Gaahina

Gaahina

wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział 6.



Hinata zdawała sobie sprawę, że przekroczyła granicę. Chociaż Gaara pomagał jej w treningach i traktował ją uprzejmie, nadal był przywódcą wioski i nie wolno było jej mieć wobec niego oczekiwań, nawet takich, że okaże jej trochę zrozumienia. 
Tym bardziej nie wolno jej było żywić do niego żadnych uczuć. Żadnych. Teraz uzna ją za histeryczkę i odepchnie, tak jak wszystkich innych. Tak jak Matsuri.
Gdy wyszła z domu Gaary zaczynało się już rozjaśniać, wioska budziła się do życia. Poszła prosto do domu – był to położony nieopodal drewniany budynek, większy od okolicznych, bo wewnątrz podzielony na cztery części mieszkalne, z których każda składała się z dwóch pokoi, kuchni i łazienki. Teraz w Sunie nie było żadnej delegacji poselskiej z zagranicy, więc Hinata nie sąsiadowała z nikim. Szybko zdjęła cienką yukatę, którą miała na sobie i przebrała się w sportowe spodnie i bluzę. Postanowiła pobiegać, żeby zapomnieć o emocjach.
Wysiłek fizyczny dał jej zastrzyk energii i pozwolił strząsnąć z siebie zmęczenie po nieprzespanej nocy. Gdy wróciła, nawet nie myślała o śniadaniu, tylko szybko się wykąpała i postanowiła pójść do szklarni. Najczęściej chodziła tam dopiero w południe, do południa trenowała. Chciała jednak na spokojnie przemyśleć, co powinna teraz zrobić. Nie była jeszcze tego pewna.
Gdy wychodziła biegać o poranku była przekonana, że Gaara teraz zechce odesłać ją z wioski, ale zaczęła myśleć, że przy jego wrażliwości – mógł nawet nie zauważyć, jakie emocje nią targają.
A ona potrzebowała czasu, żeby zapewnić mu bezpieczny dostęp do naparu. Trudno przewidzieć, jak zachowa się organizm, liczyła że mózg nauczy się odpoczywać, ale przez jakiś czas pewnie trzeba będzie mu pomagać sztucznie. Musi znaleźć kogoś, komu można ufać. W całej wiosce Piasku była tylko jedna odpowiednia osoba.
Gdy Hinata znalazła się przed siedzibą Kazekage, podbiegła do niej znajoma chuuninka, Minako. Jedna z nielicznych mieszkanek osady, która nie dawała jej odczuć, że jest tu intruzem. Hinata była przekonana, że gdyby nie należała do rodu Hyuuga, i przybyłaby tutaj jako bliżej nieznana nikomu kunoichi z Konohy, ludzie nie traktowaliby jej tak podejrzliwie. W obecnej sytuacji czuła się tylko nieproszonym gościem.
- Hinata – powiedziała zdyszana. – Szukałam cię. Wiesz już, że twój krewny przybył do wioski?
W obecnej sytuacji, brunetka nawet nie poczuła specjalnego zdziwienia. Jak już coś się wali, to wszystko naraz.
- Kto konkretnie? – zapytała.
- Hyuuga Harashi. To jakiś twój wujek?
- Brat mojej babci – wyjaśniła dziewczynie. Nie mogło być gorzej. Nie było możliwe, by przysłano kogoś bez konkretnego celu.
Hinata nie obawiała się, że wuj przywiózł rozkazy od Hokage - gdyby klan je uzyskał, prawdopodobnie przysłałby posła. Ale tutaj, wobec nieobecności starszego stopniem shinobi z Konohy, Harashi Hyuuga miał nad nią bezpośrednią władzę. 
Jeśli ona nie zgodzi się wyjechać, jounin może ją równie dobrze związać jak krnąbrne dziecko i wywieźć stąd siłą. Nikt się nie wtrąci, bo to sprawa wewnętrzna klanu. Hinata nie miała statusu posła ani żadnego innego formalnego argumentu, który by ją chronił. To, że w wiosce Liścia Harashi będzie musiał się tłumaczyć za samowolne działanie wbrew decyzjom Hokage, w ogóle jej nie pocieszało. Ona już nie wróci do wioski Piasku, wiedziała, że klan o to zadba.
