Naruto widywał się z Sakurą
sporadycznie. Miał wiele spraw na głowie, a ona żyła w swoim, wyizolowanym
świecie między szpitalem i domem. Naruto wiedział, że Sakura źle czuje się w
wiosce, ale nie miał dokąd jej wysłać. Żyła w Konoha w opuszczonej dzielnicy
klanu Uchiha i wychowywała córkę Sasuke.
Tego wieczoru zrobił wyjątek i
odwiedził Sakurę. Podała mu herbatę w ogrodzie. Jak zawsze wydawała się nieobecna,
przyglądała się Saradzie bawiącej się w piasku.
Nie mieli o czym rozmawiać, nie
było już nic, co mieliby sobie do powiedzenia. Ale dla Naruto ta cisza nie była
uciążliwa. Przyglądając się dziewczynce, która prawdopodobnie jest ostatnią spadkobierczynią
rodu Uchiha – prawdopodobnie, bo co robi Itachi gdzieś w świecie, tego nie wie
nikt – myślał o tym, że mimo wszystko, mimo że tyle rzeczy się skończyło i
niektórzy żyją uwięzieni w przeszłości, wciąż warto walczyć o przyszłość.
O przyszłość, w której wciąż
istnieją niezależne osady shinobi, nie podlegające szogunowi.
Dlatego odstawi osobiste urazy
na bok i dogada się z Gaarą. W sprawie wojny.
Ale o innych sprawach będzie musiał
porozmawiać osobiście z Hinatą.
***
Neji siedział na krześle przed
biurkiem Hokage. Przestudiował pismo z Sunagakure.
- A więc wyjeżdżasz na zebranie
kage. Macie już jakiś konkretny plan?
- Tak, jeśli pozostali się na
niego zgodzą może unikniemy wojny.
Oby tak się stało. Szogun miał
do dyspozycji ogromne siły, miał silniejszą liczebnie armię i wpływy. Teraz,
gdy okazało się, że daimyo deklarujący chęć sprzymierzenia się ze zjednoczonymi
siłami shinobi działali na dwa fronty, wygrana w tym konflikcie stała się
prawie nierealna.
Informacje od Mizukage były jednoznaczne.
Możnowładcy z krajów Wiatru, Ognia i Ziemi, którzy deklarowali opowiedzenie się
przeciwko szogunowi, tak naprawdę zamierzali działać zachowawczo i wesprzeć
tego, kto będzie wygrywać w konflikcie. Nie byli lojalni wobec szoguna, ale
shinobi też nie mogli im ufać.
Dowódcy osad zostali postawieni pod
ścianą, bo nawet jeśli wygrają z samurajami pod władzą szoguna, daimyo mogą
wykorzystać sytuację, żeby zaatakować z innego kierunku. I wyciągnąć z sytuacji
jak najwięcej dla siebie.
Naruto i Gaara zdecydowali się
na wcielenie w życie niebezpiecznego planu, wciągając do gry trzeciego,
pozostającego dotąd na uboczu gracza – cesarza, który dawno temu stracił
władzę. Ale który wciąż ma wielu zwolenników, a wiele rodów samurajskich
przyrzekło mu lojalność.
Jeśli uda się go nakłonić do
współpracy, będzie można uniknąć globalnej wojny i odsunąć szoguna od władzy.
Ale najpierw trzeba przeprowadzić udany zamach, a to tylko w teorii było łatwe
do wykonania.
Ciekawe, czy przywódcy wiosek
się na to zgodzą.
***
Nadszedł czas ostatecznych
rozwiązań. Także dla rady starszych wioski Piasku, którzy byli świadomi, że
ważą się nie tylko losy niepodległości osad shinobi – przede wszystkim ważą się
ich losy.
Kazekage i Hokage chcieli
doprowadzić do ostatecznego rozwiązania konfliktu z szogunem – takiego, które
umocni pozycję ich wiosek w świecie shinobi, ale także niepodważalnie wzmocni
ich autorytety jako dowódców.
Wtedy nic nie powstrzyma Gaary
przed zemstą za śmierć Temari.
Wśród starszyzny byli tacy,
którym odpowiadałoby przejście na zasłużoną emeryturę. Ale był też ktoś, kto
wolał zaryzykować.
