Gaahina

Gaahina

czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 7.

                                           Killing Loneliness - klik
Gaara miał wrażenie, że ten dzień nigdy się nie skończy. Dziwne, że miał za sobą pierwszą przespaną noc w życiu. Wydawałoby się, że czas powinien płynąć szybciej po tym, gdy na moment zatrzymał swój bieg.
Oczekiwał, że teraz będzie mu łatwiej się skoncentrować na ważnych rzeczach i wszystkie standardowe obowiązki wypełni szybciej. Nie było tak. Tysiące rozproszonych myśli przestały zaprzątać mu głowę, ale jedna natrętna myśl pozostała, i to w znacznie wyraźniejszym kształcie. Musi zobaczyć się z Hinatą.
Niepokoiło go to, jak zachowywała się rano, i to, że nie zauważył, by wyszła dzisiaj do ogrodu. Może bała się klanu Hyuuga bardziej niż była skłonna przyznać. Na dodatek akurat dzisiaj jounin z jej rodu przybył do wioski, jakby dokładnie wyczuł moment.
Gaara był przekonany, że Harashi Hyuuga nie przyjeżdżałby na darmo, i że tym razem klan nie spocznie póki nie zrealizuje celu. 
Uzumaki wreszcie zorientował się, że coś jest nie tak i przysłał jastrzębia z wiadomością, żeby Hinata nie ruszała się nigdzie z wioski, aż do przybycia jego ludzi.
Natychmiast po przeczytaniu wiadomości od Hokage chciał omówić ten temat z Hinatą, ale przez całe popołudnie nie mógł się ruszyć z biura. Tego dnia przyszły dokładne raporty z wiosek Mgły i Skały dotyczące przygotowań wojennych. Ten drugi był szczególnie ważny, bo daimyo rządzący wioską Ziemi deklarował, że chce współpracować ze zjednoczonymi shinobi, a negocjacje prowadziła Piąta Mizukage. Późnym wieczorem Gaara skończył studiowanie raportów i wysłał posłańców do wszystkich osad, z wyjątkiem Konohy.
Wydawało mu się, że jest zbyt późno, by składać wizyty komukolwiek. Chociaż w ogóle nie czuł zmęczenia, postanowił po prostu pójść do domu. Zanim wyszedł z gabinetu, ktoś zapukał do drzwi. Nie był zaskoczony, gdy do pomieszczenia weszła Matsuri. O tej porze już prawie nikt nie pracował.
Matsuri postawiła na biurku czarkę na herbatę, potem ukłoniła się przepisowo.
- Polecono mi przekazać ziołową herbatę – wyjaśniła. – To znaczy… Gość z Konohy kazał.
Gaara nie pierwszy raz zauważył, że chuuninka ilekroć wspominała o Hinacie, robiła to bezosobowo, za wszelką cenę starając się uniknąć wypowiadania imienia.
- Gdzie jest teraz? - zapytał, nagle zaniepokojony.
To był błąd, że na cały dzień stracił ją z oczu. W tym czasie mogło się wiele zdarzyć.
- Nie wiem, pewnie w domu – odpowiedziała Matsuri. Gaara mierzył ją badawczym spojrzeniem, chcąc ocenić, czy można jej ufać. Zaczynał mieć wątpliwości w tej kwestii. Matsuri sprawiała wrażenie, jakby chciała coś powiedzieć, a jednocześnie usilnie walczyła z tą chęcią.
- Sprawdzę – odpowiedział ze zniecierpliwieniem i ruszył w stronę drzwi. Nie miał czasu na jałowe dyskusje.
Matsuri przesunęła się, zasłaniając mu przejście. Ukłoniła się.
- Kazekage-sama – powiedziała z pochyloną głową. – Hyuuga powiedziała, że wkrótce wyjeżdża, może lepiej nie ingerować?
Gaara stłumił chęć odepchnięcia jej od drzwi.
- Odejdź.
Odsunęła się, a Gaara pospiesznie opuścił pałac. W gęsto zabudowanej osadzie nie mógł uformować fali z piasku, więc wybrał wolniejszy sposób podróży i po prostu biegł. Mieszkania dla gości były niedaleko.
Gdy znalazł się przed drzwiami właściwego mieszkania zapukał do drzwi i wszedł, nie czekając na odpowiedź.
Hinata siedziała przy stole w kuchni, ale na jego widok wstała i cofnęła się o dwa kroki. Po czym natychmiast złożyła przepisowy ukłon.
- To nie jest dobry pomysł, byś tu był – powiedziała, gdy tylko się wyprostowała. Ze zdumiewająca bezpośredniością, jak na nią.
Nie zwrócił na to uwagi.
- Dlaczego przysłałaś do mnie Matsuri? Unikasz mnie? – zapytał.
Hinata stropiła się.
- Nie. To… teraz już muszę wyjechać, więc trzeba kogoś wtajemniczyć, mistrzyni zielarstwa może przygotowywać recepturę, ale…
Gaara uniósł rękę, chcąc ją uciszyć.
- Nie wyjedziesz.
Hinata patrzyła na niego, zupełnie nie rozumiejąc.
- Co?
Gaara był sam trochę zaskoczony, że to powiedział. Miała decydować sama, bo nie jest jej zwierzchnikiem. Ale skoro powiedziało się „a”, trzeba powiedzieć „b”.
- Nie wyjedziesz. To znaczy… nie wyjeżdżaj – zreflektował się. Był przyzwyczajony do wydawania rozkazów. – To moja wioska i możesz w niej zostać tak długo, jak zechcesz.
Hinata zawahała się.
- Nie wiesz, jakie z tego mogą być kłopoty. Mój wuj…
Gaara zniecierpliwił się. Miał wrażenie, że chciała, żeby zaproponował jej pomoc, dlaczego więc teraz ją odrzuca?
- Twój wuj coś kombinuje, nie jest godny zaufania. Za kilka dni przybędzie tu eskorta z Konohy.
- Ach – Hinata popatrzyła na niego, jakby teraz zrozumiała. – Rozumiem, mam czekać.
Gaara nie był pewny, czy rzeczywiście rozumie, ale postanowił się skoncentrować na tym, na czym znał się najlepiej, czyli na konkretach.
- Twój klan planuje coś za plecami Naruto, on się zorientował, więc wysyła swoich ludzi. Chyba wiesz – powiedział z naciskiem, - że w tej sytuacji nie możesz wrócić do Liścia. Dopóki nie dowiem się, że Uzumaki rzeczywiście wie, co jest grane i ma sytuację pod kontrolą, musisz być tutaj i pamiętać o ostrożności.
- Jeśli tylko o to chodzi, nie rób sobie kłopotu. On wie, co robi. To przecież Naruto.
Nie podobał mu się sposób, w jaki wypowiadała to imię.
- Chyba nie chcesz w ciemno udawać się w podróż do wioski Liścia. Pozwól, że zapewnię ci bezpieczeństwo - nalegał.
Hinata spuściła wzrok, jakby chciała uniknąć patrzenia mu w twarz. Złączyła dłonie, nerwowo wyłamując palce. Nie mógł zrozumieć, dlaczego się tak zachowuje, bo przecież dawał jej gotowe rozwiązanie. Przyszło mu do głowy, że może bardziej wierzy w Uzumakiego.
 Nagle uniosła głowę i spojrzała na niego.
- Nawet, jeśli to sprowadzi problemy na wioskę? Nie lekceważ Hyuugów, oni mogą wam zaszkodzić jeśli zechcą. Poza tym, jak to sobie wyobrażasz, nie mogę wciąż kręcić się po wiosce i udawać, że robię coś ważnego…
Nie mógł już patrzeć jak znęca się nad własnymi palcami. Podszedł do niej i wziął ją za rękę.
- Zrób dla mnie coś ważnego. Zostań moją żoną.

