Ponieważ w szpitalu nie było nic do
roboty, nie została do wieczora.
Nie miała zwyczaju wychodzić wcześniej, choć i tak zazwyczaj nic się nie działo. Ostatnio nie przychodzili nawet z zaleczonymi ranami. Teraz nikt nie walczył, wszyscy czekali na podpisanie paktu pokojowego.
Otóż to. Czekali. Naruto nadal nie powiedział jej, którego dnia miałaby wyruszyć, gdyby zgodziła się podjąć tę misję dyplomatyczną. Itachi także nie podawał żadnych konkretów. Ciekawe, dlaczego zwlekają, przecież nie muszą na nią czekać, aż się namyśli. A przebywając choć trochę wśród ludzi dało się zauważyć, że nikt nie jest zadowolony z obecności Itachi’ego w wiosce.
Miała dość czasu do namysłu, i postanowiła załatwić to dzisiaj. Prosto ze szpitala udała się do pałacu. Ale tym razem nie zatrzymała się w ogrodzie, tylko weszła od razu do środka i skierowała się do gabinetu Hokage.
O dziwo, na korytarzach było dość pusto. Minęła tylko parę osób ze starszyzny. Ale kiedy podchodziła pod drzwi, usłyszała podniesione głosy. Nie potrafiła rozróżnić słów, jednak poznała, do kogo należały.
Nie zdążyła się zastanowić, czy zaczekać, czy może się wycofać, kiedy drzwi się otworzyły i ze środka wyszedł Sasuke. Prawie na nią wpadł.
- Co ty tu robisz? – zapytał agresywnie.
Zawahała się nad odpowiedzią.
- Mam sprawę do omówienia.
Przyjrzał jej się z zastanowieniem.
- Czyli jednak się zdecydowałaś. W porządku, życzę powodzenia – powiedział i, nie poświęcając jej więcej czasu, poszedł w kierunku, z którego właśnie przyszła.
Było to co najmniej dziwne, że nagle postanowił jej nie rozkazywać.
Wewnątrz gabinetu, przy biurku, stał Naruto. Widać było, że jest wzburzony. Na jej widok postarał się przywołać opanowany wyraz twarzy.
- Sakura. Miło cię tutaj widzieć.
Nie okazywał zaskoczenia, chociaż ostatni raz przekroczyła próg jego biura ponad dwa lata temu. Wtedy, kiedy powiedział jej, że zostaje bezterminowo zamknięta w wiosce.
Potem nie miała po co przychodzić do pałacu. Z kunoichi stała się kimś w rodzaju wioskowej pielęgniarki.
- Co się stało? – zapytała, wchodząc do środka i zamykając drzwi.
Naruto popatrzył na nią, jakby nie wiedział o co chodzi.
- A propo czego?
Przewróciła oczami.
- Chyba nie tak wygląda wasza współpraca, że ciągle na siebie wrzeszczycie.
Naruto wzruszył ramionami.
- Różnie bywa.
- Kiedyś nie miałeś w zwyczaju udzielać wymijających odpowiedzi. Nie mogę już o nic zapytać?
Patrzył na nią przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Sasuke, jak zwykle, chce odgrywać najważniejszą rolę – odparł swobodnie. – Niestety, jest mi potrzebny tutaj, a nie w dyplomacji.
Jakoś nie bardzo chciało jej się w to wierzyć. Sasuke miałby chcieć wziąć udział w pertraktacjach? I to w sytuacji, gdy Itachi jest za nie odpowiedzialny?
Przecież Sasuke był ostatnią osobą, która chciała podpisania rozejmu.
- A ty, dlaczego przyszłaś? – spytał Naruto.
Postanowiła, że później będzie się zastanawiać, co tu jest nie tak.
- Przyszłam, żeby powiedzieć ci, że chcę wziąć udział w tej wyprawie do Suny.
Naruto miał minę, jakby nie bardzo mu to było na rękę.
- Masz już kogoś innego na moje miejsce?
Potrząsnął głową.
- Nie… - odpowiedział. Milczał przez chwilę, jakby się zastanawiał. – To znaczy, wyznaczyłem już Shikamaru jako odpowiedzialnego za rozmowy, więc on także ma tutaj coś do powiedzenia. Nie sądzę jednak, by miał coś przeciw.
Nic z tego nie rozumiała.
- Więc nie wysyłasz Itachi’ego?
Oparł się o biurko.
- Nie. Itachi przyda mi się na miejscu. Nie jesteś chyba rozczarowana, Shikamaru jest sympatyczniejszym towarzyszem podróży.
To była dość radykalna zmiana sytuacji. Myślała, że obecnie najważniejszym zadaniem Itachi’ego jest właśnie sfinalizowanie rozmów pokojowych i doprowadzenie do podpisania rozejmu.
- Do czego on może ci być tutaj potrzebny? – zapytała podejrzliwie. – Po co właściwie go sprowadziłeś do wioski?
Naruto potrząsnął głową ze zniecierpliwieniem.