- Teraz, gdy Kazekage wyjechał
na zebranie przywódców, jest nasza ostatnia szansa. Musimy wywołać konflikt
personalny z Konohą, zmusić Gaarę do zrzeczenia się władzy i dogadać się z
daimyo – oznajmił Czcigodny Sato z niezachwianą pewnością.
Jego słowa nie wzbudziły
entuzjazmu.
- I to wszystko zrobimy w ciągu
kilku dni – odezwał się Seiya z powątpiewaniem.
Czcigodny Sato zmarszczył czoło.
Ta banda staruchów, którzy
zwykle bezwolnie przyjmowali każdą jego sugestię, ostatnio zbyt lekko ważyła
jego słowa.
Sprawiali wręcz wrażenie, jakby
było im wszystko jedno, co się stanie z wioską, byle oni mogli dożyć spokojnej
śmierci.
Nie miał już do nich zaufania,
bo byli tchórzami, którzy nigdy nie podjęliby ryzyka. Dlatego zrezygnował z
podzielenia się z nimi swoim planem. Pewnie by oponowali, bo nie byli skłonni
do postawienia własnych głów na szali.
Jednak Sato uważał, że tym razem
jego pomysł nie ma luk. Śmierć Hinaty Hyuugi rozwiąże wszystkie problemy. I nie
obciąży w żaden sposób wioski ani rady. Jedynie Kazekage poniesie
odpowiedzialność.
Gaara, wobec presji wojny z
Konohą, będzie musiał ustąpić ze stanowiska natychmiast, żeby nie wciągać wioski
w osobisty konflikt z Hokage. Jounini, wobec braku przywódcy, zaakceptują
Kankuro jako Kazekage, a w rzeczywistości zwierzchność daimyo Wiatru.
Potężny możnowładca ściśle współpracujący z szogunem to w tych czasach jedyny
przywódca, który zapewni osadzie przetrwanie.
Pozostałe wioski mogą zostać
zmiecione z powierzchni ziemi, ale Sunagakure przetrwa. W ten czy inny sposób.
I teraz był moment, żeby
doprowadzić do ostatecznego rozwiązania. Czcigodny Sato uważał, że to wola boża
- okazja sama wpadła mu w ręce.
Żył na tym świecie wystarczająco
długo, by wiedzieć, że na tym świecie jest tylko jedna siła straszniejsza i
bardziej niebezpieczna od jakiejkolwiek armii.
Tą siłą jest zemsta zawiedzionej
kobiety.
***
Hinata miała wrażenie, że ziemia
osunęła jej się spod nóg. Ogarniało ją zbyt wiele emocji.
Szok i niedowierzanie. To były
dominujące uczucia, gdy Gaara nagle jej się oświadczył. Nie miała żadnych
wątpliwości, co odpowiedzieć. Chociaż wiedziała, że teraz sprawy staną się jeszcze
bardziej skomplikowane.
Nie była pewna, jak ułoży się
jej przyszłość, ale o dziwo to nie było jej największe zmartwienie. Największym
zmartwieniem był Gaara.
Z początku myślała, że będzie
się wobec niej zachowywać inaczej. Może okaże jej jakiś rodzaj afektu.
Pewnie jego propozycja była
podyktowana kalkulacją zysków i strat, jak zawsze gdy podejmował jakąś decyzję.
Ale skoro był zdecydowany się z nią ożenić – a naprawdę poważnie mówił o ślubie
– musiał mieć też dla niej jakąś sympatię.
Chciałaby się o tym przekonać,
ale nawet nie miała okazji zapytać. Gaara był zbyt zajęty sprawami wioski, żeby
przez chwilę z nią porozmawiać.
Hinata nie była wtajemniczana w
pertraktacje z Konohą i pozostałymi wioskami, ale wiedziała, że teraz ważą się
losy potencjalnej wojny i całego świata, w tym kształcie, w jakim znali go
teraz. Wobec tego jej problemy były maleńkie i nieznaczące. Powinna je odsunąć
na później.
Dlatego musiała zaczekać.
