Hinata zdawała sobie
sprawę, że Shikamaru nisko ocenia jej zdolność rozpoznania sytuacji. Uważał,
że cała odpowiedzialność za powierzone zadanie spoczywa na nim, ponieważ jego
towarzyszka nawet nie wie do końca, o co w ich misji chodzi. Zresztą, miał
zupełną słuszność. Nietrudno było się domyślić, że Shikamaru wie znacznie
więcej od niej. On miał wykonać wszystkie części zadania – rozmawiać z Kazekage,
odwlekać w czasie postępy w negocjacjach, i zdobywać informacje. Naruto na
pewno bardzo na niego liczył w tym względzie.
Ale zdaje się, że nie
docenił zapobiegawczości przeciwnika. Sabaku no Gaara z całą pewnością
wiedział, że obecność kogoś takiego jak Shikamaru w siedzibie władz jest
niebezpieczna, bo on będzie starał się poznać te fakty, którymi wioska Piasku
nie chciała się chwalić. Każdy ma jakieś słabe punkty, a Shikamaru był
najlepszą osobą, by je odkryć.
Dlatego nie dano mu na
to szansy.
Wydawałoby się, że dwa
dni zwłoki przed rozpoczęciem rozmów będą korzystne dla delegacji, ale
Shikamaru od początku był niezadowolony. Pewnie wolałby od razu zasiąść przy
stole negocjacyjnym i poznać warunki ze strony Suny. Pustynny Gaara się nie
spieszył i trzymał ich w niepewności, przez co stracili dwa dni bezużytecznie,
nie mogąc się przygotować na odparcie żądań, skoro ich nie znali.
Nie dostali szansy na
myszkowanie po wiosce, bo Kankuro i Matsuri dbali, by wypełnić im czas. Od wczesnego
ranka do późnego wieczora przebywali poza siedzibą władz, oprowadzani po
atrakcjach wioski (jak się okazało, Suna posiadała liczne atrakcje).
Hinata pierwszego dnia
była zadowolona, że nie spędzą czasu w siedzibie władz. Nie chciała natknąć się
na Sabaku no Gaarę, na którego widok nóż otwierał jej się w kieszeni – w
przenośni, a pewnie byłoby tak dosłownie, gdyby broń nie została im
zarekwirowana.
Zdawała sobie sprawę,
że to bardzo psuje Shikamaru szyki, bo rozkład dnia blokował mu możliwość działania.
W wiosce nie dało się zbyt wiele zaobserwować, skoro wciąż byli pod kontrolą
„opiekunów” i wypełniono im czas bezużytecznymi zajęciami. Połowę pierwszego
dnia spędzili w kasynie. Hinata po raz pierwszy grała w ruletkę, i co ciekawe,
niemal za każdym razem wygrywała. Ale od pierwszego momentu, gdy weszła do tego
przybytku, miała ochotę wyjść. To miejsce było nieprzyjemne, na dodatek krupier
jej się bez przerwy przyglądał.
Ale tam przynajmniej
był to tylko uciążliwy krupier. Później Hinata notorycznie miała wrażenie, że
ludzie ją obserwują, jakby była jakąś atrakcją. Oczywiście, nie musiała się
afiszować z symbolem Konohy, by ją rozpoznawano. Na pierwszy rzut oka można
było rozpoznać, z jakiego pochodzi klanu. Czy na jej widok, myśleli o Hanabi?
Po pierwszym dniu
Hinata miała serdecznie dość zainteresowania własną osobą. Wolałaby siedzieć
przy Akamaru, który został przykuty do budy przed domem Kankuro i miał zakaz
przebywania bliżej centralnej części osady. Kankuro, jak się okazało, mieszkał
dość daleko od siedziby administracyjnej wioski.
Hinata wiedziała, że
nawet w tych warunkach Shikamaru poradzi sobie najlepiej, jak to możliwe, ale
chyba nikt nie spodziewał się, że wykradnie jakieś wewnętrzne tajemnice, które
zmienią wynik wojny. Naruto i Rada Starszych zgodzili się na kapitulację. Zaraz
po tym, jak starszyzna jej klanu uznała, że nie ma sensu dłużej walczyć.
Zaakceptowali punkt widzenia Hyuugów, jakby nie mogli zmusić ich do walki.
