Gaahina

Gaahina

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 9.

Przywrócenie władzy rodziny cesarskiej, obalając samozwańcze rządy szoguna, było tematem, który przewijał się w polityce międzynarodowej od kilkudziesięciu lat. Ale pozostawał w sferze teorii.
Mimo chęci spadkobierców cesarskiego rodu, by odzyskać dawną pozycję, nikt z nich nie był zdecydowany wystąpić bezpośrednio przeciw szogunowi.
Obecny cesarz zgodził się wezwać samurajów do uznania jego władzy, przekonany, że przy wsparciu lojalnych wobec niego rodów i zjednoczonych sił shinobi, pokona zwolenników junty wojskowej.
Ale najpierw trzeba było usunąć poważną przeszkodę – odbić z rąk szoguna spadkobiercę tytułu cesarskiego, który od lat służył jako zakładnik i gwarancja podległości potomków Amaterasu.
To było coś, czego shinobi musieli dokonać sami, na własną rękę, bez oficjalnej zgody cesarza.
Hokage i Kazekage zdecydowali, że do przeprowadzenia zamachu wyślą kilkuosobową grupę zaufanych ludzi pod dowództwem Kankuro. Powodzenie tej misji miało być sygnałem dla ludzi Shikamaru Nary, żeby podjąć działania dyplomatyczne – i dla grupy najemników ze wszystkich wiosek, którzy pod przywództwem Nejiego Hyuugi mieli wprowadzić chaos w siłach szoguna i doprowadzić do jak najszybszego odsunięcia go od władzy.
Szczegóły misji nie były jedynym, co pozostało do ustalenia.
- Teraz, zanim wrócę do Konohy, chcę porozmawiać z Kankuro i omówić z nim szczegóły tej misji – powiedział Naruto. Chciał podkreślić, że ten plan, ułożony w większości przez Gaarę, podlega także jego kontroli.
- Oczywiście – odpowiedział Kazekage.
- To, że się zgodziłem na te rozwiązania, nie znaczy, że zgodzę się na twój ślub z Hinatą.
Gaara zmierzył go wzrokiem, który nie wyrażał żadnych emocji.
- Niestety, nie masz w tej sprawie prawa głosu. Ustaliłem to ze starszyzną jej klanu.
Nieprawda, ustalił wszystko z Nejim.
 - Zamierzam porozmawiać z Hinatą i zabrać ją do Konohy – poinformował Naruto z determinacją wypisaną na twarzy.
To było do przewidzenia.
- Wróci do Konohy, jeśli zechce. Ale jeśli powie nie, odpuść sobie ten temat, Uzumaki. Bo następnym razem nie będę dla ciebie równie uprzejmy.
- Nie ma żadnego powodu, dla którego miałaby chcieć zostać w twojej pieprzonej wiosce na środku pustyni.
Naruto był jak zwykle bezpośredni i irytująco pewny siebie.
Ale prawdopodobnie miał rację.

***

Gaara wrócił późno, ale od razu wezwał do siebie Kankuro, żeby ten zdał mu raport.
Wszystko poszło według planu. Sato pod presją czasu popełnił błąd, który drogo go kosztował. Rada nie stanowiła dłużej zagrożenia.
Przynajmniej ten problem został rozwiązany. Usunięcie wewnętrznego zarzewia konfliktów było konieczne, żeby współpraca z Konohą przebiegła bez zakłóceń.
- Zajmę się uregulowaniem sytuacji ze starszyzną. Skoncentruj się na misji. Jutro z samego rana odbędzie się narada, w której weźmie udział Hokage. Przygotuj swoich ludzi – powiedział Gaara.
Kankuro skinął głową.
- Coś jest niejasne? – zapytał kage, patrząc na niego ze zniecierpliwieniem.
- Nie. Jednak chciałem coś zasugerować, jeśli można.
Lepiej byłoby, gdyby już sobie poszedł.
- Matsuri dostanie swój tytuł jounina. Później. Teraz nie mam na to czasu – oświadczył Gaara.
- Właściwie, miałem na myśli… Hinata czeka na ciebie, powinieneś z nią porozmawiać.
- Nie dzisiaj.
- Może jednak. Wyjaśniłem jej sprawę ze starszyzną, mimo wszystko jest trochę zdezorientowana.
Gaara popatrzył na niego niechętnie.
- Nie dzisiaj, Kankuro. Idź do domu.
Jounin zastosował się do rozkazu, choć widocznie niezadowolony.
Gaara został sam w gabinecie. Stłumił pragnienie, żeby ją zobaczyć.
Nie mógł rozmawiać z Hinatą, nie teraz.
Wiedząc, że Naruto chce przekonać ją do powrotu do Konohy powiedziałby na pewno coś, co postawiłoby ją pod presją.  Nie mógł tego zrobić. Ona musi podjąć niezależną decyzję. Nawet jeśli ta decyzja oznacza, że wyjedzie i zniknie z jego życia.