- Wybacz, Sakura, ale to nie twoja sprawa.
Tyle, że ona czuła się naprawdę skonsternowana, i nie zamierzała dać za wygraną.
- Ufasz mu? – zapytała.
Naruto popatrzył na nią.
- Słucham?
- Uważasz, że można go darzyć zaufaniem?
Odniosła wrażenie, że Naruto analizuje, do czego ona tak właściwie dąży.
- Itachi jest w pełni lojalny wobec wioski.
Tak, zapewne miał rację. Właściwie, w obecnej sytuacji Itachi’emu tylko to pozostało.
- Ufasz mu bardziej niż Sasuke, prawda?
Tym razem milczał dłużej, nim odpowiedział.
- Dlaczego tak uważasz?
Odwróciła wzrok. Nie do końca wiedziała, dlaczego przyszło jej do głowy to pytanie.
Ale jedna rzecz nieodparcie rzucała się na myśl.
Wyklęty Itachi stał się nagle nieodzownie potrzebny, ponieważ był gorącym zwolennikiem pokoju.
Sasuke był niewygodny, bo zajmował zupełnie przeciwne stanowisko.
Czy to możliwe, że Naruto odsunie go teraz od najważniejszych spraw wioski, bo uzna, że mógłby zaszkodzić?
- Kiedy wyjeżdżamy do Suny?
Naruto wyglądał, jakby to pytanie zbiło go z tropu.
- Muszę to ustalić z Shikamaru. Nie mamy konkretnej daty. Pewnie w przyszłym tygodniu.
- Dlaczego tak późno?
Prychnął ze zniecierpliwieniem.
- Dlaczego nagle zadajesz tyle pytań?
Przygryzła wargi.
Oczywiście, wojna się kończy, ale to nie znaczy, że nic się nie zmieniło. Nie była już osobą, której może ufać.
- W porządku. Dajcie mi znać – odparła i odwróciła się na pięcie.
- Zaczekaj, Sakura-chan.
Zatrzymała się.
- Skoro się decydujesz, musisz wiedzieć, jak ważna jest to sprawa. Teraz sądzisz, że chodzi o zwykłe odwiedziny i znoszenie obecności Gaary. W rzeczywistości na osobach, które wezmą udział w pertraktacjach, spoczywa ogromna odpowiedzialność.
Nie miała zwyczaju wychodzić wcześniej, choć i tak zazwyczaj nic się nie działo. Ostatnio nie przychodzili nawet z zaleczonymi ranami. Teraz nikt nie walczył, wszyscy czekali na podpisanie paktu pokojowego.
Otóż to. Czekali. Naruto nadal nie powiedział jej, którego dnia miałaby wyruszyć, gdyby zgodziła się podjąć tę misję dyplomatyczną. Itachi także nie podawał żadnych konkretów. Ciekawe, dlaczego zwlekają, przecież nie muszą na nią czekać, aż się namyśli. A przebywając choć trochę wśród ludzi dało się zauważyć, że nikt nie jest zadowolony z obecności Itachi’ego w wiosce.
Miała dość czasu do namysłu, i postanowiła załatwić to dzisiaj. Prosto ze szpitala udała się do pałacu. Ale tym razem nie zatrzymała się w ogrodzie, tylko weszła od razu do środka i skierowała się do gabinetu Hokage.
O dziwo, na korytarzach było dość pusto. Minęła tylko parę osób ze starszyzny. Ale kiedy podchodziła pod drzwi, usłyszała podniesione głosy. Nie potrafiła rozróżnić słów, jednak poznała, do kogo należały.
Nie zdążyła się zastanowić, czy zaczekać, czy może się wycofać, kiedy drzwi się otworzyły i ze środka wyszedł Sasuke. Prawie na nią wpadł.
- Co ty tu robisz? – zapytał agresywnie.
Zawahała się nad odpowiedzią.
- Mam sprawę do omówienia.
Przyjrzał jej się z zastanowieniem.
- Czyli jednak się zdecydowałaś. W porządku, życzę powodzenia – powiedział i, nie poświęcając jej więcej czasu, poszedł w kierunku, z którego właśnie przyszła.
Było to co najmniej dziwne, że nagle postanowił jej nie rozkazywać.
Wewnątrz gabinetu, przy biurku, stał Naruto. Widać było, że jest wzburzony. Na jej widok postarał się przywołać opanowany wyraz twarzy.
- Sakura. Miło cię tutaj widzieć.
Nie okazywał zaskoczenia, chociaż ostatni raz przekroczyła próg jego biura ponad dwa lata temu. Wtedy, kiedy powiedział jej, że zostaje bezterminowo zamknięta w wiosce.
Potem nie miała po co przychodzić do pałacu. Z kunoichi stała się kimś w rodzaju wioskowej pielęgniarki.
- Co się stało? – zapytała, wchodząc do środka i zamykając drzwi.
Naruto popatrzył na nią, jakby nie wiedział o co chodzi.
