Gaahina

Gaahina

piątek, 21 listopada 2014

Część trzecia



Równo o osiemnastej stawili się wszyscy.
Sakura wyszła znacznie wcześniej ze szpitala i teraz cały stół był zastawiony potrawami.
Co prawda nikt z wyjątkiem Chouji’ego pewnie nie będzie jeść, ale Sasuke sobie tego życzył.
- Świetnie się spisałaś – powiedział, zerkając niedbale na zastawę. – Możesz iść.
Miała świadomość, że Itachi ich obserwuje, ale nie sądziła, że się wtrąci.
- Braciszku, szczerze mówiąc, nie może.
Sasuke spojrzał na niego spode łba.
- Sakura nigdy nie bierze udziału w naradach – odparł tonem, jakby udzielał mu pouczenia.
Mimo różnicy wieku, traktował Itachiego protekcjonalnie. Zauważyła to i nie była zaskoczona.
Sasuke był teraz najważniejszym doradcą hokage i jego zastępcą jako dowódca wojskowy. Delikatnie mówiąc, władza uderzyła mu do głowy.
Musiał czerpać ogromną satysfakcję z tego, że Itachi, jego genialny starszy brat i dziedzic rodu Uchiha, stał się teraz szeregowym shinobi.
Sakura nie zwykła oceniać Sasuke ani krytykować jego zachowania, choć wszyscy inni uważali go za nadętego bufona. Ale tym razem to, jak się zachowywał, budziło jej niesmak.
Za to Itachi zawsze potrafił zachować się z klasą i tylko zlustrował brata spojrzeniem.
- Tym razem będzie inaczej – wtrącił się Naruto. Był ubrany „cywilnie”, jakby to rzeczywiście było spotkanie towarzyskie. Sakura domyślała się, że ubłocona czapka hokage teraz się suszy.
To było skandaliczne, jak beztrosko Naruto traktował niektóre sprawy.
Ale z drugiej strony, było to też urocze. Przynajmniej pod niektórymi względami się nie zmienił.
Sasuke posłał mu poirytowane spojrzenie.
- Sakura będzie nam potrzebna – oświadczył Naruto.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Do czego? – zapytała.
- Może weźmiesz udział w rozmowach pokojowych? Musimy wysłać delegację do wioski Piasku.
Przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć.
Naruto zawahał się.
- Jeśli nie chcesz, zrozumiem to, ale… zastanów się. Tym razem będzie inaczej.
- Jasne – parsknął Sasuke. – Widać to choćby po tym, że wysyłamy delegację do wioski. Ostatnie rozmowy toczyły się w polu, to oczywiście całkowicie zmienia sytuację. Chociaż, z drugiej strony, wydaje mi się, że jeśli można zabić posła na terenie neutralnym, można to zrobić i u siebie w domu.
Sakura słuchała go tylko częściowo. Nie bardzo trafiły do niej te słowa.
Szczerze mówiąc, nie miała ochoty tam pojechać. Zobaczyć się z Gaarą? To on ma krew poległych na rękach. To on wydaje rozkazy. On rozpętał tę wojnę.
Z drugiej strony, pojawia się dla niej szansa na zamknięcie jakiegoś rozdziału. Na dokończenie czegoś, co od początku miało być jej misją.
Trzy lata temu to ją Tsunade-sama wyznaczyła, by wzięła udział w pertraktacjach. I powinna była to zrobić.
Ale poprosiła Ino, by ją zastąpiła.
Więc była jej to winna.
- Chcę. Pojadę – powiedziała.
- Nie pojedziesz – odparł Sasuke.
Popatrzyła na niego.
- Dlaczego nie?
- Bo ja tak mówię.
Potrząsnęła głową.
- Te kwestie ustalimy później – odezwał się Itachi.
- Chwileczkę, jeśli mamy tam kogokolwiek posłać, musimy mieć pewność, że tym razem nas nie wystawią – wtrącił się Chouji.
- Mamy tę pewność – powiedział Naruto.
- Niby skąd?
