Gaahina

Gaahina

środa, 25 lutego 2015

Co dalej?

Pora na notę ode mnie :)
Drodzy czytelnicy,
dziękuję wszystkim, którzy przebrnęli przez wszystkie rozdziały. Dziękuję za Wasz czas i komentarze.
Co do dalszych losów tego bloga - zastanawiam się nad zawieszeniem go na jakiś czas. Mam już napisanych kilka rozdziałów części trzeciej, ale nie jestem z nich zbyt zadowolona - dlatego być może postanowię napisać to opowiadanie od nowa. W takim wypadku pojawi się informacja o zawieszeniu. Jeśli nie, zacznę publikować wkrótce, choć nie z taką częstotliwością jak było to przy poprzednich częściach.
Część 3. pojawi się na pewno tylko nie wiem jeszcze kiedy. Jako, że jest to dopełnienie całości, chcę to zrealizować. Planuję też kilkupartówkę lub one-shot ShikaTema będący uzupełnieniem do Dumy shinobi. Cały pomysł na opowiadanie zaczął sie od pomysłu na romans ShikaTema, ale rozpisałam się w innych wątkach i w końcu potraktowałam tę parkę po macoszemu. Pomysł mam, gdy najdzie mnie wena na opis ich gorącej relacji zamieszczę ją na tym blogu^^
Jeśli jakieś wątki w dotychczas opublikowanej historii nie dają wam spokoju i oczekujecie ich przybliżenia w 3. części to jest dobry moment, żeby o tym napisać :)

Pozdrawiam

sobota, 21 lutego 2015

Epilog



Shikamaru wracając z cmentarza nie poszedł w kierunku wioski, tylko odwrotnym, w pobliże bram wyjazdowych z miasta. Zakładał, że jeśli wróci do kwatery ktoś go będzie nękał swoją obecnością, wciągał w rozmowę - a to było ostatnie, na co miał teraz ochotę.
To, co powiedział Gaarze – że Temari zdradziła mu, że wiedzieli o kłamstwie, nie było do końca prawdą. Przede wszystkim, Shikamaru nie sądził, że od razu zorientowali się, że propozycja sojuszu ze strony Konohy jest nieszczera. Po drugie, chociaż wydawało mu się, iż Temari orientuje się w sytuacji, w ciągu tych kilku miesięcy, które spędzili później razem, nie zapytał jej o to. Z jakiegoś powodu nie wygarnęła mu oszustwa. Wydawało mu się, że postanowiła go ukarać w dotkliwy sposób – dlatego po misji w Kiri nie kontaktowała się z nim. Może uważała go za oszusta.
Trudno było jednak podejrzewać, że Gaara skłamał, żeby poprawić mu samopoczucie. A więc Temari mimo tego, co mu powiedziała – że jej noga w wiosce Liścia nigdy nie postanie, chyba że na zgliszczach – chciała tam przyjechać. Ale czy chciała tam przyjechać do niego? Nie dała mu na to żadnych nadziei. Już jej o to nie zapyta.
Nigdy do końca nie rozumiał tej dziewczyny, ale może to go w niej najbardziej pociągało.