- A propo czego?
Przewróciła oczami.
- Chyba nie tak wygląda wasza współpraca, że ciągle na siebie wrzeszczycie.
Naruto wzruszył ramionami.
- Różnie bywa.
- Kiedyś nie miałeś w zwyczaju udzielać wymijających odpowiedzi. Nie mogę już o nic zapytać?
Patrzył na nią przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Sasuke, jak zwykle, chce odgrywać najważniejszą rolę – odparł swobodnie. – Niestety, jest mi potrzebny tutaj, a nie w dyplomacji.
Jakoś nie bardzo chciało jej się w to wierzyć. Sasuke miałby chcieć wziąć udział w pertraktacjach? I to w sytuacji, gdy Itachi jest za nie odpowiedzialny?
Przecież Sasuke był ostatnią osobą, która chciała podpisania rozejmu.
- A ty, dlaczego przyszłaś? – spytał Naruto.
Postanowiła, że później będzie się zastanawiać, co tu jest nie tak.
- Przyszłam, żeby powiedzieć ci, że chcę wziąć udział w tej wyprawie do Suny.
Naruto miał minę, jakby nie bardzo mu to było na rękę.
- Masz już kogoś innego na moje miejsce?
Potrząsnął głową.
- Nie… - odpowiedział. Milczał przez chwilę, jakby się zastanawiał. – To znaczy, wyznaczyłem już Shikamaru jako odpowiedzialnego za rozmowy, więc on także ma tutaj coś do powiedzenia. Nie sądzę jednak, by miał coś przeciw.
Nic z tego nie rozumiała.
- Więc nie wysyłasz Itachi’ego?
Oparł się o biurko.
- Nie. Itachi przyda mi się na miejscu. Nie jesteś chyba rozczarowana, Shikamaru jest sympatyczniejszym towarzyszem podróży.
To była dość radykalna zmiana sytuacji. Myślała, że obecnie najważniejszym zadaniem Itachi’ego jest właśnie sfinalizowanie rozmów pokojowych i doprowadzenie do podpisania rozejmu.
- Do czego on może ci być tutaj potrzebny? – zapytała podejrzliwie. – Po co właściwie go sprowadziłeś do wioski?
Naruto potrząsnął głową ze zniecierpliwieniem.
- Wybacz, Sakura, ale to nie twoja sprawa.
Tyle, że ona czuła się naprawdę skonsternowana, i nie zamierzała dać za wygraną.
- Ufasz mu? – zapytała.
Naruto popatrzył na nią.
- Słucham?
- Uważasz, że można go darzyć zaufaniem?
Odniosła wrażenie, że Naruto analizuje, do czego ona tak właściwie dąży.
- Itachi jest w pełni lojalny wobec wioski.
Tak, zapewne miał rację. Właściwie, w obecnej sytuacji Itachi’emu tylko to pozostało.
- Ufasz mu bardziej niż Sasuke, prawda?
Tym razem milczał dłużej, nim odpowiedział.
- Dlaczego tak uważasz?
Odwróciła wzrok. Nie do końca wiedziała, dlaczego przyszło jej do głowy to pytanie.
Ale jedna rzecz nieodparcie rzucała się na myśl.
Wyklęty Itachi stał się nagle nieodzownie potrzebny, ponieważ był gorącym zwolennikiem pokoju.
Sasuke był niewygodny, bo zajmował zupełnie przeciwne stanowisko.
Czy to możliwe, że Naruto odsunie go teraz od najważniejszych spraw wioski, bo uzna, że mógłby zaszkodzić?
- Kiedy wyjeżdżamy do Suny?
Naruto wyglądał, jakby to pytanie zbiło go z tropu.
- Muszę to ustalić z Shikamaru. Nie mamy konkretnej daty. Pewnie w przyszłym tygodniu.
- Dlaczego tak późno?
Prychnął ze zniecierpliwieniem.
- Dlaczego nagle zadajesz tyle pytań?
Przygryzła wargi.
Oczywiście, wojna się kończy, ale to nie znaczy, że nic się nie zmieniło. Nie była już osobą, której może ufać.
- W porządku. Dajcie mi znać – odparła i odwróciła się na pięcie.
- Zaczekaj, Sakura-chan.
Zatrzymała się.
- Skoro się decydujesz, musisz wiedzieć, jak ważna jest to sprawa. Teraz sądzisz, że chodzi o zwykłe odwiedziny i znoszenie obecności Gaary. W rzeczywistości na osobach, które wezmą udział w pertraktacjach, spoczywa ogromna odpowiedzialność.
Nie była zdziwiona, że Naruto poddaje w
wątpliwość jej zdolność do wykonania jakiejkolwiek misji. Uważał przecież, że
jest skrajnie nieodpowiedzialna.
- Chcę powierzyć ci tę misję, ale muszę być pewny, że cokolwiek się stanie, doprowadzisz ją do końca. W momencie kiedy przyjmiesz to zadanie, zapomnisz o prywatnych sprawach. Cokolwiek się stanie, nie wycofasz się i nie wrócisz z Suny przed końcem negocjacji.