- Właśnie do tego przechodzimy – odparł chłopak spokojnie. – Chouji, chyba nie sądzisz, że kogokolwiek bym narażał nie wiedząc na czym stoimy? Myślisz, że jestem taki nieodpowiedzialny, by ryzykować czyimkolwiek życiem?
- Ostatnio było tak samo – odezwała się Tenten.
Naruto spojrzał na nią ze zniecierpliwieniem.
Najwidoczniej nie spodziewał się, że będą tyle polemizować. Darzyli go pełnym zaufaniem.
Ale, z drugiej strony, wszyscy mieli wątpliwości.
- Nie, tym razem nie będzie tak samo – odparł Naruto. – Jak sądzicie, co robiłem przez cały ten czas, kiedy mamy zawieszenie broni? I wcześniej? Sądzicie, że nie zadbałem o zebranie informacji? Od dawna mieliśmy w wiosce Piasku najlepszych wywiadowców.
- Ale nie dzieliłeś się z nami żadnymi szczegółami – powiedział Shikamaru z przekąsem.
Był spokojny. Musiał być jednak wtajemniczony od pewnego czasu.
Naruto spojrzał na niego.
- Taki urok mojej funkcji. Nie wszystkim mogę się dzielić – powiedział niechętnie, z wyraźną irytacją że próbują go kontrolować. – Teraz znamy już szczegóły. I wiem, że Piasek chce tego pokoju tak samo jak my.
- Oni twierdzili, że to my chcieliśmy tej wojny – zauważył Sasuke. Był wytrącony z równowagi.
Ale dlaczego? Przecież na pewno wiedział już wszystko, o czym Naruto zamierzał im teraz powiedzieć. Po to został wczoraj wezwany.
- Okej, to wyjaśnij nam schizoidalne zachowanie Gaary – odezwała się Hinata wyzywająco. Aż do tej chwili milczała.
Naruto spojrzał na nią niepewnie.
Ostatnio tego unikał. Unikał patrzenia w oczy komukolwiek.
Ten beztroski Naruto, którego znali w dzieciństwie zniknął bezpowrotnie. Już nie wróci. Zbyt wielka spoczywała na nim odpowiedzialność. Zbyt osobiście traktował wszystko, co się działo w wiosce. Czuł się osobiście odpowiedzialny za każdą śmierć.
Sakura to wiedziała, ale nie potrafiła mu pomóc. Zresztą, jak mogłaby pomóc komukolwiek.
Nie była odpowiednią osobą do rozmawiania o rozterkach moralnych. Wcześniej, tak. Potrafiła rozmawiać i potrafiła zrozumieć. Mogła czasem coś wytłumaczyć. Może nawet była dla Naruto oparciem, kiedy ta wojna się zaczęła, a on od początku dostawał od Tsunade najpoważniejsze zadania. Mimo, że tak właściwie kiedyś uważał się za przyjaciela Gaary.
Ale nie teraz. Nie była odpowiednią osobą, by doradzać komukolwiek. Na pewno nie mogła wskazać, co jest dobre, a co złe. I gdzie są granice.
- Zebraliśmy informacje z bezwzględnie pewnego źródła. Sprawdziliśmy wszystko. Wiemy, że rada starszych w Piasku planowała przewrót.
Nie tylko Sakura patrzyła na niego, jakby mówił od rzeczy.
Nie zwrócił na to uwagi, choć zdawał sobie sprawę, że to co mówi, brzmi kuriozalnie. Ale chyba chciał mieć to z głowy.
- Kiedy wybrali Gaare na Kazekage uważali, że łatwo będzie nim manipulować. I że będzie kontynuował politykę swojego ojca. Nie robił tego, a jego samowola coraz bardziej ich drażniła. Wydaje mi się, że najbardziej chyba zdenerwowało ich przymierze z nami.
- I co to ma do rzeczy? – odezwał się Chouji.
Naruto przeniósł spojrzenie na Itachiego, dając do zrozumienia, że jego kolej.
- Postanowili go obalić, ale za pośrednictwem ludu. Potrzebowali więc podważyć jego autorytet. Dowieść, że nie nadaje się na kage, bo sentymenty przeszkadzają mu w zdecydowanych działaniach - oświadczył Uchiha.
