Gaahina

Gaahina

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 8.



Naruto widywał się z Sakurą sporadycznie. Miał wiele spraw na głowie, a ona żyła w swoim, wyizolowanym świecie między szpitalem i domem. Naruto wiedział, że Sakura źle czuje się w wiosce, ale nie miał dokąd jej wysłać. Żyła w Konoha w opuszczonej dzielnicy klanu Uchiha i wychowywała córkę Sasuke.
Tego wieczoru zrobił wyjątek i odwiedził Sakurę. Podała mu herbatę w ogrodzie. Jak zawsze wydawała się nieobecna, przyglądała się Saradzie bawiącej się w piasku.
Nie mieli o czym rozmawiać, nie było już nic, co mieliby sobie do powiedzenia. Ale dla Naruto ta cisza nie była uciążliwa. Przyglądając się dziewczynce, która prawdopodobnie jest ostatnią spadkobierczynią rodu Uchiha – prawdopodobnie, bo co robi Itachi gdzieś w świecie, tego nie wie nikt – myślał o tym, że mimo wszystko, mimo że tyle rzeczy się skończyło i niektórzy żyją uwięzieni w przeszłości, wciąż warto walczyć o przyszłość.
O przyszłość, w której wciąż istnieją niezależne osady shinobi, nie podlegające szogunowi.
Dlatego odstawi osobiste urazy na bok i dogada się z Gaarą. W sprawie wojny.
Ale o innych sprawach będzie musiał porozmawiać osobiście z Hinatą.

***

Neji siedział na krześle przed biurkiem Hokage. Przestudiował pismo z Sunagakure.
- A więc wyjeżdżasz na zebranie kage. Macie już jakiś konkretny plan?
- Tak, jeśli pozostali się na niego zgodzą może unikniemy wojny.
Oby tak się stało. Szogun miał do dyspozycji ogromne siły, miał silniejszą liczebnie armię i wpływy. Teraz, gdy okazało się, że daimyo deklarujący chęć sprzymierzenia się ze zjednoczonymi siłami shinobi działali na dwa fronty, wygrana w tym konflikcie stała się prawie nierealna.
Informacje od Mizukage były jednoznaczne. Możnowładcy z krajów Wiatru, Ognia i Ziemi, którzy deklarowali opowiedzenie się przeciwko szogunowi, tak naprawdę zamierzali działać zachowawczo i wesprzeć tego, kto będzie wygrywać w konflikcie. Nie byli lojalni wobec szoguna, ale shinobi też nie mogli im ufać.
Dowódcy osad zostali postawieni pod ścianą, bo nawet jeśli wygrają z samurajami pod władzą szoguna, daimyo mogą wykorzystać sytuację, żeby zaatakować z innego kierunku. I wyciągnąć z sytuacji jak najwięcej dla siebie.
Naruto i Gaara zdecydowali się na wcielenie w życie niebezpiecznego planu, wciągając do gry trzeciego, pozostającego dotąd na uboczu gracza – cesarza, który dawno temu stracił władzę. Ale który wciąż ma wielu zwolenników, a wiele rodów samurajskich przyrzekło mu lojalność.
Jeśli uda się go nakłonić do współpracy, będzie można uniknąć globalnej wojny i odsunąć szoguna od władzy. Ale najpierw trzeba przeprowadzić udany zamach, a to tylko w teorii było łatwe do wykonania.
Ciekawe, czy przywódcy wiosek się na to zgodzą.