Sakura nie uważała, by było tu zbyt wiele do negocjowania, ale nie to przyciągnęło jej uwagę w wypowiedzi Naruto.
- Uważasz, że nie potrafię oddzielić obowiązku od życia prywatnego?
- Tego nie powiedziałem.
- Ale pomyślałeś! – krzyknęła, tracąc nad sobą panowanie.
Popatrzył na nią, jakby była niezrównoważona.
Może i tak się zachowywała. Ale w tej chwili jej to nie obchodziło.
Przez lata zachowywała się jakby nic się nie stało. Znosiła sposób, w jaki się zachowywał. To, że odsunął ją od spraw wioski. I że unikał jej prywatnie. Wiedziała, że sobie na to zasłużyła.
Ale mimo to miała dość.
Zachowanie Sasuke znosiła bez pretensji. Ale Naruto… Naruto kiedyś był i jej przyjacielem. Mógłby przynajmniej być bezstronny, albo udawać, że taki jest.
Przez ponad dwa lata nie przydzielił jej żadnej misji. Nie dlatego, że mogłaby nie dać sobie rady. Jej „uziemienie” trwało dłużej, niż wymagały tego okoliczności. I dłużej niż mógł sobie na to pozwolić, w sytuacji, gdy wszyscy potrzebni byli w walce.
Może wtedy, kiedy ją wykluczył, działał jako Hokage. Po upływie czasu mogła przyznać, że racjonalne było kazać jej zostać w wiosce. Nie posyła się do walki żołnierzy, którzy nie są do niej w pełni zdolni.
Ale potem, to już była sprawa osobista.
Wcześniej uważał, że jest naiwną idiotką, do której nie dociera, że wybrała niewłaściwego faceta.
Teraz była naiwną idiotką, która zabiła własne dziecko.
Nigdy jej bezpośrednio nie oskarżył, ale wiedziała, że wie, i że tak właśnie myśli.
- To ty nie potrafisz oddzielić życia prywatnego od obowiązku! – powiedziała, ze zdenerwowania z trudem łapiąc oddech. – Poradziłabym sobie! Mogłam brać udział w walkach. Ty kazałeś mi tutaj siedzieć, ponieważ chciałeś mnie ukarać.
Przypatrywał jej się dziwnym wzrokiem. Chyba tak, jak tamtego wieczora, kiedy przyszedł jej powiedzieć, że Ino zginęła.
Ale nie zamierzała się wycofać z tego, co powiedziała. Chciała go zmusić, żeby przyznał wprost, co o niej w rzeczywistości myśli.
- Nigdy nie przyszłoby mi do głowy ukarać cię – odparł powoli. – Nawet gdybym chciał, nie mam do tego prawa.
Nie uwierzyła mu.
- Oczywiście.
Przez długą chwilę patrzyła mu w twarz. Nie odwrócił wzroku.
- Ty sama, wystarczająco siebie karzesz – powiedział po chwili.
Prychnęła z wściekłością.
- Posłuchaj, Sakura – odezwał się z wahaniem. – Możemy o tym porozmawiać, ale to nie jest odpowiednia chwila.
Przymrużyła oczy.
- O czym niby chcesz rozmawiać?
- O tym, co się stało – odparł Naruto powoli, badawczo jej się przyglądając. – A jeśli nie chcesz, to może chociaż o tym, dlaczego nie zrobisz tego co dla ciebie najlepsze, i się nie przeprowadzisz.
Zamrugała gwałtownie powiekami.
- Nie masz pojęcia, co jest dla mnie najlepsze.
Naruto wyglądał, jakby się wahał.
- Sakura – odezwał się po chwili – wiesz równie dobrze, jak wszyscy, że to małżeństwo było błędem. Powinnaś się po prostu wycofać.
Potrząsnęła głową.
Wszyscy jej to powtarzali. Ale nic nie rozumieli.
- Zachowujesz się, jakbyś nie chciała, żeby wszystko wróciło do normalności.
Łatwo było mu wypowiadać to słowo. Tylko, że słowa nic nie znaczą.
Liczą się tylko czyny. To one świadczą o tym, kim się jest.
Naruto mógł mówić o zmianach i o normalności. Był szlachetnym człowiekiem, od którego decyzji zależało wiele istnień. Podejmował właściwie decyzje, i nigdy nikogo nie zawiódł.
Ale dla niej słowo „normalność” było bezwartościowe. Po prostu nie istniało i nie zaistnieje.
Kiedy weszła do domu, Sasuke siedział przy biurku w kuchni nad jakimiś zwojami.
Stanęła w drzwiach.
- Co tak właściwie robisz?
Chyba nawet wcześniej się nie zorientował, że tu jest.
Spojrzał na nią niechętnie.
- Pracuję – warknął.
Zwykłe zachowanie jak na niego, ale wydawał się zaaferowany.
