Shikamaru wracając z cmentarza nie poszedł w kierunku
wioski, tylko odwrotnym, w pobliże bram wyjazdowych z miasta. Zakładał, że
jeśli wróci do kwatery ktoś go będzie nękał swoją obecnością, wciągał w rozmowę
- a to było ostatnie, na co miał teraz ochotę.
To, co powiedział Gaarze – że Temari zdradziła mu, że wiedzieli
o kłamstwie, nie było do końca prawdą. Przede wszystkim, Shikamaru nie sądził,
że od razu zorientowali się, że propozycja sojuszu ze strony Konohy jest
nieszczera. Po drugie, chociaż wydawało mu się, iż Temari orientuje się w
sytuacji, w ciągu tych kilku miesięcy, które spędzili później razem, nie
zapytał jej o to. Z jakiegoś powodu nie wygarnęła mu oszustwa. Wydawało mu się,
że postanowiła go ukarać w dotkliwy sposób – dlatego po misji w Kiri nie
kontaktowała się z nim. Może uważała go za oszusta.
Trudno było jednak podejrzewać, że Gaara skłamał, żeby
poprawić mu samopoczucie. A więc Temari mimo tego, co mu powiedziała – że jej
noga w wiosce Liścia nigdy nie postanie, chyba że na zgliszczach – chciała tam
przyjechać. Ale czy chciała tam przyjechać do niego? Nie dała mu na to żadnych
nadziei. Już jej o to nie zapyta.
Nigdy do końca nie rozumiał tej dziewczyny, ale może to go w
niej najbardziej pociągało.
***
- Szybciej, musisz się bardziej wysilić.
Dobrze, że natura dała mu niemal nieograniczoną cierpliwość.
Inaczej Temari w końcu by się doigrała.
- 997, 998, 999 – Shikamaru liczył na głos, ile pompek
wykonał; przez to było trochę trudniej, ale mniej zwracał uwage na irytujące
uwagi, które kunoichi bez przerwy wygłaszała pod jego adresem. Siedziała metr
dalej na trawie i piłowała paznokcie.
Od dnia, w którym obiecała mu, że odpowie za arogancję
wioski, nie dawała mu spokoju. Teraz miała dodatkowe usprawiedliwienie, bo na
dniach miała się rozpocząć wojna z Kiri i trzeba było ciężko trenować. Zanosiło
się na to, że będą walczyć wśród mokradeł na terenie wroga. Shikamaru już wolał
to niż dalszy pobyt w wiosce Piasku. Z tytułu dopilnowania realizacji
postanowień sojuszu siedział w Sunie już ponad miesiąc, a Temari wyżywała się
na nim organizując codzienne treningi.
Tak właściwie sam się na to zgodził, twierdząc butnie, że
przyjmie na siebie rolę kozła ofiarnego, ale nie sądził, że Temari ma na myśli
wyczerpujące ćwiczenia fizyczne – a przynajmniej nie tego rodzaju. Tymczasem
zaczynał myśleć, że dziewczyna zamierza go zabić.
- Tysiąc – wydyszał i padł plackiem na ziemię. Chciał jej
powiedzieć, co o tym myśli – prześladowała go już czwartą godzinę, co stanowiło
rekord – ale nie miał na to siły.
Spojrzał na rozgwieżdżone niebo. Dookoła było cicho, plac
treningowy był pusty. Uznał, że może, tak jak tu leży, pójść spać i będzie spał
tak do rana. Nie ma mowy, żeby się jeszcze gdziekolwiek stąd ruszył.
Ledwie zamknął oczy, usłyszał świst powietrza z prawej
strony. Błyskawicznie przewrócił się z pleców na brzuch. Temari wbiła sztylet w
ziemię, w miejscu, w którym przed chwilą było jego ramię.
- Cholera – warknął. – Nie mam ochoty na takie zabawy.
Nie podejrzewał, że zamierzała go zabić, ale…
Zerwał się na równe nogi. Temari też wstała, uśmiechając się
przekornie. Spojrzał na nią z wściekłością.
- Wystraszyłeś się trochę? – spytała.
Shikamaru posłał jej chłodne spojrzenie. Na tyle chłodne, na
ile potrafił, chyba ze słabym wynikiem.
- Nie – warknął. – Co ty wyprawiasz?
Temari wyjęła z torebeczki przy pasku kunai.
- Zastanawiałam się, czy pokonam cię w walce wręcz.
- Dlatego karzesz mi biegać dookoła wioski i robić pompki? –
odparł Shikamaru. Prowadzenie rozbudowanej rozmowy było w tych warunkach dość
trudne, wciąż dyszał ciężko. Dziewczyna odpoczywała i teraz jest cwana.
Temari wzruszyła ramionami.
- To uczciwe. Walczę tylko na dystans, jestem słabsza…
Shikamaru nie pozwolił jej dokończyć. Chce walczyć, proszę
bardzo. Ktoś wreszcie powinien dać przemądrzałej dziewczynce lekcję.
Decydując się nie korzystać na razie z żadnej broni, po
prostu wytrącił jej kunai z ręki, drugą złapał za przedramię i podciął jej
nogę. Jednak nie chciał, żeby się przewróciła na bitą ziemię bez żadnego
amortyzatora.
Jej ciało wygięło się w zgrabny łuk, Shikamaru przytrzymał
ją nad ziemią podkładając rękę pod plecy. Po błysku w jej oku poznał, że
planuje coś złośliwego. Z całej siły nadepnęła mu na stopę. Shikamaru syknął,
stracił równowagę i oboje potoczyli się po trawie.
Przetoczył się na plecy. Temari leżała na nim, ale chyba nie
myślała o tym, żeby wstać i wyzwolić go spod swego ciężaru.
