Gaahina

Gaahina

niedziela, 1 lutego 2015

IV. Lojalność i posłuszeństwo



 ## Cały rozdział to retrospekcje, z okresu gdy Konoha przewodziła wszystkim wioskom, a Tsunade odzyskała przytomnośc i wróciła na stanowisko Hokage##


 ***
- Nie przybyłam tu, by przekazać ci zmianę rozkazów. Wręcz przeciwnie, masz polecenie prowadzić wszystko tak, jak do tej pory – poinformowała Ino.
Shikamaru w pierwszej chwili był zdziwiony. Jednak szybko poukładał sobie w głowie nowe informacje.
A więc Tsunade nie zamierza wyrzekać się kontroli nad wioską Piasku. Uznała, że skoro Danzou doprowadził do takiej sytuacji i jego system się sprawdza, nie ma sensu zmieniać polityki.
Szczerze mówiąc, gdy Shikamaru dowiedział się, że Piąta odzyskała przytomność, spodziewał się innego obrotu sytuacji. Sądził, że mimo wszystko spróbuje odkręcić matactwa Danzou. Że wolałaby mieć w wiosce Piasku sprzymierzeńca niż poniżonego sługę.  Widać zwyciężył pragmatyzm.
Trudno nawet oceniać negatywnie jej decyzję. Plan Danzou jak na razie sprawdzał się zupełnie dobrze, nikt nie podważał zwierzchności Konohy. Kage jakoś godzili zobowiązania wobec daimyo z poszczególnych krajów i wobec wioski Liścia, która nadzorowała działania wszystkich osad. Nie ma powodu rozsadzać od środka sprawnie działającego systemu.
Tyle tylko, że Tsunade nie wiedziała wszystkiego.
Poselstwo Ino było tylko formalnością, zwykłą wizytą w związku ze zmianą na stanowisku Hokage i potwierdzeniem poprzednich rozkazów. Shikamaru miał jednak do przekazania ważne informacje.
- Będę postępować tak, jak podpowiada mi rozsądek. Tymczasem przekaż Piątej ten raport, bo będzie musiała szybko się do tego odnieść – z tymi słowami podszedł do biurka i wyjął z szuflady cienką kopertę. Ino odebrała ją z pewnym zdziwieniem.
- Nie wysiliłeś się z tym raportem.
- Ważniejsza jest rzetelność informacji niż objętość. A w tym przypadku niestety, ale nie mogę przygotować szczegółowych informacji. Za to dobrze byłoby sprawdzić, dlaczego nie zrobił tego namiestnik z Kiri-gakure. Czy ktoś go podkupił, czy po prostu dał ciała i nie zauważył, że pod jego bokiem wyrasta armia.
Ino, która do tej pory odnosiła się do jego słów z umiarkowanym zainteresowaniem, przymrużyła oczy.
- O czym ty mówisz?
- Gaara od kilku miesięcy rekrutuje najemników. Ze wszystkich wiosek. Przechodzą szkolenie w osadzie Mgły. I sądzę, że już są gotowi do ataku na Konohę.
Spodziewał się, że Ino będzie głęboko zszokowana, ale wydawało się, że dość szybko uporała się z tą informacją.
- Chyba wszyscy się tego obawiali, że Gaara z kimś się dogada za naszymi plecami. Zdaje się, że dlatego przysłano tu właśnie ciebie, żeby się nie dogadał – powiedziała z przekąsem.