***

Nadszedł czas ostatecznych rozwiązań. Także dla rady starszych wioski Piasku, którzy byli świadomi, że ważą się nie tylko losy niepodległości osad shinobi – przede wszystkim ważą się ich losy.
Kazekage i Hokage chcieli doprowadzić do ostatecznego rozwiązania konfliktu z szogunem – takiego, które umocni pozycję ich wiosek w świecie shinobi, ale także niepodważalnie wzmocni ich autorytety jako dowódców.
Wtedy nic nie powstrzyma Gaary przed zemstą za śmierć Temari.
Wśród starszyzny byli tacy, którym odpowiadałoby przejście na zasłużoną emeryturę. Ale był też ktoś, kto wolał zaryzykować.
- Teraz, gdy Kazekage wyjechał na zebranie przywódców, jest nasza ostatnia szansa. Musimy wywołać konflikt personalny z Konohą, zmusić Gaarę do zrzeczenia się władzy i dogadać się z daimyo – oznajmił Czcigodny Sato z niezachwianą pewnością.
Jego słowa nie wzbudziły entuzjazmu.
- I to wszystko zrobimy w ciągu kilku dni – odezwał się Seiya z powątpiewaniem.
Czcigodny Sato zmarszczył czoło.
Ta banda staruchów, którzy zwykle bezwolnie przyjmowali każdą jego sugestię, ostatnio zbyt lekko ważyła jego słowa.
Sprawiali wręcz wrażenie, jakby było im wszystko jedno, co się stanie z wioską, byle oni mogli dożyć spokojnej śmierci.
Nie miał już do nich zaufania, bo byli tchórzami, którzy nigdy nie podjęliby ryzyka. Dlatego zrezygnował z podzielenia się z nimi swoim planem. Pewnie by oponowali, bo nie byli skłonni do postawienia własnych głów na szali.
Jednak Sato uważał, że tym razem jego pomysł nie ma luk. Śmierć Hinaty Hyuugi rozwiąże wszystkie problemy. I nie obciąży w żaden sposób wioski ani rady. Jedynie Kazekage poniesie odpowiedzialność.
Gaara, wobec presji wojny z Konohą, będzie musiał ustąpić ze stanowiska natychmiast, żeby nie wciągać wioski w osobisty konflikt z Hokage. Jounini, wobec braku przywódcy, zaakceptują Kankuro jako Kazekage, a w rzeczywistości zwierzchność daimyo Wiatru. Potężny możnowładca ściśle współpracujący z szogunem to w tych czasach jedyny przywódca, który zapewni osadzie przetrwanie.
Pozostałe wioski mogą zostać zmiecione z powierzchni ziemi, ale Sunagakure przetrwa. W ten czy inny sposób.
I teraz był moment, żeby doprowadzić do ostatecznego rozwiązania. Czcigodny Sato uważał, że to wola boża - okazja sama wpadła mu w ręce.
Żył na tym świecie wystarczająco długo, by wiedzieć, że na tym świecie jest tylko jedna siła straszniejsza i bardziej niebezpieczna od jakiejkolwiek armii.
Tą siłą jest zemsta zawiedzionej kobiety.