Tchórze.
Dla Hinaty decyzja o
kapitulacji była ciosem. Nienawidziła wojny, nie chciała w tym uczestniczyć i
nie chciała, żeby ludzie nadal ginęli w tak okrutny sposób. Ale poddanie się
było jeszcze gorsze niż prowadzenie działań wojennych. Poddanie się, teraz, gdy
tylu z nich zginęło. I zgoda na to, by Gaara i jego podwładni nie ponieśli konsekwencji
swojego okrucieństwa… Żeby nie ponieśli konsekwencji tych wszystkich śmierci,
które spowodowali.
Starszyźnie klanu
Hyuuga najbardziej powinno zależeć na zmuszeniu ich do poniesienia
odpowiedzialności, a jednak jako pierwsi wspomnieli o kapitulacji. Hinacie było
z tego powodu wstyd, czuła bezsilną wściekłość i pogardę dla tych niby wielkich
wojowników, którzy zwyczajnie się wystraszyli. Którzy powiedzieli, że ich klan
poniósł już zbyt wielkie straty, i w związku z tym wycofują się z dalszej walki.
Pozbawili w ten sposób Konohe wielu dowódców, może nie najlepszych, ale dobrze
przeszkolonych i sprawdzających się na froncie.
Neji nie mógł im rozkazać, by
walczyli nadal, ale mógł to zrobić Naruto. Tylko, że on nie chciał nikogo
zmuszać do walki, w obliczu sytuacji, która stawała się coraz bardziej
beznadziejna.
Hinata była przekonana,
że pewnego dnia starszyzna jej klanu bardzo pożałuje tej decyzji. Pewnego dnia
ich zdanie przestanie się zupełnie liczyć, będą całkowicie podporządkowani
Nejiemu. Podświadomie wyczekiwała na ten moment.
Hinata darzyła
kiedyś starszyznę rodu głębokim szacunkiem, ale nie pozostał po nim nawet
ślad. To oni uznali, że niektórzy
członkowie ich klanu nie są warci tego, by się o nich upominać.
Mimo wszystko, nadal
nie miała odwagi z nimi polemizować, postępowała dokładnie tak jak tego od niej
oczekiwali. Ojciec zawsze powtarzał, że lojalność wobec klanu jest
najważniejszym obowiązkiem.
Shikamaru był
zadowolony, kiedy skończyły się te dwie uciążliwe doby. Hinata też odczuła
ulgę, wydawało jej się, że zobaczyli już wszystko, co było do zobaczenia i
dostaną teraz więcej swobody. Jeśli Matsuri i Kankuro mieliby nadal wyciągać
ich co dnia z siedziby władz – świadczyłoby to, że Sabaku no Gaara rzeczywiście
ma coś do ukrycia. Tak przynajmniej powiedział Shikamaru, który wydawał się być
przekonany, że nawet gdyby otwarto dla nich wszystkie drzwi w siedzibie władz i
pozwolono przeglądać wszystkie dokumenty – nie znaleźliby nic, co wzmocniłoby
ich pozycję w negocjacjach. Zdaje się, że Nara był przekonany o bezwzględnej
przewadze Suny. I o braku rozłamów w ich szeregach, bo chyba tylko na to
mogliby teraz liczyć – że wśród shinobich Piasku istnieje podział na frakcje,
które nie we wszystkim są jednomyślne.
Hinata obawiała się, że
Shikamaru może mieć rację. Wydawało się, że Kazekage ma bezwzględne poparcie w
wiosce. Ale Hinacie jego zachowanie wydawało się podejrzane.
Jeśli Pustynny Gaara
rzeczywiście miałby ugruntowaną pozycję, czy współpracowałby z Radą Starszych?
Przecież teraz już wszyscy wiedzieli, że to nie Konoha sprowokowała wojnę, a
atak shinobich Korzenia był efektem intrygi starszyzny Piasku. Nie
było wiadomo, jak wojowników z organizacji stworzonej przez Danzou udało się
przekonać do zrobienia czegoś tak głupiego, ale nie ulegało wątpliwości, że
stali za tym shinobi ze starszyzny Suny. I Sabaku no Gaara o tym wiedział.
Musiał mieć świadomość, że starszyzna działała za jego plecami.