***
- Szybciej, musisz się bardziej wysilić.
Dobrze, że natura dała mu niemal nieograniczoną cierpliwość. Inaczej Temari w końcu by się doigrała.
- 997, 998, 999 – Shikamaru liczył na głos, ile pompek wykonał; przez to było trochę trudniej, ale mniej zwracał uwage na irytujące uwagi, które kunoichi bez przerwy wygłaszała pod jego adresem. Siedziała metr dalej na trawie i piłowała paznokcie.
Od dnia, w którym obiecała mu, że odpowie za arogancję wioski, nie dawała mu spokoju. Teraz miała dodatkowe usprawiedliwienie, bo na dniach miała się rozpocząć wojna z Kiri i trzeba było ciężko trenować. Zanosiło się na to, że będą walczyć wśród mokradeł na terenie wroga. Shikamaru już wolał to niż dalszy pobyt w wiosce Piasku. Z tytułu dopilnowania realizacji postanowień sojuszu siedział w Sunie już ponad miesiąc, a Temari wyżywała się na nim organizując codzienne treningi.
Tak właściwie sam się na to zgodził, twierdząc butnie, że przyjmie na siebie rolę kozła ofiarnego, ale nie sądził, że Temari ma na myśli wyczerpujące ćwiczenia fizyczne – a przynajmniej nie tego rodzaju. Tymczasem zaczynał myśleć, że dziewczyna zamierza go zabić.
- Tysiąc – wydyszał i padł plackiem na ziemię. Chciał jej powiedzieć, co o tym myśli – prześladowała go już czwartą godzinę, co stanowiło rekord – ale nie miał na to siły.
Spojrzał na rozgwieżdżone niebo. Dookoła było cicho, plac treningowy był pusty. Uznał, że może, tak jak tu leży, pójść spać i będzie spał tak do rana. Nie ma mowy, żeby się jeszcze gdziekolwiek stąd ruszył.
Ledwie zamknął oczy, usłyszał świst powietrza z prawej strony. Błyskawicznie przewrócił się z pleców na brzuch. Temari wbiła sztylet w ziemię, w miejscu, w którym przed chwilą było jego ramię.
- Cholera – warknął. – Nie mam ochoty na takie zabawy.
Nie podejrzewał, że zamierzała go zabić, ale…
Zerwał się na równe nogi. Temari też wstała, uśmiechając się przekornie. Spojrzał na nią z wściekłością.
- Wystraszyłeś się trochę? – spytała.
Shikamaru posłał jej chłodne spojrzenie. Na tyle chłodne, na ile potrafił, chyba ze słabym wynikiem.
- Nie – warknął. – Co ty wyprawiasz?
Temari wyjęła z torebeczki przy pasku kunai.
- Zastanawiałam się, czy pokonam cię w walce wręcz.
- Dlatego karzesz mi biegać dookoła wioski i robić pompki? – odparł Shikamaru. Prowadzenie rozbudowanej rozmowy było w tych warunkach dość trudne, wciąż dyszał ciężko. Dziewczyna odpoczywała i teraz jest cwana.
Temari wzruszyła ramionami.
- To uczciwe. Walczę tylko na dystans, jestem słabsza…
Shikamaru nie pozwolił jej dokończyć. Chce walczyć, proszę bardzo. Ktoś wreszcie powinien dać przemądrzałej dziewczynce lekcję.
Decydując się nie korzystać na razie z żadnej broni, po prostu wytrącił jej kunai z ręki, drugą złapał za przedramię i podciął jej nogę. Jednak nie chciał, żeby się przewróciła na bitą ziemię bez żadnego amortyzatora.
Jej ciało wygięło się w zgrabny łuk, Shikamaru przytrzymał ją nad ziemią podkładając rękę pod plecy. Po błysku w jej oku poznał, że planuje coś złośliwego. Z całej siły nadepnęła mu na stopę. Shikamaru syknął, stracił równowagę i oboje potoczyli się po trawie.
Przetoczył się na plecy. Temari leżała na nim, ale chyba nie myślała o tym, żeby wstać i wyzwolić go spod swego ciężaru.
- Jesteś zmęczony, z refleksem słabo – wydyszała, patrząc na niego z odległości kilku centymetrów. – Na pewno wygram.
Chwilę wcześniej był zirytowany jej szczeniackim zachowaniem, ale teraz przestało to mieć znaczenie. Pierwszy raz była aż tak blisko. Wciąż go prowokowała, zachęcając, by się do niej zbliżył, a potem odpychając go. Bawiła się z nim w mało subtelną gierkę. 
Nie zastanawiając się, pocałował ją. Zakładał, że go odepchnie, ale w tej chwili nie miało to dla niego znaczenia. Zasmakowanie jej ust było warte ewentualnych konsekwencji.
Temari w pierwszej chwili była jak skamieniała, ale po sekundzie oddała pocałunek. Shikamaru objął ją w talii. Zmusił się, żeby się od niej oderwać.
- Wygrałem – powiedział triumfująco.
Temari popatrzyła na niego, mrużąc oczy.
- Strasznie dużo czasu ci to zajęło – oświadczyła. – Teraz milcz.
Pocałowała go z taką stanowczością, że stracił dech. Czuł się niemal molestowany.
Właściwie, nie miał nic przeciwko temu.
***

Wszystko było przygotowane do podróży. Zgodnie z planem, ruszali o świcie.
Hinata miała jednak jeszcze jedną sprawę do uporządkowania. Czekała przy wyjściu do korytarza i gdy Naruto wyszedł ze swojej sypialni, zawołała go.
Był zdziwiony, że chce z nim rozmawiać, bo od dawna nie było w ich relacjach miejsca na prywatne sprawy. Nie sprawiał jednak wrażenia rozdrażnionego, że ma tak kiepskie wyczucie czasu.
Nie wiedziała, jak zacząć rozmowę.
- Ta przemowa wczoraj, to było naprawdę coś – powiedziała. – Uczyłeś się jej na pamięć?
Naruto machnął ręką.
- Poszedłem na żywioł.
Tak myślała. Nie była zaskoczona. Ona potrzebowała spędzenia czasu w Sunie i paru poważnych rozmów z mądrzejszymi od siebie, ale Naruto nie trzeba było tego tłumaczyć. Wiedział, gdzie są granice przyzwoitości, i potrafił przyznać się do błędu. Potrafił tez przyjąć na siebie odpowiedzialność za błędy cudze.
Gdyby tylko wszyscy kage tacy byli, gdyby Sabaku no Gaara taki był, nie musieliby się martwić perspektywą wybuchu kolejnej wojny.
Patrzył na nią wyczekująco, jakby wiedział, że ma do powiedzenia coś ważnego.
- Muszę coś zrobić i wiem, że będziesz miał nieprzyjemności – zaczęła, pamiętając jak wczoraj Sakura zrugała ją za przysparzanie Hokage kłopotów przez wciąganie go w sprawy klanu. – Moi krewni będą chcieli, żebyś na mnie wpłynął jako dowódca. Najlepiej zrobisz jeśli powiesz im od razu, że to wykracza poza twoje obowiązki, bo nie zamierzam zmienić zdania.
Naruto wpatrywał się w nią przez chwilę. Sądziła, że niewiele zrozumie z tej jej przemowy. Jednak zaskoczył ją.
- To znaczy, że odwołujesz ślub? – zapytał.
Nie podejrzewała, że w tej chwili o tym pomyśli. W teorii, jej ślub nie miał nic wspólnego ze sprawami wioski i nie powinien być w obszarze zainteresowania Hokage.
- Tak. Zakomunikuję to zaraz po powrocie, więc… mogą cię trochę męczyć.
Naruto potrząsnął głową.
- Może będą próbować, ale wpływać to mogą tylko na ciebie. Ty o tym decydujesz. Czeka cię trudna przeprawa.
- Tak, wiem – odpowiedziała Hinata, wzruszając ramionami. – Zrobią wszystko, żeby utrudnić mi życie. Jeśli będę zdesperowana nadużyję twojej uprzejmości i poproszę o jakąś dłuższą wyjazdową misję.
- Ale nie ugniesz się - uzupełnił Naruto. Jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
Hinata potrząsnęła głową.
- Nie. Nie tym razem.
Nawet nie zauważyła, kiedy porwał ją w ramiona. Nie podejrzewałaby go o skłonności do takiego zachowania.
Dopiero po chwili się zreflektował. Hinata znów poczuła grunt pod stopami.
- Super, Hinatka. Niech spadają na drzewo. Nawet nie wiesz, jak się cieszę.

