czasu, i dodając czasem aktualne przemyślenia. Zapewne wrócę tu jutro :)

    OdpowiedzUsuń