Miała przeczucie, że cos jest nie tak. Nie dała się spławić jak zwykle tylko podeszła bliżej i zerknęła na dokumenty.
Sasuke poderwał się z krzesła i stanął naprzeciw niej.
- Po co ci mapa Suny? – zapytała.
- A co ci do tego? – zapytał z autentyczną wściekłością.
Nie odpowiedziała.
Sasuke odwrócił się plecami do niej i zwinął mapę. Razem z pozostałymi papierami wrzucił ją do torby. Potem spojrzał na nią.
- I jak, ustaliłaś już z Naruto plan twojej wiekopomnej misji?
Patrzyła na niego uważnie.
- Ta złośliwość jest niepotrzebna – odpowiedziała spokojnie.
- Na kiedy zaplanowaliście schadzkę z Gaarą?
- Wyjeżdżamy za parę dni – poinformowała.
- Miłej podróży – odparł Sasuke i odwrócił się. Zamierzał wyjść, ale go zatrzymała.
Myśli, które krążyły jej w ostatnim czasie po głowie, wydawały się absurdalne. Ale jego zachowanie w pełni je potwierdzało.
- Nie zamierzasz chyba sabotować porozumienia?
Obrócił się w jej kierunku.
- Jakiego porozumienia?
Przymrużyła oczy.
- Wy nie wybieracie się tam po porozumienie. Jedziecie się ukorzyć przed Gaarą, bo jest łaskawy zaoferować zakończenie wojny, którą sam wywołał.
Pokręciła z niedowierzaniem głową.
Nie sądziła, że będzie aż tak zaślepiony.
- Nie można zawsze wygrywać.
Sasuke zacisnął szczęki.
- Zależy, o czym mówisz. Ja zaangażowałem się w tę walkę dla zwycięstwa. Konoha nie musi uciekać.
- Nie jesteśmy przegrani – odpowiedziała. – Z powodu twoich chorych ambicji, chcesz wywołać kolejną wojnę?
- Nie – odparł spokojnie Sasuke. – Zamierzam zakończyć tę. Ale jest na to tylko jeden sposób. Konoha będzie przegrana, dopóki Gaara nie doczołga się tu na kolanach, by prosić o pokój.
Mówił jak zamroczony.
- To nie jest twoja prywatna wojna.
Zawsze wiedziała, że traktuje to osobiście. Na punkcie Gaary zawsze był przewrażliwiony. Nie akceptował własnych porażek, a z Gaarą nie potrafił wygrać.
- Nigdy nie twierdziłem, że jest – odparł chłodno.
- Nie możesz go znieść, bo z tobą wygrał i darował ci życie – powiedziała gwałtownie.
To było nadzwyczaj śmiałe stwierdzenie z jej strony. Kiedy zobaczyła jego minę pomyślała, że ten raz nie wytrzyma i ją uderzy.
Ale opanował się i wydął pogardliwie wargi.
- Teraz zobaczymy, czy układ sił się zmienił.
Sakura potrząsnęła głową.
Nietrudno było się domyślić, co Sasuke zamierza zrobić. Ale wydawało jej się to zbyt irracjonalne nawet jak na niego.
- Tak po prostu wtargniesz do Suny i zaatakujesz Kazekage?
Nic nie odpowiedział. Pewnie uznał, że nie warto zadawać sobie trudu rozmawiania z nią.
Podjął już decyzję. Sakura zaczęła wpadać w panikę.
- Nie możesz tego zrobić.
Zmierzył ją wzrokiem.
- Nie? A kto mi zabroni? Ty? Nie bądź śmieszna.
Potrząsnęła gwałtownie głową.
- Jeśli tam dotrzesz, Gaara cię zabije!
Jej słowa nie wywarły na nim wrażenia.
- Zobaczymy.
Rzeczywiście, był w pełni zdeterminowany. Od dawna wiedziała przecież, że uważał taką konfrontację za nieuniknioną.
- Nie mogę ci na to pozwolić – wyszeptała.
Sasuke podszedł bliżej.
- A od kiedy to masz cos do powiedzenia? – zakpił. - Co zrobisz? Zmusisz, żebym został? Czy może na mnie doniesiesz?
Przygryzła nerwowo wargi.
- Jeśli chcesz coś zdziałać, działaj szybko. Aż jestem ciekawy, na ile cię stać – powiedział z lekceważeniem.
Dla niego to był koniec rozmowy. Skierował się w stronę drzwi.
Zamierzał popełnić najgorszy błąd i najgorszą zbrodnię przeciwko wiosce. A ona nie mogła mu w tym przeszkodzić. Łzy same napłynęły jej do oczu.
- Proszę cię – odezwała się cicho. – Nie idź tam.
Nie obejrzał się nawet.
- To przykre. Nawet teraz, po tym wszystkim, nadal jesteś tak samo żałosna.