Czuła, że to okropnie niesprawiedliwe. Nie złamała żadnych zasad. Mimo to rodzina postanowiła zrobić pokaz siły, bo ośmieliła się cokolwiek zrobić bez ich aprobaty.
- Przybył ot tak, bez zapowiedzi? – te słowa skierowała bardziej sama do siebie niż do swojej rozmówczyni. Była zdumiona takim aroganckim zachowaniem wuja.
Jeśli kiedykolwiek liczyła na to, że Gaara będzie jej bronić, dzisiaj rano zmieniła zdanie. Wiedziała jednak, że Gaara jest zbyt dumny, żeby pozwolić komuś ot tak wpadać do Sunagakure bez zapowiedzi. Nawet gdy był to ktoś szanowany ze względu na pochodzenie i wiek, podejmował ogromne ryzyko. Czy starszyzna klanu jest tak pewna, że Kazekage  nie narazi się na konflikt z nimi, że ryzykowali czyjeś życie? Nie mogła w to uwierzyć.
- Zapowiedział się wcześniej, przed radą starszych – odpowiedziała Minako, wzruszając ramionami. – Tak twierdzi, i starszyzna to potwierdziła. Wiesz, Czcigodny Sato niedawno skończył osiemdziesiąt lat, wciąż przychodzą listy gratulacyjne, twój wuj chciał mu złożyć wyrazy szacunku… Podobno zostanie tu kilka dni. I chce się z tobą teraz widzieć, dlatego cię szukałam.
Zadbali, żeby było legalnie. Mogła się tego spodziewać.
Bezzwłocznie poszła do sali audiencyjnej, w której oczekiwał wuj. Chciała już to mieć z głowy.
Harashi Hyuuga siedział na tatami. Hinata ukłoniła się i usiadła naprzeciw niego. Nie wolno jej się było pierwszej odezwać.
- Ufam, że ciężko pracujesz, by zdobyć wiedzę, dziecko – powiedział.
- Pracuję ciężko. Ufam, że mam w tym wsparcie rodziny – odpowiedziała. Mówiąc to, patrzyła jouninowi bezpośrednio w twarz, chociaż powinna pochylić lekko głowę i unikać jego wzroku.
Po twarzy Harashiego przemknął cień. Był zaskoczony jej hardym zachowaniem.
Jednak Hinata podjęła już decyzję. Nie będzie korzyć się przed klanem.
- Masz całkowite wsparcie rodziny. Niestety, dręczy nas przeświadczenie, że marnotrawisz czas i zamierzasz zmarnować go jeszcze więcej, jeśli przez następne miesiące będziesz niepotrzebnie rozpraszać uwagę na rzeczy zbędne.
- Ciężko trenuję, wuju. Nie zajmuję się wyłącznie nauką zielarstwa, ćwiczę wiele godzin dziennie i to przynosi efekty.
- Rozumiem i  aprobuję to. Jednak tylko w wiosce Liścia, pod opieką odpowiedniego nauczyciela, możesz w pełni wykorzystać twój talent.
Hinata pomyślała, że to zabawne, jakich argumentów są w stanie użyć, by nadać swojej decyzji pozorne uzasadnienie. Już dawno ją skreślili, teraz traktowali ją jak nośnik materiału genetycznego i kombinowali, żeby znaleźć jej odpowiedniego męża. Może to o to chodziło. Skoro Neji się ożenił, mogli znaleźć innego kandydata.
- Dobrze, że wierzysz we własne możliwości, jednak potrzebujesz nadzoru i porad kogoś znacznie bardziej doświadczonego – uzupełnił stryj. Nie odpowiedziała, więc po chwili dodał: - Widzę, że tutaj, z dala od domu, nisko cenisz sobie słowa starszych i mądrzejszych od ciebie. To błąd popełniany przez wielu, ale do ciebie nie pasuje taka lekkomyślność. Zaczynam myśleć, że jesteś szantażowana lub zastraszana.
- Wuju, wiesz doskonale, kto w tej sprawie ucieka się do szantażu – odparła, nie zniżając wzroku. 
Harashi przyglądał jej się z niewzruszonym wyrazem twarzy.
- Zostanę tutaj jeszcze przez tydzień, dzięki uprzejmości starszyzny Piasku. Jeśli zdarzy się, że w tym czasie zmienisz zdanie, niezwłocznie mnie poinformuj – odpowiedział jounin. – Możesz odejść.
Hinata była pewna, że wuj natychmiast wyśle do Konohy jastrzębia z listem, i że klan potępi jej impertynencję. Prędzej czy później zapłaci za arogancję, ale w tej chwili się tym nie przejmowała.