Przez chwilę panowało milczenie. Pozwolił im się zastanowić.
- Ich zamiarem nie było wywołanie wojny. Na pewno nie w tamtym momencie. Piasek nie był do tego lepiej przygotowany niż my. Postanowili jednak udowodnić, że my szukamy konfliktu, a Gaara tchórzy. Zorganizowali sabotaż. Wyszło im to świetnie, za dobrze, nawet jak na ich oczekiwania. Śmiem twierdzić, że byłoby znacznie trudniej, gdyby nie nasze karygodne zaniedbania.
Neji prychnął głośno.
Sakura wiedziała, o czym myśli. Nie lubił być pouczany. A już tym bardziej nie mieściło mu się w głowie, jak takie słowa mogą wyjść z ust człowieka, który zdradził wioskę. Niezależnie od tego, co zrobił dla niej potem, niemal wszyscy w tym pokoju gardzili nim jako sługusem Akatsuki. Sakura wiedziała to aż za dobrze. Mieszkał u nich kilka miesięcy. Był wtedy ślepy i tak naprawdę bezbronny, ale nienawidzili go wszyscy i życzyli mu śmierci. Ona na początku też. Na pewno nie zechciałaby mu pomóc, gdyby nie Sasuke.
Itachi spojrzał na Hyuuge.
- Pomyśl. Ile mógłby znaczyć ten sabotaż, gdyby wykorzystali jakichś paru przypadkowych shinobi, nawet naszych? Wszędzie zdarzają się zdrajcy, a Gaara nie jest idiotą. Ale wy wyłożyliście im gotowe danie na tacy. Nie zastanowiliście się nad tym, że ktoś z zewnątrz może spróbować zasiać zamieszanie od środka. I że mogą skłonić kogoś znaczącego, by pomógł im w prowokacji. Oczywiście, trudno wskazać, by była to wina konkretnych osób. Trudno było się w tamtym momencie spodziewać ataku z tej strony. Ale fakt pozostaje faktem. Sierotki po Danzou hasały sobie samopas, a okazja sama wepchnęła się starszyźnie Piasku w ręce.
Sakura przygryzła wargi.
Itachi zawsze tak o nich mówił. Sierotki Danzou. I nigdy nie przestał powtarzać, że zabicie go było największym błędem Sasuke. Zapewne miał rację. To było coś, czego nikt nie mógł mu wybaczyć. I pierwszy powód, dla którego Sasuke i Itachi się poróżnili.
Nienawidziła, gdy wypowiadał tę nazwę z taką pogardą. Miała wtedy przed oczami twarz Saia. I setki pytań, które już na zawsze pozostaną bez odpowiedzi. Myślała, że już nigdy nie dowiedzą się, dlaczego to zrobili.
Zgodzili się na współpracę ze starszymi Piasku? Dlaczego? Już nigdy ich o to nie zapyta. Była pewna, że Sai miał jakiś powód.
Zawsze jest powód. Nawet gdy popełnia się najgorsze zbrodnie. Doskonale o tym wiedziała.
Teraz wiedziała także, że żaden powód nie jest wystarczająco dobry, aby wybaczyć samemu sobie.
- Oczywiście, starszyźnie zależało tylko na tym, by wyglądało to prawdopodobnie dla najważniejszych shinobi wioski. I dla większości shinobi. Wiedzieli, że musieliby się bardziej postarać, by przekonać do wojny Gaare, i wcale nie zamierzali sprawiać sobie aż tyle zachodu. Potrzebowali marionetkowego władcy, którego chcieli umieścić na jego miejscu.
Sakura zerknęła na twarze zebranych. Widziała, że nie tylko dla niej brzmi to sensownie.
- Wiem, że uznacie to za kontrowersyjną opinię, ale pozwolę sobie zauważyć, że, paradoksalnie, mieliśmy szczęście. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem wojna wybuchłaby później, jednak konsekwencje mogłyby być dużo gorsze. Wojowalibyśmy sobie tak długo, aż któraś strona by się wykrwawiła. I pewnie bylibyśmy to my, bo na pewno dobrze by się przygotowali. Poza tym, wszyscy wiemy, jak wygląda nasza obecna sytuacja.