Shikamaru obojętnie przyjął atak z jej strony. Dobrze wiedział, że będzie musiał się gęsto tłumaczyć, dlaczego zdobył tę informację dopiero teraz. Nie przejmował się tym za bardzo, świadomy, że przygotowania do zorganizowania szkolenia najemników w Kiri zostały poczynione jeszcze zanim Konoha wysłała go do Konohy jako namiestnika, pewnie nawet jeszcze zanim Danzou oficjalnie wysunął roszczenia wobec Suny. Gaara był sprytniejszy od Szóstego Hokage. Shikamaru niechętnie musiał przyznać, że był sprytniejszy także od niego, bo zadbał, by nie było skąd zdobyć informacji o szkoleniu armii przeciw wiosce Liścia. I udało się to utrzymać w tajemnicy wystarczająco długo, by ta armia stała się gotowa do walki. Teraz Konoha była w patowej sytuacji – kiedy uderzą na nią setki najemnych żołnierzy, dla shinobi z podległych wiosek to będzie jak sygnał do ataku. Wojownicy z wioski Piasku od dawna wyczekiwali tego momentu, a inni pewnie do nich dołączą.
Trudno powiedzieć, czy Ino była świadoma jak wielu żołnierzy wystąpi przeciwko wiosce Liścia, ale na pewno zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji.
- Co możemy zrobić? Musi być jakieś wyjście.
- Coś, co uratuje nas przed zmieceniem Konohy z powierzchni Ziemi? – zapytał Shikamaru pogardliwie. Dobrze pamiętał, że Ino była jedną z entuzjastek pomysłu Danzou. W każdym razie od momentu, gdy okazało się, że utopijny plan podporządkowania sobie wszystkich osad i zapewnienia w ten sposób pokoju, działa. Jakoś niewiele osób zdawało się dostrzegać, że ten system w końcu musi się załamać, a to pociągnie za sobą katastrofę.
Danzou powinien w takiej sytuacji popełnić samobójstwo i pewnie by to zrobił, ale od konieczności zmierzenia się z infamią uwolniła go ręka skrytobójcy, która dosięgnęła go zaraz po tym, jak Tsunade wybudziła się ze śpiączki i Danzou przestał być chroniony tytułem Hokage. Wiele osób w wiosce Liścia go nienawidziło, ale i tak wszyscy uważali, że tylko jedna osoba mogła być tak zuchwała, by zabić go jeszcze zanim Piąta zdążyła ponownie objąć urząd. Sasuke był też jedyną osobą, której podejrzenie o skrytobójcze morderstwo na byłym Hokage nie mogło zaszkodzić.
- Mamy tylko jedno wyjście i musimy działać szybko, zanim Gaara zorientuje się, że znamy ich plany. Zanim dotrzesz do Konohy z raportem najemnicy mogą już wyruszyć, a wtedy będzie za późno, żeby cokolwiek zatrzymać. Wyruszaj więc jak najszybciej i poinformuj Tsunade o sytuacji. Ja odtąd będę zachowywać się tak, jakbyś przekazała mi ofertę rozejmu.
- Chcesz powiedzieć Gaarze, że Tsunade zmieniła decyzję Danzou? To samowolka.
- Ino, tutaj jesteśmy tylko ty i ja, a mamy tak mało czasu, że niepodjęcie decyzji wywoła określone konsekwencje. Jestem twoim przełożonym, więc to ja ponoszę odpowiedzialność za to, co zrobimy. Od ciebie oczekuję tylko, żebyś przekazała Tsunade informacje, a nie angażowała się w sprawy w Sunie.
- Zrozumiałam – odpowiedziała Ino. Shikamaru miał wrażenie, jakby odczuła ulgę, że nie zmusza jej do wyrażenia opinii w tej sprawie. – Ale czy naprawdę uważasz, że to ma szansę na powodzenie? Sądzisz, że Gaara narazi się zrywając układ z Kiri dlatego, że my wyciągniemy do nich rękę? Wątpię, czy potrafisz go do tego przekonać.
Jej uwaga była słuszna, ale Shikamaru wiedział, że nie ma innej alternatywy. Gaara musi wycofać się z układu z Mizukage. Tylko Temari może go do tego przekonać. Jakkolwiek Shikamaru brzydził się manipulowaniem ludźmi, nie miał wyjścia. Wiedział, że jeśli Temari mu zaufa, będzie chciała zapobiec wojnie. Nawet jeśli było to równoznaczne z wywołaniem innego konfliktu – z Kiri-gakure.