 ***

Kankuro wszedł do gabinetu i zamknął drzwi.
    Wyglądało na to, że nie ma dobrych wieści.

Gaara wstał zza biurka i podszedł do niego.
- Udało wam się schwytać chłopaka?
Tuż przed świtem wartownicy wypatrzyli mężczyznę, który kręcił się w pobliżu wioski. Gaara był przekonany, że był tu po to, by spotkać się z Harashim Hyuugą.
Jounin pokręcił przecząco głową.
- Był dobrze wyszkolony. Nie mogliśmy go złapać żywcem.
Gaara pomyślał, że shinobi im się wymknął, ale nie zdążył się zastanowić, co z tym dalej zrobić. Kankuro podał mu maleńki rulonik zwiniętego pergaminu. Gaara rozerwał pieczęć i odczytał zapisane wiadomość.
Plan B. Żywa lub martwa.
Podał go Kankuro, który nie okazał zdziwienia.
- Od wieków strzegą byakugana, można było to przewidzieć – powiedział bez emocji. – Widocznie uznali, że nie mogą oczekiwać od niej lojalności, nawet gdyby wymusili posłuszeństwo. Powinieneś ją odesłać, jak tylko pojawią się ci shinobi z Konohy.
Gaara zmierzył go chłodnym spojrzeniem.
- To nie będzie konieczne.
Kankuro patrzył na niego, jakby się wahał. Po chwili powiedział:
- Spójrz prawdzie w oczy. Podpisała na siebie wyrok śmierci dwa lata temu, gdy sprzeciwiła się woli klanu. Lepiej, żeby odpowiedzialność za to nie spadła na nas. Hinata podlega klanowi, w drugiej kolejności Hokage, a jeśli chce się od nich uwolnić niech to robi na własną rękę. Mnie też jest jej szkoda, ale nie mamy teraz czasu, żeby koncentrować energię na czymś, co i tak jest skazane na niepowodzenie. Hyuuga mają nieskończoną liczbę możliwości, ostatecznie sypną kasą, a nam zwalą się na głowę wszyscy okoliczni płatni zabójcy. Uprzedzając twoje pytanie, mogę zginąć za Sunę, ale nie będę nadstawiał karku dla kunoichi z obcej wioski – specjalnie podkreślił dwa ostatnie słowa.
Gaara rozumiał jego punkt widzenia, ale najwyższy czas był go zmienić.
- To już nie jest kunoichi z obcej wioski. Reguły gry uległy zmianie.