***

Hinata odcięła małym nożykiem jeden kwiat chryzantemy i wpięła sobie we włosy. Potem odwróciła się do Naruto.
Może uznał jej zachowanie za infantylne, ale musiała czymś przez chwilę się zająć, żeby mieć czas na ogarnięcie myśli. Zaskoczył ją. Niezależnie od tego, jakie były powody jego nagłej wizyty w wiosce Piasku nie spodziewała się, że poprosi o prywatną rozmowę.
- Więc teraz zajmujesz się ogrodem? – odezwał się Naruto, rozglądając się dookoła.
- Między innymi – odpowiedziała, zadowolona, że o to pyta. Prawdziwy ogród, który udało jej się stworzyć przy siedzibie Kazekage, był jedną z niewielu rzeczy, z których naprawdę mogła być dumna. – Ja też z początku myślałam, że nic tutaj nie rozkwitnie. W szklarni mamy inne warunki, żyzną glebę dowiezioną specjalnie, żeby rośliny miały warunki do wzrostu. Ale brakuje mi kwiatów, więc postanowiłam zrobić co w mojej mocy. Okazało się, że nawet w tak nieprzyjaznej ziemi mogą wyrosnąć kwiaty, jeśli się o nie wystarczająco dba.
Naruto dotknął płatków najbliższej rosnącego astra.
- Tak bardzo chcesz uniknąć powrotu do Konohy – powiedział z rozgoryczeniem.
Hinata popatrzyła na niego zdziwiona.
- Nie, to właściwie nie dlatego, wiesz, shinobi Piasku też lubią kwiaty – odrzekła.– Teraz to nic, większość gatunków nie kwitnie, ale powinieneś zobaczyć ogród wiosną, feeria tysiąca barw.
Jedno spojrzenie na Naruto wystarczyło, by zauważyć, że to go nie interesuje.
- Hinatka, nie rób tego – powiedział.
Przymrużyła oczy.
- Czego? – chciała wiedzieć.
- Nie wychodź za mąż.
Nie  potrafiła znaleźć odpowiedzi. Była w głębokim szoku, że Naruto powiedział coś takiego. Wydawało jej się, że nie wtrąca się w takie rzeczy.
- Wiem, że twój klan wywiera na ciebie presję i też sądziłem, że odizolowanie cię od nich pomoże. Ale to nie jest wyjście – przyjrzał się jej twarzy. – Jesteś zła?
Hinata potrząsnęła głową. Unikała jego wzroku.
- Nie, jestem… zdziwiona. Nie udzielałeś mi takich rad, kiedy miałam wyjść za Nejiego, a przecież mogłeś.
- Wtedy jednoznacznie odrzuciłaś moją pomoc. Poza tym nie wolno mi ingerować w sprawy klanu. Ale teraz… kurczę, Hinatka, postawiłaś się swoim, wywalczyłaś sobie niezależność, a teraz decydujesz się na mezalians, żeby nie musieć wracać do Konohy? Tam jest twój dom, jeśli Hyuuga zatruwają ci życie, znajdę sposób, żeby ich utemperować.
Hinata nie wnikała, jak zamierza to zdziałać, bo przecież nie mógł wydać dekretu uwalniającego dzieci spod władzy czcigodnych przodków.
- Myślisz, że biorę ślub, żeby zerwać więzi z Konohą? – nie chciała wierzyć, że coś takiego przyszło mu do głowy. Nie zamierzała wyrzekać się pochodzenia, co więcej, widziała szansę, żeby umocnić więzi Liścia i Piasku, położyć kres rywalizacji.
Naruto skinął energicznie głową.
- A może być inny powód?
Oczywiście, był, nie była jednak pewna, czy chce mu to tłumaczyć.