sobota, 14 lutego 2015

VI. Ciężar władzy

## To już przedostatni rozdział, pozostał jeszcze epilog.
Pierwotnie historia miała być dłuższa, bo miałam zamieścić więcej retrospekcji. Zrezygnowałam z nich, gdy postanowiłam napisać jeszcze trzecią część opowiadania.
Tę część kończyłam w pośpiechu... Nie wiem, czy to widać. Nie wyszło tak, jak chciałam. Mam nadzieję, że przynajmniej nie bardzo kulawo.##




- Wiem, że nie chcesz tego słuchać, ale musiało się tak skończyć.
Mimo, że te słowa wybrzmiały, jakoś nikt nie potrafił się odezwać. Hinata również nie wiedziałaby, co odpowiedzieć, poza tym nie chciała się wtrącać. Nie uważała się za osobę, która ma prawo oceniać Sakurę.
Była zaskoczona, że właśnie ją przysłano do Suny z listą ludzi Konohy, którzy w ostatnich latach działali na terenie wioski Piasku.
Sakura zaś starała się zachowywać normalnie. Nawet jej się to udawało. Było jasne, że Naruto wysłał ją tutaj, by oderwać ją od myśli o tym, co zrobiła, i od milczącego potępienia, z którym musiała się spotykać w wiosce. Chyba także po to, żeby nie musieć na nią patrzeć. Rada wioski nie zamierzała wyciągać wobec niej konsekwencji, chyba byli zadowoleni, że problem z Sasuke został rozwiązany. Nigdy mu nie ufali. Jednocześnie Hinata wiedziała, że Sakura nie będzie miała teraz łatwego życia w wiosce. Sama się skazała na ostracyzm.
Hinata starała się nie myśleć o Naruto i o tym, jak się czuje po śmierci najlepszego przyjaciela. Nieraz ryzykował życie, żeby go ocalić, ostatecznie skłonności Sasuke do szukania – właśnie, czego? Zemsty? A może po prostu śmierci? – skończyły się tak, jak można było przewidzieć od samego początku. Tyle, że niespodziewanie dla wszystkich zadecydowała o tym niepozorna i lekceważona przez wszystkich Sakura, która w ostatnich latach przyjęła na siebie rolę nie szanowanej żony. Hinata zastanawiała się, jak Naruto sobie z tym poradzi. Wiedziała, że Uzumaki nigdy nie przestał żywić do niej uczuć, ale te emocje nigdy nie były dla niego ważniejsze niż przyjaźń z Sasuke. Jak miał ją teraz traktować?
- Wilk nigdy nie stanie się zwykłym psem domowym, nieważne jakimi metodami próbuje się go oswoić – dodał Kiba po chwili.
Sakura posłała mu takie spojrzenie, jakby zaraz miała go zdzielić pięścią w twarz.
- Nie mów o nim jak o jakimś zwierzęciu – warknęła.
Normalnie powinna była go uderzyć. Ale to już nie była pewna siebie Sakura, ponadto wychudzony i wyczerpany uwięzieniem w lochach Kiba przedstawiał sobą żałosny widok i trzeba było nie mieć sumienia, żeby go bić.
- Ludzie są zwierzętami – odparł Kiba.
Hinata uszczypnęła go w ramię. Posłał jej zaskoczone spojrzenie.
Chociaż kiedyś oburzyłaby się na takie słowa, częste przebywanie z Inuzuką przyzwyczaiło ją do tego typu uwag, z dużą częścią jego poglądów zaczęła się nawet utożsamiać. Ale to nie był czas ani miejsce na takie stwierdzenia.
Kiba zreflektował się.
- Dobra, kiedy zwijamy żagle? Chcę wrócić do domu, zjeść wreszcie obiad przygotowany przez mamę– zawołał niefrasobliwie. Może jednak zrozumiał, dlaczego go zaczepia.
- Nie ma na co czekać – odparła Sakura bez entuzjazmu. – Jutro rano wyruszamy. Myślę, że Naruto będzie tutaj pojutrze, ale nie ma sensu na niego czekać – spojrzała na Hinatę. – Prosił, żebyś także wracała z nami.
To była zaskakująca informacja.
- Ale dlaczego? Pertraktacje nie dobiegły końca.
Sakura potrząsnęła głową.