Sakura popatrzyła na niego z wściekłością.
Widać, że lubi robić wrażenie. Nie mógł sobie odpuścić tej maski obojętnego komentatora, który ogląda wszystko z boku.
Chwileczkę, przecież to nie maska. Nie on stracił w tej wojnie bliskich. Jaka to dla niego różnica, kto zginął.
Inni pewnie pomyśleli to samo, ale nikt nie przerwał.
- Jednak nie wszystko poszło zgodnie z ich planem, i tutaj odnieśli porażkę. Zginął ktoś, kto nie powinien.
Sakura mimowolnie zerknęła na Shikamaru, ale niezależnie od tego, co w tej chwili myślał, nie dał po sobie poznać żadnych emocji.
- Potem najwidoczniej postanowili to ciągnąć. Dlatego, kiedy pojawiła się szansa na porozumienie zadbali o to, by posłowie nie przeżyli. Sądzę, że Gaara do dzisiaj nie wie, co tam się dokładnie stało, chociaż cała sprawa już się wydała. Właśnie dlatego powinno mu zależeć na dojściu do porozumienia.
- Świetna bajeczka – odparła Hinata.
Wszyscy skierowali na nią spojrzenia.
- Gaara ci ją opowiedział? – zapytała.
- To są niezależnie uzyskane informacje i ręczę za ich prawdziwość głową.
- Sądzisz, że jest wiele warta? – wtrącił się Neji, patrząc na Itachiego nieprzyjaźnie. Podszedł do Hinaty i otoczył ją ręką, jakby zamierzał jej bronić.
Itachi zmierzył go wzrokiem.
Naruto zrobił parę kroków naprzód.
- Hinata, wiem że jest ci ciężko – powiedział. – Ale zabijaliśmy się nawzajem po obu stronach. Niezależnie od tego, kto i jak zginął, musimy to zakończyć. Pokojem.
- Jasne – odparła dziewczyna. – Szkoda, że nie wpadłeś na tę genialną myśl dwa miesiące temu. Trzeba było tam być i dogadać się z Gaarą zanim zaczął zabijać naszych.
Obróciła się na pięcie i wyszła. Neji tylko obrzucił Itachiego pogardliwym spojrzeniem i poszedł za nią, zamykając drzwi.
- Widzę, że macie problemy z niesubordynacją – stwierdził starszy Uchiha. – Niedobrze.
Naruto spojrzał na niego ze złością. Nie tak miała wyglądać ta rozmowa.
Sakura, gdyby zapytał ją wcześniej o zdanie, uprzedziłaby go, by nie pozwalał Itachiemu za dużo mówić. Trudno było wierzyć, że nie odezwie się w nim ta jego duma i wyższość, z którą traktował wszystkich dookoła.
To mu pozostało pewnie z czasów, kiedy był jednym z najsilniejszych shinobi Konohy. A może to doświadczenie z Akatsuki.
- Porozmawiam z nimi potem – powiedział Naruto. – Teraz wszyscy słuchajcie. Widzę, że macie wątpliwości, i naprawdę się wam nie dziwię. Itachi wam opowie, jak uzyskał te informacje.
Szatyn spojrzał na niego.
- Mam im tłumaczyć? To trochę potrwa.
Widać było, że Naruto jest zniecierpliwiony.
- Tak, to nie powinien być dla ciebie zbyt duży kłopot.
Sakura mimowolnie pomyślała, że Naruto musi mieć jednak anielską cierpliwość. Wygląda na to, że Itachi jest bardziej działającym na nerwy współpracownikiem niż Sasuke.
Ale była też inna, bardziej niepokojąca sprawa.
Za dużo wiedział. I zbyt znaczna została przydzielona mu rola.
Miała nadzieję, że to nie znaczy, iż Itachi zostanie drugim po Sasuke najwyżej postawionym shinobi w Konoha.
Zbyt wiele władzy w rękach rodu Uchiha może sprowadzić tylko kłopoty.