- Bardzo musiałaś się zmienić, skoro parę lat temu odrzuciłaś propozycję małżeństwa, która uwolniłaby cię od klanu.
To prawda, uwolniłaby. Wtedy też zdawała sobie z tego sprawę.
- To, że nikt nie traktuje mnie poważnie, nie oznacza, że nie mam do siebie jakiegoś minimalnego szacunku, albo że go nie oczekuję od innych. Naprawdę sądziłeś wtedy, że się zgodzę, i że to takie wspaniałomyślne z twojej strony? Wiedziałeś, co do ciebie czuję, i zdeptałeś te uczucia proponując, że się ze mną ożenisz, chociaż cały czas wzdychałeś do Sakury.
Naruto wpatrywał się w nią, zszokowany. Chyba nie wiedział, co odpowiedzieć. Może myślał, że dobrze się maskuje, i sądził, że nikt tego nie zauważa. Sakura była żoną jego najlepszego kumpla i Naruto nie mógł mieć żadnych nadziei, ale Hinata doskonale wiedziała, że to, co mówi rozum, nie zawsze pozwala uporządkować uczucia. Widziała, jak Naruto patrzył na Sakurę, za każdym razem raniło ją to jak sztylet.
- Nie wiedziałem, że tak to widzisz – odpowiedział w zamyśleniu. – To, co mi kiedyś powiedziałaś było dla mnie ważne, to nie jest tak, że ignorowałem twoje uczucia. Nie miałem dla ciebie takich samych, ale jesteś wyjątkową dziewczyną i chciałem dać nam szansę. Teraz chcę tego nawet bardziej. Sakura jest zupełnie poza tematem, nie powinnaś się nią przejmować, jak wiesz wiele się zmieniło.
Hinata wpatrywała się w niego, nie rozumiejąc. Wydawało jej się, że się przesłyszała.
- To miłe, że się o mnie troszczysz, naprawdę. I może po tym, gdy mi to powiedziałeś, moglibyśmy być jak dawniej przyjaciółmi. Albo nawet prawdziwymi przyjaciółmi, dla mnie też wiele się zmieniło i nie lubię cię… w ten sposób.
- Dajesz mi kosza – ocenił shinobi.
Hinata pokręciła przecząco głową.
- Skądże. Powinieneś się cieszyć, skoro, jak widzę, czułeś się zobowiązany wobec mnie tylko dlatego, że kiedyś wyznałam ci uczucia. Miałam wtedy chyba piętnaście lat, to było dawno – przypomniała. – Nie musisz sobie teraz wmawiać, że chcesz ze mną być… w związku.
- Wiem, co czuję – przerwał. – Dlatego chciałbym, żebyś wróciła. Przyjechałem tu po ciebie, i jedyne, czego oczekuję, to że postąpisz zgodnie ze swoimi uczuciami. Nie oglądaj się na innych. Powiedz mi, co ty czujesz i czego chcesz.
Hinata znieruchomiała. To było prawie jak wyznanie, na pewno nie spodziewała się usłyszeć od Naruto takich słów. Wolała go nie dopytywać, jak sobie to dalej wyobrażał, gdyby wróciła. Czy rzeczywiście chciał, żeby dla niego wróciła do wioski. Nie czuła satysfakcji, wiedząc, że być może złamie mu serce. Ale zadał jej konkretne pytanie; musiała rozwiać wątpliwości, powiedzieć mu to, czego do tej pory nie odważyła się przyznać przed nikim innym.
- Kocham Gaarę – powiedziała.
Naruto jakby wrósł w ziemię. Patrzył na nią w głębokim szoku.
- Chyba się przesłyszałem. Jak to… kochasz… Sabaku no Gaarę? Czy ty wiesz, o kim mówisz?
Hinata rozzłościła się. Kto, jak kto, ale akurat Naruto nie powinien mówić o nim takim tonem.