Hinata nie znała
podobnego przypadku z historii, nie wiedziała więc, jak można rozwiązać taką
sytuację. Starszyzna była ważnym organem władzy w każdej wiosce, w Sunie nie
było inaczej. Konflikty z kage się zdarzały, ale zawsze rozwiązywano je
polubownie, bo właściwie nie było innego wyjścia. Kage, wybierany przez starszyznę,
raczej nie mógłby odsunąć jej członków od władzy. Niewątpliwie, stawiało to
Kazekage w patowej sytuacji. Hinata sądziła, że jeśli kage Suny ma jakiekolwiek
ludzkie uczucia nie może mu być obojętne, że przez intrygi jego
współpracowników zginęła Temari.
Wyglądało więc na to,
że skoro nie mógł ich ruszyć, postanowił przerzucić całą odpowiedzialność na
Konohę.
A może po prostu chce
ich zniszczyć dla czystej satysfakcji. To na pewno byłoby w jego stylu. Może
kiedyś Sabaku no Gaara zachowywał się normalnie i możliwa była współpraca z
wioską Piasku pod jego przywództwem, ale zdaje się, że to były tylko pozory.
Hinata nie miała wątpliwości, że ten człowiek jest niezrównoważony. Był
psychopatą i zawsze nim będzie. Tyle, że teraz nie zabijał każdego, kto stanął
mu na drodze - stanowisko umożliwiało mu stosowanie bardziej wyrafinowanych
metod.
A Naruto w niego
wierzył i ryzykował, żeby ratować jego życie. Trzeba było się nie wtrącać,
kiedy Akatsuki wyssało z niego demona.
Hinata nie wierzyła, by
shinobi z innych wiosek mogli poprzeć Sunę, gdyby przywódca wioski nie wzbudzał
ich zaufania. Prawdziwi shinobi nie powinni się na to nabierać. A jednak, byli
tacy, którzy potrafili obrócić się przeciwko własnej wiosce i walczyć po stronie
Suny. A co takiego wioska Piasku miała do zaoferowania?
Hinata zacisnęła dłonie
w pięści. Była tak pochłonięta własnymi myślami, że zupełnie oderwała się od
rzeczywistości i początkowo nawet nie słuchała, co Sabaku no Gaara mówił po
wejściu do sali obrad.
Co ciekawe, byli tam
tylko we trójkę. Właśnie oficjalnie rozpoczynały się negocjacje, a Kazekage nie
zaprosił do udziału ani Kankuro, ani nikogo z Rady Starszych.
Brunetka nigdy
wcześniej nie uczestniczyła w oficjalnych rozmowach między wioskami, ale wydało
jej się to dziwne. Chociaż, być może w Suna Gakure panowały inne obyczaje.
Przyjrzała się Pustynnemu
Gaarze, który sprawiał wrażenie bardzo pewnego siebie. Przyszło jej do głowy,
że może on po prostu chce pokazać, że nie potrzebuje akceptacji starszyzny w
odniesieniu do własnych decyzji i że on sam je podejmuje.
- Dość uprzejmości –
powiedział. – Zaczniemy od przedstawienia listy naszych żądań – podał jakąś
kartkę Shikamaru. Zwracał się tylko do niego. Hinaty nie zaszczycił nawet
spojrzeniem.
Powinno jej to
odpowiadać, bo nawet nie zamierzała mieszać się w negocjacje; wiedziała, że
może przynieść więcej szkody niż pożytku. Nie była odpowiednią osobą do
prowadzenia oficjalnych rozmów.
Mimo to, rozzłościło ją
takie lekceważenie ze strony Kazekage. Sama nie wiedziała do końca, dlaczego.
Na ogół wolała, żeby nie zwracano na nią uwagi. Podczas oficjalnych narad w
wiosce liścia – jeśli już została wezwana – siadała możliwie najdalej od
Hokage. Starała się udawać nieobecną. Dzięki temu unikała konieczności
rozmawiania z Naruto. Oboje na tym korzystali.
Zresztą, nigdy nie
lubiła przyciągać niczyjej uwagi. Ale irytowało ją to, że Pustynny Gaara ją
zlekceważył.