- I to były te twoje nic nie znaczące misje?
Itachi wyglądał, jakby rozbawiło go jej oburzenie.
- Wywiad? Szpiegowanie? Tak, to kategoria B – odparł.
Nie wiedziała, czy mówi poważnie, czy z niej kpi. Jak zwykle.
- Szpiegowanie w czasie wojny na terenie wroga. B jak cholera – odparła.
Itachi wzruszył niedbale ramionami.
Wbiła w niego wściekłe spojrzenie.
- Oczywiście. Przy twoim doświadczeniu już tylko zabijanie sprawia ci frajdę.
Chyba wreszcie udało jej się wprawić go w zakłopotanie, bo wyglądał jakby nie wiedział, co powiedzieć.
- Może coś w tym jest – powiedział powoli.
Sakura nie spodziewała się żadnej konkretnej odpowiedzi, ale na pewno nie to chciała usłyszeć.
Odwróciła się do niego plecami, by wziąć z szafki kuchennej tacę z herbatą, ale się rozmyśliła. Musiała zapytać jeszcze o coś zanim wrócą do salonu.
- Dlaczego chcesz, żebym pojechała z tobą do Suna Gakure?
Itachi przymrużył oczy.
- Może mi nie uwierzysz, ale to pomysł Naruto.
Sakura potrząsnęła głową.
- Masz rację. Nie wierzę ci.
Itachi rozłożył ręce w geście bezradności.
- To co mam zrobić, żebyś uwierzyła? Najlepiej po prostu go zapytaj.
Zlustrowała go wzrokiem próbując ocenić, czy nią manipuluje.
Nie mogła zapytać Naruto. Nie rozmawiała z nim na osobności od dawna. Zbyt wiele wzajemnych pretensji. Ona uważała, że traktuje ją niesprawiedliwie, a on, że utrudnia mu pracę. Nie wspominając o tym, że przyjaźnił się z Sasuke, którego przecież tak bardzo zawiodła.
Naiwny Naruto. Może nawet uważał, że Sasuke skrycie cierpi.
Ona już dawno przestała wierzyć, że byłby zdolny do normalnych ludzkich uczuć.
- Naruto też uważa, że powinnaś się stąd wyrwać – oświadczył Itachi.
- Też? A kto jeszcze tak sądzi? – odparła napastliwie.
- Poza tym jesteś odpowiednią osobą. Wiemy, że potrafisz się zachować – dodał, nie reagując na jej zaczepkę.
Sakura zastanowiła się.
- Obawiacie się sabotażu? – spytała.
Nie myślała wcześniej o tym, ale rzeczywiście, groźba była realna i musieli się z tym liczyć.
A patrząc na reakcje dzisiejszego wieczora sama zastanawiałaby się na miejscu Naruto, komu może powierzyć to zadanie.
Najbardziej oczywistą osobą w takiej sytuacji wydawałaby się Hinata. Naruto wiedział, że jest opanowana i ściśle trzymałaby się instrukcji.
Ale nie w tej sytuacji. Gaara przypuszczalnie własnymi rękami zabił Kibę. Pewnie zabiłby ich wszystkich, gdyby Inuzuka nie umożliwił im ucieczki. Nie można było być pewnym, jak Hinata zachowałaby się, gdyby wysłano ją do Suny.
Poza tym, ostatnio wydawała się popadać w depresję. Naruto przez długi czas nie powierzy jej żadnej misji. Pewnie sądzi, że to dobre wyjście i że jej pomoże.
Gdyby zapytał Sakurę o zdanie powiedziałaby mu, że ta metoda jest do bani. Ale przypuszczalnie nie zapyta.
Itachi popatrzył na nią uważnie.
- Szczerze? Nie zdawałem sobie sprawy, że Naruto ma taką słabą kontrolę nad ludźmi.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- W normalnym kraju nikogo się nie ubezwłasnowalnia i nie wymaga się bezwzględnego posłuszeństwa. Mamy demokrację, wiesz? Nagato pewnie nie pozwalał wam nawet wymawiać tego słowa.
Itachi pokręcił głową.
- Zabawna jesteś.
Oczy zwęziły jej się w szparki.
- To synonim do „śmieszna”?
Itachi obdarzył ją zdziwionym spojrzeniem.
- Nie obrażaj się, tak tylko powiedziałem.
Potrząsnęła gwałtownie głową.
- Odczep się.
- W porządku – odparł powoli. – Ale porozmawiajmy poważnie. Weźmiesz udział w tej misji?
- Nie.
- Sądziłem, że chciałaś.
- To było zanim dowiedziałam się, że ty się na nią wybierasz.
Itachi zmarszczył brwi.
- Daj spokój. Teraz trzeba działać, a rozmowy pokojowe to bardzo delikatna sprawa, nie możemy pozwolić sobie na błąd. Jesteś jedną z niewielu osób, którym możemy w tej sprawie zaufać.
Rzuciła mu wyzywające spojrzenie.
- Jesteś pewny, że możecie? Naruto ci tak powiedział? – spytała. – To dziwne. Po śmierci Ino zabronił mi ruszać się z wioski, bo sądził, że będę się rzucać na wroga z gołymi rękami.
Itachi parsknął ze zniecierpliwieniem.
- Wcale nie dlatego.
Sakura nie chciała jednak na ten temat dyskutować.
- Nie ufa mi. I co, ty go przekonałeś, że nadaję się do dyplomacji?
Itachi zacisnął szczęki.
Może wreszcie wyprowadziła go z równowagi.
- Wiesz co, jak chcesz. Możemy wziąć kogoś innego. Sądziłem, że chcesz się stąd wyrwać i wreszcie coś zrobić.
- Nawet jeśli, to nie mogę. Mój mąż się nie zgodzi – odpowiedziała zimno.
- I to załatwia sprawę?
- Szczerze mówiąc, tak – odpowiedziała.