- Tak, Naruto, Sabaku no Gaarę, tego samego, którego kilka lat temu wszyscy pragnęli widzieć martwym, a ty jedyny chciałeś go uratować przed Akatsuki. I uratowałeś. Zmieniłeś o nim zdanie?
Naruto potrząsnął głową.
- Nie. Jest wartościowym człowiekiem i dowódcą oddanym swoim ludziom, patriotą. Do tego stopnia, że zamiast ukarać ludzi odpowiedzialnych za śmierć siostry pozwolił im zostać u władzy, prawda że tylko teoretycznie, ale jednak włos żadnemu z głowy nie spadł, tylko dlatego, że Suna potrzebuje starszyzny w wiosce, żeby sytuacja była stabilna. Nie oddawaj serca komuś, kto nie może odpowiedzieć ci tym samym.
Ubodły ją te słowa. Wiedziała jednak, że Naruto tego nie zrozumie. Jemu nie przyszłoby do głowy w jałowej ziemi wyhodować kwiaty.
- Jestem świadoma tego, co robię – odpowiedziała. – Pozwól mi żyć tak, jak chcę.
Naruto zmełł w ustach przekleństwo.
- Właśnie tego chcesz? Sorry, Hinatka, że ci to mówię, ale chyba na głowę upadłaś. Nie pozwoliłaś klanowi decydować za ciebie, nie podporządkowałaś się ich zasadom, które ustalili tylko dlatego, żeby chronić techniki klanowe. Teraz pozwalasz sobą manipulować? Sądzisz, że Gaara w swoich decyzjach kieruje się czymkolwiek innym niż interes polityczny?
Hinata czuła się, jakby ktoś ją uderzył w twarz.
- Tak myślałam. Ale ty sądzisz, że chodzi o byakugana, prawda? Wszystkim chodzi o  byakugana – powiedziała ze smutkiem. – Bez niego byłabym nikim.
- Nie to miałem na myśli – odparł Naruto. – A kwestia byakugana…
Hinata uciszyła go gestem. Wiedziała, że nie miał tego na myśli. Chciał ją ostrzec. Przy okazji przypomniał, że dla świata jest tylko nośnikiem materiału genetycznego, nie osobą.
Lepiej byłoby, gdyby tego nie mówił. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że ma rację. Chciała wierzyć, że Gaara chce się z nią ożenić.
Chociaż tak naprawdę nigdy jej tego nie powiedział. Nawet wielokrotnie mówił wprost, że niczego nie robi dla siebie. Wszystko dla dobra wioski.

2 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się taki chaos. Nie mam na myśli sytuacji na świecie, choć i to nadal nie jest uporządkowane, ale wśród bohaterów. Trójkąt miłosny Gaara-Hinata-Naruto jest wciągający i chciałabym zobaczyć z tego jakąś telenowelę ;)

    Rozbawił mnie Kankuro w roli doradcy sercowego, ale trochę mnie smuci, że jako brat boi się odezwać w towarzystwie Gaary. Jest mi go żal z jeszcze jednego powodu. Poza krótkimi chwilami był mentalnym niemową, a chciałabym poznać jego myśli. Biedny Kanki z małą ilością czasu antenowego :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo potrwało zanim Kankuro stał się dla mnie na tyle barwną postacią by opisywać świat z jego perspektywy. Lata temu był trochę nijaki, a teraz trudno mi sobie wyobrazić ff z Sauny bez jego znacznego udziału. Czytanie i pisanie zmienia ogląd sprawy ;)

      Usuń