Zajmowała się tym, co zwykle – treningiem i ziołami. Całymi dniami przebywała w
siedzibie władzy, wieczorem idąc prosto do domu – żeby uniknąć zaczepek kobiet
i w jak największym stopniu odizolować się od poruszenia, które zapanowało w
wiosce na wieść o zaręczynach Kazekage.
Ciekawskie spojrzenia ludzi,
których spotykała w siedzibie, były wystarczająco trudne do zniesienia.
Myślała, że nic bardziej krępującego spotkać jej nie może.
Ale pomyliła się. W tym samym
dniu, w którym Gaara wyjechał na spotkanie przywódców wiosek – i nawet nie
miała okazji go pożegnać, bo nie miał czasu się z nią zobaczyć – w swoim domu
zastała Matsuri.
Kunoichi czekała na nią w jej
własnej kuchni. Chyba wracała z treningu, bo była ubrana w wygodne ciuchy do
ćwiczeń. I uzbrojona.
Hinacie nawet nie przyszło do
głowy upomnieć ją, że nie powinna wchodzić do czyjegoś mieszkania nieproszona.
Czuła się wobec niej winna.
Matsuri zawsze okazywała jej
antypatię, ale Hinata nie żywiła wobec niej żadnych negatywnych uczuć.
Przeciwnie. Matsuri budziła jej podziw, bo była silną kunoichi – pokonała wiele
trudności, żeby stać się silna.
Ponadto Hinata dawno zauważyła,
że Matsuri żywi bardzo silne uczucia do Gaary. I nigdy nie była o to zazdrosna.
Uważała, że Gaara potrzebuje osoby, której na nim zależy, która zawsze mogłaby
być dla niego wsparciem. Kłopot w tym, że on nikogo takiego nie chciał. Dlatego
zawsze odpychał Matsuri, był wobec niej bardziej zdystansowany niż wobec
kogokolwiek innego.
To było też powodem, dla którego
Hinata bała się przyznać przed samą sobą, że rosną w niej uczucia, których
Gaara nigdy nie chciał zaakceptować. Nigdy, od nikogo. Odpychała od siebie myśli
o nim, a potem była zdeterminowana ukryć prawdziwe emocje przed Gaarą, bo nie
chciała, żeby odepchnął ją tak jak wszystkich innych.
Teraz sytuacja się zmieniła, bo
skoro Gaara chce się z nią ożenić, ona musi mu powiedzieć prawdę i liczyć, że
to zaakceptuje. Że powie jej, że przynajmniej spróbuje odwzajemnić jej uczucia.
Bo chociaż do niedawna myślała, że będzie musiała wrócić do Konohy i poradzić
sobie z miłością do niego, gdy dzieliłyby ich kilometry – nie mogłaby zrobić
tego samego, żyjąc w Sunagakure, obok niego.
Musiała wiedzieć, że on
przynajmniej dopuszcza do siebie myśl odwzajemnienia jej uczuć – jeśli nie
teraz to kiedyś, w przyszłości.
Porozmawia z nim o tym przed
ślubem, bo teraz miał tak wiele ważniejszych rzeczy.
Ale z Matsuri musiała zmierzyć
się teraz.
Usiadła naprzeciw niej przy
stole.
- Gratuluję, Hyuuga Hinata.
Wygrałaś – powiedziała z rezygnacją, tak bardzo dla niej nietypową.
- To nie jest kwestia wygranej
lub porażki, to po prostu… - Hinata nie wiedziała, jak ma to powiedzieć. Zawsze
myślała, że jeśli kiedykolwiek nadejdzie moment, gdy porozmawia z Matsuri o
uczuciach, role ułożą się odwrotnie.
To Matsuri była silna, odważna.
Zasługiwała na to, by być żoną i wsparciem Kazekage.
Ale nawet wiedząc to wszystko,
Hinata nie mogła opanować egoistycznego uczucia satysfakcji, że Gaara jednak
wybrał ją. Że miała szansę być z nim.
Jeśli tylko on tego naprawdę
chce i dojdzie do ślubu, ona nauczy się być wystarczająco silną.