***

Hinata miała wrażenie, że ziemia osunęła jej się spod nóg. Ogarniało ją zbyt wiele emocji.
Szok i niedowierzanie. To były dominujące uczucia, gdy Gaara nagle jej się oświadczył. Nie miała żadnych wątpliwości, co odpowiedzieć. Chociaż wiedziała, że teraz sprawy staną się jeszcze bardziej skomplikowane.
Nie była pewna, jak ułoży się jej przyszłość, ale o dziwo to nie było jej największe zmartwienie. Największym zmartwieniem był Gaara.
Z początku myślała, że będzie się wobec niej zachowywać inaczej. Może okaże jej jakiś rodzaj afektu.
Pewnie jego propozycja była podyktowana kalkulacją zysków i strat, jak zawsze gdy podejmował jakąś decyzję. Ale skoro był zdecydowany się z nią ożenić – a naprawdę poważnie mówił o ślubie – musiał mieć też dla niej jakąś sympatię.
Chciałaby się o tym przekonać, ale nawet nie miała okazji zapytać. Gaara był zbyt zajęty sprawami wioski, żeby przez chwilę z nią porozmawiać.
Hinata nie była wtajemniczana w pertraktacje z Konohą i pozostałymi wioskami, ale wiedziała, że teraz ważą się losy potencjalnej wojny i całego świata, w tym kształcie, w jakim znali go teraz. Wobec tego jej problemy były maleńkie i nieznaczące. Powinna je odsunąć na później.
Dlatego musiała zaczekać. Zajmowała się tym, co zwykle – treningiem i ziołami. Całymi dniami przebywała w siedzibie władzy, wieczorem idąc prosto do domu – żeby uniknąć zaczepek kobiet i w jak największym stopniu odizolować się od poruszenia, które zapanowało w wiosce na wieść o zaręczynach Kazekage.
Ciekawskie spojrzenia ludzi, których spotykała w siedzibie, były wystarczająco trudne do zniesienia. Myślała, że nic bardziej krępującego spotkać jej nie może.
Ale pomyliła się. W tym samym dniu, w którym Gaara wyjechał na spotkanie przywódców wiosek – i nawet nie miała okazji go pożegnać, bo nie miał czasu się z nią zobaczyć – w swoim domu zastała Matsuri.
Kunoichi czekała na nią w jej własnej kuchni. Chyba wracała z treningu, bo była ubrana w wygodne ciuchy do ćwiczeń. I uzbrojona.
Hinacie nawet nie przyszło do głowy upomnieć ją, że nie powinna wchodzić do czyjegoś mieszkania nieproszona.
Czuła się wobec niej winna.
Matsuri zawsze okazywała jej antypatię, ale Hinata nie żywiła wobec niej żadnych negatywnych uczuć. Przeciwnie. Matsuri budziła jej podziw, bo była silną kunoichi – pokonała wiele trudności, żeby stać się silna.
Ponadto Hinata dawno zauważyła, że Matsuri żywi bardzo silne uczucia do Gaary. I nigdy nie była o to zazdrosna. Uważała, że Gaara potrzebuje osoby, której na nim zależy, która zawsze mogłaby być dla niego wsparciem. Kłopot w tym, że on nikogo takiego nie chciał. Dlatego zawsze odpychał Matsuri, był wobec niej bardziej zdystansowany niż wobec kogokolwiek innego.
To było też powodem, dla którego Hinata bała się przyznać przed samą sobą, że rosną w niej uczucia, których Gaara nigdy nie chciał zaakceptować. Nigdy, od nikogo. Odpychała od siebie myśli o nim, a potem była zdeterminowana ukryć prawdziwe emocje przed Gaarą, bo nie chciała, żeby odepchnął ją tak jak wszystkich innych.
Teraz sytuacja się zmieniła, bo skoro Gaara chce się z nią ożenić, ona musi mu powiedzieć prawdę i liczyć, że to zaakceptuje. Że powie jej, że przynajmniej spróbuje odwzajemnić jej uczucia. Bo chociaż do niedawna myślała, że będzie musiała wrócić do Konohy i poradzić sobie z miłością do niego, gdy dzieliłyby ich kilometry – nie mogłaby zrobić tego samego, żyjąc w Sunagakure, obok niego.
Musiała wiedzieć, że on przynajmniej dopuszcza do siebie myśl odwzajemnienia jej uczuć – jeśli nie teraz to kiedyś, w przyszłości.
Porozmawia z nim o tym przed ślubem, bo teraz miał tak wiele ważniejszych rzeczy.
Ale z Matsuri musiała zmierzyć się teraz.
Usiadła naprzeciw niej przy stole.
- Gratuluję, Hyuuga Hinata. Wygrałaś – powiedziała z rezygnacją, tak bardzo dla niej nietypową.
- To nie jest kwestia wygranej lub porażki, to po prostu… - Hinata nie wiedziała, jak ma to powiedzieć. Zawsze myślała, że jeśli kiedykolwiek nadejdzie moment, gdy porozmawia z Matsuri o uczuciach, role ułożą się odwrotnie.
To Matsuri była silna, odważna. Zasługiwała na to, by być żoną i wsparciem Kazekage.
Ale nawet wiedząc to wszystko, Hinata nie mogła opanować egoistycznego uczucia satysfakcji, że Gaara jednak wybrał ją. Że miała szansę być z nim.
Jeśli tylko on tego naprawdę chce i dojdzie do ślubu, ona nauczy się być wystarczająco silną.
Hinata uważała, że jest jeszcze bardzo daleka od zwycięstwa, bo nic nie wskazywało na to, by Gaara darzył ją uczuciem, którego bardzo pragnęła. Ale miała szansę o nie zawalczyć i w tym sensie wygrała. W przeciwieństwie do Matsuri.
To jednocześnie ją cieszyło i martwiło, bo naprawdę nie życzyła Matsuri źle.
- Wiesz, poświęciłam połowę życia na to, by znaleźć się w miejscu, w którym ty jesteś teraz. Ty nawet nie musiałaś się specjalnie starać – przerwała jej szatynka.
- Nie planowałam tego – odpowiedziała Hinata cicho.
Matsuri popatrzyła na nią z nienawiścią.
- Czego nie planowałaś? Przypadkiem zniszczyłaś mi życie?
Hinata potrząsnęła głową.
- Twoje życie nie jest zniszczone, po prostu… Nie układa się tak, jak to sobie zaplanowałaś, ale przecież ty wciąż je masz. To, co z nim zrobisz, zależy tylko od ciebie.
- Poświęciłam życie dla tej wioski – odpowiedziała Matsuri, wbijając wzrok w podłogę. – A teraz to nie ma żadnego znaczenia.
- Mylisz się, to ma znaczenie. Nic, co zrobiłaś, nie straciło na znaczeniu. Wciąż możesz służyć tej wiosce. Teraz jesteś potrzebna bardziej niż kiedykolwiek.
 Matsuri spojrzała na nią.
- Masz rację. Wciąż mogę służyć wiosce. Teraz ważą się nasze losy. Problem w tym, że żebyśmy mieli jakąś przyszłość, ty musisz zginąć.