***
Hinata pisała właśnie list do Nejiego, gdy usłyszała, że ktoś z impetem otwiera drzwi do jej mieszkania. Szybko schowała kartkę pergaminu pod dywanik. Nie chciała, by wuj go znalazł, a pierwszą myślą jaka przyszła jej do głowy było, że to on składa jej niespodziewaną wizytę. Chociaż byłoby to zdecydowanie poniżej godności Hyuugów.
Do pokoju wtargnęła Matsuri.
- Co robisz? – wydukała Hinata.
Pytanie z gatunku tych retorycznych, zważywszy, że to było widać.
Matsuri gotowała się ze złości.
- Spytam o to samo, i tylko raz. Co kombinujesz, Hyuuga Hinata? Jeśli to jakiś rodzaj prowokacji…
- Nie wiem, o co chodzi – odparła Hinata szybko. Lepiej było uciąć dyskusję; jeśli dziewczyna chce wylać z siebie potok słów, niech chociaż mówi na temat.
Matsuri błyskawicznie pokonała dzielącą je odległość. Hinata miała wrażenie, że dziewczyna chce ją uderzyć, ale chyba zmieniła zdanie. Cofnęła się o krok i zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów, aż Hinacie zrobiło się głupio. Była ubrana w cienką yukatę, ale Matsuri przeszyła ją tak świdrującym spojrzeniem, że poczuła się, jakby była naga.
- Wszystkie dziewczyny o tym mówią, że ty… - Matsuri urwała na chwilę, jakby mełła w ustach przekleństwo – byłaś nad ranem w domu Kazekage. Pytam więc, po co się tam włamałaś, i licz się z konsekwencjami, bo on się o tym dowie.
- Ach, to – odpowiedziała Hinata, zadowolona, że wreszcie załapała. – Nie włamałam się przecież, Kazekage o tym wie.
Matsuri przymrużyła oczy. Miała wyraz twarzy modliszki.
- Jeśli w ten sposób chcesz podnieść swoją pozycję w wiosce, to jeszcze się bardzo zdziwisz – syknęła wściekle.
- Ale o co… - Hinata chciała się bronić, lecz nie wiedziała jak. Zastygła z półotwartymi ustami.
Nagle zrozumiała, dlaczego dzisiaj, gdy popołudniu wyszła ze szklarni i poszła na targ, kunoichi pierwsze jej się kłaniały. Nawet te, które zwykle udawały, że jej nie widzą.
Zaczerwieniła się po czubki uszu.
Matsuri nawet nie zauważyła, że jej rozmówczyni jest bliska omdlenia, tak była zajęta piekleniem się ze złości.
- Wiem, że coś kombinujesz, jak dowiem się co…
- Przestań – ucięła Hinata grobowym tonem. – Ja tylko podawałam Kazekage herbatę – zdumiona mina chuuninki z Piasku ją zirytowała. – Herbatę, taki płyn robiony z liści, kojarzysz?
Matsuri zamilkła. Widocznie nie miała już nic do powiedzenia.
Tymczasem Hinata uprzytomniła sobie, że plotki i lustrujące spojrzenia to najmniejszy problem, jaki teraz ma. Chyba, że jedna z tych młodych kunoichi, które często spotykała w pobliżu siedziby administracyjnej zbierające piasek, po którym stąpał Gaara, zaatakowałaby ją znienacka.
Jeśli do wuja dotrą jakieś pogłoski, a przecież była marginalna możliwość, że tak się stanie, zostanie uziemiona. Do końca życia będzie przepisywać kroniki w klasztorze.

1 komentarz:

  1. Kiedy Hinata pozbyła się niechęci do Suny i Gaary, nagle zyskała moją sympatię. Tak się stało i za pierwszym razem i teraz. :P Absolutnie nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje.

    Martwi mnie, w jaki sposób kończą klany u ciebie ;) Uchiha właściwie wymarł, Hyuuga jeszcze chwila, a też padnie (a przynajmniej tak bym myślała, gdybym nigdy nie czytała dalszej części). Ty po prostu ich nie lubisz! ;)

    Cieszę się, że Hinata jest u Ciebie inna niż w kanonie. Starałam się możliwie wiernie przedstawiać moje przemyślenia na jej temat. Bo choć wiedziałam, że w ostatecznym rozrachunku przekona mnie do siebie, dawałam Ci na bieżąco moje odczucia. Zaczynam lubić tę jej hardość, bo w końcu nie jest ona skierowana na bardzo, bardzo złe tory ;)

    Miałam nadzieję, że Matsuri padnie na zawał po takiej rewelacji, ale (niestety) widzę, że dobrze się trzyma :P

    OdpowiedzUsuń