Hinata uważała, że jest jeszcze
bardzo daleka od zwycięstwa, bo nic nie wskazywało na to, by Gaara darzył ją
uczuciem, którego bardzo pragnęła. Ale miała szansę o nie zawalczyć i w tym
sensie wygrała. W przeciwieństwie do Matsuri.
To jednocześnie ją cieszyło i
martwiło, bo naprawdę nie życzyła Matsuri źle.
- Wiesz, poświęciłam połowę
życia na to, by znaleźć się w miejscu, w którym ty jesteś teraz. Ty nawet nie
musiałaś się specjalnie starać – przerwała jej szatynka.
- Nie planowałam tego –
odpowiedziała Hinata cicho.
Matsuri popatrzyła na nią z
nienawiścią.
- Czego nie planowałaś?
Przypadkiem zniszczyłaś mi życie?
Hinata potrząsnęła głową.
- Twoje życie nie jest
zniszczone, po prostu… Nie układa się tak, jak to sobie zaplanowałaś, ale
przecież ty wciąż je masz. To, co z nim zrobisz, zależy tylko od ciebie.
- Poświęciłam życie dla tej
wioski – odpowiedziała Matsuri, wbijając wzrok w podłogę. – A teraz to nie ma
żadnego znaczenia.
- Mylisz się, to ma znaczenie.
Nic, co zrobiłaś, nie straciło na znaczeniu. Wciąż możesz służyć tej wiosce.
Teraz jesteś potrzebna bardziej niż kiedykolwiek.
Matsuri spojrzała na nią.
- Masz rację. Wciąż mogę służyć
wiosce. Teraz ważą się nasze losy. Problem w tym, że żebyśmy mieli jakąś
przyszłość, ty musisz zginąć.
***
Matsuri ukłoniła się nisko przed
obliczem Czcigodnego Sato.
- Wykonałam zadanie.
Mędrzec słuchał jej z uśmiechem
satysfakcji na twarzy.
Wziął ze stolika kawałek pergaminu
i zaczął pisać długą notatkę. Potem wykonał kilka pieczęci ochronnych i wręczył
je Matsuri do ręki.
- Przekażesz to daimyo Wiatru.
Wyruszysz niezwłocznie – powiedział.
Matsuri ukłoniła się grzecznie i
czekała na dalsze rozkazy.
- Niezwłocznie, możesz odejść –
powiedział starzec niecierpliwie.
Matsuri wstała, ukłoniła się i
skierowała się do drzwi.
- Jeszcze możesz przekazać komuś
po drodze, że Kankuro ma się u mnie zameldować – powiedział.
Matsuri zatrzymała się.
Papierowe drzwi przesunęły się i do pomieszczenia wszedł Kankuro.
- To nie będzie koniecznie.
Czekałem na twe wezwanie, Czcigodny – powiedział z niespotykanym u niego
sarkazmem.
Matsuri podała mu pergamin,
który trzymała w ręce. Czcigodny Sato wstał, tknięty złym przeczuciem.
- Czyżby treść tej wiadomości
była dla ciebie niewygodna? – zapytał lakarz, mierząc go wyzywającym
spojrzeniem. – Może stanowi dowód spisku?
Sato zacisnął szczęki. Zaczęło
do niego docierać, w jakim położeniu się znalazł. Mimo wszystko nie chciał
uwierzyć, że pozwolił się tak podejść i dał się wciągnąć w pułapkę.
- Oddaj mi ten list, młody
człowieku – powiedział, siląc się na spokój. – To twoja przepustka do władzy.
Kankuro pokręcił wolno głową.
- Przykro mi, Czcigodny, ale nie
wszyscy cenią władzę tak wysoko jak ty. Niektórzy wolą lojalność. Radzę ci
przemyśleć różnicę między jednym i drugim. Będziesz miał na to czas zanim Kazekage wróci do wioski.
***
Nadzwyczajne zebranie kage
zostało zwołane z dnia na dzień i przebiegało w ponurej atmosferze.
Ale też niespotykanie ugodowej,
bo nikt nie chciał się wdawać w spory. Teraz, gdy wojska szoguna były niemal
gotowe do walki, a wynik wojny był niemal przesądzony na ich niekorzyść,
shinobi nie mogli kierować się osobistymi urazami lub ambicjami poszczególnych
wiosek.