Temari przyglądała mu się w chwilę w milczeniu.
- Wszystko jasne. Piąta obudziła się ze snu, a wraz z nią obudziły się wasze sumienia – powiedziała kpiąco.
Wiedział, że się będzie na nim wyżywać. Rany, cokolwiek by nie zrobił i tak obrywa.
- Daruj sobie, Temari. Powiedziałem ci , jak wygląda sytuacja; teraz powstaje pytanie, co z tym zrobicie.
Kunoichi prychnęła sarkastycznie.
- Cóż, ja mam ochotę zmieść tę waszą wiochę z powierzchni ziemi – odparła z właściwym sobie urokiem osobistym.
Uodpornił się już na jej sposób bycia, a przynajmniej tak mu się wydawało. Postanowił więc, że da jej się wygadać i poczeka, co z tego będzie. Im więcej będzie mówić, tym szybciej wyładuje złość.
Shikamaru stał oparty o ścianę, z rękami w kieszeniach, udając, że całą sprawę uważa za wyolbrzymioną, a zachowanie dziewczyny za przesadzone.
Od pewnego czasu nie musiał wysłuchiwać jej pretensji, i to właśnie wzbudziło jego czujność. Zrobiła się prawie miła, wiedząc, że najemnicy w Kiri są gotowi do walki i wkrótce przyjdzie czas zapłaty.
Nigdy nie powiedziała mu, co przygotowuje Gaara, więc uważał, że nie zorientowała się, co odkrył. Choć czasami zastanawiał się, czy nie wzbudziła w nim podejrzeń intencjonalnie.
Teraz oburzyła się propozycją „wspaniałomyślnego” wycofania się z kontroli Konohy nad Suną. Shikamaru zastanawiał się, czy przypadkiem z nim nie pogrywa, podobnie jak on oszukuje ją.
Niespodziewanie Temari podeszła do niego, oparła dłonie o ścianę i zbliżyła do jego twarzy swoją.
- Można ci ufać? – zapytała.
Do diabła, nie sądził, że to będzie takie ciężkie. Jednak zniósł jej spojrzenie bez mrugnięcia okiem.
- Jak myślisz? – odpowiedział.
Temari zastanawiała się nad czymś przez krótką chwilę. Potem odeszła od niego kilka metrów. Shikamaru oderwał plecy od ściany i rozsunął lekko zasuwak kamizelki, bo zrobiło mu się gorąco.
- Wy to macie tupet – powiedziała Temari ostro. – Uważacie się za naród wybrany lub coś w tym rodzaju? Zaprowadzimy własny porządek i wieczny pokój, pod warunkiem, że pochylicie głowy? Ta wasza filozofia, wywodząca się z przekonania, że jesteście doskonali… I teraz nagle obudziła się w was wola współpracy, a my mamy uwierzyć, że to nie podstęp – zakończyła.
Shikamaru milczał. Chociaż sytuacja była poważna, a od rezultatu tej rozmowy zależała przyszłość Konohy, jego myśli były trochę rozproszone. Temari wyglądała niesamowicie,. Gdy się złościła, tak jak teraz, błyszczały jej oczy.
- W porządku – odezwała się po chwili. Był zaskoczony; sądził, że będzie chciała się nad nim dłużej pastwić. – Uznam, że zreflektowaliście się zawczasu, bo wiecie, że kiedyś byście za to odpowiedzieli. Przekonam Gaarę, że wasz gest dobrej woli powinniśmy przyjąć bez uprzedzeń i nie wywlekać sprawy w przyszłości.
Patrzyła na niego w specyficzny sposób. Trudno byłoby z niego wnioskować, że godzi się na ugodę; sugerował raczej, że obmyśla dla niego najokrutniejszy sposób śmierci.
Odwróciła się i ruszyła w kierunku drzwi, jednak zatrzymała się na chwilę
- Wiedz, że prędzej czy później zmusilibyśmy was do ustępstw siłą, a przyjmując propozycję sojuszu wyświadczamy wam przysługę. Konoha ma u mnie dług wdzięczności – odwróciła się i spojrzała w jego kierunku. – Odbiorę go sobie od ciebie. Od teraz jesteś moim osobistym podnóżkiem.
Rany, wiedział, że tak to się skończy. Kobiety są cholernie kłopotliwe.
Jednak nie bez satysfakcji pomyślał, że z pewnością da radę ten problem udźwignąć.
Gdy Temari zniknęła za rogiem uprzytomnił sobie, że pora opracować dokładny plan działania, i przekonać do niego Tsunade. Musi napisać do niej natychmiast.
Trzeba zaproponować Gaarze takie warunki, żeby nie myślał, że sprawa z armią w Kiri się sypnęła, ale jednocześnie nie miał większych korzyści z wywołania wojny niż zawarcia sojuszu. No, i trzeba się przygotować na konflikt z Kiri Gakure. Najtrudniejszą kwestią w tym wszystkim wydawało się opracowanie planu wycofania najemników z wioski Mgły zanim Mizukage zacznie coś podejrzewać. To powinno interesować także Konohę, bo do armii należała młodsza ze spadkobierczyń głównej linii Hyuuga.