***
- Mam nadzieję, że dobrze będzie pan wspominał tę wizytę, mistrzu – powiedział Gaara.
Harashi Hyuuga siedział po drugiej stronie biurka.
- Oczywiście, nie mogę narzekać na waszą gościnność. Co prawda, liczyłem na inne efekty mojej podróży, nasz klan spotkał się z rozczarowaniem.
- Będzie musiał przyjąć jeszcze jedno rozczarowanie – odparł kage, wyciągając z szuflady rozwinięty rulonik z wiadomością. – Pewien poseł, wasz krewniak, próbował dostać się do wioski. Wygląda na to, został napadnięty przez rzezimieszków. Znajdziemy winnych. Przyjmijcie moje kondolencje.
Starzec spojrzał na podany mu zwitek papieru. Źrenice rozszerzyły mu się z wściekłości.
- To był mój prawnuk – wycedził przez zęby.
Gaara wiedział o tym wcześniej.
- Hiashi Hyuuga także był twoim krewnym. Co by powiedział, gdyby wiedział o waszych planach względem jego córki? – zadał pytanie patrząc shinobiemu prosto w oczy, ale on nie odwrócił wzroku. – Zastanawia mnie też, co powiedziałby Hokage. Czy wysoko ceni wasz ród, który w krytycznym momencie wycofał się z walki dla Konohy w obawie o własne interesy? Czy mieszkańcy wioski cenią was wystarczająco, by ryzykować dla was życiem?
Mężczyzna zgniótł papier w dłoni.
- To jest za mało, żeby nas o cokolwiek oskarżyć, gdyby naszej drogiej córce… przydarzył się wypadek – odpowiedział butnie.
Gaara zmierzył go chłodnym spojrzeniem.
- Nie zrozumieliśmy się. Hokage potrzebuje dowodów, ja nie zamierzam zawracać sobie tym głowy.
Starzec wyprostował się w krześle i zmierzył go świdrującym spojrzeniem.
- Jeśli Hinacie spadnie choć włos z głowy, jeśli potknie się i zwichnie kostkę, przejdziecie do historii jako klan, który miał mniej szczęścia niż Uchiha i nie miał kto go pomścić.
Hyuuga nawet nie mrugnął, wciąż przyglądając mu się uważnie.
- Status Hinaty w wiosce ulegnie zmianie, oczekujcie oficjalnego poselstwa w tej sprawie – dokończył Gaara.
- Przekażę, komu trzeba – odpowiedział starzec. – I oczywiście akceptujemy kondolencje.
Zanim wyszedł, zatrzymał się przed drzwiami i odwrócił się do Gaary.
- Nie doceniliśmy cię – przyznał. Pominął zwroty grzecznościowe. Shinobiemu piasku wydało się to w tym momencie znaczące. – Braliśmy pod uwagę wiele możliwych zagrożeń, ale nie pomyśleliśmy, że zechcesz dla siebie zagarnąć byakugana. Co prawda, okazja sama wpadła ci w ręce. Pamiętaj jednak, że strzeżemy naszych technik klanowych od stuleci i chociaż korzyści są trudne do przecenienia, od zawsze wymagały ofiar.