- Tak naprawdę dobiegły. Wy tutaj już nic nie zdziałacie, wiesz o tym. Shikamaru zaczeka na delegację, ale ty nie musisz tutaj być i oglądać tego upokorzenia. Wiesz, Naruto uważa, że musi przeprosić społeczność Piasku za wojnę, i nikt mu tego nie wyperswaduje.
Hinata wiedziała, że tak się skończy, Naruto wybierał wyjście lepsze dla mieszkańców wioski, których nie stać na wypłacenie olbrzymiej kontrybucji. Zastanawiała się, czy takie rozwiązanie nie jest też zgodne z jego przekonaniami o słusznym rozwiązaniu.
To chyba wpływ Shikamaru. Po kilku dniach w Sunie zaczęła myśleć, że nie ma jednej osoby lub wioski winnej tym wszystkim rzeziom z ostatnich lat, a mieszkańcy Suny – mimo wszystko –zasługują na przeprosiny za to, że katastrofę naturalną wykorzystano do rzucenia ich na kolana.
Kiedy tu przybyła, nawet nie myślała o przypisaniu im jakichkolwiek ludzkich uczuć, nawet takich jak pragnienie otrzymania zadośćuczynienia za niesprawiedliwość. Musiała jednak przyznać, że byli takimi samymi ludźmi jak inni.
- Nie mogę teraz stąd wyjechać – powiedziała z przekonaniem.
Sakura westchnęła, jakby spodziewała się takiej odpowiedzi.
- Myślę, że twoja obecność w tej sytuacji nie będzie dla niego wsparciem.
Hinata rzuciła jej zszokowane spojrzenie. Zastanawiała się, co Sakura ma na myśli, ale nie zdecydowała się o to zapytać.
Wiedziała, że Sakura przez ostatnie lata żyła trochę w oderwaniu od rzeczywistości i pewnie nie zauważyła, że między Hinatą i Naruto zmieniło się wszystko. Niechcący, ale jednak upokorzył ją okazując litość. W tych okolicznościach nie zamierzała mu się narzucać.
- Naruto i Kurenai wysłali cię tutaj tylko po to, żeby dać ci możliwość wytchnienia od twojej rodzinki i ślubu – oświadczyła spokojnie medyczka. Hinata mogła się tego domyślić, a jednak w ogóle nie przyszło jej to do głowy. – Ale Hyugom tak spieszno jakby sądzili, że się rozmyślisz, więc zaczynają sprawiać problemy. Doceń to, że Naruto stara się tobie pomóc, i nie pogarszaj sytuacji. On naprawdę ma teraz większe zmartwienia niż zajmowanie się wewnętrznymi sprawami twojego klanu.
Hinata miała wrażenie, że w głosie koleżanki pobrzmiewa pretensja. Ciekawe, jak Sakura zareagowałaby, gdyby wiedziała, że Naruto zaproponował Hinacie małżeństwo, żeby uwolnić ją spod presji klanu.
Chociaż nie miała nic przeciwko Sakurze, chociaż ją lubiła, to jednak skrywała głęboko w duszy jakąś nutę zazdrości i świdrujące mózg pytanie, dlaczego Naruto nigdy nie potrafił z niej całkowicie zrezygnować. Pewnie dlatego chciałaby wiedzieć, jak Sakura by zareagowała wiedząc, że Naruto dopuszczał do siebie myśl o ożenku z kimś innym.
Nie mogła jednak się do tego przyznać, bo jego propozycja była podyktowana litością. Nawet teraz miała do niego z tego powodu żal. Musiał uważać ją za kompletnego nieudacznika.
- Nie mogę i nie wyjadę. Nie dostałam oficjalnego rozkazu – powiedziała pewnie. Nie zamierzała tłumaczyć Sakurze powodów swojej decyzji, chociaż wiedziała, że kunoichi opacznie to sobie wytłumaczy.
Zarejestrowała zdumione spojrzenie Kiby, jednak z nim mogła porozmawiać później.
Wcześniej się nad tym nie zastanawiała, ale teraz, gdy wiadomo było, że na dniach ma opuścić wioskę Piasku uświadomiła sobie, że nie może tego zrobić dopóki nie dowie się czegoś o Hanabi. Nawet jeśli oznacza to, że będzie musiała prosić Sabaku no Gaare o informację, musiała zrozumieć, dlaczego jej siostra zdecydowała się na walkę po stronie wroga.
Przecież to był powód, dla którego Neji przekonał ją do tej podróży. Wiedział, że po ślubie nie będzie w jej życiu miejsca na postępowanie według własnego uznania.