Po krótkim okresie pokoju, Konoha znów przygotowywała się do wojny.
Być może wyglądało to tak tylko z jej osobistego punktu widzenia, ale Hinata miała wrażenie, że ludzie w wiosce są podekscytowani, jakby byli zmęczeni spokojnym życiem bez konfliktów. Przyszła jej do głowy gorzka myśl, że shinobi potrafią się realizować tylko w walce.
Część z nich może myślała o zemście i sprawiedliwości. Ale większość pewnie traktowała wojnę z Kiri jak wybawienie. Może dlatego, że byli pewni zwycięstwa – w przymierzu z wioską Piasku nie mogli przegrać. Shinobi Konohy byli przekonani, że zmierzają po triumf. I że tak właśnie wygląda sprawiedliwość, bo przecież wiosce Mgły należy się kara za intrygi. Zapomnieli, że chcąc ukarać jedną ze stron występnego paktu sprzymierzają się z drugą.
Hinata dobrze o tym pamiętała. Gdyby wioska Piasku nie poszła na układ z Kiri, teraz nie trzeba byłoby ich pacyfikować. Nie trzeba byłoby też wysyłać posłów, by próbowali rozwiązać sprawy dialogiem. Wszyscy wiedzieli, że Mizukage nie pójdzie na ugodę, po tym, jak Kazekage zerwał pakt. Mimo to Konoha wysłała tam posłów, bo należało udawać, że zależy im na pokojowym rozwiązaniu sytuacji.
Nikt wtedy nie pomyślał, że Mizukage nie będzie chciała wywrzeć wrażenia, że wioska Mgły chce dojść do porozumienia. A nawet jeśli o tym pomyślano, sprawianie pozorów uznano za ważniejsze. Więc posłano tam wysokich rangą shinobi, żeby zaproponowali rozejm.
Hinata sądziła, że gdyby Tsunade przyszło do głowy, że Mizukage zabije posłów, nie posłałaby tam jej ojca. Mimo to, nie wierzyła już w Piątą Hokage. I wiedziała, że starsi klanu Hyuuga też przestali ufać jej zdolności do oceny sytuacji.
Kiedy Hinata została wezwana na specjalne zebranie klanu spodziewała się jakiejś dyskusji na temat zaangażowania się w konflikt z Kiri. Oczywiście sprawa była już przesądzona, ale nadal można było niektóre rzeczy przedyskutować. Jak na przykład to, czy Hyuugowie powinni posłusznie słuchać dowódców, czy utworzyć własny oddział i uderzać prosto na siedzibę Mizukage, jak sugerowali niektórzy w starszyźnie.
Okazało się, że Neji był przeciwny temu pomysłowi i jakoś nikt z nim nie dyskutował. Co więcej, chociaż można było spodziewać się czegoś innego, członkowie klanu nie wydawali się specjalnie zaabsorbowani sprawą wojny ani nawet zemsty na Mizukage. Hinata początkowo nie mogła uwierzyć w to, jakim torem poszły rozmowy. Potem słuchała z rosnącą obojętnością. 
Hanabi miała rację, zgromadzeni tutaj byli całkowicie obcymi jej ludźmi, których interesowało tylko to, jak po śmierci ojca ratować pozycję klanu w wiosce. Wystarczyło im, że zwłoki zostaną im zwrócone w stanie nienaruszonym – i to wcale nie z obawy o ich zbezczeszczenie, ale o to, że ktoś inny pozna sekret byakugana.