***

Kankuro był zdania, że Gaara posunął się za daleko grożąc klanowi Hyuuga, ale to nie było najgorsze. Stopniowo nabierał przekonania, że jego brat zaczyna tracić zdolność chłodnego myślenia, której nie zabrakło mu nawet w czasie wojny z Konohą. Nie pytając nikogo o zdanie zdecydował zatrzymać Hinatę w wiosce, wyrzucił z niej Harashiego i spławił oficjalną delegację wioski Liścia, odsyłając ich z powrotem z listem do Hokage. Zupełnie jakby zapomniał, że piastując tak ważne stanowisko nie powinien kierować się prywatnymi pobudkami.
W innej sytuacji Kankuro byłby zadowolony, że Gaara zainteresował się czymś innym niż zarządzanie osadą, ale ten przypadek komplikował wszystko. Miał wrażenie, że jego brat postradał rozum. W Sunagakure przecież nie brakuje ładnych kobiet, mógł sobie wybrać którąkolwiek. A on upatrzył sobie  dziewczynę pochodzącą z Konohy, na dodatek  z porąbanej rodziny. I zdawał się w ogóle nie przejmować tym, że Hinata jest osobą z najbliższego otoczenia Hokage, który nie po to zadziera z jej klanem, żeby oddać ją obcej wiosce.
Kankuro od początku był przeciwny wyświadczaniu przysługi Uzumakiemu i udzielania Hinacie schronienia przed jej własną rodziną. Pal licho to, że jej siostra przysporzyła problemów. Przewidywał, że wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Konohy mogło się odbić na Sunagakure rykoszetem. Nie sądził jednak, że sprawa stanie się tak poważna. O ile Hyuugowie stanowili mały problem, bo zawsze działali zachowawczo i nie chcieli podejmować ryzyka, o tyle działanie nie po myśli Naruto było ryzykowne.  
Na początku wojny z Konohą Kankuro zadbał o zebranie rzetelnych informacji o klanie Hyuuga, bo wydawało się, że na nich może się w dużym stopniu opierać strategia Konohy. Trzeba było także wziąć pod uwagę, że mogą upomnieć się o Hanabi. Nigdy tego nie zrobili. W środku działań wojennych nie mieli też czasu, by spróbować odzyskać jej zwłoki. Jednak było oczywiste, że w czasie pokoju najbardziej interesuje ich dbanie o pozycję klanu w wiosce, więc Hinacie nie pozwolą tak łatwo wyzwolić się spod ich wpływów. Nawet jeśli nie cenili jej zbyt wysoko.
Ciekawostką dość szybko wychwyconą przez szpiegów było to, że w wiosce Liścia wszyscy cenią Hinatę, tylko nie jej własny klan. Nigdy nie walczyła na pierwszej linii frontu, tak jakby była pod ochroną. Było oczywiste, że z rozkazu Hokage dowódcy starali się jej nie narażać. Hinata była słaba, a jej największą słabością był Naruto, którego kilka lat wcześniej próbowała ratować podczas najazdu Akatsuki na wioskę.
Kankuro uważał, że dobrze byłoby ją schwytać żywcem i wykorzystać do zmiękczenia Naruto, w razie gdyby jednak chciał w porywie desperacji wykorzystać czakrę Kyuubiego przeciwko wiosce Piasku. Ale nie było takiej okazji, co tylko utwierdzało go w przekonaniu, że dziewczyna cieszy się specjalnymi względami. Zresztą oddział dowodzony przez Narę zawsze sprawiał duży kłopot. Spośród nich udało się dorwać tylko Inuzukę, który wbrew oczekiwaniom okazał się bezużyteczny.
Teraz, dwa lata po wojnie, Gaara zapragnął zatrzymać Hinatę dla siebie, a to musiało spowodować konflikt z Uzumakim. W najgorszym momencie, gdy wojna z szogunem wydaje się coraz bardziej prawdopodobna, a starszyzna wioski chce sprowokować konflikt z Konohą, żeby odsunąć Gaarę od władzy.
Kankuro nie miał pojęcia, jak rozwiązać ten problem.
Ciekawe, czy Gaara w ogóle ma jakiś pomysł. Kankuro zastanawiał się nad tym, gdy nagle został wezwany do gabinetu Kazekage.
Oczywiście okazało się, że Gaara ułożył plan. Ryzykowny, jak wszystko, co ostatnio robił.
 
 

1 komentarz:

  1. "Zrób dla mnie coś ważnego. Zostań moją żoną." Poziom emocjonalny tych oświadczyn był mniej więcej na równi ze ślubem Sayuri i Gaary w Gosposi. Wzruszyłam się, a łzy wartkim strumieniem spływały mi po policzkach :P

    Pamiętam, że kiedy za pierwszym razem czytałam ten rozdział, obawiałam się, że Kankuro się złamie. Że zacznie spiskować przeciw Gaarze, ale tak jak w przypadku Kiby i tego, że coś tam jeszcze kojarzyłam, że przeżył, tak tutaj jestem niemal pewna że Kanki się nie złamie :)

    OdpowiedzUsuń