- Nie chcesz usłyszeć,
jakie są nasze warunki? – zapytał Shikamaru, nie spojrzawszy na kartkę. Hinata
pomyślała, że jounin potrafi zachować zimną krew nawet w takiej sytuacji, albo
– tak jak ona – zwyczajnie boi się spojrzeć na tę listę. Shikamaru lepiej niż
ktokolwiek inny musiał zdawać sobie sprawę, jak trudno będzie cokolwiek
wynegocjować. Im wyższe są początkowe żądania, tym trudniej będzie je
sprowadzić do poziomu możliwego do spełnienia.
Chyba nikt nie liczył na to, że przeciwnicy będą się zastanawiać nad
tym, czy wioska Liścia jest w stanie sprostać żądaniom.
Sabaku no Gaara nie
wydawał się zaskoczony.
- Słucham –
odpowiedział tonem, który wskazywał, że w ogóle nie jest zainteresowany.
- Najpierw wypuścicie
wszystkich jeńców, którzy przebywają w waszym więzieniu, dopiero wtedy
przemyślimy wasze żądania.
Kazekage prawdopodobnie
tego właśnie się spodziewał.
- Masz na myśli
szpiegów – uznał za stosowne przypomnieć.
Hinata miała
przeczucie, że kage będzie robić w tej sprawie trudności. Był w bardzo
korzystnej sytuacji, ponieważ mógł powiedzieć, że żaden ze schwytanych szpiegów
nie przeżył przesłuchania, i to ucięłoby rozmowę. Zresztą, Hinata nie byłaby
zdziwiona, gdyby rzeczywiście zamordowano wszystkich schwytanych shinobi
Konohy. Niestety, złapano ich zbyt wielu.
- Wypuścimy ich, ale
dopiero wtedy, gdy dojdziemy do porozumienia – odparł Sabaku no Gaara
spokojnie. – Załóżmy, że wtedy, gdy wy zrealizujecie pierwszy punkt.
Shikamaru spojrzał na
kartkę, którą trzymał w ręce. Wpatrywał się w nią przez kilka sekund. Potem
przeniósł wzrok na rozmówcę.
- Wasze żądania są
niemożliwe do realizacji.
- Szkoda, że tak
uważasz – odpowiedział kage beznamiętnie. – Tak się składa, że punkt pierwszy
nie podlega negocjacjom. Chciałbym zauważyć, że dalsze przetrzymywanie u nas
waszych ludzi jest bezcelowe. Nie jest ich wielu, ale żeby zostali uwolnieni musicie nam przekazać kompletną listę nazwisk ludzi, którzy w ciągu
ostatnich pięciu lat przekazywali wam informacje z naszej wioski.
Shikamaru wyglądał,
jakby miał ochotę zakląć. Hinata nie rozumiała, z jakiego powodu się tak
wścieka.
- Doskonale wiesz, że
nie o tym punkcie mówię.
- Dlatego powiedziałem,
że wasi szpiedzy zostaną wypuszczeni w zamian za zrealizowanie pierwszej
propozycji – przypomniał shinobi. Słowo „propozycja” brzmiało w tych
okolicznościach jak złośliwy żart. – Przekażę wam listę wszystkich waszych
ludzi, którzy przebywają u nas, po czym zostaną wypuszczeni bez dalszych
roszczeń. Ale najpierw musicie przekazać nam kompletną listę waszych szpiegów,
a mówiąc „kompletną” mam na myśli, że nie możecie pominąć ani jednej osoby. Mam
nadzieję, że to zrozumiałe.
Shikamaru jeszcze raz
spojrzał na kartkę. Zdaniem Hinaty, zachowywał się nieco dziwnie.
Pierwsze żądanie
wydawało jej się zaskakująco proste do zrealizowania. Shinobi Suny i tak
zdemaskowali większość szpiegów, spośród nich przeżyło raptem kilka osób, więc
ta lista i tak była dla nich bezużyteczna. Chyba, że… Shinobi Piasku wiedzieli
już, że Uchiha Itachi przebywa na ich terenie. Jeśli nie znajdą jego nazwiska
na liście szpiegów będą mogli odrzucić kurtuazję i oskarżyć Konohę o złą wolę
przy stole negocjacyjnym.
- Zauważ, że to
uprzejmy gest z naszej strony – dodał Sabaku no Gaara. – Moglibyśmy zaczekać z
uwalnianiem waszych ludzi do czasu realizacji pozostałych żądań. A tak, macie
szansę ich odzyskać, nie ponosząc większych kosztów.