Nikogo nie obchodziło kto zginął, interesował ich tylko fakt, że w głównej gałęzi rodu nie ma już nikogo, kto mógłby przejąć przewodnictwo. I przywrócić nazwisku dawną świetność - tylko to się dla nich liczyło.
Kiedy pojawiło się zdanie o połączeniu pnia i bocznej gałęzi rodu nikt nie zapytał jej o zdanie, ale też wcale się tego nie spodziewała. Kobiety na zebraniach rady nigdy nie miały prawa głosu, chyba że reprezentowały wysoki poziom umiejętności. Hinata nie oczekiwała, że będzie miała cokolwiek do powiedzenia, ale wiedziała, że Neji może się wypowiedzieć w tej sprawie i zdziwiła się, że nie zaprotestował. Mógł nie zgodzić się na aranżowane małżeństwo, a jego pozycja w klanie była na tyle mocna, że nawet rada starszych nie ośmieliłaby się do niczego go zmusić.
A jednak nie zgłosił zastrzeżeń. Nawet on uważał, że należy dokonać zmian w trosce o przyszłość rodu. Mimo ich niezgodności z tradycją.
W klanie Hyuuga od pokoleń aranżowano małżeństwa dalekich kuzynów, zwłaszcza kobietom nie pozwalano wychodzić za mąż za kogoś spoza rodu. Oficjalnie było tak dlatego, że nie chciano „pogorszyć” materiału genetycznego. Hinata uważała jednak, że tak naprawdę w klanie budziła panikę sama myśl, że shinobi z umiejętnościami klanowymi mogliby rodzić się pod innymi nazwiskami i przysparzać chwały innym rodom. Że ktoś obcy mógłby mistrzowsko opanować byaakugana. Dlatego bardzo pilnowano, by myśl o podjęciu samodzielnej decyzji kogo się chce poślubić nie powstała w głowie żadnej kunoichi z klanu.
Ale chyba jeszcze nigdy nikt nie wpadł na pomysł, by zaaranżować małżeństwo kuzynów w pierwszej linii. Sama ta myśl wydawała się Hinacie absurdalna.
Najwidoczniej była w tym osamotniona, bo z rozmowy wynikało, że pomysł nie jest nowy, co więcej, jest od dawna dyskutowany. Neji nie wydawał się zaskoczony. Na pewno nie był też szczęśliwy, że sprawy przyjęły taki obrót, ale przecież dla niego to była niepowtarzalna szansa, by się wybić.
Zanim Hinata zrozumiała, co tak naprawdę się dzieje, była już zaręczona. Decyzją większości, czyli zgodnie z najlepszymi tradycjami rodu.

1 komentarz:

  1. Choć za decyzję nie mogłam lubić Shikamaru w tym rozdziale, tak podziwiać za opanowanie i zdolność do szybkiego znajdowania rozwiązania już tak ;) Ino też wydała mi się osobą trzeźwo myślącą. A przynajmniej na tyle, by wiedzieć, że w niektórych sytuacjach lepiej słuchać osób bardziej kompetentnych.

    Zaczynam przywiązywać się do tej Temari i nie znoszę się za to, bo znam już koniec jej historii. Cholernie współczuję Shikamaru, że nie był tak... butny? odważny? jak Hanabi i nie uciekł spod wpływu tych dwóch wiosek. Moim zdaniem ani w Sunie, ani w Liściu nie zazna spokoju. Jedynie wspomnienia mogą go prześladować.

    Zaręczyny Hinaty piękne i wzruszające ;)

    OdpowiedzUsuń