***

Matsuri ukłoniła się nisko przed obliczem Czcigodnego Sato.
- Wykonałam zadanie.
Mędrzec słuchał jej z uśmiechem satysfakcji na twarzy.
Wziął ze stolika kawałek pergaminu i zaczął pisać długą notatkę. Potem wykonał kilka pieczęci ochronnych i wręczył je Matsuri do ręki.
- Przekażesz to daimyo Wiatru. Wyruszysz niezwłocznie – powiedział.
Matsuri ukłoniła się grzecznie i czekała na dalsze rozkazy.
- Niezwłocznie, możesz odejść – powiedział starzec niecierpliwie.
Matsuri wstała, ukłoniła się i skierowała się do drzwi.
- Jeszcze możesz przekazać komuś po drodze, że Kankuro ma się u mnie zameldować – powiedział.
Matsuri zatrzymała się. Papierowe drzwi przesunęły się i do pomieszczenia wszedł Kankuro.
- To nie będzie koniecznie. Czekałem na twe wezwanie, Czcigodny – powiedział z niespotykanym u niego sarkazmem.
Matsuri podała mu pergamin, który trzymała w ręce. Czcigodny Sato wstał, tknięty złym przeczuciem.
- Czyżby treść tej wiadomości była dla ciebie niewygodna? – zapytał lakarz, mierząc go wyzywającym spojrzeniem. – Może stanowi dowód spisku?
Sato zacisnął szczęki. Zaczęło do niego docierać, w jakim położeniu się znalazł. Mimo wszystko nie chciał uwierzyć, że pozwolił się tak podejść i dał się wciągnąć w pułapkę.
- Oddaj mi ten list, młody człowieku – powiedział, siląc się na spokój. – To twoja przepustka do władzy.
Kankuro pokręcił wolno głową.
- Przykro mi, Czcigodny, ale nie wszyscy cenią władzę tak wysoko jak ty. Niektórzy wolą lojalność. Radzę ci przemyśleć różnicę między jednym i drugim. Będziesz miał na to czas zanim Kazekage wróci do wioski.