Zapadał zmierzch. Wkrótce wioska pogrąży się w mroku.
To była ulubiona pora Gaary na odwiedzanie cmentarza. Nie bywał tu zbyt często, ale tego dnia musiał się tam pojawić. Sam.
Kłopot w tym, że przy grobie Temari już ktoś był.
Nie powinien być zaskoczony, bo następnego dnia wszyscy shinobi z Konohy wyruszali w drogę powrotną. Shikamaru pewnie też nie miał czasu przyjść tu w ciągu dnia, więc pojawił się teraz.
Gaara mógł zaczekać, aż odejdzie, ale pomyślał, że rozmowa z Narą nie zaszkodzi.
- Przyszedłeś błagać o wybaczenie? – zapytał. Nara powinien go usłyszeć już chwilę temu. Widocznie był zbyt zaabsorbowany własnymi myślami, by zwrócić uwagę na obecność kogoś trzeciego na opustoszałym o tej porze cmentarzu. Z oddali dobiegały odgłosy rozgardiaszu z cichej zwykle o tej porze wioski.
- A ty? – odparł Nara. – Powinieneś teraz świętować zwycięstwo, jak wszyscy inni. W końcu Hokage ukorzył się przed twoimi ludźmi i przeprosił w imieniu buńczucznej Konohy. Z tej okazji przychodzisz na cmentarz?
Zapewne nieświadomie, ale trafił w sedno.
- Sądzisz, że ci wybaczono? – odpowiedział pytaniem Gaara.
Zauważył, że tym razem Nara się zirytował, zacisnął dłonie w pieśni.
- Nie tobie mnie oceniać – warknął.
Gaara skinął głową. Przynajmniej doczekał się jakiejś reakcji.
- Nie. Ale nie jestem twoim wrogiem i nie zależy mi na tym, żeby gryzło cię to do końca życia. Wiedzieliśmy, że Piąta będzie miała zamiar trzymać nas na łańcuchu, a propozycja ugody wyszła od ciebie.
Nie musiał mu tego mówić, ale pomyślał, że tak będzie uczciwie. Teraz, gdy rozliczył się z Temari, zrealizował obietnicę upokorzenia Konohy, dobrze było zakończyć też inne sprawy.
Nara nie zareagował na te słowa. Patrzył w nieokreślony punkt na horyzoncie.
- Wiedzieliśmy, że zorientowaliście się w naszych planach i wystraszyliście rebelii – doprecyzował Gaara. – Temari mogła być zakochana, ale nie tak głupia, by wierzyć w waszą wspaniałomyślność. Może jednak zaskoczy cię, że jakiś czas po powrocie z Kiri prosiła mnie, żebym przydzielił jej jakąś misję dyplomatyczną w wiosce Liścia – zgodnie z przewidywaniami tym razem Shikamaru spojrzał na niego z zaskoczeniem. - Jak możesz się domyślić, nie zgodziłem się. Zamiast tego kazałem jej szkolić geninów, dlatego była w miejscu, które zaatakowali wasi ludzie. 
Chociaż można było się spodziewać, że te informacje go zszokują, Nara szybko przetworzył te informacje w umyśle.
- Nie mogłeś tego przewidzieć.
- Nie mówię tego, żeby się wyspowiadać, tylko dlatego, że powinieneś znać prawdę. Jeśli chcesz kogoś winić za jej śmierć, możesz winić mnie.
Shikamaru zastanawiał się chwilę, zanim odpowiedział.
- Ty czujesz się winny?
- Nie – odpowiedział Gaara bez wahania. Było to zgodne z tym, co myślał. – Codziennie podejmuję decyzje, które ważą na czyimś życiu lub śmierci, w tym przypadku było tak samo.
Nara nie wyglądał na przekonanego, dlatego Gaara uzupełnił swoją wypowiedź.
- Miałem wobec niej dług, który musiałem spłacić. Dlatego wtedy, przy kanionie, gdy Inuzuka wysadził przejście, nie próbowaliśmy was ścigać. – Zaobserwował, że Nara skinął głową na znak, że rozumie. – Wiedz jednak, że od teraz wszyscy będą traktowani tak samo. Będziemy trzymać się umowy, ale nie spodziewajcie się, że przymierze będę traktować jak wartość samą w sobie. Nie będzie taryfy ulgowej dla nikogo.
Shikamaru skinął głową.
- Jasne.
Ponieważ nie zostało nic więcej do powiedzenia, Nara odwrócił się i odszedł.