3 komentarze:

  1. Hej!
    Co by tu dużo pisać- twoje opowiadanie przypadło mi do gustu. Ma to związek z wojną, która w nim trwa. Jest taka bardziej realna od tej z mangi Kishimoto.
    Wydaje mi się, że wszyscy lekceważą Itachiego - Uchiha potrafi rzucać genjutsu samym palcem + wiele się nauczył w swoim życiu. No i jest inteligentny (a to rzadkość w Naruto).
    No i jest jeszcze coś, ale tego pewnie nie zastosujesz...
    Madara potrafił przywołać Susanoo bez oczu. Itachi nie ma Sharingana, ale w teorii też by mógł.
    Swoją drogą, co się stało z oczami z kolekcji Obito? I czy Sasuke nie ma teraz przypadkiem Wiecznego Mangekyõ? Bo Rinnegana pewnie mu nie dałaś (wnioskuję po tym, że ta wojna ma miejsce).


    Za dużo władzy w rękach Uchihów zwiastuje kłopoty? Może w rękach Sasuke (takiego jak u ciebie w opowiadaniu - to praktycznie klon Danzou), ale Itachi to inna sprawa. Ciekawe, czy konoszanie wiedzą, że misję zabójstwa zleciła mu "góra", a w Akatsuki też był dla wioski.
    Żal mi tego Itachiego u ciebie. Najbardziej ze wszystkich.

    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, dzięki za komentarz :) Najpierw odpowiedzi na pytania - zakładam, że Sasuke nie ma rinnegana ani wiecznego Mangekyo, bo nie zabił Itachiego. Nie znaczy to, że nie chciałby go mieć^^ Zakładam też, że obaj Uchihowie są praktycznie najmocniejsi w wiosce - mimo, że jak zauważyłeś, kompani go lekceważą. Ja chciałam raczej dać do zrozumienia, że nim gardzą, trochę się go boją, trochę nienawidzą - w każdym razie nawet Neji nie wyzwałby go na solo ;] Oczywiście wiedzą, że działał z polecenia i pracował dla wioski, ale uważają go za niepewnego jeśli chodzi o lojalność wobec wioski - zresztą obaj Uchiha są pod tym względem na cenzurowanym. Itachi wytłukł całą rodzinę, więc jest uważany na szaleńca. Na dodatek Sakura ma do niego ambiwalentny stosunek, bo niby go lubi, ale to on skrzywdził na całe życie Saska. I przyznaję że też żal mi "mojego Itasia ;] Skrzywdziłam go tym odebranie sharingana, nie przeczę.
    A propo oczu z kolekcji Obito - przyznam, że się nad tym nie zastanawiałam, co z nimi się stało. Raczej nie będzie mi to potrzebne, bo nie napiszę za wiele o Uchihach. Teraz mam na tapecie Sakurę, a potem Shikamaru, Hinatę i Gaarę.
    Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz - u mnie nie będzie za wiele o technikach, nie zamierzam pisać o misjach i bezpośrednich bitwach, już więcej o intrygach i wojnie w czasie przeszłym, bo fick jest bardziej "psychologiczny" niż przygodowy. Obaj bracia Uchiha są postaciami epizodycznymi. Nie pokusiłam się na pisanie takiej opowieści, jaką widzę że Ty piszesz - bo chociaż lubię je czytać, raczej bym nie podołała :P
    W każdym razie zaciekawił mnie Twój blog, więc zabieram się za nadrabianie rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam, jak się ucieszyłam, czytając fragmenty o spisku Rady. W końcu trafił się ktoś, kto myślał podobnie o Sunie! Kiedy pierwszy raz czytałam, ledwo zerknęłam na dalszą część rozdziału i biegłam, biegłam, żeby tylko doczekać się Gaary :D Tym razem poświęciłam trochę więcej czasu na uważną lekturę.

    Podoba mi się sposób, w jaki odkrywasz historię. Zwłaszcza relacja Sasuke i Itachiego, a także odbiór tej dwójki w wiosce jest ciekawy i w sumie całkiem prawdopodobny. Sakura irytowała mnie zawsze i nie pozbędę się tego wrażenia.

    Rozbawiła mnie informacja z ust Sakury o demokracji w wioskach. Cóż... nawet Konoha nie była poprowadzona w ten sposób i zastanawiałam się, czy coś mnie ominęło w anime, czy to spojrzenie Sakury i nie ma nic wspólnego z kanonem. Niemniej rozbawiło mnie to, a w ten pochmurny dzień należą Ci się podziękowania za tak ogromne osiągnięcie ;)

    OdpowiedzUsuń