Już dawno postanowiono, że Liść
i Piasek będą odgrywać wiodącą rolę w zbliżającym się konflikcie i nikt tego
nie podważał.
Mimo wszystko, ich propozycja
wzbudziła szok i niedowierzanie.
Ale nie było protestów.
- A więc chcecie zmieść stary
porządek i wprowadzić nowe reguły – powiedziała Mizukage z mieszaniną
zdziwienia i podziwu.
- Wy, młodzi, zawsze macie karkołomne
pomysły – wtrącił się Tsuchikage. - Jestem już na to za stary.
- Wszystko to brzmi świetnie –
powiedział Raikage sceptycznym tonem. – Doprowadzić do ugody z samurajami, żeby
pozbawić szoguna władzy. Wspaniała robota dyplomatyczna. Powiedzcie tylko, jak
zamierzacie nakłonić rody samurajskie, żeby chcieli z nami rozmawiać.
Starsi przywódcy wymienili pochmurne
spojrzenia. Wydawało im się, że nie ma odpowiedzi na to pytanie.
Młodzi oszaleli. Trzeba ukrócić
ich zapędy.
I ginąć w wojnie z szogunem. To
nieuniknione. Bo shinobi mają swoją dumę i nie ugną się przed samurajami,
pozwalając na powolną eksterminację.
Naruto spojrzał na Gaarę. Ten
skinął głową, pozwalając mu mówić.
- To oczywiste, dattebayo! –
wykrzyknął Hokage z właściwą sobie werwą. – Przywrócimy władzę cesarza.
Trochę miałam przerwy od tego opowiadania. Jeśli dobrze widzę historia dobiega końca i muszę przyznać, że jestem bardzo ciekawa jakież to losy czekają bohaterów. Ogólnie bardzo lubię intrygi, podoba mi się ta cała polityczna otoczka.
OdpowiedzUsuńJuż chyba o tym wspominałam, ale czytając każdą z poprzednich części, kończyłam z pewnego rodzaju uczuciem niedosytu. Jest wiele wątków które chciałabym poznać bliżej, niektóre sytuacje są tylko delikatnie zarysowane, szczegóły w domyśle. Może jeszcze rozwiniesz któryś epizod?
Powodzenia i weny życzę :)
Ano nie dziwię się temu uczuciu niedosytu, bo zaczęłam wiele wątków. Myślę o uzupełnieniu tego cyklu one shotami z retrospekcjami (ShikaTema, ItaSaku, może coś jeszcze), ale to jest na razie tylko myśl, bo nie mam kiedy dopracować koncepcji. Za dużo historii naraz :D Jesteś wytrwałą komentatorką, dziękuję P
Usuń"Bo chociaż do niedawna myślała, że będzie musiała wrócić do Konohy i poradzić sobie z miłością do niego, gdy dzieliłyby ich kilometry – nie mogłaby zrobić tego samego, żyjąc w Sunagakure, obok niego." A ja się obawiam, że moja zdolność do czytania ze zrozumieniem niknie z każdym rokiem. Czytałam przed chwilą rozdziały i faktycznie od trzech było przebąkiwanie, że Gaara nie jest Hinacie obojętny, ale od razu takie uczucia, których nie mogłaby przezwyciężyć? To jest chyba cena, jaką trzeba zapłacić, jeśli ma się tyle ciekawych wątków - za mało czasu na rozrysowanie. Niemniej cieszę się, że Hinata kocha Gaarę, który zdecydowanie zasługuje na uczucia. Nawet jeśli ich nie chce ;)
OdpowiedzUsuń"- To oczywiste, dattebayo! – wykrzyknął Hokage z właściwą sobie werwą. – Przywrócimy władzę cesarza." Kiedy wcześniej wspomniałaś o cesarzu, myślałam, że to jakaś pomyłka, ale tutaj już nie mogłam mieć wątpliwości ;) O tym wątku kompletnie zapomniałam.
Trzymam kciuki za naszych shinobi!
Tak na marginesie - zauważyłam, że obie postanowiłyśmy postawić samurajów w złym świetle. Ty jako bezpośrednie zagrożenie, ja jako zagrożenie ekonomiczne ;)