Gaara sądził, że zamknął wszystkie sprawy, ale w tym momencie pojawiła się przed nim Hinata Hyuuga. Wyglądała na wzburzoną.
- Musimy porozmawiać – powiedziała.
- Dobrze – zgodził się. Skoro wszyscy napatoczyli się lawinowo, można ich lawinowo spławić. – O czym?
- Rozmawiałam z Matsuri o mojej siostrze – to akurat go nie zdziwiło. – Chcę wiedzieć, co cię z nią łączyło?
Udało jej się go zaskoczyć. Nie był pewny, czy dobrze zrozumiał pytanie. Ale patrzyła na niego w taki sposób, jakby był przestępcą, więc przekaz wydawał się jasny.
- O co mnie oskarżasz? – zapytał. – Twoja siostra chciała być dorosła, ale emocjonalnie utknęła na poziomie buntującego się przeciw wszystkim dziecka.
Hinata zarumieniła się.
- Nie o to mi chodzi. Skoro wszyscy ją traktowali jak potencjalnego szpiega Konohy, dlaczego jej nie wygnałeś z wioski?
- Matsuri mówi wiele rzeczy, jeszcze więcej projektuje sobie w głowie, ale to nie ma związku z rzeczywistością – odpowiedział..
Hinata nie dała się tak łatwo spławić.
- Nie zaprzeczysz, że wszyscy w wiosce uważali, że nie powinna tu być, a jednak pozwoliłeś jej zostać. Dlaczego?
Gaara zmierzył ją wzrokiem. Nie planował rozmawiać na ten temat z kimkolwiek.
- To dla ciebie takie ważne? – zapytał.
- Bardzo – przyznała kunoichi z niespotykanym żarem w głosie. Odnosiło się wrażenie, jakby ogniki igrały w jej oczach, pozornie pozbawionych wyrazu. Niespotykane zjawisko. 
– Dlaczego jej ufałeś, skoro zdradziła swój klan i wioskę? Czy zdrajca nie pozostaje zdrajcą, gdziekolwiek jest i komukolwiek służy?
Więc o to chodziło. Mógł się domyślić.
Rzeczywiście, w armii najemników utworzonej przeciwko wiosce Liścia Hanabi Hyuuga stanowiła wyjątkowy przypadek. Wszyscy inni walczyli o odzyskanie wolności, po tym, gdy Konoha stłamsiła ich osady. Hanabi wybrała walkę przeciw swoim, nawet wtedy, gdy konflikt został chwilowo zażegnany, a Suna sprzymierzyła się z Konohą przeciwko Kiri Gakure. 
Nie chciała przyjąć do wiadomości, że nie wywalczy sobie miejsca w społeczności Sunagakure. Gaara nie kazał jej wyjechać, bo miał zobowiązania wobec najemników, którzy postanowili walczyć po stronie wioski Piasku. Ale też nie ukrywał, że lepiej byłoby dla niej, żeby wyjechała poza wioskę, bo nikt tutaj jej nie zaufa.
Gaara zaczął się w pewnym momencie zastanawiać, czy nie popełnił błędu wydając zgodę na jej pobyt w wiosce. Dlatego chciał wiedzieć, czy jej nazwisko jest na liście szpiegów Konohy. Gdyby tak było, znaczyłoby to, że zawiódł i straciłby moralne prawo do sprawowania władzy.
- Twoja siostra nigdy nikogo nie zdradziła, bo była wierna tylko sobie. Chciała mieć możliwość wyboru.
Hinata skinęła głową na znak, że to dla niej jasne.
- Nikt inny nie chciałby w swoich szeregach kogoś takiego – oceniła. – Nie żyjemy w świecie, w którym możemy wybierać, dla kogo chcemy żyć i ginąć. Już w chwili gdy się rodzimy, mamy do wypełnienia zobowiązania.
- Nie dla wszystkich te zobowiązania są równie ważne – odpowiedział Gaara. – Niektórzy wolą wybrać. Kiedy tworzyłem armię przeciwko Liściowi dałem najemnikom słowo, że ich wybór będzie szanowany. Z tego powodu nie mogłem wyrzucić twojej siostry, gdy zdecydowała tu zostać. Ciebie pewnie interesuje, dlaczego wolała to od powrotu do klanu, skoro wiedziała, że może zostać oskarżona o szpiegostwo, albo przy pierwszej okazji skrytobójczo zabita. Widocznie uważała, że ryzyko to cena, jaką warto zapłacić za decydowanie o sobie.
- Więc wybrała, gdzie chce umrzeć i gdzie zostać pochowana – powiedziała kunoichi. Nie odpowiedział. Te słowa nie były skierowane do niego.