***

Nadzwyczajne zebranie kage zostało zwołane z dnia na dzień i przebiegało w ponurej atmosferze.
Ale też niespotykanie ugodowej, bo nikt nie chciał się wdawać w spory. Teraz, gdy wojska szoguna były niemal gotowe do walki, a wynik wojny był niemal przesądzony na ich niekorzyść, shinobi nie mogli kierować się osobistymi urazami lub ambicjami poszczególnych wiosek.
Już dawno postanowiono, że Liść i Piasek będą odgrywać wiodącą rolę w zbliżającym się konflikcie i nikt tego nie podważał.
Mimo wszystko, ich propozycja wzbudziła szok i niedowierzanie.
Ale nie było protestów.
- A więc chcecie zmieść stary porządek i wprowadzić nowe reguły – powiedziała Mizukage z mieszaniną zdziwienia i podziwu.
- Wy, młodzi, zawsze macie karkołomne pomysły – wtrącił się Tsuchikage. - Jestem już na to za stary.
- Wszystko to brzmi świetnie – powiedział Raikage sceptycznym tonem. – Doprowadzić do ugody z samurajami, żeby pozbawić szoguna władzy. Wspaniała robota dyplomatyczna. Powiedzcie tylko, jak zamierzacie nakłonić rody samurajskie, żeby chcieli z nami rozmawiać.
Starsi przywódcy wymienili pochmurne spojrzenia. Wydawało im się, że nie ma odpowiedzi na to pytanie.
Młodzi oszaleli. Trzeba ukrócić ich zapędy.
I ginąć w wojnie z szogunem. To nieuniknione. Bo shinobi mają swoją dumę i nie ugną się przed samurajami, pozwalając na powolną eksterminację.
Naruto spojrzał na Gaarę. Ten skinął głową, pozwalając mu mówić.
- To oczywiste, dattebayo! – wykrzyknął Hokage z właściwą sobie werwą. – Przywrócimy władzę cesarza.

3 komentarze:

  1. Trochę miałam przerwy od tego opowiadania. Jeśli dobrze widzę historia dobiega końca i muszę przyznać, że jestem bardzo ciekawa jakież to losy czekają bohaterów. Ogólnie bardzo lubię intrygi, podoba mi się ta cała polityczna otoczka.
    Już chyba o tym wspominałam, ale czytając każdą z poprzednich części, kończyłam z pewnego rodzaju uczuciem niedosytu. Jest wiele wątków które chciałabym poznać bliżej, niektóre sytuacje są tylko delikatnie zarysowane, szczegóły w domyśle. Może jeszcze rozwiniesz któryś epizod?
    Powodzenia i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie dziwię się temu uczuciu niedosytu, bo zaczęłam wiele wątków. Myślę o uzupełnieniu tego cyklu one shotami z retrospekcjami (ShikaTema, ItaSaku, może coś jeszcze), ale to jest na razie tylko myśl, bo nie mam kiedy dopracować koncepcji. Za dużo historii naraz :D Jesteś wytrwałą komentatorką, dziękuję P

      Usuń
  2. "Bo chociaż do niedawna myślała, że będzie musiała wrócić do Konohy i poradzić sobie z miłością do niego, gdy dzieliłyby ich kilometry – nie mogłaby zrobić tego samego, żyjąc w Sunagakure, obok niego." A ja się obawiam, że moja zdolność do czytania ze zrozumieniem niknie z każdym rokiem. Czytałam przed chwilą rozdziały i faktycznie od trzech było przebąkiwanie, że Gaara nie jest Hinacie obojętny, ale od razu takie uczucia, których nie mogłaby przezwyciężyć? To jest chyba cena, jaką trzeba zapłacić, jeśli ma się tyle ciekawych wątków - za mało czasu na rozrysowanie. Niemniej cieszę się, że Hinata kocha Gaarę, który zdecydowanie zasługuje na uczucia. Nawet jeśli ich nie chce ;)

    "- To oczywiste, dattebayo! – wykrzyknął Hokage z właściwą sobie werwą. – Przywrócimy władzę cesarza." Kiedy wcześniej wspomniałaś o cesarzu, myślałam, że to jakaś pomyłka, ale tutaj już nie mogłam mieć wątpliwości ;) O tym wątku kompletnie zapomniałam.

    Trzymam kciuki za naszych shinobi!

    Tak na marginesie - zauważyłam, że obie postanowiłyśmy postawić samurajów w złym świetle. Ty jako bezpośrednie zagrożenie, ja jako zagrożenie ekonomiczne ;)

    OdpowiedzUsuń