Shikamaru spojrzał na
Kazekage wyzywająco. Zdaje się, że opanował już emocje.
- Oczywiście to
doceniamy – odpowiedział tonem, który sugerował coś wręcz przeciwnego. – Może
wobec tego przedyskutujemy pozostałe kwestie.
- Powiedziałbym raczej,
że kiedy rozwiążemy pierwszą kwestię, będziecie mogli spokojnie zapoznać się z
pozostałymi wymogami. I wówczas stwierdzić, czy je akceptujecie czy nie.
Podobnie jak punkt pierwszy zasadniczo nie podlegają negocjacjom.
Shikamaru milczał,
przyglądając się rozmówcy z jawną niechęcią. Chyba powstrzymywał się, żeby go
nie zwymyślać w niewybrednych słowach.
Widocznie dawna relacja
Shikamaru i Temari nie wpływała na jego zdolność do oceny zachowania jej brata,
chociaż wielu shinobi Konohy miało co do tego wątpliwości.
Hinata żałowała, że nie
została potraktowana jak równoprawny uczestnik negocjacji i nie dostała
własnego egzemplarza kartki z żądaniami. Nie wypadało jej podejść do Shikamaru
i zajrzeć mu przez ramię, a chętnie by to zrobiła.
Była zdziwiona reakcją
Shikamaru, gdyż byli przygotowani na to, że warunki kapitulacji będą ciężkie. I
nie chciała wierzyć w to, co Kazekage mówił o braku możliwości negocjacji.
- Mimo najlepszych
chęci nie możemy wypłacić tak wysokiej kontrybucji, gdyż nie dysponujemy taką
sumą – wycedził Shikamaru przez zęby. – Nie wspominając o pozostałych
żądaniach, które są absurdalne.
Hinata straciła zimną
krew. Po prostu wstała, podeszła do Nary i wzięła do ręki odłożoną przez niego
na stół kartkę papieru. Przez chwilę nie mogła wykrztusić słowa.
Wygórowane to mało
powiedziane. Nie dość, że wioska Piasku żądała astronomicznej kwoty trybutu, to
jeszcze postawili roszczenia terytorialne i żądali kontroli nad wszystkimi
sprawami wewnętrznymi wioski. Tego było za wiele.
- Jesteś szalony…
Kazekage-sama – wycedziła przez zęby.
Sabaku no Gaara nie wydawał
się zaskoczony jej reakcją, nieodpowiednią dla posła.
Ta sytuacja zakrawała
na jeden wielki absurd. Zgadza się, byli przegranymi w tej wojnie, ale Kazekage
zapomniał o najważniejszej sprawie.
- Obawiam się, że to
spostrzeżenie niewiele wnosi do dyskusji – odparł Sabaku no Gaara chłodno.
Patrzył na nią w taki sposób, jakby bawiła go ta sytuacja.
Hinata przestała myśleć
o tym, że jako posłowie mieli nie poruszać niektórych tematów. Nie powinni
atakować przeciwnika, nie powinni ingerować w sprawy wewnętrzne wioski. Ale w
tej chwili jej to nie obchodziło.
- Czy aby nie
zapomniałeś o jednym, drobnym szczególe, czcigodny kage? – niemal krzyknęła. –
To nie my wywołaliśmy tę wojnę. Wy to zrobiliście. Genialni starcy z waszej
wioski doprowadzili do tej wojny, wy ponosicie całą odpowiedzialność, więc nie
zachowujcie się teraz jak sprawiedliwy pośród narodów świata. Możecie wymusić
na nas, żebyśmy się poddali, możecie zmusić nas do spełnienia tych wszystkich
żądań, jakbyśmy byli odpowiedzialni, ale to nadal pozostanie zwykłym
bezprawiem.
Pustynny Gaara
przyglądał jej się w milczeniu. Nie była pewna, czy jej słowa wywarły na nim
jakiekolwiek wrażenie.
Przekraczała w tym
momencie granice poprawności dyplomatycznej, ale doskonale wiedziała, że ma
rację, i że Kazekage także to wie.