- Chcę powierzyć ci tę misję, ale muszę być pewny, że cokolwiek się stanie, doprowadzisz ją do końca. W momencie kiedy przyjmiesz to zadanie, zapomnisz o prywatnych sprawach. Cokolwiek się stanie, nie wycofasz się i nie wrócisz z Suny przed końcem negocjacji.
Sakura nie uważała, by było tu zbyt wiele do negocjowania, ale nie to przyciągnęło jej uwagę w wypowiedzi Naruto.
- Uważasz, że nie potrafię oddzielić obowiązku od życia prywatnego?
- Tego nie powiedziałem.
- Ale pomyślałeś! – krzyknęła, tracąc nad sobą panowanie.
Popatrzył na nią, jakby była niezrównoważona.
Może i tak się zachowywała. Ale w tej chwili jej to nie obchodziło.
Przez lata zachowywała się jakby nic się nie stało. Znosiła sposób, w jaki się zachowywał. To, że odsunął ją od spraw wioski. I że unikał jej prywatnie. Wiedziała, że sobie na to zasłużyła.
Ale mimo to miała dość.
Zachowanie Sasuke znosiła bez pretensji. Ale Naruto… Naruto kiedyś był i jej przyjacielem. Mógłby przynajmniej być bezstronny, albo udawać, że taki jest.
Przez ponad dwa lata nie przydzielił jej żadnej misji. Nie dlatego, że mogłaby nie dać sobie rady. Jej „uziemienie” trwało dłużej, niż wymagały tego okoliczności. I dłużej niż mógł sobie na to pozwolić, w sytuacji, gdy wszyscy potrzebni byli w walce.
Może wtedy, kiedy ją wykluczył, działał jako Hokage. Po upływie czasu mogła przyznać, że racjonalne było kazać jej zostać w wiosce. Nie posyła się do walki żołnierzy, którzy nie są do niej w pełni zdolni.
Ale potem, to już była sprawa osobista.
Wcześniej uważał, że jest naiwną idiotką, do której nie dociera, że wybrała niewłaściwego faceta.
Teraz była naiwną idiotką, która zabiła własne dziecko.
Nigdy jej bezpośrednio nie oskarżył, ale wiedziała, że wie, i że tak właśnie myśli.
- To ty nie potrafisz oddzielić życia prywatnego od obowiązku! – powiedziała, ze zdenerwowania z trudem łapiąc oddech. – Poradziłabym sobie! Mogłam brać udział w walkach. Ty kazałeś mi tutaj siedzieć, ponieważ chciałeś mnie ukarać.
Przypatrywał jej się dziwnym wzrokiem. Chyba tak, jak tamtego wieczora, kiedy przyszedł jej powiedzieć, że Ino zginęła.
Ale nie zamierzała się wycofać z tego, co powiedziała. Chciała go zmusić, żeby przyznał wprost, co o niej w rzeczywistości myśli.
- Nigdy nie przyszłoby mi do głowy ukarać cię – odparł powoli. – Nawet gdybym chciał, nie mam do tego prawa.
Nie uwierzyła mu.
- Oczywiście.
Przez długą chwilę patrzyła mu w twarz. Nie odwrócił wzroku.
- Ty sama, wystarczająco siebie karzesz – powiedział po chwili.
Prychnęła z wściekłością.
- Posłuchaj, Sakura – odezwał się z wahaniem. – Możemy o tym porozmawiać, ale to nie jest odpowiednia chwila.
Przymrużyła oczy.
- O czym niby chcesz rozmawiać?
- O tym, co się stało – odparł Naruto powoli, badawczo jej się przyglądając. – A jeśli nie chcesz, to może chociaż o tym, dlaczego nie zrobisz tego co dla ciebie najlepsze, i się nie przeprowadzisz.
Zamrugała gwałtownie powiekami.
- Nie masz pojęcia, co jest dla mnie najlepsze.
Naruto wyglądał, jakby się wahał.
- Sakura – odezwał się po chwili – wiesz równie dobrze, jak wszyscy, że to małżeństwo było błędem. Powinnaś się po prostu wycofać.
Potrząsnęła głową.
Wszyscy jej to powtarzali. Ale nic nie rozumieli.
- Zachowujesz się, jakbyś nie chciała, żeby wszystko wróciło do normalności.
Łatwo było mu wypowiadać to słowo. Tylko, że słowa nic nie znaczą.
Liczą się tylko czyny. To one świadczą o tym, kim się jest.
Naruto mógł mówić o zmianach i o normalności. Był szlachetnym człowiekiem, od którego decyzji zależało wiele istnień. Podejmował właściwie decyzje, i nigdy nikogo nie zawiódł.
Ale dla niej słowo „normalność” było bezwartościowe. Po prostu nie istniało i nie zaistnieje.
Kiedy weszła do domu, Sasuke siedział przy biurku w kuchni nad jakimiś zwojami.
Stanęła w drzwiach.
- Co tak właściwie robisz?
Chyba nawet wcześniej się nie zorientował, że tu jest.
Spojrzał na nią niechętnie.