- Jesteś zmęczony, z refleksem słabo – wydyszała, patrząc na
niego z odległości kilku centymetrów. – Na pewno wygram.
Chwilę wcześniej był zirytowany jej szczeniackim zachowaniem, ale teraz przestało to mieć znaczenie. Pierwszy raz była aż tak blisko. Wciąż go prowokowała, zachęcając, by się do niej zbliżył, a potem odpychając go. Bawiła się z nim w mało subtelną gierkę.
Chwilę wcześniej był zirytowany jej szczeniackim zachowaniem, ale teraz przestało to mieć znaczenie. Pierwszy raz była aż tak blisko. Wciąż go prowokowała, zachęcając, by się do niej zbliżył, a potem odpychając go. Bawiła się z nim w mało subtelną gierkę.
Nie zastanawiając się, pocałował
ją. Zakładał, że go odepchnie, ale w tej chwili nie miało to dla niego znaczenia. Zasmakowanie jej ust było warte ewentualnych konsekwencji.
Temari w pierwszej chwili była jak skamieniała, ale po
sekundzie oddała pocałunek. Shikamaru objął ją w talii. Zmusił się, żeby się od niej
oderwać.
- Wygrałem – powiedział triumfująco.
Temari popatrzyła na niego, mrużąc oczy.
- Strasznie dużo czasu ci to zajęło – oświadczyła. – Teraz milcz.
Pocałowała go z taką stanowczością, że stracił dech. Czuł
się niemal molestowany.
Właściwie, nie miał nic przeciwko temu.
***
Wszystko było przygotowane do podróży. Zgodnie z planem,
ruszali o świcie.
Hinata miała jednak jeszcze jedną sprawę do uporządkowania.
Czekała przy wyjściu do korytarza i gdy Naruto wyszedł ze swojej sypialni,
zawołała go.
Był zdziwiony, że chce z nim rozmawiać, bo od dawna nie było
w ich relacjach miejsca na prywatne sprawy. Nie sprawiał jednak wrażenia
rozdrażnionego, że ma tak kiepskie wyczucie czasu.
Nie wiedziała, jak zacząć rozmowę.
- Ta przemowa wczoraj, to było naprawdę coś – powiedziała. –
Uczyłeś się jej na pamięć?
Naruto machnął ręką.
- Poszedłem na żywioł.
Tak myślała. Nie była zaskoczona. Ona potrzebowała spędzenia
czasu w Sunie i paru poważnych rozmów z mądrzejszymi od siebie, ale Naruto nie
trzeba było tego tłumaczyć. Wiedział, gdzie są granice przyzwoitości, i
potrafił przyznać się do błędu. Potrafił tez przyjąć na siebie odpowiedzialność
za błędy cudze.
Gdyby tylko wszyscy kage tacy byli, gdyby Sabaku no Gaara
taki był, nie musieliby się martwić perspektywą wybuchu kolejnej wojny.
Patrzył na nią wyczekująco, jakby wiedział, że ma do
powiedzenia coś ważnego.
- Muszę coś zrobić i wiem, że będziesz miał nieprzyjemności
– zaczęła, pamiętając jak wczoraj Sakura zrugała ją za przysparzanie Hokage
kłopotów przez wciąganie go w sprawy klanu. – Moi krewni będą chcieli, żebyś na
mnie wpłynął jako dowódca. Najlepiej zrobisz jeśli powiesz im od razu, że to
wykracza poza twoje obowiązki, bo nie zamierzam zmienić zdania.
Naruto wpatrywał się w nią przez chwilę. Sądziła, że
niewiele zrozumie z tej jej przemowy. Jednak
zaskoczył ją.
- To znaczy, że odwołujesz ślub? – zapytał.
Nie
podejrzewała, że w tej chwili o tym pomyśli. W teorii, jej ślub nie miał nic wspólnego ze sprawami wioski i nie powinien być w obszarze zainteresowania Hokage.
- Tak. Zakomunikuję to zaraz po powrocie, więc… mogą cię
trochę męczyć.
Naruto potrząsnął głową.
- Może będą próbować, ale wpływać to mogą tylko na ciebie.
Ty o tym decydujesz. Czeka cię trudna przeprawa.
- Tak, wiem – odpowiedziała Hinata, wzruszając ramionami. –
Zrobią wszystko, żeby utrudnić mi życie. Jeśli będę zdesperowana nadużyję
twojej uprzejmości i poproszę o jakąś dłuższą wyjazdową misję.
- Ale nie ugniesz się - uzupełnił Naruto. Jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
Hinata potrząsnęła głową.
- Nie. Nie tym razem.
Nawet nie zauważyła, kiedy porwał ją w ramiona. Nie
podejrzewałaby go o skłonności do takiego zachowania.
Dopiero po chwili się zreflektował. Hinata znów poczuła grunt pod stopami.
- Super, Hinatka. Niech spadają na drzewo. Nawet
nie wiesz, jak się cieszę.
Coś pięknego ^^ Szkoda, że już epilog :( Czekam na nowe opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ano, wszystko się kiedyś kończy z wyjątkiem tasiemcowych seriali :D
OdpowiedzUsuńMiałabym straszny niedosyt, gdyby nie jeszcze jedna odsłona tej historii.
OdpowiedzUsuńHinata mi zaimponowała swoją wolą do przeciwstawienia się decyzji klanu. Natomiast krótka scenka z Shikamaru i Temari całkiem pobudziła wyobraźnię :P
U mnie teraz burza. To dobra wymówka, żeby zostać w biurze i doczytać do końca :D Zapewne ktoś mnie wyrzuci, ale postaram się jeszcze trochę poczytać ;)