- Tak naprawdę pozwoliłeś
się oszukać, dałeś się podejść jak dziecko, a zwalanie odpowiedzialności na nas
niczego nie rozwiąże – dodała, zapominając o grzeczności. Nie powinna zwracać
się do Kazekage w bezpośredni sposób, ale w tym momencie trudno jej było
zapanować nad emocjami.
- Usiądź, Hinata-san – odpowiedział
shinobi. – Pozwól, że ci coś wyjaśnię, bo widzę, że zaszło pewne
nieporozumienie.
Kunoichi była
zirytowana jego protekcjonalnym tonem, ale usiadła. Starała się omijać
spojrzeniem twarz Shikamaru, który wyglądał, jakby był gotów rozerwać ją w tej
chwili na strzępy. Okazała się bardziej kłopotliwa niż sądził.
Pustynny Gaara nie
wydawał się rozzłoszczony. Zresztą, on chyba nigdy nie ujawniał żadnych emocji,
nawet jeśli je miał. Spojrzenie, którym obdarzył Hinatę, wyrażało raczej
zaintrygowanie niż złość.
- Wiesz, jaka jest
podstawowa różnica między naszymi wioskami, Hinata-san? – odezwał się
spokojnie. – Albo inaczej: czy wiesz, co jest waszą najpoważniejszą słabością?
– popatrzyła na niego bez zrozumienia. – Zastanów się, akurat ty powinnaś
doskonale zdawać sobie z tego sprawę.
Posłała mu spojrzenie,
które miało dać do zrozumienia, że nie zamierza wdawać się w jałowe dyskusje.
Shikamaru chyba jeszcze
nigdy nie miał do czynienia z tak upierdliwą kobietą. Wiedział, że będą z nią
problemy, bo Hinata nigdy nie potrafiła panować nad emocjami. Ale tym razem
przesadziła. Jakby nie wiedziała, że obrażanie Kazekage może im jedynie
zaszkodzić, a na pewno nie pomoże.
Na szczęście Gaara mając
ważniejsze sprawy nie przejmował się regułami dobrego wychowania. O dziwo
jednak nie zlekceważył Hinaty, ani nie wyprosił jej. Shikamaru najchętniej tak
właśnie by zrobił, i tak nie wnosiła nic sensownego do rozmowy. Mogła jedynie
pogorszyć sytuację.
Tymczasem Gaara wdał
się z nią w rozmowę. Shikamaru miał nadzieję, że nie robił tego po to, by ją
jeszcze bardziej sprowokować, ale nie wykluczał takiej możliwości. W tej chwili
nic już by go nie zdziwiło. Do tej pory sądził, że Gaarze zależy na szybkim
rozwiązaniu konfliktu, ale gdy ten przedstawił warunki zawarcia pokoju,
przyszło mu do głowy, że jego celem jest doprowadzenie do ponownego wybuchu wojny.
- W wiosce Liścia
pochodzenie liczy się bardziej niż cokolwiek innego – powiedział Gaara do
Hinaty, jakby prowadził towarzyską konwersację, a nie był w trakcie ważnych
negocjacji. - Na pierwszym miejscu stawiacie zawsze nazwisko, dopiero w
następnej kolejności oceniacie umiejętności. Przegapiliście moment, kiedy
bardziej od pochodzenia zaczęła się liczyć indywidualność. Co więcej, wymagacie
od jednostek pełnego podporządkowania się woli klanu, a to będzie spotykać się
z coraz większym sprzeciwem. Nauczyliście się lekceważyć tych, którzy nie mają
szlacheckiego nazwiska, zapominając, że zlekceważeni shinobi mogą być
niebezpieczni.
Shikamaru nie
spodziewał się, że Gaara zabierze się za rozważania tego typu, ale on szybko
wyjaśnił, do czego zmierza.
- Popełniliście ogromny
błąd po śmierci Danzou. Decydując się na nagłe zlikwidowanie Korzenia daliście
do zrozumienia, że ta organizacja była zwykłą pomyłką. Sztucznie przydzielając
ludzi do innych grup, nie zapytawszy ich o zdanie, ani nawet nie uprzedzając o planach.
Pomijam kwestię, czy to było wobec nich uczciwe. Z mojego punku widzenia, wasze
błędy to wasza sprawa, tak długo, jak nie mają one wpływu na moich podwładnych.