- Pracuję – warknął.
Zwykłe zachowanie jak na niego, ale wydawał się zaaferowany.
Miała przeczucie, że cos jest nie tak. Nie dała się spławić jak zwykle tylko podeszła bliżej i zerknęła na dokumenty.
Sasuke poderwał się z krzesła i stanął naprzeciw niej.
- Po co ci mapa Suny? – zapytała.
- A co ci do tego? – zapytał z autentyczną wściekłością.
Nie odpowiedziała.
Sasuke odwrócił się plecami do niej i zwinął mapę. Razem z pozostałymi papierami wrzucił ją do torby. Potem spojrzał na nią.
- I jak, ustaliłaś już z Naruto plan twojej wiekopomnej misji?
Patrzyła na niego uważnie.
- Ta złośliwość jest niepotrzebna – odpowiedziała spokojnie.
- Na kiedy zaplanowaliście schadzkę z Gaarą?
- Wyjeżdżamy za parę dni – poinformowała.
- Miłej podróży – odparł Sasuke i odwrócił się. Zamierzał wyjść, ale go zatrzymała.
Myśli, które krążyły jej w ostatnim czasie po głowie, wydawały się absurdalne. Ale jego zachowanie w pełni je potwierdzało.
- Nie zamierzasz chyba sabotować porozumienia?
Obrócił się w jej kierunku.
- Jakiego porozumienia?
Przymrużyła oczy.
- Wy nie wybieracie się tam po porozumienie. Jedziecie się ukorzyć przed Gaarą, bo jest łaskawy zaoferować zakończenie wojny, którą sam wywołał.
Pokręciła z niedowierzaniem głową.
Nie sądziła, że będzie aż tak zaślepiony.
- Nie można zawsze wygrywać.
Sasuke zacisnął szczęki.
- Zależy, o czym mówisz. Ja zaangażowałem się w tę walkę dla zwycięstwa. Konoha nie musi uciekać.
- Nie jesteśmy przegrani – odpowiedziała. – Z powodu twoich chorych ambicji, chcesz wywołać kolejną wojnę?
- Nie – odparł spokojnie Sasuke. – Zamierzam zakończyć tę. Ale jest na to tylko jeden sposób. Konoha będzie przegrana, dopóki Gaara nie doczołga się tu na kolanach, by prosić o pokój.
Mówił jak zamroczony.
- To nie jest twoja prywatna wojna.
Zawsze wiedziała, że traktuje to osobiście. Na punkcie Gaary zawsze był przewrażliwiony. Nie akceptował własnych porażek, a z Gaarą nie potrafił wygrać.
- Nigdy nie twierdziłem, że jest – odparł chłodno.
- Nie możesz go znieść, bo z tobą wygrał i darował ci życie – powiedziała gwałtownie.
To było nadzwyczaj śmiałe stwierdzenie z jej strony. Kiedy zobaczyła jego minę pomyślała, że ten raz nie wytrzyma i ją uderzy.
Ale opanował się i wydął pogardliwie wargi.
- Teraz zobaczymy, czy układ sił się zmienił.
Sakura potrząsnęła głową.
Nietrudno było się domyślić, co Sasuke zamierza zrobić. Ale wydawało jej się to zbyt irracjonalne nawet jak na niego.
- Tak po prostu wtargniesz do Suny i zaatakujesz Kazekage?
Nic nie odpowiedział. Pewnie uznał, że nie warto zadawać sobie trudu rozmawiania z nią.
Podjął już decyzję. Sakura zaczęła wpadać w panikę.
- Nie możesz tego zrobić.
Zmierzył ją wzrokiem.
- Nie? A kto mi zabroni? Ty? Nie bądź śmieszna.
Potrząsnęła gwałtownie głową.
- Jeśli tam dotrzesz, Gaara cię zabije!
Jej słowa nie wywarły na nim wrażenia.
- Zobaczymy.
Rzeczywiście, był w pełni zdeterminowany. Od dawna wiedziała przecież, że uważał taką konfrontację za nieuniknioną.
- Nie mogę ci na to pozwolić – wyszeptała.
Sasuke podszedł bliżej.
- A od kiedy to masz cos do powiedzenia? – zakpił. - Co zrobisz? Zmusisz, żebym został? Czy może na mnie doniesiesz?
Przygryzła nerwowo wargi.
- Jeśli chcesz coś zdziałać, działaj szybko. Aż jestem ciekawy, na ile cię stać – powiedział z lekceważeniem.
Dla niego to był koniec rozmowy. Skierował się w stronę drzwi.
Zamierzał popełnić najgorszy błąd i najgorszą zbrodnię przeciwko wiosce. A ona nie mogła mu w tym przeszkodzić. Łzy same napłynęły jej do oczu.
- Proszę cię – odezwała się cicho. – Nie idź tam.
Nie obejrzał się nawet.
- To przykre. Nawet teraz, po tym wszystkim, nadal jesteś tak samo żałosna.