poniedziałek, 9 lutego 2015

V. Piasek i łzy


Hinata nie powinna po zmroku opuszczać swojego pokoju, a tym bardziej siedziby władz. Ten nieformalny zakaz tłumaczono względami bezpieczeństwa – ale oczywiste było, że mieszkańcy Suny nie życzyli sobie, by obcy shinobi wałęsali się po ich wiosce w nocy.
Ponieważ nie mogła spać i martwiła się o Akamaru uwiązanego do odizolowanej, nieprzytulnej budy, odwiedzała go kiedy tylko mogła. I tym razem wymknęła się z budynku, żeby posiedzieć z psem. Musiała przebyć w tym celu pół wioski, ale to nie był żaden problem. Już przyzwyczaiła się do chodzenia po tej nieprzyjaznej, wyjałowionej ziemi.
Nocne spacery miały swój urok. W dzień było tu głośno i gwarno, można było rzec wesoło – mieszkańcy wioski Piasku wiedzieli, że wygrywają i napawali się tym zwycięstwem. Noce przynosiły spokój i ciszę. Wojownicy trenowali na obrzeżach, pozostali mieszkańcy spędzali czas w domach. Atmosfera sprzyjała spacerom, ale Hinata spieszyła się jak zawsze – myśl o samotnym Akamaru nie dawała jej spokoju. I tym razem pokonała dzielącą ich odległość najszybciej jak mogła i podeszła do psa, który już na nią czekał.
Gestem nakazała mu zachowanie ciszy, więc nawet nie szczeknął, całą radość wyrażając przez merdanie ogonem.
Hinata usiadła obok niego, twarzą w kierunku domu, w którym mieszkał Kankurou – starała się uniknąć zdemaskowania.
- Wiem, że nie lubisz tutaj być – powiedziała szeptem do wpatrującego się w nią psa. – Ale musisz być cierpliwy.
Akamaru siedział spokojnie, choć uporczywie wpatrywał się w światła w wiosce.
- Pewnie chciałbyś pobiegać – zauważyła Hinata. Wiedziała, że pies potrzebuje znacznie więcej ruchu niż jest w stanie mu zapewnić. Nie pozwalano mu oddalać się od budy. Hinata próbowała protestować przeciwko trzymaniu psa na uwięzi, ale powiedziano jej jasno, że w wiosce Piasku nie hoduje się domowych pupili, więc nie ma mowy, by wałęsał się jakikolwiek pies, tym bardziej taki olbrzym, który siałby popłoch.                          
Hinata uważała, że nie powinna się dziwić uprzedzeniu mieszkańców Suny dla zwierząt. Dla nich wszystko musiało mieć znaczenie praktyczne, a zwierzęta były tylko po to, żeby pracowały na ludzi i były przez nich zjadane.  W tej relacji nie było miejsca na emocje.
Uznała jednak, że Akamaru nie może męczyć się na uwięzi bez przerwy przez kolejne dni, a ponadto i tak złamała niepisane zasady. Jeśli weźmie go na spacer, może nikt nie zauważy.
Przez chwilę się wahała, ale gdy podjęła już decyzję nie miała wątpliwości co do jej słuszności.
- Dobrze, Akamaru – powiedziała. – Pójdziemy pobiegać. Tylko cicho, żadnych szaleństw… - zaczęła mówić, odpinając go od łańcucha. Nie pozwolił jej dokończyć. Ledwie został uwolniony z uwięzi , wystrzelił jak z procy w kierunku centrum wioski. Nawet się nie obejrzał.
Hinata była zszokowana jego nagłym nieposłuszeństwem. Nie było nawet sensu go wołać, bo już uzyskał nad nią dużą przewagę. Zaczęła go gonić, nie mając szans na powodzenie. Nie było jednak lepszej opcji.
Szybko zorientowała się, że ziszczą się jej najgorsze przypuszczenia – Akamaru pobiegł w kierunku siedziby administracyjnej. Straciła go z oczu, ale wiedziała, że gdzieś tutaj musi być jego cel. Zatrzymała się dopiero w parku otaczającym budynek i zaczęła się rozglądać. Nagle usłyszała ciche skomlenie zza krzaków. Pobiegła w tamtym kierunku. To, co zobaczyła, zmroziło jej krew w żyłach.
Akamaru był w pułapce, otoczony wijącym się piaskiem. Widać było tylko głowę.
Hinata widziała już kiedyś, jak Pustynny Gaara zabija w ten sposób, i nie potrafiła wymazać tego obrazu z pamięci.
Zupełnie straciła w tym momencie umiejętność chłodnego myślenia, nie zastanawiała się nad tym, co oznacza bezpośredni atak na Kazekage. Rzuciła się na niego z całym impetem. Udało jej się wykorzystać element zaskoczenia, nie zdążył zareagować. 
Hinata słyszała w przeszłości o doskonałej obronie, podobno tarcza z piasku chroniła Gaarę niezależnie od jego woli, ale widać nie jest taka niesamowita, skoro teraz nie zadziałała. Gdyby miała broń, mogłaby go zranić. Uderzyła go z całej siły w ramię, którym kontrolował otaczającą psa pułapkę. Shinobi zachwiał się i upadł, lecz Hinata także nie utrzymała równowagi. Potoczyli się parę metrów po piasku.
Hinata usłyszała przeraźliwe skomlenie, obejrzała się za siebie i zobaczyła, że pozbawiony kontroli piasek zalewa Akamaru oczy. Sabaku no Gaara spojrzał w tamtą stronę, i ruch ziaren ustał.
Hinata błyskawicznie poderwała się z ziemi. Kage był minimalnie wolniejszy, ponieważ musiał kontrolować stworzoną przez siebie trumnę z piasku.