Ale w tym przypadku niestety wasze nieprzemyślane decyzje wywarły ogromny wpływ
na moją wioskę. Tsunade pozwoliła, żeby grupa sfrustrowanych shinobi pętała się
po osadzie, a nie ma nic gorszego niż wojownik, który myśli, że jest
bezużyteczny. Gdyby nie wasz błąd, shinobi z Korzenia nie pozwoliliby tak łatwo
sobą manipulować. Wówczas nie doszłoby do tamtego przykrego incydentu i nie
doszłoby również do wojny.
Dla Shikamaru nazwanie
ataku na Sunę incydentem było co najmniej nie na miejscu.
Mimo wszystko Gaara
wyraził to, o czym Shikamaru pomyślał w pierwszym momencie, gdy wyszło na jaw,
że atak Korzenia na Sunę był prowokacją zaplanowaną przez starszyznę piasku.
Oni mogli to
zaplanować, ale ktoś ten plan musiał zrealizować. I tymi wykonawcami okazali
się zaufani ludzie Konohy. To nie shinobi z wioski Piasku byli odpowiedzialni
za śmierć Temari. Zabił ją ktoś, kto nosił na czole symbol wioski Liścia.
Potencjalnie, mógł to być nawet Sai.
Gaara ponownie spojrzał
na Shikamaru.
- Nie jesteście w
odpowiedniej sytuacji, żeby negocjować. Powinniście przekazać warunki
zwierzchnikom. Oczywiście, dam wam czas na podjęcie decyzji. Powinniście zacząć
od punktu pierwszego, bo wasi ludzie mogą się niecierpliwić. Następnie macie
trzy możliwości. Pierwszą z nich jest to, że spełnicie wszystkie wymienione
żądania. Możecie też kategorycznie odmówić, co prowadzi do zerwania negocjacji.
Proponuję, żebyście wybrali wyjście alternatywne, które prowadzi do anulowania
przedstawionych wcześniej warunków.
Shikamaru uniósł brwi.
A więc do tego prowadziła ta rozmowa. Gaara chciał na nich wymusić jakąś
deklarację, dlatego przedstawił listę absurdalnych żądań. Jounina nawet zaczęło
ciekawić, o co też może chodzić, skoro wymagało to takiego kluczenia.
Natychmiast jednak
pożałował swojej ciekawości.
- Traktat pokojowy może
zostać podpisany z pominięciem kontrybucji i roszczeń terytorialnych, jeśli
Hokage przybędzie tutaj i przeprosi moich podwładnych za sytuacje, do których
Konoha doprowadziła w przeszłości.
Shikamaru przyjrzał się
Gaarze badawczo. On oczywiście nie żartował.
To było do
przewidzenia, że Gaara będzie chciał upokorzyć Konohę w możliwie najbardziej
dotkliwy sposób. A bardziej upokarzające od wypłacania gigantycznych
odszkodowań i poddania się kontroli namiestnika zewnętrznej wioski było tylko
publiczne upokorzenie Hokage.
- Czy ja dobrze
rozumiem? – odezwała się Hinata, która wydawała się sądzić, że może rozmawiać z
Kazekage jak ktoś równy rangą. – Chcesz, żeby Naruto przyszedł tutaj klękać
przed twoimi ludźmi?
- Tak, Hinata-san, tym
razem rozumiesz bardzo dobrze – potwierdził Gaara.
Hinata wydawała się
zbyt zszokowana, by znów na niego naskoczyć. A może się zorientowała, że to
bezcelowe.
Shikamaru oczywiście
zdawał sobie sprawę, że mieszkańcy Suny oczekiwali od Gaary, który okazał się
sprytnym strategiem i skutecznym przywódcą, że doprowadzi sprawę do końca i
zrobi to, co według nich było najsprawiedliwsze – zmusi Hokage, by się ukorzył,
i w ten sposób przypieczętuje triumf nad wioską Liścia. Rozpatrując to pod
pewnym kątem można by uznać to wyjście za mniej absurdalne niż wszystkie
żądania zasugerowane wcześniej. Naruto wyżej od własnej dumy cenił sobie dobro
wioski i na pewno byłby gotowy się poświęcić. Tutaj sprawa wydawała się prosta.