Aj, te chore ambicje Uchihy... Dzieje się! Aż ciekawość mnie zżera, co się dalej wydarzy:) Czekam!
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy Uchiha ma jeszcze szansę na szczęśliwe zakończenie. Dał otumanić się swoim chorym ambicjom i zawiści. Zły człowiek zazwyczaj równa się złe zakończenie, ale jak będzie u Ciebie?
OdpowiedzUsuńKasumi xx
I wcześniej uważałam, i teraz uważam Sakurę za żałosną. Sasuke wypowiedział moje myśli. Naprawdę ciężko było mi zrozumieć, co Kisiel chciał osiągnąć, tak kreując tę postać. Bo z jednej strony wmawiał nam, z ust innych bohaterów, że Sakura jest piekielnie inteligentna i mądra, a z drugiej stworzył... ją. Byłabym w stanie zrozumieć jej szczenięcą miłość do Sasuke, która z czasem by wyparowała. Byłabym w stanie zrozumieć, że nie wyparowała, ale wtedy powinien ją kreować jako słabą psychicznie, średnio inteligentną osobę, ale nie zrobił ani jednego, ani drugiego.
OdpowiedzUsuńCzasem zdarzało mi się dyskutować z różnymi osobami, co sądzą o Sakurze i nie dochodziliśmy do konsensusu ;) Padały argumenty, że miała nadzieję, że Sasuke zmieni się. No piękne potwierdzenie skrajnej głupoty "Łobuz kocha najbardziej". Nie przekonało mnie to. Inni twierdzili, że to coś jak syndrom sztokholmski, ale przecież Sasuke zniknął, to raz. Dwa, Sakura była wykreowana jako postać, która potrafiłaby uniknąć tego typu manipulacji. Cholera... nawet po latach drażni mnie to, bo uważam ją za skrajnie głupią, a w ff często występuje jako dość ogarnięta kobieta i nie wiem, czy to kwestia zmiany niektórych elementów charakteru (co w opowiadaniach jest jak najbardziej w porządku), czy to ja mam problem i jako jedyna inaczej postrzegam Sakurę...
Zapomniałam chyba, podczas wczorajszej sesji z tym opowiadaniem, napisać, jak bardzo podoba mi się pomysł na wojnę. Może nie pamiętam już szczegółów, ale i przebieg pertraktacji, pojawienie się Hinaty, wątki oboczne i Gaara - wszystko wydawało mi się fenomenalnie poprowadzone. To opowiadanie przypadło mi do gustu, ale zakochałam się w Opowieściach, które czytałam z zapartym tchem. Kto wie? Może i Opowieści sobie odświeżę ;)
Jeśli zaczniesz czytać opowieści zauważysz pewnie masę błędów, więc może lepiej nie :P natomiast, tym stwierdzeniem "łobuz kocha najbardziej" dałaś mi do myślenia. Mnie kiedyś fascynowały postaci złych chłopców, którzy dla tej jednej jedynej się mogą zmienić. I myślę, że tak jest u wielu dziewczynek - nie chcą przewidywalnego Kmicica, wolą Bohuna. Ale Naruto to przecież shounen ;) zastanawiam się czy ktokolwiek z docelowej grupy odbiorców, czyli kilkunastoletnich chłopców jest w stanie lubić Sakurę. Chyba ciężko o to skoro nie tak wielu z nich lubi Sasuke. Dlaczego Kishimoto tak wykreował Sakurę, to chyba jest tajemnica nie do odgadnięcia.
UsuńJeżeli chodzi o Sakurę, to zgadzam się, chłopcy, zwłaszcza w nastoletnim wieku, raczej nie dostrzegą jej zalet (nie dziwię im się!). Mnie bardziej przeraża, że dziewczyny/kobiety widzą w niej coś pozytywnego. Ale co? Skoro tyle opowiadań z nią w roli głównej powstaje, to musi mieć coś w sobie, a ja tego nie widzę! Boję się, że albo ze mną jest coś nie tak, albo wzorzec kobiety umartwiającej się dla oschłej relacji jest popularny.
UsuńZ tym "łobuz kocha najbardziej" nie przeszkadza mi sama idea - jeśli średnio rozgarnięta kobieta (i silna psychicznie) znajdzie łobuziaka i będzie szczęśliwa w tym związku, to super, dobrze dla nich. Ale najczęściej kończy się to tragediami i toksyczną relacją, od której ciężko uciec.
Gdybym nie wierzyła, że ludzie mogą się zmienić, Gaara nie fascynowałby mnie tak bardzo ;) Odchodząc od wymyślonych postaci - uważam, że ludzie mogą się zmienić pod wpływem bodźców, otoczenia, ale nie zawsze. Wiem, że ludzie w związkach są w stanie zmienić przyzwyczajenia, iść na kompromisy itd. Jednak w przypadku Sasuke nic takiego nie miało miejsca względem Sakury, a ona nadal brnęła w ten związek, który w świecie rzeczywistym nie mógł skończyć się dobrze.