- Nawet psu nie odpuścisz? – syknęła ze złością, podbiegając do przerażonego zwierzaka.
Widziała, że wir piasku przestał się ruszać. Akamaru również był unieruchomiony.
- Nie masz dla tego bydlęcia smyczy? – wycedził shinobi przez zęby.
- Akamaru nie chodzi na smyczy – odparła kunoichi z oburzeniem. Otarła psu piasek z pyska. – Jest przerażony, wypuść go.
- Jak zamierzasz nad nim zapanować? – odparł Kazekage.
Hinata spojrzała na niego z nienawiścią.
- Jeśli nie możesz nad czymś panować, musisz to zniszczyć? – zapytała retorycznie.
Shinobi przez chwilę nad czymś się zastanawiał. Potem piasek, który otaczał ciało psa, zaczął opadać i wsiąkać w ziemię.
Hinata uklękła przy zwierzaku, który z wysiłkiem położył się na ziemi. Łapy wciąż miał unieruchomione, jakby poduszki stóp wrosły mu w glebę. Dygotał na całym ciele.
Hinata przytuliła się do niego. Dopiero po chwili zorientowała się, że Pustynny Gaara usiadł obok na ziemi.
- Czy ty płaczesz? – zapytał. – To tylko zwierzę.
Nie pozwoliłaby sobie na to. Otarła łzy, których nie powinien był zauważyć, i spojrzała na niego.
- Dla ciebie to chyba żadna różnica, człowiek czy zwierzę – odparła zjadliwie. – Każdego możesz zabić z łatwością.
Nie oczekiwała, że takie słowa mogą go dotknąć, ale była rozczarowana, że nie doczekała się żadnej reakcji. Zachowywał się jakby go nie obchodziło, jak inni go postrzegają.
- Nic mu nie będzie – odpowiedział. – Sądziłem, że będziesz trzymać się zasad, dlatego nie odprawiłem psa z wioski. Dlaczego nie stosujesz się do tego, co ci powiedziano?
- Moja siostra była karnym żołnierzem? – zapytała Hinata. Te słowa wymsknęły się jej bezwiednie, sama nie wiedziała dlaczego wywleka tę sprawę. Nie spodziewała się otrzymać odpowiedzi.
Sabaku no Gaara spojrzał jej bezpośrednio w twarz, chyba po raz pierwszy odkąd tu przyjechała. Trudno było odgadnąć, o czym pomyślał.
- Nie była żołnierzem. Jedynie jej się wydawało, że może nim być. Zachowywała się zbyt dziecinnie, nie akceptowała świata, w którym żyje, zupełnie jak ty – zakomunikował.
Zwrócił się do niej nieformalnie, co powinno ją oburzyć, ale ledwie to zauważyła.
Dotąd zakładała, że Hanabi była jednym z wielu najemników, ale kage sprawiał wrażenie, jakby znał ją osobiście -  czy to oznaczało, że zajmowała w armii Suny jakieś wyższe stanowisko? Czy zadzierająca nosa geninka Matsuri znała ją i dlatego odnosi się do Hinaty z niechęcią?
Zakładała, że od Sabaku no Gaary się tego nie dowie, ale nie mogła nie wykorzystać okazji, skoro udało jej się nawiązać rozmowę na ten temat.
- Chcemy przenieść jej grób – zakomunikowała.
Rozmówca nie okazał zaskoczenia.
- Mówiąc grób masz na myśli płytę nagrobną? Czy zamierzasz odkopywać zwłoki?
Hinata spodziewała się, że powie coś w tym rodzaju.
- Zgodnie z prawem międzynarodowym, każdy shinobi ma prawo do pochówku w rodzinnej wiosce, a wy powinniście to umożliwić.
Sabaku no Gaara wykonał potakujący ruch głową.
- Tak, ale klan Hyuuga nie wystąpił z takim roszczeniem. O ile wiem nie chowacie w waszej ziemi zdrajców. Jeśli zmieniliście zdanie, wystosujcie odpowiednie pismo. Jeśli jest to twoja prywatna inicjatywa, muszę odmówić.
Chcąc zachować zimną krew, Hinata wpiła paznokcie w dłoń.
- Wyrażenie zgody na to nic cię nie kosztuje – powiedziała. Również zrezygnowała z oficjalnej formy wypowiedzi. W tym momencie zupełnie się tym nie przejmowała.
- Nawet nie miałabyś gdzie przenieść prochów – oświadczył zimno shinobi. - Jeśli mimo to chcesz rozkopywać groby, oczekuję na oficjalne pismo.
Zamierzał odejść, dopiero wtedy Hinata uświadomiła sobie, że Akamaru jest uziemiony.
- Nie uwolnisz go? – zapytała. Po chwili pożałowała, że w podobnie bezceremonialny sposób żąda czegoś od Kazekage. Nawet się nie odwrócił.
- Do jutra twój pies zostanie tutaj. Potem to już nie będzie miało znaczenia – odpowiedział i odszedł.

Wtedy nie rozumiała, o co mu chodziło. Dopiero następnego dnia stało się jasne, dlaczego Akamaru dostał kategoryczny zakaz przebywania w pobliżu siedziby Kazekage i dlaczego centrum administracyjne, z aresztem w podziemiach, tak bardzo go przyciągało.
Rankiem dopełniono wymiany listy szpiegów i więźniów, zawartej w pierwszym punkcie rozejmu. Oznaczało to, że Uchiha Itachi musiał w trybie pilnym opuścić wioskę. Tylko dla Uchihy ujawnienie listy mogło nieść konsekwencje – wszyscy pozostali zostali schwytani i zabici wcześniej. Okazało się, że tak jak plotkowano, wioska Piasku nie przetrzymywała jeńców, oprócz jednego, który został uwolniony w ramach postanowień rozejmu.
Był to Kiba Inuzuka.