Ale rada starszych nie
pozwoli na takie poniżenie. Shinobi Konohy nigdy się na to nie zgodzą. Woleliby
już, żeby suwerenna władza Hokage została ograniczona przez kontrolę z
zewnątrz.
I chyba rzeczywiście na
tym się skończy. Historia lubi zataczać koło.
Strasznie podoba mi się charakter "Twojej Hinaty", oraz masz świetny styl pisania! Pozazdrościć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
RR
http://historia-hyuga.blogspot.com/
Zacznę od tego, że już raz próbowałem skomentować ten rozdział, lecz... no, coś nie wyszło.
OdpowiedzUsuńPo drugie, odnośnie zabawy, do której mnie zaprosiłaś - zastanawiam się, jeżeli się zdecyduję, to dam oczywiście znać (jutro).
A teraz najważniejsze, czyli komentarz odnośnie rozdziału!
Niepowodzenie wcześniejszej próby publikacji mnie lekko podirytowało, ale przechodząc do rzeczy...
Hinata! Ona jest po prostu świetna w tym rozdziale! Gaara tak samo, po prostu debeściak. Te warunki, których spełnienia rząda w tym rozdziale... są genialne. Co do upokorzenia Naruto, on już się poniżył, próbując sprawić, by Itachi zabił Sasuke, a potem kryjąc Sakurę (co wnioskuję po tym, że ostatnio o niej ani słowa). Naruto z twojego opowiadania nie jest największym z Hokage - on swoim poprzednikom do pięt nie dorasta. Natomiast Gaara skutecznie wykorzystuje sytuację. Napiszę tylko tyle: kibicuję mu, a Uzumaki niech się tarza w błocie, no, chyba, że zamknął Haruno w więzieniu o chlebie i wodzie (lub ryżu i wodzie, wiesz, o co mi chodzi) i nikt jej tam nie odwiedza, to wtedy jest jeszcze dla niego szansa... A jak nie, to niech gna na kolanach do Gaary i się poniża, a najlepiej za błazna robi.
Swoją drogą, fajnie by było, gdyby w Kiri dalej panował Czwarty Mizukage, jako marionetka "Madary". Ciekawie by się sytuacja rozwinęła...
Ja-ne!
No więc... Wszem i wobec ogłaszam, że "wyzszakoniecznosc.blogspot.com, wybieram cię!",
Usuńczyli dokładniej rzecz biorąc, nominuję Twojego bloga do Liebster Award (nie wolno nominować bloga, który cię nominował, ale za o innym blogu tego samego autora nie ma nic w zasadach). Szczegóły na uchihatokonoha.blogspot.com
Ja-ne!
Sprytne :P Muszę poszukać nowych ofiar, tzn. blogów do nominacji :)
UsuńA ja wbrew komentarzom sprzed lat, oceniam Hyuugę bardzo słabo. Nie jej kreację, bo ona jest świeżością wśród ff, które kiedykolwiek czytałam na jej temat, ale zachowanie, które tylko utrudnia negocjacje w gronie dorosłych. Jest jakby potwierdzeniem stereotypu, że kobieta emocjonalnie do wszystkiego podchodzi i nie potrafi na chłodno kalkulować. Shikamaru stracił coś równie istotnego (nie podejmę się oceniania, co jest ważniejsze - siostra czy ukochana), ale trzyma nerwy na wodzy. Z drugiej strony taki Sasuke chyba jeszcze bardziej by namieszał, a kobietą nie jest ;) Może zareagowałam tak dlatego, że Hinata psuła mi obserwowanie epickości zwycięstwa Suny :D
OdpowiedzUsuńNa miejscu Gaary ukarałabym ją za brak tytułu. I nie chodzi tu tylko o moją sympatię czy antypatię (oczywiście nie potrafię zachować obiektywności :P), tylko właśnie o to, co chce wywalczyć. To wydaje mi się nielogiczne. Zagraniem z Naruto chce upodlić (i dobrze!) Konohę, żeby Suna w końcu jawiła się jako ta silniejsza wioska, ale równocześnie pozwala byle posłowi z Liścia lekceważyć najważniejszy urząd w Sunie? Coś tu jest nie tak z jego decyzjami.
Podoba mi się, że to delegacja z Liścia musi znaleźć sposób na płaszczenie się, a nie odwrotnie ;)